Strażnicy cienia III część 8

Posłusznie wypełnił rozkaz, nie wykonując żadnych gwałtownych ruchów.
     – Czego tu szukasz? – zapytał najemnik.
     – Nie czego, tylko kogo – usłyszał w odpowiedzi.
     – Zostaw go – powiedziała czarodziejka, rozpoznając głos przybysza.
     – Zna go pani? – upewnił się Helmut.
     – Tak – potwierdziła z westchnieniem.
     Najemnik schował miecz i bez słowa minął mężczyznę.

     Veronika nie ruszyła się z miejsca.  
     – Widzę, że masz nowych towarzyszy – zaczął Gert.
     – Owszem – odparła.
     – Podobnie jak poprzedni nie znają etykiety… Wybierasz się gdzieś?
     – Tak, przecież ci mówiłam.
     – Spodziewałem się, że pojedziesz w innym kierunku. Zjawiłbym się wcześniej, ale błędnie założyłem, że udasz się na południe – powiedział.
     – Zmieniłam plany.
     – No cóż… – Ruszył w jej stronę, w międzyczasie zdejmując kaptur. – Cóż za zbieg okoliczności. – Uśmiechnął się. – Nie cieszysz się? – zapytał.
     Helmut wyprowadził dwa osiodłane wierzchowce. Minął się ze stajennym, który wszedł do środka. Rozejrzał się i zatrzymał wzrok na rozmawiających.
     – Przygotuj mojego rumaka do drogi – poleciła mu kobieta.
     – Tak, oczywiście. – Energicznie skinął głową i od razu wziął się do pracy.
     – To ty? – Gert zajrzał jej pod kaptur.
     – Tak, ja. Nie poznałeś po głosie?
     – Poznałem. Nie wiem, co powiedzieć – wyjaśnił. – Wiesz, że zdarza mi się… Ta cisza staje się… zbyt denerwująca. Zbyt długa. – Cały czas wpatrywał się w jej obuwie. Po chwili wysunął nogę i potarł jej but. – O, przepraszam. To jakoś samo… No powiedz coś, zanim zrobię z siebie całkowitego durnia – poprosił.
     – Już zrobiłeś.
     – Ale jeszcze nie całkowitego. Uwierz mi, że mogę się pogrążyć jeszcze bardziej.
     Pokręciła tylko głową.
     – Yhm… Więc ja będę mówił – kontynuował. – Myślę, że kłamałaś. Nie zdążyłem wtedy powiedzieć, że ja bardzo cię kocham. Jeśli będzie trzeba, będę kochał za nas oboje… Miła okolica. Ciekawe, czy ryby biorą.
     – Nie mam pojęcia. Może sprawdzisz? – zaproponowała.
     – Nie wziąłem wędki… Prawdę mówiąc, wcale mnie to nie interesuje. Dokąd jedziesz?
     – To chyba nie jest istotne.
     – Dalej na wschód? – dopytywał.
     – Na razie tak – potwierdziła, zerkając w stronę stajennego.
     – Ja też na razie zmierzam w tamtą stronę – powiedział Gert. – Moglibyśmy jechać razem, jeśli nie masz nic przeciwko. Mogę też jechać z tyłu.
     – Ile ty masz lat? – zapytała zniesmaczona tą rozmową.
     – Dwadzieścia dziewięć. Myślałem, że wiesz.
     – Co ty do mnie pieprzysz? – Zirytowała się.
     – Prosiłem, żebyś coś powiedziała – przypomniał.
     – Jeszcze parę takich zdań i pomyślę, że jesteś niespełna rozumu, a decyzja, którą ostatnio podjęłam, jest najlepsza i to nie dla ciebie, a dla mnie.
     – Kocham cię – wyznał.
     – I jedziesz sobie na wschód, tak?
     – Jadę tam, gdzie ty jedziesz, więc bez sensu jest to, co zrobiłaś. Odebrałem temu sens, rozumiesz? Nie możesz mnie chronić.
     Helmut wszedł do środka po następne konie. Zupełnie zignorował rozmawiających.
     – Może nie zrobiłam tego, by cię chronić? – ściszyła głos. – Może powiedziałam prawdę?
     – Może. Zazwyczaj ci wierzę…
     – Nigdy cię nie okłamałam – przerwała mu. – Raz, z tym listem.
     – Więc w sumie już dwa – odparł ze spokojem. – Widzisz, umiem liczyć. To prosty rachunek.
     – Skąd masz tę pewność? Znowu wierzysz w coś, co sobie wymyśliłeś. W ogóle nie przyjmujesz pewnych rzeczy do wiadomości.
     – Po prostu są dla mnie nie do przyjęcia. – Wzruszył ramionami i znów posłał jej uśmiech.
     – To nie jest normalne – stwierdziła.
     – Może jest. Ludzie wierzą w różne rzeczy. Czasami nie jest ważne, co inni będą mówić. Oni i tak będą wierzyć… Może porozmawiamy w zajeździe? – zaproponował.
     – Zaraz wyjeżdżam – poinformowała go. – Jeśli chcesz coś jeszcze powiedzieć, to szybciutko.
     – Kocham cię.
     – Zaplanowałeś powtórzyć to ileś razy, tak? – zapytała. – To już trzeci.
     – Nie – zaprzeczył, kręcąc głową. – Przecież wiesz, że ja rzadko cokolwiek planuję. Znów improwizuję.
     – Tak, zauważyłam.
     – Kocham cię – powtórzył szeptem.
     Veronika ruszyła za stajennym, który wyprowadzał na zewnątrz jej rumaka.
     
     – Dzień dobry, kochanie – przywitała się z koniem.
     – Trzeba tak było od razu – powiedział Gert, nie odstępując kobiety na krok.
     – To nie do ciebie – rzuciła, przypinając swoje rzeczy do siodła.
     – Pomóc ci? – zapytał.
     – Nie, dziękuję. – Zerknęła na niego. – Świetnie sobie radzę sama.
     – Ja też, ale po co?
     – Mniej nerwów.
     – Nie wyglądasz na zrelaksowaną – stwierdził.
     – Zapewniam cię, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
     – To dobrze. – Uśmiechnął się. – Bałem się, że możesz się zdenerwować, gdy mnie zobaczysz.
     – Mam świadomość tego, że zaraz wsiądę na konia, pojadę i… Chyba zaczęłam się już denerwować. – Spojrzała na niego. – Pojedziesz za mną, prawda?
     – To zależy…
     – O co ci chodzi? – zapytała z rezygnacją w głosie.
     – Przecież wiesz. – Zbliżył się do niej. – Od miesięcy o tym mówię.
     – Nie wyjdę za ciebie.
     – To nie jest najważniejsze – przyznał – chociaż byłoby miło.
     – Nie będę z tobą.
     – Nie mogę się na to zgodzić – oznajmił.
     – Nie masz nic do powiedzenia w tej kwestii – oburzyła się.
     – Mam, jestem tu i ty też tu jesteś. Można powiedzieć, że prawie jesteśmy razem… Chcesz, żebym cię błagał? Tu jest błoto, ale zrobię to. Padnę na kolana…
     Już miał klęknąć, gdy Veronika chwyciła lejce i ruszyła w stronę zajazdu.
     – Czy to znaczy… – zaczął.
     – Nie! – przerwała mu wzburzona.

     Marcus i Filip obserwowali ich, stojąc przy budynku. Gert szedł za czarodziejką, prowadząc swojego konia.
     Zatrzymali się w pobliżu zajazdu.
     – On z nami jedzie? – Hoefer zwrócił się do kobiety.
     – Nie – zaprzeczyła.
     – A kim… Co tu jeszcze robisz chłopcze? – zapytał Gerta, który zaczął poprawiać coś przy siodle. Potem rozejrzał się i zdawał się na coś czekać.
     Veronika zdziwiona jego zachowaniem zaczęła go obserwować.
     – Jakiś problem? – Spojrzał na nią nieco zdezorientowany Marcus.
     – Nie. – Pokręciła głową. – Wejdźcie do środka i zamówcie sobie jeszcze po piwie. – Wolała, by nie byli świadkami tej sytuacji.
     Gert odprowadził ich wzrokiem.

     – Zostaliśmy sami – powiedział, zbliżając się do niej. – Może zdjęłabyś kaptur? Gdy nie widzę twoich oczu, nie wiem, co myślisz. Pewnie dlatego błądzę. – Sięgnął ręką do jej twarzy, ale się odsunęła. – Odesłałaś ich, więc…
     – Nie chciałam, by na to patrzyli – wyjaśniła. – To poważni ludzie.
     – Zauważyłem. Zwłaszcza ten od koni. Zdaje się być śmiertelnie poważny. Nawet nasza rozmowa go nie rozbawiła.
     – Nikogo oprócz ciebie to nie bawi – stwierdziła.
     – Mnie akurat nie jest do śmiechu, ale wydaje mi się, że niektórzy mogliby zrywać boki, widząc, jak się pocę.
     – Mnie to się wydaje żałosne.
     – Ja też nie jestem z tego dumny – przyznał.
     – To było wyjątkowe. – Szturchnęła nogą jego but.
     – Bałem się, że się odsuniesz, gdy spróbuję dotknąć twojej dłoni... – zamilkł i nieoczekiwanie klęknął przed nią. – Wyjdziesz za mnie? – zapytał.
     Zamarła. Gdy nic nie odpowiadała, chwycił ją za rękę.
     – Wyjdź za mnie. Będę dobrym mężem i… łowcą, czy jak tam nazwać to, czym się zajmujesz.
     – Nie nadajesz się do tego, masz za długi język – wyrzuciła mu.
     – Słucham? – Rozejrzał się i ściszył głos. – Mówisz o najemnikach, tak? O polowaniu na wampiry? W powietrzu było tyle twoich sztyletów, że każdy głupi by się zorientował, że jesteś czarodziejką.
     – Nawet jeśli, nikt nie wiązałby mnie z moim Kolegium. Nie powinieneś o tym wspominać przy swoich ludziach.
     – To chyba nie jest teraz ważne.
     – Oczywiście, że jest – powiedziała. – Są rzeczy, o których się nie mówi. Poza tym wiedziałeś, że zależy mi na dyskrecji. Są jakieś zasady, a ty ich nie przestrzegasz. Jesteś nieodpowiedzialny i ściągasz mi kłopoty na głowę. Przyprowadziłeś Alexa, którego ja chciałam się pozbyć z zasięgu wzroku. Postawiłeś mi go za plecami – wypomniała mu.
     – Dlaczego teraz o tym rozmawiamy? Przecież to przeszłość.
     – Wiem, że to się może powtórzyć i nie mogę na ciebie liczyć.
     – Chciałbym zauważyć, że wtedy nie wyraziłaś się dość jasno. Będziemy się teraz kłócić? Po co? – pytał spokojnie.
     – Znowu składasz mi jakieś dziwne propozycje, na które…
     – Nie szukaj wymówek – wszedł jej w słowo.
     – To nie są żadne wymówki – zapewniła go.
     – Źle do tego podchodzisz – stwierdził. – Jest wiele argumentów przemawiających za tym, byś się zgodziła.
     – To ciekawe. Powiesz mi jakie?
     – Kocham cię – wyznał.
     – Tracimy czas... – zamilkła na chwilę. – Ja się zajmuję ważnymi sprawami, a ty błaznujesz, kopiesz mnie w but i w kółko powtarzasz to, co powtarzasz.
     Gert znów się rozejrzał.
     – Powtarzam, bo to prawda – powiedział. – A poza tym potrafię bardzo odpowiedzialnie podejść do ważnych spraw.
     – To nieprawda. Niczego nie traktujesz serio. Może raz albo dwa widziałam cię zaangażowanego i przejętego tym, co robiliśmy. Czy ty teraz jesteś poważny?
     – Teraz? Teraz jestem zdesperowany… Brak mi argumentów – przyznał.
     – No właśnie. Wiesz dlaczego? Bo ich nie ma.
     – Dobrze, może nie ma. I co z tego? – zapytał. – To nie jest takie proste.
     – Może choć raz się zastanów. Jak ich nie ma, to nie warto się w to pakować. Związek musi mieć sens – tłumaczyła. – Jakikolwiek.
     – Miłość nie wystarczy?
     – Nie wiem, Gert – odparła z westchnieniem.
     – Nie wiesz? Moim zdaniem wystarczy. Nawet jeśli nasz związek będzie burzliwy, to i tak ma sens. Uczucia są najważniejsze… Zgódź się – poprosił.
     – Nie – odmówiła bez wcześniejszego przekonania.
     – Ja wiem, że ty masz swoje powody, by podejmować akurat takie decyzje…
     – Jesteś przekonany, że zrobiłam to tylko po to, by cię chronić, a to nie do końca prawda. Przyjmij to wreszcie do wiadomości – powiedziała. – Myślę, że wypili to piwo i powinniśmy już ruszać.
     Gert wstał i otrzepał spodnie.
     – Wracaj do Nuln – poprosiła łagodnym głosem. – Nic z tego nie będzie. Było miło, ale… Traktujmy to jako fajną przygodę.
     – Wybacz, ale nie mogę cię w ten sposób traktować.
     Przez chwilę patrzyli na siebie bez słowa.  
     – Wyczuwam twoje wahanie. – Uśmiechnął się lekko. – Ty też już nie masz argumentów.
     – Cały czas mam te same. Poznaliśmy się bliżej i chyba zyskaliśmy już pewność, że to się nie uda.
     – Nieprawda. – Nie mógł się z nią zgodzić.
     – Wybacz, ale ja właśnie tak to widzę.
     – Przestań. Ludzie dają sobie szanse. Jedną, drugą, dziesiątą, setną… Zasłużę sobie na twoją miłość, jeśli to konieczne.
     – Chcę, żebyś wrócił do domu. – Z każdą chwilą było jej coraz trudniej. – Masz tam Nellie. Popatrz na nią łaskawszym wzrokiem…
     – Nie opowiadaj bzdur – przerwał jej, po czym chwycił ją za dłoń, zsunął kaptur i popchnął na ścianę. Potem wykręcił jej obie ręce, tym samym ją unieruchamiając i zaczął całować.
     Nie była w stanie mu się oprzeć i odwzajemniła pocałunek.

     Po chwili z zajazdu wyszedł Helmut z naciągniętą kuszą. Wtedy Gert uwolnił Veronikę, a ona go objęła. Najemnik rozejrzał się i powoli wrócił do środka.

     – Co ty robisz? – zapytała czarodziejka, gdy Gert wziął ją na ręce.
     – To, co mężczyzna robi w takiej sytuacji. – Spojrzał na stajnię i ruszył w tamtą stronę. – Całuj mnie, nie mogę cię teraz przymusić. Całuj mnie, zanim znów zacznę mówić i wszystko zepsuję.
     Spełniła jego prośbę.

     Gdy dotarli do budynku, kopnięciem otworzył wrota.
     – Precz! – krzyknął, tylko na moment przerywając pocałunek.
     Wystraszony stajenny prawie wybiegł na zewnątrz.
     Gert rzucił kobietę na siano, po czym położył się na niej. Znów byli szczęśliwi, a ich problemy zniknęły.

Fanriel

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2040 słów i 12499 znaków.

2 komentarze

 
  • Użytkownik Margerita

    Łapka w górę widzę  że Gercik ruszył za Vercią i dobrze zrobił

    23 maj 2019

  • Użytkownik Fanriel

    @Margerita, dziękuję. Nie mogło być inaczej. ;)

    6 cze 2019

  • Użytkownik AnonimS

    Ale to skomplikowane. W sumie przepychanki jak u nastolatków. Z innych dzieł wypisz wymaluj "Żuraw i Czapla" z tą różnicą że oni mają swoje momenty zbliżeń a żuraw z czaplą się mijali.... ciekawe co dalej się objawi w tekście. Pozdrawiam

    14 gru 2017

  • Użytkownik Fanriel

    @AnonimS Skomplikuje się jeszcze bardziej. ;) Dziękuję za komentarz. Również pozdrawiam!

    14 gru 2017