Bez słowa wstał, podszedł do jednego ze swoich ludzi, klepnął go w ramię i razem odeszli na ubocze. Przez chwilę rozmawiali, po czym przywódca dał mu list oraz sakiewkę i wrócił do czarodziejki.
– Posłaniec zaraz ruszy – poinformował ją, siadając na ziemi obok niej.
– Dlaczego nie odjechaliście? – zapytała.
– Mówiłem ci…
– Dlaczego nie odjechaliście wcześniej, gdy wam zapłacił? – doprecyzowała.
– Gdybym wiedział, że chodzi o zabicie kobiety, nie podjąłbym się tego zadania. Myślałem, że to jakieś złamane serce albo coś w tym stylu – wyjaśnił.
– Nie wiem, czy on w ogóle posiada taki organ – mruknęła.
– Kiedy go spotkasz, będziesz mogła się przekonać… Sama chyba sobie nie poradzisz.
– Poradzę sobie – odparła z przekonaniem.
– Może i tak, ale tym razem to on cię załatwił – zauważył.
– Nie tylko mnie… – Posłała mu wymowne spojrzenie. – Miał przewagę. Nawet nie wiedziałam, z kim mam do czynienia. Teraz już wiem, kto jest moim wrogiem. Nie pójdzie mu tak łatwo. A i jego magia nie będzie już tak dużym atutem.
– Jesteś od niego lepsza? – zapytał.
– Nie. – Pokręciła lekko głową. – On z pewnością ma ode mnie większe doświadczenie, ale przynajmniej będę wiedziała, co robi, na co go stać.
– Stoczyliście pojedynek i on był w stanie odjechać – przypomniał.
– Zgadza się. Tak jak mówiłam, jest bardziej doświadczony. Poza tym Chaos z pewnością mu sprzyja, a to daje siłę.
– Skąd wiesz? – zainteresował się.
– Słyszałam o tym.
– W jego rzeczach nie znaleźliśmy niczego, co mogłoby o tym świadczyć – powiedział.
– To zdrajca – rzuciła. – Nie widzę innych powodów do zdrady.
– A pieniądze? Ludzie często zdradzają dla pieniędzy.
– Wykluczam. Wydaje mi się to nieprawdopodobne.
– Dlaczego? – zapytał. – Przecież jesteście ludźmi.
– Nie takimi, którzy zdradzają dla pieniędzy. Chaos jest jedynym powodem, jaki biorę pod uwagę, ale i tego nie rozumiem – przyznała. – Nie mieści mi się to w głowie.
– W życiu tak jest, że albo ktoś jest zdolny do zdrady, albo nie – stwierdził.
– Nie do końca się z tym zgadzam i pozwól, że pozostanę przy swoim zdaniu.
– Nie było moim zamiarem zmienianie twojego światopoglądu – zapewnił ją.
– Nie jesteś w stanie tego zrobić.
– Z pewnością. – Uśmiechnął się lekko.
– A to co miało znaczyć? – zapytała, mrużąc oczy.
– Uparta jesteś.
– Nie wiem, na jakiej podstawie wysnuwasz takie wnioski – powiedziała.
– Odnoszę takie wrażenie. Masz charakter.
– Każdy jakiś ma – odparła.
– Dobrze wiesz, co mam na myśli… Jak udało ci się rozwiązać więzy? Nie mów, że nie jesteś uparta.
– To nie upór, tylko chęć uwolnienia się. Każdy by tak zrobił na moim miejscu.
– Większość ludzi, nie tylko kobiet, jęczałoby, błagając o litość – stwierdził.
– Patrz, nie przyszło mi to do głowy. Na drugi raz tego spróbuję. Może akurat się uda, zanim rozsupłam więzy.
Przez chwilę przyglądał jej się w milczeniu.
– Jeśli chcesz, odejdę – odezwał się w końcu i skinął w stronę obozu.
– Rób, co chcesz.
Znów popatrzył na nią w ten dziwny sposób. Jego oczy zrobiły się takie łagodne. Uśmiechnął się do niej, gdy ich spojrzenia się spotkały i powoli wyciągnął rękę w stronę jej twarzy. Obserwowała go, gdy delikatnie dotknął dłonią jej policzka. Pogłaskał ją. Potem palcem powoli przejechał po jej brodzie i ustach.
Zmusiła się, by przypomnieć sobie, ile krzywd wyrządził im ten mężczyzna.
Wtedy położył rękę na jej posłaniu i pochylił się, żeby ją pocałować. Odwróciła głowę, by mu to uniemożliwić i zamknęła oczy.
Cofnął się i prawdopodobnie trwał tak przez chwilę bez ruchu. Nie patrzyła w jego stronę. Słyszała, jak wstawał i odchodził.
Wkrótce potem doszedł ją tętent kopyt. Otworzyła oczy i zobaczyła, że szybko odjeżdża. Zaniepokojona przeniosła spojrzenie na jego ludzi. Dwóch odprowadzało go wzrokiem. Jeden z nich popatrzył na nią, po czym obaj wrócili do swoich zajęć.
Wyglądało na to, że wszystko było w porządku.
– Obudź się – usłyszała męski głos i poczuła, że ktoś dotyka jej ramienia.
Gdy otworzyła oczy, zobaczyła w ciemności tuż obok siebie sylwetkę jednego z najemników.
– Powinnaś coś zjeść – powiedział, trzymając przed sobą talerz. – Pomogę ci.
– Poradzę sobie – odparła.
Mężczyzna przez chwilę chyba nad czymś się zastanawiał. W końcu podniósł brzeg koca, by łatwiej jej było wyciągnąć rękę.
Z trudem i bardzo powoli, ale udało jej się zjeść samodzielnie. Najemnik został przy niej i cały czas trzymał talerz, by nie musiała wykonywać zbędnych ruchów. W przeciwieństwie do swojego dowódcy, prawie na nią nie patrzył.
– Dołożyć? – zapytał, gdy skończyła.
– Nie, dziękuję.
Przykrył ją i bez słowa wrócił do swoich kompanów.
Veronika rozejrzała się. Nadal paliły się dwa ogniska. W pobliżu ułożone było drewno, by do nich dokładać. Strażnicy krążyli po okolicy. Nigdzie nie było ich przywódcy.
Zagrzmiało i nagle zerwał się silny wiatr. Wszystko wskazywało na to, że zbliżała się burza. Najemnicy od razu zaczęli krzątać się po obozie. Jeden z nich wydawał polecenia:
– Sprawdzić, czy konie są dobrze przywiązane! Zabezpieczyć drzewo i prowiant! Zróbcie jej zadaszenie!
Sprawnie poprzywiązywali sznury do drzew, powbijali w ziemię paliki i rozciągnęli na nich koce. Zdążyli, zanim na dobre się rozpadało. Ulewa trwała dwie godziny. Potem pogoda się uspokoiła, choć jeszcze długo kapało z liści.
Czarodziejka obudziła się nad ranem. Było chłodno i wilgotno. W obozie panowała cisza. Kilka osób zwróciło uwagę na zbliżającego się jeźdźca, który wyłonił się z mgły.
Wrócił ich przywódca.
Zsiadł z konia i zaprowadził go do pozostałych, po czym podszedł do ogniska.
Kobieta śledziła go wzrokiem. Zauważyła, że był przemoczony. Wyciągnął swój miecz i wbił go w ziemię. Ściągnął z siebie koszulę i powiesił ją na nim. Potem zdjął buty i spodnie. Nagi przyklęknął przy ognisku, by się ogrzać. Jego skóra lśniła, a mokre włosy opadały mu na twarz i ramiona. W blasku ognia wyglądał niczym bóg. Jego ciało było idealnie proporcjonalne jakby wyrzeźbione przez najzdolniejszego z artystów.
Veronika patrzyła na niego niczym zahipnotyzowana.
Nieoczekiwanie podniósł się i poszedł tam, gdzie trzymali swoje torby. Z jednej z nich wyjął koszulę i ze złością rzucił ją na ziemię.
– Dlaczego mój plecak jest mokry? – warknął.
– W nocy była burza. – Jeden z najemników się podniósł.
– Nie zabezpieczyliście rzeczy? – Znów po coś sięgnął. – Papier. – Rzucił go obok koszuli.
– Wybacz, w ciemnościach po prostu… Zajęliśmy się końmi, jeńcem i prowiantem, a o reszcie zapomnieliśmy – tłumaczył mężczyzna.
Zdenerwowany przywódca podszedł z powrotem do ogniska i przewiązał się w pasie koszulą, którą zostawił wcześniej na mieczu. Rozejrzał się, po czym położył się na jednym z posłań.
Czarodziejka zaczęła układać plan ucieczki. Nie mogła przecież zawierzyć słowom porywacza. Przeciw najemnikom postanowiła użyć iluzji, natomiast kwestię ich dowódcy musiała dobrze przemyśleć. Magią nie była w stanie go pokonać. Musiała to załatwić inaczej.
Gdy się obudziła, słońce było już wysoko. Przywódca stał oparty o drzewo z założonymi na piersiach rękami. Patrzył w jeden punkt, który był gdzieś przed nim. Veronika pomyślała, że sprawia wrażenie, jakby zaglądał do świata bogów.
Kiedy najemnicy zorientowali się, że ich jeniec nie śpi, jeden z nich przyniósł kobiecie strawę. Tym razem też zjadła sama. Mężczyzna zaczekał, aż skończyła, przykrył ją i zabrał talerz.
Wtedy porywacz gwałtownie się poruszył i skierował się w jej stronę. Stanął przed nią i zmierzył ją ostrym wzrokiem. Był zły i wcale tego nie ukrywał. Szybkim gestem sięgnął po swój medalion, zerwał rzemień i rzucił go na jej posłanie.
– Jeśli masz to zrobić, zrób to teraz – zażądał.
– Żeby oni mnie rozszarpali? – zapytała całkiem przytomnie.
Spojrzał w stronę swoich ludzi.
– Przysięgnijcie, że włos jej z głowy nie spadnie! – zwrócił się do nich. – Żaden z was nie podniesie na nią ręki bez względu na to, co się wydarzy! Gdy będzie mogła podróżować, odwieziecie ją do miasta!
Najemnicy popatrzyli po sobie, a potem na niego, nie rozumiejąc do końca, o co chodzi.
– Przysięgać! To rozkaz! – ponaglił ich.
– Przysięgamy – odpowiadali po kolei.
Przywódca odwrócił się w stronę Veroniki i wbił w nią wzrok. Czuła ogromny niepokój. Była pewna, że oszalał.
– Nie wiem, ile jest warte ich słowo – wyszeptała.
– Wiele – mruknął. – Więcej niż jakiegokolwiek czarodzieja.
– O co ci chodzi? – zapytała zdezorientowana.
– Powiedziałem ci, jeśli masz to zrobić, zrób to teraz… Jeżeli nie możesz użyć magii, to powiedz, czego potrzebujesz.
– Jeśli masz ochotę popełnić samobójstwo, to nie wyręczaj się mną. Weź kawałek sznura i powieś się na gałęzi.
– Przecież i tak to zrobisz – rzucił po chwili.
Zapanowała cisza. Nie wiedziała, co powiedzieć. Takiego rozwoju sytuacji na pewno się nie spodziewała.
– Gdzie ci się spieszy? – zapytała półgłosem.
– Irytuje mnie to czekanie. Wiem, że i tak mnie zabijesz. Nie chcę spędzić w tym obozie ani chwili dłużej, czując to, co czuję. Jeśli mogę wybierać, wolę umrzeć teraz.
Veronika patrzyła na niego bez słowa.
– Jeśli chcesz, odwrócę się – zaproponował. – Może to ci ułatwi sprawę.
– A dlaczego twoje spojrzenie miałoby mi cokolwiek utrudniać? – Zupełnie nie wiedziała, co robić. – Dzisiaj po prostu nie mam ochoty – mruknęła.
Oczy mu się rozszerzyły, gdy to powiedziała. Wyglądał, jakby miał zaraz roznieść cały ten las. Odwróciła głowę i spojrzała w dal. Dopiero po chwili odważyła się na niego zerknąć. Stał nad nią nieruchomo. Ciężko oddychał ze złości i najwyraźniej z trudem nad sobą panował.
Nagle odwrócił się, odszedł energicznym krokiem i wezwał do siebie dwóch ludzi.
– Brońcie się! – nakazał im i sięgnął po miecz, gdy tylko do niego podeszli.
Zaczęli walczyć. Był niezwykle sprawny. Jego ruchy były szybkie, a ciosy precyzyjne. Uderzał swoich przeciwników tak, by nie zrobić im krzywdy. Po chwili powalił ich obu, wrzasnął i rzucił mieczem tak silnie, że wbił się w drzewo.
Jeden z pokonanych usiadł i niepewnie patrzył na przywódcę, drugi odszedł powoli, nie odwracając się plecami do rozwścieczonego mężczyzny. Większość w obozie udawała, że niczego nie widzi. Veronika obserwowała to wszystko z niepokojem.
W końcu przywódca podszedł do bagaży, wyjął z nich butelkę, usiadł pod drzewem i zaczął pić. Czarodziejka pomyślała, że pod wpływem alkoholu będzie jeszcze bardziej nieobliczalny. Nie była w stanie nic z tym zrobić, więc postanowiła zająć czymś umysł. Z wysiłkiem sięgnęła do swojej torby i wyciągnęła z niej pergamin z zaklęciem. Zaczęła się uczyć, choć minęło sporo czasu, zanim zdołała się skupić.
Kobieta przebudziła się w nocy, gdy do obozu wjechał posłaniec. Jeden z warujących najemników skinął w stronę gęstych drzew i przybyły mężczyzna od razu ruszył we wskazanym kierunku. Zobaczyła, że porywacz wyszedł mu na spotkanie. Przez chwilę rozmawiali i najemnik przekazał mu niedużą torbę. Przełożony klepnął go w ramię i tamten dołączył do pozostałych przy ognisku.
Dowódca rozejrzał się i zatrzymał wzrok na Veronice. Po chwili do niej podszedł.
– List został doręczony – poinformował ją, siadając na brzegu jej posłania.
– Dziękuję – powiedziała.
– Tu są mikstury. – Wyciągnął z torby flakonik. – Znacznie przyspieszą gojenie ran. Za trzy dni powinnaś być zdrowa. – Otworzył fiolkę i podał jej, po czym wyjął drugą. – Wypij obie. To dwie różne. Po prostu nie można ich przechowywać razem.
– Jeśli tak twierdzisz. – Przyjęła pierwszą porcję i ciepło momentalnie rozeszło się po jej ciele.
– Tak tu jest napisane. – Wskazał jakąś etykietkę.
– Jest zbyt ciemno, bym mogła to odczytać. – Wzięła od niego drugą i również wypiła jej zawartość.
Odłożył torbę tak, by mogła do niej sięgnąć.
– Zanim to zrobisz, chciałbym… żebyś mi wybaczyła – powiedział, nie patrząc na nią.
– Po co ci moje wybaczenie? – zapytała.
– Zabiłem tego krasnoluda, ale nie pastwiłem się nad jego duszą. Nie odejdę w spokoju, jeśli tego nie usłyszę…
1 komentarz
AnonimS
Trochę mnie nie było a Ty konsekwentnie publikowała świat kolejne odcinki z bardzo ciekawą akcją. Na dodatek mnożysz zagadki. Jedna z nich to powód dla którego czarodziej z tej samej "sfory" zabił mistrza Veroniki i czemu zapłacił najemnikom za jej porwanie. Mam nadzieję że ten wątek się wyjaśni bo jestem ciekaw. Pozdrawiam
Fanriel
@AnonimS Dziękuję. Za porwanie zapłacił, bo chciał się dowiedzieć od Veroniki, gdzie jego sztylet. Również pozdrawiam!
AnonimS
@Fanriel to bezpośredni powód ale mnie interesuje motyw. Czy dlatego że przeszedł na stronę chaosu i kultystów a może jest na usługach wampira? Druga opcja mało prawdopodobna. Chyba że to mistrz Veroniki był na usługach zła ale wtedy nie musiałby się kryć z tym że go zabił.
Fanriel
@AnonimS Jak słusznie zauważyłeś, Casimir nie musiałby tuszować swojego udziału w zabójstwie, gdyby Mekel zbłądził. Jego rozmowa z Veroniką też wyglądałaby inaczej (wspominałam, że pewne kłopoty mistrza mogą odbić się na uczniu). Magowie musieliby sprawdzić, czy i ona nie jest po niewłaściwej stronie. Czy Casimir jest na usługach wampira, nie zdradzę, ale to w zasadzie byłoby jednoznaczne z przejściem na stronę Chaosu.