Jest-Takie-Miejsce 25

Pomagam jej umyć włosy i kiedy obie jesteśmy już czyste i pachnące, wychodzimy z łazienki. Ubrane w piżamy, z mokrymi głowami i ręcznikami pod pachą idziemy w stronę pokoju. Naprzeciw nam wychodzi mój nowo poznany kolega, na którego temat właśnie dostałam w łazience całe kazanie.
- Mmmm, jak ładnie wyglądacie – zagaduje nas.
- Zwłaszcza w tych piżamach – śmieje się Jolka.
- Mi się podoba. Zobacz jaką Barbie ma śliczną, różową piżamkę. – Jednak nie wytrzymał i po raz kolejny mnie tak nazwał.
- Chodź, Jolka, idziemy. Myślałam, że to taki chłopak, którego poznałam dziś po obiedzie, ale jednak się pomyliłam. To nie on. – Oboje się śmieją.
- Widzę, że lubisz sobie ze mnie żartować.
- Ja? Z ciebie? Nie, no skąd? Miałeś mnie tak nie nazywać!
- Nic takiego nie obiecywałem. To ty nie chcesz, żebym cię tak nazywał. Mi tam się podoba, a tobie Jola?
- Ja to idę do pokoju, bo mi zimno. – A miała mnie z nim nie swatać! I co? Zostawia mnie samą, bo jej zimno. Ale wymyśliła. Jest połowa lipca i nie pamiętam, kiedy było tak gorąco.
- Mi też jest zimno. – Idę za Jolką, ale Kuba zachodzi mi drogę.
- To ja cię ogrzeję. – Te jego żarty…
- Chyba poradzę sobie sama, dziękuję.
- Chyba? To może ja jednak spróbuję, co? – Jolki już nie ma.
- Kuba. – Zaczynam się śmiać.
- A jak nie będę więcej nazywał cię Barbie?
- Nie wierzę. I tak będziesz. Ciągle to robisz.
- A jeśli nie?
- Ale o czym my w ogóle mówimy?
- Nie pamiętasz? Chciałaś żebym cię ogrzał. – Teraz oboje się śmiejemy. Matko, ja chyba naprawdę go lubię.
- No chodź – mówi i podchodzi bliżej. W tym samym czasie dostrzegam Damiana zbliżającego się, do mojego pokoju.
- O proszę! Koga ja widzę? – śmieje się do nas i dwie sekundy później znika za drzwiami.
- No chodź – powtarza i jest już naprawdę blisko. Dlaczego sobie nie idę? Powinnam pójść. Nogi jednak odmawiają mi posłuszeństwa i stoję w miejscu, zapominając o wszystkim, co powinnam, co muszę i co wypada. Pozwalam się przytulić.
- Dobranoc – mówię mu do ucha.
- Dobranoc – odpowiada i chwilę później oddalamy się od siebie. Idziemy w stronę mojego pokoju. Zatrzymujemy się i jeszcze raz się żegnamy.
- Do jutra – mówię pierwsza.
- Do jutra. – Słyszę jego odpowiedź, ale widzę, że nie odchodzi.
- Czemu ciągle się tak uśmiechasz? – pytam go.
- Jak? – Udaje, że nie wie, o czym mówię.
- O, właśnie tak.
- Podoba ci się? – Znowu zaczyna.
- Nie! – Oczywiście, że tak, ale przecież tego nie powiem.
- Normalna akcja…
- Normalna akcja, że nie! – Nie pozwalam mu dokończyć.
- Nie denerwuj się – uspokaja mnie.
- To się tak nie uśmiechaj. – Teraz już śmieje się w głos.
- Ale jak??
- Wiesz co? Najlepiej w ogóle się do mnie nie uśmiechaj! – Co ja gadam? Znowu zachowuję się, jak kretynka. Boję się, że jak jeszcze chwilę tu zostanę i będę patrzyła na te jego miny, to całkiem oszaleje. Co się ze mną dzieje? Próbuję wejść do pokoju, ale akurat wychodzi z niego Damian.
- Znowu się na mnie pogniewała – śmieje się do niego Kuba.
- Ja się wcale nie pogniewałam.
- Pogniewałaś.
- Nie pogniewałam.
- Jak dzieci – śmieje się Damian. – No już, koniec kłótni. Przekażmy sobie znak pokoju.
- Nie ma sprawy. Pokój z tobą, Damian. – Przytulam go i słyszę, że obaj się śmieją.
- A ja? – upomina się Kuba.
- Pokój z tobą. – Wyciągam do niego rękę. Ściska ją i przyciąga mnie do siebie. Wstrzymuję oddech. Nasze twarze dzielą może dwa centymetry. Patrzy mi w oczy, ale wcale przy tym się nie wygłupia. Po prostu mnie przytula. Który to już raz dzisiaj?
- Mówiłem już, że ładnie wyglądasz, jak się złościsz?
- Wielokrotnie. – Uśmiecham się .– Dobranoc.
Chłopaki idą już w stronę schodów. Ciągnę za klamkę, otwieram drzwi, ale zatrzymuję się, bo słyszę:
- Ej, Barbie!
- Co znowu?
- Serio fajna piżamka – rozśmiesza mnie. Nic nie odpowiadam i w końcu znajduję się w moim pokoju. Jolka jeszcze się kręci, a pozostałe dziewczyny chyba już śpią.
- Po co był Damian? – pytam przyjaciółkę.
- Przyszedł powiedzieć dobranoc. A jak tam Kuba?- dopytuje zaciekawiona.
- Kuba, jak to Kuba, wiecznie się wygłupia.
- Fajny jest – stwierdza Jolka.
- To go sobie weź – żartuję.
- Zuza! – odzywa się nagle Marta. – On chyba nie chciałby nikogo innego. – Obie się ze mnie śmieją.
- A kto powiedział, że ja chcę jego?  
Jeszcze chwilę rozmawiamy, aż w końcu się wyłączam i zasypiam z uśmiechem na ustach.

NIEjestemBARBIE

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 859 słów i 4651 znaków, zaktualizowała 11 paź 2016.

2 komentarze

 
  • Użytkownik marTYNKA

    Fajnie jakby oni troche wiecej czasu spędzili sam na sam i pogadali normalnie.

    10 lut 2016