Strażnicy cienia III część 17

– Zdaję sobie sprawę z tego, że popełniłam wiele błędów, ale sądzę, że efekty moich działań są satysfakcjonujące.
     – Yhm… – Przez chwilę przyglądał się w milczeniu swojej uczennicy. – Więc przeanalizowałaś swoje błędy i jesteś dobrze przygotowana na Sylvanię?
     – Mam jeszcze trochę czasu…
     – Więc nie jesteś? – przerwał jej.
     – Nie mam pojęcia, jak należy przygotować się na Sylvanię – przyznała. – To koszmarne miejsce i tak jak powiedziałeś, raczej nie dla nas. Wiem, że magia nie będzie tam moim atutem.
     – Dobre i tyle… – mruknął. – Więc co? Dzika szarża?
     Veronika zmrużyła oczy, z trudem powstrzymując się od odpowiedzi.
     – Naprawdę byłoby szkoda… – ciągnął.
     Nagle powóz się zatrzymał. Kobieta zerknęła w okno i stwierdziła, że są w parku, który nie był przy drodze do świątyni.
     – Jeśli masz coś kompromitującego, przeklęte przedmioty, których nie ośmieliłabyś się zanieść nawet do Kolegium, mogę to teraz od ciebie zabrać.  
     – Nie – zaprzeczyła. – Ośmieliłabym się zanieść tam każdy przeklęty przedmiot.
     – Z niektórymi nawet ja bałbym się wejść do miasta.
     – Nie posiadam niczego takiego. Wszystko, co znalazłam, zostawiłam w Kolegium w Talabheim – wyjaśniła. – Przepraszam cię bardzo, ale jestem umówiona. – Obawiała się konsekwencji tych słów, ale musiała zaryzykować. Tym razem nie mogła zawieść Gerta.
     – Z kim? – zapytał Mekel.
     – Przecież wiesz. – Była przekonana, że znał odpowiedź.
     – Ciężko będzie ci wytłumaczyć, dlaczego spóźniłaś się na ślub… – Pochylił się w jej stronę. – Po co to? Po co ten ślub?
     – Kolegium tego nie zakazuje – zauważyła.
     – Zgadza się – potwierdził. – Minęły dwa miesiące, nie załatwiłaś podstawowej sprawy, a zdążyłaś ułożyć sobie życie?
     – O ile dobrze pamiętam, dałeś mi dwa lata na wykonanie zadania. Minęły zaledwie dwa miesiące – zaznaczyła.
     – Dobrze pamiętasz. Mnie jednak martwi fakt, że się rozpraszasz. I powiedz mi jeszcze, co dalej? Domek, dzieci? Dlaczego nie? Tego też nikt nie zabrania.
     – Wyobraźnia cię ponosi – odparła, starając się zachować spokój.
     – Jesteś niegrzeczna…
     Veronika tylko popatrzyła na swojego mistrza, po czym otworzyła drzwi i wychyliła się na zewnątrz.
     – Jedź do świątyni – poleciła woźnicy i niemal natychmiast karoca ruszyła.
     – Teraz on jest ważniejszy od spraw najważniejszych – stwierdził Mekel.
     – Od spraw najważniejszych? Rozmawiamy o jakichś bzdurach. Dom, dzieci? Znasz mnie i doskonale wiesz, że się na to nie zdecyduję.
     – Rozmawiamy o tym, bo powiedziałaś, że się gdzieś spieszysz – jego ton stał się nieprzyjemny. – Teraz poleciłaś woźnicy odjechać, chociaż to ja mu kazałem tu przyjechać. Jesteś zbyt pewna siebie… – Przez chwilę przyglądał jej się w milczeniu. – To zakrawa na nieposłuszeństwo, a dobrze wiesz, że posłuszeństwo to podstawa w naszym Kolegium.
     – W którym momencie byłam nieposłuszna? – zapytała wyraźnie wyprowadzona z równowagi.
     – W momencie, kiedy kazałaś odjechać woźnicy. W momencie, gdy przerwałaś naszą rozmowę, twierdząc, że się spieszysz – powiedział ostro.
     – Sądziłam, że gdybyś wiedział, że zależy mi na tym, by zjawić się tam na czas, nie przeszkadzałbyś mi w tym – skłamała.
     – A może to był test? – zapytał i akurat wtedy karoca dość gwałtownie zatrzymała się na zakręcie.  
     Mekel natychmiast otworzył drzwi i wyskoczył na ulicę, gdy powóz już ruszał.
     – Oblałaś – rzucił, nawet na nią nie patrząc.

     – Czekaj – warknęła do woźnicy, po tym jak wysiadła przed świątynią.
     Była spóźniona. Na zewnątrz nie było nikogo, więc pospiesznie weszła do środka.
Akolita właśnie układał coś na ołtarzu. Gert siedział na ławce z łokciami opartymi o kolana i spuszczoną głową. Gdy tylko go zobaczyła, ogarnął ją ogromny żal. Nawet nie próbowała sobie wyobrazić, co czuł.
     Obejrzał się, gdy zmierzała w jego stronę i gwałtownie poderwał się na jej widok.
     – Biegnij szybko po kapłana – powiedział do akolity.
     – Poczekaj chwileczkę – poprosiła Veronika, co zatrzymało chłopaka.
     Gert przez chwilę przyglądał się narzeczonej. Stała w miejscu bez słowa, więc w końcu on do niej podszedł.
     – Co się dzieje? – zapytał szeptem.
     – To chyba nie jest odpowiedni dzień – powiedziała, nie patrząc mu w oczy.
     – Dlaczego? Chodź, nie rób scen, skoro już tu jesteśmy. Jeszcze tylko parę kroków. – Wziął ją za rękę i ruszył w stronę ołtarza.
     – Naprawdę to ostatnia rzecz, o której teraz myślę. – Była roztrzęsiona po spotkaniu z mistrzem.
     – Jak to? Co się stało? – dopytywał.
     – Coś się wydarzyło, ale… – zamilkła i pokręciła głową. – Nie najlepiej się z tym czuję…
     – Później o tym porozmawiamy – obiecał i pogładził jej dłoń.
     – Nie będziemy o tym rozmawiać.
     – Co? – zdziwił się. – Jeszcze chwileczkę – zwrócił się do akolity, po czym przeniósł wzrok na narzeczoną. – Widzę, że coś się stało. Coś poważnego?
     – Owszem – potwierdziła.
     – Ja nic złego nie zrobiłem – zapewnił ją.
     – Wiem, że nic złego nie zrobiłeś. – Z trudem powstrzymywała łzy.
     – Więc nie ma powodu, byśmy nie wzięli ślubu.
     – Mówiłam ci, że to nie jest odpowiedni moment… Dobrze, zróbmy to – powiedziała z rezygnacją.
     Nie tak miał wyglądać ten dzień.
     – Co się dzieje? – zapytał.
     Veronika zdjęła płaszcz i rzuciła go na ławkę.
     – Bierzmy ten ślub – powiedziała.
     Gert patrzył na nią z niezrozumieniem malującym się na twarzy.
     – Przecież tego chcesz! – uniosła się. – Teraz! Koniecznie! – Stanęła przed ołtarzem.
     – Jeśli zamierzałaś robić takie sceny, to mogłaś w ogóle nie przyjeżdżać – odezwał się po chwili i ruszył w stronę wyjścia. – Posiedziałbym tu jeszcze trochę i w końcu bym sobie poszedł!
     – Szkoda, że nie wiedziałam – rzuciła za nim i ciężko usiadła na ławce.

     Wpatrywała się w posąg Sigmara, gdy zauważyła, że podchodzi do niej kapłan. Wstała i skłoniła mu się.
     – Co się dzieje? – zapytał i usiadł, wskazując jej miejsce obok. – Twój narzeczony jeszcze przed chwilą tu był. Słyszałem, że się pokłóciliście.
     – Owszem… To nic – odparła zrezygnowana. – Przejdzie jak zwykle… Chyba mamy pecha, jeśli chodzi o te śluby. Nie pierwszy raz próbowaliśmy.
     – Ślub jest opłacony. Dzisiaj już żadne nabożeństwa się nie odbywają, więc jeszcze chwilę mogę zaczekać.
     – Dziękuję, ale ja go nie będę prosić o to, by wrócił.
     – Coś musiało go mocno urazić – stwierdził kapłan.
     – Spóźniłam się.
     – To się często zdarza. – Uśmiechnął się życzliwie.
     – Poza tym coś, co spowodowało, że się spóźniłam, wyprowadziło mnie z równowagi na tyle, że wolałam już dzisiaj nie brać tego ślubu – wyjaśniła.
     – Rozumiem. – Pokiwał głową. – Proponuję, żebyście porozmawiali o tym, co ci się przydarzyło i wrócili tu rano… Jeśli w grę nie wchodzi zdrada, a on jest dobrym kandydatem na męża, myślę, że może się udać.
     – Nie wiem, czy uda się jutro, ale kiedyś pewnie się uda.
     – Jeśli zdołasz go tu przyprowadzić, to ja mogę z nim porozmawiać – zaoferował swoją pomoc.
     – Dziękuję, ale naprawdę nie trzeba. Mamy duże doświadczenie w tego typu sytuacjach.
     – A jeśli masz kłopoty, to mam również uprawnienia do udzielania spowiedzi – kontynuował. – To pomaga, nawet jeśli nie chodzi o jakieś ciężkie winy. Zawsze jest dobrze z kimś porozmawiać. Spowiedź do tego zapewnia dyskrecję.
     – Dziękuję, ale nie zrobiłam niczego, co by mi ciążyło.
     – Coś wyprowadziło cię z równowagi – zauważył.
     – Osoba trzecia.
     – Do tego stopnia, że zrezygnowałaś ze ślubu? Szkoda by było, żeby taka sukienka się zakurzyła albo zniszczyła – powiedział.
     – I tak już bym jej nie założyła. Już ją widział…
     – Przesądy. Żebracy też biorą śluby. Często nie mają się w co przebrać.
     – Nie chodzi o przesądy – przyznała. – Chciałam zrobić na nim jak najlepsze wrażenie. Chciałam, żeby to zapamiętał. Zazwyczaj tak się nie ubieram.
     – Jak chcecie. Ja pieniędzy nie oddam. W razie czego ślub u mnie macie… Skoro nie chcesz ze mną o tym rozmawiać… – Wstał. – Zaczekam jeszcze trochę, może zmienicie zdanie. Jeśli nie, jestem do dyspozycji jutro rano – powiedział i ruszył do wyjścia. – Nie gaś na razie świec. Powiem ci kiedy – zwrócił się do akolity.

     Veronika wróciła myślami do spotkania z mistrzem. Zastanawiała się, czy chciał ją ustrzec przed błędem, jakim była podróż do Sylvanii, czy może chodziło o coś innego.
     Nie rozumiała do końca stanowiska Mekela. Przecież dał jej dwa lata na osiągnięcie celu. Pewnie miał rację, że była zbyt pewna siebie. Przeliczyła się i wyprawa do Sylvanii prawdopodobnie skończyłaby się dla niej katastrofą. Nie mogła pozostać głucha na jego słowa. Musiała zmienić kierunek swojej podróży. Sprawa była znacznie ważniejsza niż jej ambicje. Nie miała prawa ryzykować powodzenia misji…
     Doszła do wniosku, że powinna zgłosić się do najbliższego czarodzieja ze swojego Kolegium i przekazać mu sprawę. Może faktycznie kompletnie się do tego nie nadawała i powinna od razu jechać na północ, by zająć się zadaniem wyznaczonym przez mistrza. Być może zbytnio się rozpraszała, chociaż akurat związek z Gertem nigdy jej w niczym nie przeszkadzał. Często było wręcz odwrotnie…
     Zaczęła się zastanawiać, czy oby na pewno chodziło o Sylvanię. O wszystkim wiedział, nie chciał od niej żadnych informacji. Przez chwilę miała nawet wątpliwości, czy faktycznie był tym, za kogo się podawał. Przecież nie powinni się spotykać…  
     Głównym przekazem, jaki odebrała, była krytyka jej poczynań. Czyżby Mekel przyjechał po to, by uświadomić jej, że popełniła zbyt wiele błędów? Może jednak zjawił się, by uniemożliwić jej wyjście za Gerta? Może to faktycznie był tylko test? Jeśli tak, oblała i to z kretesem. Za bardzo zależało jej na narzeczonym, a co gorsze, pokazała to… Prawdopodobnie właśnie o to chodziło.
     Ponad to próbował zmusić ją do posłuszeństwa, a ona nie ugięła się tak, jak powinna. To był kolejny błąd, który popełniła podczas tego krótkiego, nieprzyjemnego spotkania.
     Z obawą rozważała, jakie to będzie miało konsekwencje…
     
     Po godzinie ubrała płaszcz, naciągnęła na głowę kaptur i wyszła ze świątyni. Dobrze przyjrzała się woźnicy, którego miała ochotę zadźgać w ciemnym zaułku.
     Na jej widok zsiadł ze swojego miejsca i grzecznie otworzył drzwi. Minęła go, jakby tego nie zauważyła.
     – Nie potrzebuje już pani powozu? – zapytał zdziwiony.
     – A kogo tym razem masz w środku i gdzie mnie wywieziesz? – rzuciła nie bez emocji.
     – Słucham? – Zdawał się nie rozumieć, o czym mówiła.
     Zostawiła go tam, nie wdając się w dalszą dyskusję.

     Po drodze minęła karczmę, przed którą siedzieli rozbawieni mężczyźni popijający piwo.
     – E, laleczko! Nie zgubiłaś się?! – krzyknął za nią któryś z nich.
     Zignorowała to.
     – Damulko, zaczekaj! – usłyszała znowu, ale i tym razem nie zwróciła na to uwagi.

     W końcu dotarła do swojego zajazdu. Gdy weszła do pokoju, zobaczyła Gerta. Siedział w bujanym fotelu, którego wcześniej tam nie było i wpatrywał się w ścianę. W jednej ręce trzymał butelkę, a w drugiej kieliszek.
     Bez słowa poszła do sypialni, by się przebrać. Chciała czym prędzej zdjąć z siebie tę nieszczęsną suknię. Gdy tylko to zrobiła, zmięła ją i ze złością rzuciła w kąt.

     Właśnie chowała biżuterię, gdy jej niedoszły mąż stanął w drzwiach, oparł się o futrynę i napił się z butelki.

Fanriel

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2069 słów i 12102 znaków.

2 komentarze

 
  • Margerita

    łapka  w górę oj ta Veronika

    1 kwi 2020

  • Fanriel

    @Margerita, dziękuję. ;)

    9 kwi 2020

  • AnonimS

    Dobrze że to net....dla Ciebie Autorko :ass:  . Mam ochotę udusić Cię za to ciągłe mieszanie tym ślubem. Chyba dzieci w piaskownicy są bardziej słowne niż Veronika . Nie przysparzają jej sympatyków a to główna bohaterka. Ech .... Osobiście bym wolał przysłowiową żabę za żonę niż taką grymaśną panienkę.

    23 gru 2017

  • Fanriel

    @AnonimS Może Cię zaskoczę, ale wielu czytelników darzy ją sympatią.

    23 gru 2017

  • AnonimS

    @Fanriel wiesz ja piszę swoją opinię i nie zamierzam podważać osadów innych czytelników. Tylko czemu tego nie napiszą w komentarzach? Poza tym to rzecz gustu . Jeden lubi słuchać klasyki drugi disco polo.

    23 gru 2017

  • Fanriel

    @AnonimS Nie wiem, jak czytelnicy stąd odbierają Veronikę. Być może wszyscy tak jak Ty. Publikowałam ten tekst w innym miejscu i tam spotykałam się także z pozytywnymi komentarzami na jej temat. Możesz zajrzeć, jeśli masz ochotę.

    23 gru 2017

  • AnonimS

    @Fanriel tylko nie wiem co to za inne miejsce :whip: w święta będzie przerwa czy będą kolejne odcinki?

    24 gru 2017

  • Fanriel

    @AnonimS Na moim profilu jest wskazane. Nie będzie przerwy.

    24 gru 2017