Tylko z początku pomysł Krystiana, aby pobiegać w tej chwili wydawał się jej trafny. Kolacja wigilijna obfita w pyszne jedzenie wymagała odpowiedniej ilości miejsca w żołądku, a te mógł zagwarantować tylko odpowiedni wysiłek. Dopiero jego dłuższa nieobecność wzbudziła w niej dziwny niepokój. Dochodziła dziewiętnasta trzydzieści, a jego nadal nie było. Wyjrzała przez okno. Śnieg padał znacznie intensywniej niż przed jego wyjściem. Sięgnęła po telefon.
– Odbierzesz?
Dzwonek jego komórki dobiegał gdzieś z góry.
– Świetnie – sapnęła – Nie zabrał telefonu. A jak coś mu się stało? Przestań tak myśleć – skarciła się natychmiast i weszła po schodach do góry. Stojąc przed drzwiami jego pokoju zastanawiała się czy powinna do niego wejść. Oboje darzyli się ogromnym zaufaniem i całkowicie szanowali swoją prywatność. Ich niepisaną zasadą było nie wchodzenie do pokoju drugiego podczas jego nieobecności.
– Co teraz? – pytała samą siebie.
Spojrzała na komórkę. Przyszedł sms od Kingi.
„Moja najlepsza przyjaciółko w tym dniu życzę Ci spokojnych świąt w rodzinnym gronie. Abyś otrzymała wymarzone prezenty i rozkoszowała się smakiem tradycyjnej kuchni. Z całego serca życzę tego Tobie i Krystianowi”
– Moja Kinga – uśmiechnęła się do wyświetlacza. Odpisała jej:
„Dziękuję kochana. Równie szczerze, co Ty pragnę Ci życzyć przyjemnych, radosnych i spokojnych świąt”
P.S. Krystian wyszedł biegać i jeszcze nie wrócił. Minęła już godzina. Martwię się.
Spojrzała przed siebie i już chciała pchnąć drzwi do jego pokoju łamiąc ustalone zasady, ale zadzwonił jej telefon.
– Dzwoniłaś do niego na komórkę? – zapytała Kinga.
– Nie zabrał jej ze sobą.
– Powiedział coś jak wychodził?
– Nic.
– Nie podoba mi się to.
– Mnie również.
– Rozmawiał z kimś przed wyjściem?
– Z jakąś Cheryl. Podobno poznał ją podczas wyjazdu do UK.
– Kim jest Cheryl?
– Nie wiem. Pomogła mu odnaleźć Agatę w Londynie.
– Rozumiem. Zaraz będę u ciebie. Powinniśmy się zabrać za poszukiwania. Pogoda nie jest najlepsza, ale będę za kilkanaście minut.
– Kinga?
– Tak?
– Uważaj na siebie. Nie chcę stracić was oboje i to w jeden wieczór. Do tego w święta.
– Nie mów tak. Zastanów się gdzie mógł pobiec.
– Nigdy mi się nie zwierzał gdzie biega.
– Biegał z kimś?
– Z naszymi sąsiadami.
– To idź do nich. Wypytaj o trasy.
– Nie ma ich w domu.
– Skąd wiesz.
– Krystian był u nich wyciąć choinkę. Skakał przez płot, ale miał ich pozwolenie.
– Trzeba było zadzwonić do mnie. Tata nie miałby nic przeciwko, gdybyście zabrali jedno drzewko z jego działki.
– Miło wiedzieć, że nawet w takiej sprawie mogę na ciebie liczyć.
– Marta. Ze mną o wszystkim można pogadać. W miarę swoich możliwości zrobię wszystko, aby wam pomóc.
– Dzięki Kinia. Tak bardzo się martwię o niego.
– Nie rób nic pochopnego. Będzie ok. Czekaj na mnie.
Wyszła przed dom, aby się rozejrzeć. Okna i elewacje pozostałych domów przyozdobione były mnóstwem lampek. Na jednych wyświetlały się kropki, na innych mikołaje i gwiazdy. Ludzie nie szczędzili pieniędzy na ozdoby. Sama pamiętała lampki z rodzinnego domu. Imitacje świeczek mocowanych na żabki, które podczas demontażu choinki Krystian przyczepiał jej do włosów. Uśmiechnęła się szeroko na to wspomnienie i zapragnęła, aby zrobił to ponownie teraz, byle był przy niej.
Zamknęła dom i wsiadła do auta. Ruszyła wolno przed siebie w kierunku lasu. Co kilka metrów zatrzymywała się na chwilę, aby zawołać go przez otwartą szybę. Gdy w oddali zobaczyła przyglądające się jej zielone ślepia zamknęła natychmiast szybę i opuściła się jak najniżej.
– Za nic w świecie nie wejdę do tego lasu.
Ciarki jej przeszły po plecach, gdy obok auta przemaszerował dzik.
– Co powiedziałby Krystian, gdybym spękała w takiej chwili? Co by było, gdyby umarł z zimna, bo ja nie odważyłam się wystawić stopy poza auto? Wychodzę!
Otworzyła drzwi, wystawiła nogi i nasłuchiwała. Słychać było tylko hulający po łąkach wiatr. Zawołała:
– Krystian? Krystian? Gdzie jesteś braciszku?
Zlękła się, gdy jej komórka zadzwoniła. Natychmiast trzasnęła drzwiami.
– Słucham?
– Gdzie jesteś? W domu jest ciemno.
– W lesie.
– Oszalałaś? Wracaj natychmiast. Śniegu tak dużo, że możesz utknąć w zaspie.
– Za chwilę będę.
Wycofała ostrożnie manewrując pomiędzy drzewami.
Ubrana w puchową kurtkę i kozaki do kolan Kinga maszerowała wzdłuż płotu ich domu rozmawiając przez telefon. Marta zgasiła silnik i dołączyła do niej.
– To było silniejsze ode mnie. Tak się bałam tych dzików – objęła przyjaciółkę mocno.
– Dobrze zrobiłaś. Gdyby was dwoje na raz mnie zostawiło, to…
– Tak się nie stanie – przerwała jej Marta – Powiedziałaś, że damy radę. Odnajdziemy go.
– I taka postawa mi się podoba. Wejdźmy do środka. Musimy poukładać fakty.
Marta zaparzyła gorącej kawy i pokroiła piernik, choć nalegała, że powinny niezwłocznie zabrać się za poszukiwania.
Kinga spokojnym głosem i zupełnie pewna siebie utwierdziła ją w przekonaniu, że Krystian to odpowiedzialny facet i nigdy nie wpadłby na tak szalony pomysł, którym mogłoby być samobójstwo. Uspokoiła ją, że każdy na różny sposób próbuje opanować emocje i wyładować frustracje z jakiegoś powodu.
– Ja lubię pokopać sobie worek bokserski, gdy mam zły dzień.
– Ty? Nigdy nie widziałam cię zdenerwowanej, a co dopiero wyglądającej jakbyś wstała lewą nogą.
– Martuś – uśmiechnęła się – Znam Krystiana i wiem, że każda dziewczyna będąca z nim w ma zagwarantowane wszystko, czego potrzeba w idealnym związku. Bezpieczeństwo, dobrą zabawę i całkowite wsparcie to jego najwspanialsze cechy.
– Nie ma takich związków.
– Bo nie zawsze druga osoba tego chce. Ja na przykład zbyt mocno naciskałam wobec niego.
– Płakał wiele razy z twojego powodu po części obwiniając siebie za rozstanie. Mówił, że mógł się zgodzić na dziecko i żyć z dnia na dzień, ale chciał wszystko planować. On musi mieć wszystko poukładane.
– Jestem tego pewna, że niczego by nam nie zabrakło.
– To jest twój punkt widzenia. Nie chciał być całkowicie zależny od twoich pieniędzy. Mam na myśli to, że nie chciał iść na żadną łatwiznę. Chciał budować przyszłość w oparciu o stabilne fundamenty, które miały się rozkładać po obu stronach. I nie chodziło tylko o kwestie finansowe. Sam mówił, że wstawanie do dziecka w nocy to będzie też jego obowiązek. Karmienie i przewijanie również.
– Tak powiedział? – zamyśliła się Kinga.
– Uhm – Marta dopiła kawę.
Milczały obie przez chwilę.
– Poznaliśmy się na wolontariacie i zupełnie nie wiedział, kim jestem – Kinga podeszła do okna – To, co się wtedy między nami wydarzyło, było czymś niesamowitym. Jestem tego pewna, że doszłoby do tego również na dworcu, gdyby poprosił mnie o pieniądze na bilet czy jedzenie i w odwrotnej sytuacji również. On po prostu ma dar przekonywania i chęć niesienia pomocy słabszym od siebie.
– Niektórzy zbyt bardzo to wykorzystują. Na przykład prezes w jego byłej firmie.
– Jak byłej? – zdziwiła się Kinga.
– On mnie zabije…
– Krystian? Za co?
– Wygadałam się przed tobą.
– On już nie pracuje w parku?
– Nie. Odszedł, ale nie ze swojej winy. To długa historia.
– Powiesz mi czy nie?
– To miało się nie wydać.
– Marta…
– No dobrze.
Streściła jej wszystko w najdrobniejszych szczegółach, dosłownie cytując brata, kiedy przeżywał porażkę, która tak naprawdę była więcej warta niż wygrany finał w turnieju.
– I dlaczego nie chciał mi o tym powiedzieć?
– Nie wiem. Chciał się sam z tym zmierzyć.
– Przecież bym mu pomogła. Znam dobrych prawników. Potrzebuję też w swojej firmie zaufanych ludzi…godnych największych sekretów.
– Wiem Kinia, że zawsze można na ciebie liczyć. Ale on potrzebuje czasu na przemyślenie wszystkiego. Jest dosłownie na zakręcie, a nawet odnoszę wrażenie, że już na nim wypadł. Odszedł z pracy, zostawiła go dziewczyna.
– Zaczekam ile będzie trzeba. To jedyne, co się dla mnie liczy. Jeżeli będę mogła naprawić wyrządzoną mu krzywdę to zrobię wszystko, aby tak się stało.
– Wy się po prostu nie dogadaliście. To się nie skończyło. Wy potrzebowaliście czasu. To musiało dojrzeć. Nie mam żadnych wątpliwości, że jesteście pisani sobie na całe życie.
– Dzięki kochana.
– Za co?
– Twoje słowa dały mi nadzieję, że nie wszystko jest stracone.
– Wierzę, że wam się uda – objęła serdecznie przyjaciółkę.
– Po pierwsze – Kinga zerwała się z kanapy – Musimy skontaktować się z tą Cheryl. Ona powinna nam powiedzieć, co się stało.
– Nie znam jej numeru…
– Powiedziałaś, że zostawił komórkę w domu.
– Tyle, że my szanujemy swoją prywatność i nie wchodzimy do swoich pokojów podczas nieobecności drugiego.
– Chcesz mu pomóc czy nie?
– Jasne, że chcę.
– Pokażesz mi jego pokój?
– On mnie zabije za działanie wbrew zasadom.
– Idziemy – złapała ją za rękę i pociągnęła za sobą na górę – To ten? – wskazała drzwi jego pokoju.
– Skąd wiedziałaś?
– Zapamiętałam, kiedy cię odwoziłam. Machał nam z okna.
– Niesamowite ile ty potrafisz zapamiętać.
– To są szczegóły, ale kluczowe w najważniejszych momentach. Wchodzimy?
– Krystian, wybacz mi – powiedziała Marta i pchnęła drzwi do środka pokoju brata.
Dodaj komentarz