Strażnicy cienia II część 26

Gdy Gert ruszył do środka, czarodziejka wyjęła z torby pamiętnik i otworzyła go. Na pierwszej stronie widniała data sprzed sześciu lat.
     
     Rozpoczynam nowy etap swojego życia, a być może nową epokę dla świata.
     Podczas mojej wędrówki po Imperium odwiedziłem cmentarz w Altdorfie. Potrzebowałem wtedy duszy. Obojętnie jakiej. I nie jest w tej chwili ważne, do czego mi była potrzebna. Przeszedłem się tamtejszymi alejkami i wybrałem wiekowy grób. Zbudziłem tam spoczywającego, po czym urwałem mu czerep i zabrałem do posiadłości hrabiego Engelharta.
     Los sprawił, że ów nieboszczyk był mnichem. Uczonym, który studiował żywoty różnych duchownych. Natknął się on na historię niejakiego Ralfa Palaco, który był uznawany za wizjonera. Jego wizje pochodziły od Vereny. On sam był jej kapłanem. Palaco, jak głosiły plotki, odkrywał rzeczy, których potem nie miał śmiałości ujawniać. Jednak jego wrodzona ciekawość kazała mu sięgać coraz dalej. Nie mógł też pozwolić, by wiedza ta nie przetrwała, więc spisywał te bardziej kontrowersyjne wizje i ukrywał je przed potencjalnymi czytelnikami. Nie wszystko udało się utrzymać w tajemnicy i część z tego wyszła na jaw. W tym także ta dotycząca Myrmidii – estalijskiej bogini (tak twierdził Ralf, bo Tileańczycy do dziś upierają się, że była ich rodaczką), która wbrew powszechnym opiniom nie była dziewicą. Więcej – nim doszło do wyniesienia jej do boskości, doczekała się potomstwa, co było objęte tajemnicą. Pierwsi kapłani Myrmidii pilnie strzegli tego sekretu. Powstał nawet niejawny Zakon, który miał za zadanie chronić potomków bogini. Należący do niego rycerze byli dość skuteczni, gdyż poza najstarszymi zapiskami, nie było żadnych informacji na temat tej sprawy. Tylko co jakiś czas następowały „rozbłyski”, a zdarzało się to w chwilach absolutnie wyjątkowych dla Estalii.
     Osoby te, mimo że były doskonale wykształcone i świetnie przygotowane do pełnienia swoich ról, nie wywodziły się z żadnych zacnych rodów. Były znikąd, a po wszystkim ginęły, bądź znikały bez śladu. Oczywiście nie ma na to dowodów, ale dla mnie jest jasne, że stał za tym Zakon. Być może to jego członkowie kierowali tymi wybrańcami.
     Podczas Burzy Chaosu znów doszło do „rozbłysku”. Sporo wojsk z Estalii zjechało, by wspierać Imperium. Wśród tych żołnierzy na polu bitwy stanął generał Roberto Fernandes.

     Veronice obiło się o uszy to nazwisko w kontekście wspomnianej wojny.

     Zginął przedwcześnie w drodze do domu. Na szczęście zostawił córkę i to właśnie ona jest moim celem. Jeszcze nie wiem, kim jest, ale już nie mogę się doczekać naszego spotkania. Zawsze podobały mi się kobiety z południa. Myślę, że jej opalona skóra stanowiłaby piękny kontrast dla mojej bladej cery. Szkoda, że to nie potrwa zbyt długo.
     W chwili, kiedy piszę te słowa, moi posłańcy są już w drodze do Magritty. Zakładam, że powinni wrócić w ciągu roku. Żyję już ponad czterysta lat. Sporo czasu spędziłem na wymyślaniu rozrywek dla siebie znużony tą dekadencją. Jednakże teraz czuję, że krew mnie rozpala. Naprawdę dawno czegoś takiego nie doświadczałem.

     Czarodziejka rozejrzała się. Jej narzeczony właśnie wychodził z budynku, Jose sprawdzał funkcje życiowe swojej podopiecznej, natomiast Edi przekąszał coś, stojąc w cieniu drzew.
     – Ale bajzel – stwierdził Gert.
     – Było tam coś ciekawego? – zapytała go kobieta.
     – Zależy, co kogo interesuje. Żadnych przedmiotów wyraźnie emanujących magią nie widziałem, złota też nie było. Faktycznie grobów jest niewiele w porównaniu z ilością pokoi, które były wynajęte. Wszystkie zostały dokładnie przeszukane i nic cennego w nich nie zostało.
     – Zabrał to, co może mu się przydać – powiedziała. – Albo ci strażnicy dróg się tym zajęli. Jedziemy?
     – Jasne.
     Veronika schowała pamiętnik na dnie torby i ruszyła w stronę bramy. Potem skierowała się w stronę Nuln.
     
     – Coś ciekawego? – zapytał Edgar, gdy go mijała.
     – Owszem. Bardzo interesująca lektura.
     – Lepiej uważaj, żeby łowcy czarownic tego u ciebie nie znaleźli.
     – Bez obawy… Ale Jose miał chyba trochę racji, że ta wiedza nie jest dla wszystkich – przyznała. – Ten wampir odkrył bardzo starą tajemnicę.
     – Nie chcę tego wiedzieć.
     – Nie zamierzałam ci o tym opowiadać.
     – Pozbądź się tego jak najszybciej – poradził. – Jak łowcy czarownic znajdą to przy tobie, a my będziemy w pobliżu, to nie będą pytać, czy dzieliłaś się z nami tymi informacjami, czy nie.
     – Moim obowiązkiem jest zbierać takie rzeczy, by nie dostały się w niepowołane ręce. Łowcy dobrze o tym…
     – Nie chcę o niczym wiedzieć – powtórzył Edi, przerywając jej.
     – O czym rozmawiacie? – zapytał Gert, dołączając do nich.
     – O mojej lekturze – odpowiedziała mu narzeczona.
     – Co tam ciekawego znalazłaś?
     – Pojadę przodem – oznajmił Edgar i natychmiast przyspieszył, zostawiając towarzyszy z tyłu.
     – Jeszcze nie skończyłam – odparła.
     – Możesz mi powiedzieć. Nie musimy tego czytać po kolei.
     – Nie wiem, czy powinnam w ogóle o tym mówić – powiedziała szczerze.
     – Słucham? Zaczyna się robić… nie w porządku.
     – Kochanie, ustaliliśmy pewne rzeczy. Moja magia i praca to nie twoja sprawa – przypomniała.
     – Przecież to nie jest twoja księga z zaklęciami. – Nie rozumiał jej.
     – Owszem, nie jest, ale… Muszę to przeczytać do końca, by ocenić, czy ta wiedza jest bezpieczna.
     Zdegustowany pokręcił głową.
     – Biorąc pod uwagę okoliczności, chyba wszyscy powinniśmy być w to wtajemniczeni.
     – Daj mi to skończyć. Wtedy porozmawiamy, dobrze? – poprosiła.
     – Jak chcesz… ale myślę, że można by było szybciej załatwić tę sprawę, gdybyśmy mieli pełną wiedzę – przekonywał. – Możesz mi powiedzieć, czego się dowiedziałaś dotychczas. Może wyciągnę z tego jakieś trafne wnioski.
     – Gert, przestań. Rozumiem, że jesteś ciekawy, jednak ja nie wiem, czy należy o tym mówić. To nic osobistego – próbowała mu wytłumaczyć swoją decyzję.
     – Jeśli nie chcesz, to nie mów, ale…
     Kobieta przyspieszyła, by nie pokłócić się z narzeczonym. Ruszył za nią, ale musiał podnieść głos, by go usłyszała:
     – Fakt, że masz wątpliwości, dowodzi, że nie masz pewności, że nie powinienem tego wiedzieć!
     Na chwilę zwolniła.
     – Błagam cię, Gert, nie utwierdzaj mnie w przekonaniu, że miałam rację, nie chcąc się z nikim wiązać – powiedziała.
     – Co ma jedno do drugiego?
     – Pomyśl i wyciągnij wnioski – rzuciła zdenerwowana. – Zamierzasz drążyć temat, dopóki ci nie powiem, a ja ci nie powiem. Prędzej się pokłócimy.
     – Nie chcę już wiedzieć – zapewnił. – Chciałem tylko, żebyś znała moje stanowisko.
     – Od dawna je znam. I co z tego?
     – Przemyśl to – poprosił.
     – Daj mi spokój! – uniosła się.
     – To zabrzmiało groźnie. Nie powinnaś się tak irytować. Naprawdę nie ma powodów...
     – Zanim cię poznałam, w ogóle się nie irytowałam. Nigdy – zapewniła go.
     – Nie wierzę, że tak naprawdę się denerwujesz. Myślę, że trochę udajesz, żebym odpuścił… Już dawno powiedziałem, że nie chcę wiedzieć, co tam nabazgrał ten wampir.
     – To świetnie – w jej głosie nie było entuzjazmu.
     – Jeśli nie masz ochoty w tej chwili ze mną rozmawiać, też możesz powiedzieć. Nie musisz tworzyć sztucznych napięć – wyjaśnił.
     – Nie mam ochoty – przyznała.
     – W porządku… Pogadam z Jose… Na pewno?
     Veronika chciała choć przez chwilę być sama. Gwałtownie przyspieszyła i wkrótce zostawiła za sobą wszystkich towarzyszy.
     – A ty dokąd?! – krzyknął za nią Edi.

Fanriel

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1333 słów i 7893 znaków.

1 komentarz

 
  • Margerita

    łapeczka w górę

    19 mar 2018

  • Fanriel

    @Margerita Dziękuję.

    19 mar 2018