Strażnicy cienia część 28

W izbie było ciemno, a Gert stał przy oknie, gdy Veronika weszła do środka.
– Co ustaliliście? – zapytał, nie odwracając się.
– Będę obserwować właściciela pałacu – odpowiedziała. – Gdy nadarzy się okazja, rozejrzę się w środku. Potrzebujemy dowodów.
– Pójdę z tobą. Mam większe doświadczenie.
– Potrafię wejść niepostrzeżenie do budynku, ale jeśli chcesz pomóc…
– To postanowione – zakończył temat i zwrócił się w jej stronę. – Czy ten łowca składał ci dziś jakieś propozycje? – Uważnie przyglądał się narzeczonej.
Zdecydowała, że powie mu prawdę. Obawiała się, że jeśli nadal będzie nieświadomy zamierzeń Arthura, może stać się coś złego. Ostatnia rozmowa z łowcą naprawdę ją zaniepokoiła. Nie znała tego człowieka i nie wiedziała, do czego był zdolny.
Gert z trudem nad sobą zapanował. Był gotów zabić Ecksteina, nie bacząc na konsekwencje. Długo musiała go przekonywać, by odstąpił od tego zamiaru. Na szczęście i w tej kwestii uległ jej prośbom.

Pod pałac udali się po zmroku, na tyle późno, że ulice były już wyludnione. Skryli się nieopodal w opuszczonym, częściowo już rozebranym domu. Nie było w nim drzwi, okien i nawet śladów po meblach. Tylko szaleniec ryzykowałby wejście na piętro po zrujnowanych schodach. Jednak widok z tego miejsca był idealny. Nic nie zasłaniało bramy obserwowanej posesji.
– Dziwne, że nikt tego nie pilnuje – stwierdził Gert.
– Obawiam się, że to tylko pozory. Być może działa tam jakieś magiczne zabezpieczenie, chociaż jeszcze niczego takiego nie wyczułam – powiedziała Veronika.
– Rozejrzyjmy się – zaproponował i nie czekając na odpowiedź, skradając się, ruszył wzdłuż muru.

Lampa nad wejściem znów była zapalona. Rozświetlonych było także kilka komnat na piętrze. Okna, prawdopodobnie na korytarzach, były pootwierane na oścież. Nietrudno byłoby dostać się do środka tej nocy.
     
– Te skrzynie mogą być gdziekolwiek. Chyba będziemy musieli przeszukać to miejsce – powiedziała, gdy wracali do swojej kryjówki.
– To będzie trudniejsze, niż pozbycie się go – ocenił.
– Owszem, ale teraz naszym priorytetem jest zdobycie dowodów.
– Niestety… Oni muszą się ze sobą spotykać.
– Zgadza się – potwierdziła. – To najprawdopodobniej kultyści, którzy służą Tzeentchowi. Nie obchodzą świąt z wyjątkiem jednego dnia w roku…
– Wiesz, kiedy to będzie? – zapytał, przerywając jej wypowiedź.
– Chyba za dwa dni – odparła po chwili zastanowienia.
– Popraw mnie, jeśli się mylę, ale w tym czasie pewnie zorganizują jakąś mszę.
– To bardzo prawdopodobne – potwierdziła jego przypuszczenia. – Gdybyśmy przesłuchali któregoś z tych przebierańców, może dowiedzielibyśmy się, gdzie to będzie. Z drugiej strony, mogłoby to spłoszyć pozostałych. – Skinęła w stronę posiadłości. – To delikatna sprawa.
– Ten stąd jest dosyć aktywny. Może jest kapłanem? Pomyśl, takie miejsce jest chyba odpowiednie, by zorganizować spotkanie wiernych.
– Gdyby tak było, mielibyśmy dużo szczęścia – stwierdziła.
– Tak czy inaczej, nie ma sensu, abyśmy stali tu razem – powiedział. – Ja zostanę, a ty wróć do zajazdu i odpocznij.
– Tylko nie wchodź sam do środka – poprosiła.
– Obiecuję. – Uśmiechnął się do niej.
– O której cię zmienić?
– Rano. Wyśpij się.

Było już widno, gdy Veronika się obudziła. W pośpiechu przygotowała się do wyjścia, zabrała torbę, w której miała księgę z zaklęciami, po czym zeszła na dół, by zamówić dwie kanapki. Zamierzała zjeść, gdy już zmieni Gerta. Domyślała się, jak bardzo musi być zmęczony.
Czekając przy barze, rozejrzała się po sali. Przy jednym ze stołów obwieszony złotem krasnolud dość niedbale spożywał posiłek. Jedzenie, które przed nim stało, nasyciłoby co najmniej kilku rosłych mężczyzn.
Gdy ich spojrzenia się spotkały, uśmiechnął się, pokazując kilka złotych zębów.
– Może się przyłączysz? – zapytał życzliwie donośnym głosem.
– Nie, dziękuję – odmówiła kobieta.
– Daj spokój, dwie kanapki? Śniadanie to najważniejszy posiłek. Może zaważyć na tym, co będzie później.
– Nie śmiem się spierać, ale zaspałam i jedynie na to mogę sobie teraz pozwolić – wyjaśniła.
– Skoro spałaś za długo, wnioskuję, że i tak jesteś już spóźniona w co najmniej jedno miejsce. Do tego będziesz głodna. Cały dzień pewnie będziesz się gdzieś śpieszyć, a wieczorem będziesz się źle czuła. Przez to jutro też zaśpisz i będzie to samo. A wszystko przez brak porządnego śniadania.
– To brzmi jak zapowiedź katastrofy – skwitowała z uśmiechem.
– A żebyś wiedziała – zakończył krasnolud, przypominając sobie o stojącym przed nim talerzu pełnym pieczonego mięsa.

Gdy dotarła do kryjówki w pobliżu obserwowanego pałacu, Gerta tam nie było. Przez kilka minut bezskutecznie szukała go w okolicy. Domyślała, że podejrzany wyjechał z posiadłości, a jej narzeczony ruszył za nim. Mijały jednak kolejne godziny, a on się nie pojawił. Naprawdę zaczynała się o niego martwić. Miała nadzieję, że nie przyszło mu do głowy, by wchodzić do środka.

Fanriel

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 901 słów i 5348 znaków.

3 komentarze

 
  • Margerita

    Czy Gert został uprowadzony?

    23 lis 2016

  • Fanriel

    @Margerita Dowiesz się wszystkiego z następnych rozdziałów.  ;)

    23 lis 2016

  • EloGieniu

    Gwizdneli jej chłopaka? (albo zamienili w mutanta) XD

    6 lis 2016

  • Fanriel

    @EloGieniu Jeszcze trochę i nie będę w stanie niczym Cię zaskoczyć.  :)

    6 lis 2016

  • EloGieniu

    @Fanriel Ale że gwizdneli chłopaka czy że został mutabtem?

    6 lis 2016

  • Fanriel

    @EloGieniu Wiesz, że nie odpowiem, prawda? ;-)

    7 lis 2016

  • EloGieniu

    @Fanriel Niestety domyślam się. :-l

    7 lis 2016

  • BlackBazyl

    Ten krasnolud coś mi nie pasuje :V "kejos" na 100% :D

    6 lis 2016

  • Fanriel

    @BlackBazyl  :) Dlaczego?

    6 lis 2016

  • BlackBazyl

    @Fanriel To obwieszenie w złocie mi coś nie pasuje (to znaczy to głównie cecha krasnoludów) ale przeświadczenie inkwizytorskie krzyczy we mnie Slaanesh!!!!!!!

    6 lis 2016

  • Fanriel

    @BlackBazyl Rozumiem. Wszystko jasne. ;-)

    6 lis 2016