Strażnicy cienia IV część 21

Spacer po sklepach i straganach zajął im trochę czasu, ale udało im się dostać wszystko, czego potrzebowali. W drodze powrotnej odwiedzili rzemieślnika, który w mieście słynął z wyrobu broni przeciwko wampirom. W jego asortymencie znajdowały się rozmaite rzeczy, począwszy od obcęgów służących do wyrywania kłów, przez kusze miotające siecią, kołki nasączone sokiem z czosnku, bolasy z pojemnikami na wodę święconą, kończąc na pułapkach obcinających nogi.
     Czarodziejka nie miała ochoty oglądać tych wszystkich przedmiotów, w związku z czym zostawiła tam Viktora, informując go, że poogląda ubrania po przeciwnej stronie ulicy.
     W sklepie z odzieżą i materiałami porozmawiała przez chwilę ze sprzedawcą, kupiła dwie koszule, po czym wróciła do Viktora, który właśnie płacił za włócznię.
     – Jest nasączona wodą święconą? – zapytała ironicznie, przyglądając się broni.
     – Nie, ale ma świetny grot – powiedział i pokazał go jej. – Wyciąganie tego z ciała musi cholernie boleć.
     – To cudownie – stwierdziła, wychodząc na ulicę.
     – Najważniejsza jest skuteczność, a nie to, że będzie bolało – wyjaśnił.
     – Nie jestem przekonana. – Lekko się skrzywiła. – Odniosłam wrażenie, że ten sprzęt do wyrywania kłów został stworzony do używania na żywym wampirze, jeśli tak można powiedzieć.
     – Słyszałem, że niektórzy zbierają kły. Niektórzy nawet za nie płacą.
     – Ci od Marcusa mają całą sakiewkę wampirzych kłów – powiedziała.
     – Widzisz, takie obcęgi by im się przydały. Niektóre zęby bardzo trudno wyrywać, a dobry sprzęt jest w cenie.
     – Dobrze, przestań już – poprosiła. – Chciałam powiedzieć, że nie będę mogła spać w nocy, ale to akurat dobrze, bo mam wartę.
     – Dlaczego miałabyś przez to nie spać? – zapytał z uśmiechem, zerkając na nią.
     – Bo to okropieństwa – odparła.
     – Myślę, że wyrywanie zębów w porównaniu z tym, co może się zdarzyć w Sylvanii, jest do przyjęcia, do zaakceptowania, a nawet do polubienia. – Objął ją i pocałował w skroń.

     Po powrocie do zajazdu Veronika od razu udała się do swojego pokoju. Rozpakowała zakupy, a po tym napisała list do rodziców. Poprosiła, by ugościli jej pracownika. Poinformowała ich, że jest już opłacony i mogą korzystać z jego pomocy, jednak zwróciła uwagę na to, by go oszczędzali i dobrze traktowali. Na koniec w jednym zdaniu zapewniła, że nic jej nie jest, a podróż przebiega zgodnie z planem. Zalakowany list przekazała Zygmuntowi wraz z zapłatą za pół roku z góry.

     Przez jakiś czas przechadzała się po swojej izbie, zastanawiając się nad formułą zaklęcia, które miało im pomóc w walce z wampirami. Gdy usiadła przy stole, by zapisać swoją koncepcję, ktoś zapukał do drzwi.
     – Znowu nad tym ślęczysz? – zapytał Viktor, wchodząc do środka.
     – Tak – potwierdziła, nie odkładając pióra. – Bardzo bym chciała to skończyć, zanim dotrzemy na miejsce. To wydaje mi się bardzo mało prawdopodobne, ale jeszcze nie rezygnuję…
     Stanął za nią i palcami przeczesał jej włosy.
     – Skoro tu jesteś, chętnie zrobię sobie przerwę. Będę miała całą noc na pracę.
     – To ile mamy czasu?
     – Do zmroku – odparła.
     Pocałował ją, po czym podszedł do drzwi i zamknął je na klucz.

     Leżąc w łóżku, Veronika przytuliła się do Viktora i znów zaczęła oglądać bransoletkę, którą jej podarował.
     – Naprawdę ci się podoba? – zapytał. – Nie znam twojego gustu. Może wolisz srebro?
     – Jest idealna. Sama bym ją kupiła, gdybym miała w zwyczaju kupowanie biżuterii.
     – Nie jest zbyt zwyczajna? Nie było czasu na grawerowanie ani na jakieś specjalne zamówienie.
     – Cenię prostotę – odparła z uśmiechem.
     – Czy to znaczy, że elfia biżuteria nie jest w twoim guście? – zapytał.
     – Z pewnością pasuje do pięknych, zwiewnych sukni, ale nie wiem, czy jest odpowiednia do noszenia na co dzień.
     – Taką też powinnaś mieć. Zadbam o to – obiecał i pocałował ją czule.

     – Zgłodniałam – powiedziała Veronika.
     – W takim wypadku czas na kolację – stwierdził Viktor, podnosząc się z łóżka. – Zamówić do pokoju?
     – Może dla odmiany zjemy na dole? – zaproponowała i rozejrzała się po izbie w poszukiwaniu swoich ubrań.
     – Dobrze... Co ty właściwie lubisz robić, gdy nie pracujesz?
     Kobieta spojrzała na niego zaskoczona.
     – Chciałbym wiedzieć, jakie rozrywki preferujesz – wyjaśnił rozbawiony jej reakcją.
     – W Averheim spotykam się ze znajomymi w lokalach, w których faceci dostają w zęby, a kobiety są zaczepiane w wulgarny sposób – odparła z uśmiechem.
     – A w pozostałych miastach? – dopytywał.
     – W pozostałych jestem przejazdem, więc raczej się nie bawię. Czasami lubię też pograć w karty.
     – Na to bym nie wpadł – przyznał – ale skoro lubisz karty, może wybierzemy się do Marienburga, gdy już opuścimy Sylvanię? – zaproponował.
     – Po Sylvanii mam jeszcze parę spraw do załatwienia. Przede wszystkim muszę znaleźć tego czarnoksiężnika – powiedziała, zakładając koszulę. – To już nie są żarty. On będzie nastawał na moje życie.
     – Jak tylko się pojawi, nie zawaham się – zadeklarował. – Nie ważne, gdzie to będzie.
     – I ja nie będę się wahała, uwierz mi. Chyba byłabym gotowa zabić go na rynku w biały dzień. Później bym się martwiła, co z tym zrobić.
     – Ja przebiłbym go mieczem w świątyni.
     – Wygrałeś – roześmiała się. – Mam nadzieję, że zobaczę, jak obcinasz mu głowę.
     – To nie zawsze się udaje, chyba że… – Położył dłoń na klamce gotowy do wyjścia. – Po jego śmierci też się liczy?
     – Nie – pocałowała go – ale Marienburg to dobry pomysł. Choć nigdy tam nie byłam, czuję, że mogłoby mi się tam spodobać.

     Filip siedział na parapecie i wyglądał na zewnątrz przez otwarte okno.
     – Marcus wrócił z miasta i pytał o ciebie. – Odwrócił się w stronę Veroniki.
     Kobieta zatrzymała się i popatrzyła na niego nieco zaskoczona.
     – Dlaczego do mnie nie przyszedł? – zapytała.
     – Bo powiedziałem mu, że jesteś zajęta – odparł, posyłając Viktorowi prowokujące spojrzenie.
     Najemnik zmrużył oczy i zacisnął zęby, natomiast Filip wstał, nie spuszczając z niego wzroku.  
     – Chodźmy na kolację. – Kobieta chwyciła Viktora za rękę i pociągnęła w stronę schodów, gdy ten zamierzał się odezwać. – Jestem strasznie głodna, później z nim porozmawiam.
     – Kiedyś skończy mi się cierpliwość do tego chłopaka – powiedział po drodze.  

     W jadalnej izbie było kilkunastu gości. Jeden z nich od razu przykuł uwagę czarodziejki, ponieważ siedział sam na uboczu, a twarz ukrywał pod obszernym kapturem. Przed nim stał puchar, z jakiego zazwyczaj piło się wino.
     Kobieta odniosła wrażenie, że ją obserwował. Gdy spojrzała na niego, oparł się o ścianę i skrzyżował ręce na piersiach.
     – Wybierz miejsce, a ja złożę zamówienie. – Viktor puścił dłoń Veroniki i skierował się do baru.
     Skinęła głową i ruszyła w stronę trzech jego ludzi, którzy siedzieli mniej więcej na środku sali.  
     – Widzieliście twarz tego faceta w rogu? – zapytała ich po cichu, pochylając się.
     – Nie – zaprzeczył jeden z najemników.
     – Od dawna tam siedzi? Ma jakąś broń? – dopytywała.
     – Od godziny. Pistolet.
     – Zwykły czy wielostrzałowy?
     – Zwykły – odpowiedział. – Zamówił tylko jeden puchar i tak siedzi. Pewnie na kogoś czeka.
     – Na to wygląda. – Wyprostowała się i omiotła izbę wzrokiem.
     – Nie chcieliśmy niczego robić bez rozkazu – wyjaśnił mężczyzna, patrząc na nią.
     – W porządku. – Ruszyła w stronę wolnego stołu.

     Veronika usiadła tak, by widzieć zakapturzonego gościa. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że przez cały czas ją obserwował.
     – Zamówiłeś? – zapytała Viktora, który właśnie podszedł.
     – Tak. – Odstawił na blacie dwa kufle piwa. – Zaraz wrócę – powiedział i od razu poszedł w kierunku mężczyzny, który zaniepokoił czarodziejkę.
     Zatrzymał się przed nim i przez jakiś czas przyglądał się mu bez słowa. Jeden z najemników przerwał jedzenie, podniósł się z miejsca i stanął pod ścianą.
     Czarodziejka obserwowała wszystko z uwagą.
     Wreszcie Viktor zbliżył się do mężczyzny i przez chwilę o czymś rozmawiali.
     
     – I co? – zapytała, gdy wrócił do stołu.
     – To nie Casimir – powiedział prawie szeptem, siadając naprzeciwko niej. – Jedzie w tę samą stronę co my. Zbiera ludzi, bo zamierza przeprowadzić tam jakąś akcję. – Rozejrzał się. – Nie chciał zdradzić szczegółów – dodał, widząc pytające spojrzenie kobiety.
     – Kolejny wariat jak ci z rynku – podsumowała.
     – Dziwny jest… – dyskretnie zerknął w stronę zakapturzonego mężczyzny – w porównaniu z pozostałymi wariatami.
     – Powiesz mi, co wiesz, czy muszę ci zadać tysiąc pytań? – Lekko się zirytowała.
     – Próbuję pozbierać myśli. Wiesz, jak to jest, gdy coś wyczuwasz, ale nie jesteś w stanie tego nazwać, tak? Muszę się zastanowić… Jest nienaturalnie spokojny. Nawet się nie zdenerwował, kiedy się nim zainteresowaliśmy, a ja zacząłem się koło niego kręcić. Liczyłem na to, że coś zrobi.
     – Musi być pewny siebie – stwierdziła.
     – Właśnie… – Pokiwał głową. – Taki łowca wampirów zazwyczaj jest bliski szaleństwa, nadpobudliwy. Ten sprawiał wrażenie, jakby dobrze wiedział, czego chce i miał precyzyjny plan, jak to osiągnąć.
     – A ilu osób potrzebuje? – zapytała czarodziejka.
     – Nie wiem – odparł – ale chyba nie chcesz się zatrudnić?
     Karczmarz postawił przed nimi talerze z kolacją.
     – Nie, nie lubię brać udziału w czyichś przedsięwzięciach. Po prostu jestem ciekawa, co zamierza.
     – Rozumiem, ale tu chyba większość ma jakieś plany związane z wampirami. W każdym zajeździe, w każdej piwnicy, gdzie zbierają się łowcy, powstają nowe pomysły, jak zabić kolejnych wrogów. – Zaczął jeść. – Jeśli chcesz, możemy się do niego przyłączyć. Może wprowadzi nas na jakieś tajne spotkanie łowców wampirów. – Uśmiechnął się.
     – Dzięki. Prawdę mówiąc, mam już dość wampirów. Jak skończymy z tym naszym, poszukam sobie kultysty z krwi i kości.
     – Ciepłego?
     – Właśnie. – Podniosła wzrok, bo mężczyzna w kapturze wstał.
     Powoli odłożyła sztućce, gdy ruszył w ich stronę. Podwładny Viktora, który cały czas stał pod ścianą, podążył za nim, natomiast siedzący przy stole podnieśli się.
     W izbie zapanowała cisza, przerywana jedynie skrzypieniem desek, na których stawał tajemniczy gość.
     Viktor zwrócił się do niego bokiem i dał znać swoim ludziom, by pozwolili mu się zbliżyć.
     Mężczyzna zatrzymał się przy Veronice i przez chwilę stał w milczeniu. Był na tyle blisko, że poczuła zapach jego perfum. Znała je, ponieważ Gert często ich używał. Uderzyło ją to tak bardzo, że na moment straciła oddech. Serce zaczęło walić jej jak oszalałe i poczuła słabość ogarniającą jej ciało. Drżącą dłonią sięgnęła po piwo i upiła z kufla duży łyk. Zerknęła na Viktora, by upewnić się, że nie zauważył tego, co się z nią działo. Na szczęście nie spuszczał wzroku z przybysza.  
     – Organizuję wyprawę do miasta hrabiego Theodorusa von Carsteina – zaczął mężczyzna. – Przyłączysz się do mnie? – zwrócił się do czarodziejki.
     Rozpoznała jego głos i już nie miała wątpliwości, kto krył się pod kapturem.
     – Spieprzaj stąd – rzucił do niego Viktor, podnosząc się z miejsca i jednocześnie kładąc dłoń na rękojeści miecza. – Nie jesteśmy zainteresowani.
     – Nie rozmawiam z tobą – mruknął mężczyzna. – Mówiłem do niej. – Skinął w stronę Veroniki.  
     Najemnicy zbliżyli się do niego, a na znak dowódcy, pochwycili go i od razu odebrali mu broń. Próbował się wyszarpnąć, ale nie miał na to najmniejszych szans.
     – Puśćcie go – poprosiła czarodziejka, gdy zsunęli kaptur z jego głowy.
     Viktor zerknął na nią, po czym polecił swoim ludziom oswobodzić mężczyznę. Ten od razu wyciągnął rękę po pistolet, który jeden z najemników podał przywódcy.

Fanriel

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2084 słów i 12435 znaków.

2 komentarze

 
  • Użytkownik AnonimS

    Królik z kapelusza maga ...... Wiedziałem!

    1 lut 2018

  • Użytkownik Fanriel

    @AnonimS :)

    1 lut 2018

  • Użytkownik Fanka

    No wiedziałam że Gert się jeszcze pojawi ;) Szczerze wolałabym żeby sobie z Gertem wyjaśniła i żeby byli razem bo jakoś bardziej mi razem odpowiadali :P

    1 lut 2018

  • Użytkownik Fanriel

    @Fanka A może to nie Gert? ;) Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam!

    1 lut 2018

  • Użytkownik Fanka

    @Fanriel No to też możliwe,ale nie sądzę ;) Pozdrawiam !

    1 lut 2018

  • Użytkownik Fanriel

    @Fanka  :kiss:

    1 lut 2018

  • Użytkownik Fanka

    @Fanriel  :kiss:

    1 lut 2018