Wszyscy spojrzeli na niego.
– Miało nie być żadnych kłopotów – powiedział i ruszył w stronę najemników, jednak zatrzymał się po kilku krokach. – Jedna dziewka, a taki problem… – mruknął do siebie. – Po co zostawiliście przy życiu jej kompanów?
– Nie mówiłeś, że jest czarodziejką – wypomniał mu porywacz, ignorując pytanie. – Trzech z nas zginęło. Będzie cię to dodatkowo kosztowało.
– To już wasz problem. Zresztą spójrzcie na to inaczej. Będzie mniej osób do podziału – zaśmiał się.
– Co chcesz z nią zrobić? – zapytał przywódca najemników.
– Jeszcze nie wiem, ale to na pewno nie twoja sprawa. – Przybysz najwyraźniej nie zamierzał nikomu się tłumaczyć.
Podszedł do Veroniki, kucnął przed nią i wyciągnął rękę w stronę jej twarzy. Cofnęła się, by jej nie dotknął. Szybko i mocno złapał ją za szczękę, by przytrzymać jej głowę. Nieskutecznie próbowała się wyszarpnąć. Nóg nie miała skrępowanych, więc kopnęła go z całej siły. Wtedy ją puścił i wstał.
Cały czas usiłowała zajrzeć mu pod kaptur.
– Ta kobieta ukrywa pewne informacje, które są mi potrzebne – zwrócił się do najemników. – Który z was najlepiej nadaje się do wyciągania informacji?
– Mieliśmy ją tu tylko sprowadzić – zaznaczył dowodzący grupą.
– Ile? – zapytał zleceniodawca, wzdychając.
– Dziesięć – usłyszał od porywacza.
– Świetnie. Zaczynajcie.
Przywódca rozejrzał się po obozie, zatrzymał wzrok na jednym ze swoich ludzi, po czym sam ruszył w stronę kobiety. Zakapturzony mężczyzna nadal stał obok niej.
– To potrwa tylko chwilę. Zostaw nas – rzucił do zleceniodawcy.
Gdy porywacz przed nią kucnął, była gotowa na najgorsze.
– Powiedz mu, co chce wiedzieć, bo inaczej zrobi ci krzywdę – zaczął dość łagodnym tonem. – Tak czy inaczej, powiesz. Tak będzie prościej… Chyba chcesz o własnych siłach wrócić tam, skąd cię zabraliśmy?
Przewróciła oczami. Nie łudziła się, że wyjdzie z tego żywa.
– Nie będziesz taka mądra, jak każe wypalić ci oczy albo odciąć język – ciągnął. – Z pewnością potrafisz pisać, więc język nie jest ci potrzebny.
Patrzyła na niego ze szczerą nienawiścią.
– Zrób to dla nas wszystkich – kontynuował. – Zgoda? Skiń głową, jeśli się zgadzasz.
Nawet nie drgnęła.
– Zapytałbym dlaczego, ale i tak mi nie odpowiesz… Narażasz się na ogromny ból… Dam ci chwilę, żebyś się zastanowiła. I uwierz mi, że ludzie na torturach mówią wszystko. Jest tylko kwestia, jak długo to trwa. Im dłużej, tym gorzej. Zgadza się? Rozumiesz, co ja do ciebie mówię? Świetnie. Zaraz wrócę – obiecał, po czym poszedł do swoich towarzyszy i napił się czegoś.
Veronika przeniosła wzrok na mężczyznę w kapturze.
– Co się dzieje? – zapytał zdenerwowany.
– Zaraz wszystko wyśpiewa – zapewnił go porywacz.
Po chwili znów do niej podszedł i pochylił się. Poczuła ostry zapach alkoholu.
– Namyśliłaś się? – zaczął. – Nie masz więcej czasu. Ten facet zaraz zada ci kilka pytań. Odpowiedz na nie, a będziesz wolna.
Skinęła głową, choć nie miała najmniejszego zamiaru współpracować.
– Świetnie. Już – zwrócił się do zleceniodawcy.
– Zostaw nas – zakapturzony mężczyzna polecił najemnikowi, po czym zbliżył się do czarodziejki.
Kucnął przed nią i z wahaniem wyciągnął w jej stronę ręce.
– Wyjmę ci knebel – powiedział i uwolnił jej usta. – Gdzie jest sztylet?
W końcu dowiedziała się, o co chodziło.
– Jaki sztylet? – zapytała.
– Ten, który znaleźliście przy zwłokach – odparł.
– Przy jakich zwłokach?
– Nie udawaj głupiej, bo skończysz jak ten łowca wampirów – wycedził przez zęby.
– Nie udaję. Po prostu nie wiem, o czym mówisz – skłamała.
– Mówię o zwłokach, które zakopaliście. O tych, które znaleźliście przy drodze. – wyjaśnił.
– Nic mi nie wiadomo o żadnych zwłokach przy drodze.
Brutalnie złapał ją za włosy i pociągnął jej głowę do tyłu.
– Mówię o zwłokach twojego mistrza. – Wyraźnie tracił zimną krew.
To była idealna okazja, by przyjrzeć się jego twarzy. Rozpoznała go. Był magiem. Nie znała go osobiście, ale kiedyś widziała go w szatach na korytarzu w Kolegium Cienia.
– Z tego co wiem, mój mistrz ma się dobrze – trwała przy swoim.
– Jak sobie życzysz. – Puścił ją i wyprostował się. – Zaczynam tracić cierpliwość. Nie dowiedziałem się tego, o co pytałem – zwrócił się do przywódcy, który obserwował Veronikę.
– Może po prostu nie zna odpowiedzi na twoje pytania – wywnioskował.
– Czy wy kiedyś kogoś przesłuchiwaliście? Czy wy wiecie, co to są tortury?! – wrzasnął zirytowany czarodziej. – Może zaczniecie w końcu normalnie pracować?!
– Wiemy – odparł najemnik, stając przed nim z rękami założonymi na piersiach. – Przypalanie ogniem, łamanie kołem, wyrywanie paznokci, wyrywanie zębów, obcinanie palców, wydłubywanie oczu, odcinanie kończyn jedna po drugiej. To przemawia do wyobraźni, ale nie mamy tutaj odpowiednich narzędzi, więc nic z tego.
Kobiecie robiło się słabo, gdy tego słuchała, ale wiedziała, że nie może dać się złamać. W Kolegium i na takie sytuacje ich przygotowywali. Magowie Cienia byli niezwykle odporni. Szkolenie było wyczerpujące i bardzo nieprzyjemne, ale dzięki niemu i w takich momentach w dużym stopniu potrafili nad sobą panować.
– Macie ogień i żelazo. To powinno wystarczyć – stwierdził zleceniodawca. – A kończyny można odrąbać tym, co nosicie przy pasach.
– Nie, nie dzisiaj – bezczelnie odmówił najemnik. – Mieliśmy tylko przyprowadzić dziewczynę.
– Powiedziałeś, że przekaże mi informacje.
– Pomyliłem się – wzruszył ramionami – zdarza się. Jeśli chcesz ją torturować, to zrób to sam albo wynajmij sobie kogoś innego.
Czarodziej pod nosem wyzwał najemników w języku klasycznym i wyciągnął miecz. Poszedł z nim do obozu i włożył jego ostrze do ognia.
– Zbieramy się stąd – przywódca polecił swoim ludziom, kierując się w stronę bagaży. – To nie nasza sprawa. – Zatrzymał się na chwilę i popatrzył na Veronikę.
Zawrócił i podszedł do niej.
– Myślałem, że jesteś rozsądniejsza – powiedział, pochylając się nad nią.
– Właśnie rozsądek mi to nakazuje.
– Mogłaś go przynajmniej oszukać – stwierdził.
– Zorientowałby się. Chyba nie wiesz, kim on jest.
– To nie jest istotne w tej sytuacji…
– Jest bardzo istotne – przerwała mu. – To czarnoksiężnik, zdrajca Imperium. Dla mnie to jest bardzo istotne.
– Więc osobisty wróg? – domyślił się.
– Parę dni temu zamordował mojego mistrza, a dziś zrobi to samo ze mną. Niczego ode mnie się nie dowie.
Mężczyzna patrzył na nią przez chwilę, po czym wyprostował się i omiótł wzrokiem obóz. Najemnicy byli prawie gotowi do drogi. Czarodziej zdjął płaszcz i podwinął rękawy.
– Heinz, zanosi się na deszcz – powiedział porywacz, choć pogoda była piękna.
Kilku mężczyzn zerknęło w jego stronę, a potem na zleceniodawcę. Ten rozejrzał się i wygładził koszulę.
Veronika dostrzegła, że jeden z najemników, który stał za koniem, właśnie nakładał strzałę na łuk.
– Została jeszcze kwestia naszego wynagrodzenia – przypomniał dowódca, zmierzając w stronę maga. – Razem będzie pięćdziesiąt.
Czarodziej, kręcąc głową, podszedł do swoich rzeczy i kucnął przy torbie. Heinz wycelował w niego z łuku. Kobieta, widząc, co się dzieje, starała się uwolnić z więzów. Nie była już w stanie przewidzieć rozwoju sytuacji.
– Co słychać w Kolegium? – zagadnął porywacz.
– Nic. Wszystko w porządku – odparł mag. – A dlaczego pytasz?
– Tak z ciekawości… Cena wzrosła. Teraz chcę sto.
– Nie czas na targowanie się – stwierdził czarodziej. – Umówiliśmy się na pięćdziesiąt.
– Dla magów mam inną stawkę.
Zleceniodawca wyprostował się i odwrócił, stając twarzą do rozmówcy.
– To jest wasze złoto. – Rzucił mu sakiewkę – Dlaczego twój człowiek mierzy do mnie z łuku?
– W tym momencie pracodawcy zazwyczaj bywają nerwowi. Często zaczynają myśleć, a czemu by nie zatrzymać złota, skoro już mam, co chciałem… Zwłaszcza ktoś taki jak ty.
– Obrażasz mnie – oburzył się czarodziej. – Przecież my się nawet nie znamy.
– Może to dlatego, że masz zdradę wypisaną na gębie – odezwała się Veronika.
– Nie wiem, o czym mówisz – Mag spojrzał na nią z politowaniem.
– Doprawdy? – zapytała ze spokojem i pewnością siebie.
Przywódca najemników błyskawicznie wyciągnął miecz i zamachnął się na swojego rozmówcę, próbując odrąbać mu głowę. Mniej więcej w tym samym momencie w stronę maga pomknęła strzała. Niestety czarodziej spodziewał się tego. Okazał się być szybszy i zniknął dzięki swojej magii. Strzała wbiła się w drzewo.
Kobieta zaczęła się rozglądać. Wiedziała, że zaraz przyjdzie z nią skończyć. Nie mógł zostawić jej przy życiu, bo tym samym wydałby na siebie wyrok śmierci.
Nagle dostrzegła cień przesuwający się powoli w jej stronę. Omijał najemników, więc nie podążał najkrótszą drogą.
– Jest za końmi! – wrzasnęła. – Niech ktoś rozwiąże mi ręce! Pozabija was!
– Na to jest za wcześnie – rzucił porywacz i ruszył w kierunku, który wskazała.
– On was pozabija! Nawet go nie zobaczycie! – próbowała go przekonać.
– Nie ufam żadnemu z was.
– Więc zginiecie! – krzyknęła.
– Zamknij się, bo nic nie słyszę! – uciszył ją, rozglądając się.
Wszyscy, gotowi do walki, wypatrywali czarodzieja. W pewnym momencie i Veronika straciła go z pola widzenia.
Po chwili usłyszała jego głos z innej strony:
– Ona ma rację.
Zaraz po tym wypowiedział formułę Sztyletów Cienia i pociski uderzyły w kilku najemników. Ten, skierowany w przywódcę, nie sięgnął celu. Medalion znów go ochronił, rozpraszając magię.
– Wyrżnie was wszystkich! Rozwiążcie mnie! – domagała się, chcąc ratować sytuację.
– Świetna rozrywka. – Z gąszczu lasu doszedł ich śmiech zdrajcy.
Przywódca biegiem ruszył w stronę kobiety. Gwałtownie ją podniósł i przystawił sztylet do jej gardła.
– Dogadajmy się! – zaczął. – Ona ma coś, czego ty chcesz, a my chcemy po prostu spokojnie odjechać!
– Za późno – stwierdził mag i po chwili znów rzucił pociskami w najemników.
– Rozwiąż mnie, do cholery. Ja go widzę – naciskała czarodziejka.
Porywacz złapał ją ręką za szyję. Sztylet przystawił jej do pleców i powoli zaczął się z nią obracać.
– Jeśli natychmiast nie wyjdziesz z ukrycia, niczego się od niej nie dowiesz! – zagroził. – Widzisz go? – zapytał ją szeptem.
– Tak. – Mniej więcej wskazała kierunek.
Wtedy gwałtownie odwrócił się z nią w tamtą stronę i poczuła szarpnięcie. Rozciął jej więzy.
Czarodzieja niestety już tam nie było.
– Na co czekasz? – warknął porywacz.
– Teraz go nie widzę – wyszeptała, wzrokiem przeczesując okolicę.
Ręce trzymała za sobą, udając, że nadal jest skrępowana.
– Jeśli mnie oszukasz, zabiję cię – ostrzegł ją, nie puszczając jej szyi.
– Zamknij się w końcu – syknęła na niego i dalej szukała maga.
Najemnicy, którzy przeżyli, zebrali się w jednym miejscu i ustawili plecami do siebie. Wypatrywali zagrożenia z wyciągniętą bronią. Konie były niespokojne i zagłuszały drobne szelesty, które mogłyby ich naprowadzić na cel.
Zdrajca pojawił się nagle. Zaczął wypowiadać zaklęcie dokładnie w tym samym momencie co Veronika. Oboje rzucili w siebie magicznymi pociskami. W połowie drogi jeden z jej sztyletów zderzył się z jego nożem. Rozbiły się o siebie, jakby były ze szkła. Pozostałe sięgnęły celu.
Kobieta poczuła przeszywający ból i nogi się pod nią ugięły. Oparła się o porywacza, który ją przytrzymał. Jak zza grubej ściany dochodziły ją okrzyki najemników, którzy atakowali renegata.
– Nie rozpraszać się! – krzyknął przywódca, podtrzymując czarodziejkę.
Dodaj komentarz