Życie trudne jest cz.91

Życie trudne jest cz.91Od rana zmagał się ze świątecznymi przygotowaniami. Dzięki tabletowi miał dostęp do nieograniczonej bazy przepisów i przez to miał ogromny ból głowy, bo nie wiedział, na co się zdecydować. Chciał się pokazać z najlepszej strony siostrze, z którą zamierzał spędzić święta po długiej przerwie spowodowanej jej wyjazdem. Co roku się o nią zamartwiał, ale teraz nie musiał. Obiecała mu, że dołączy do niego i pomoże mu skończyć resztę dań. Pierogi i barszcz miał już gotowe. Śledzie i pozostałe ryby już od poprzedniego dnia chłodziły się w lodówce. Piernik miał z głowy, bo Marta miała przywieźć go ze sobą. Wydał komendę tabletowi, aby wyszukał pomysły na świąteczne desery. Ku jego zdziwieniu wyników było tyle, że jak zachwalał sprzedawca ten wydajny sprzęt zaciął się z wrażenia.  
Zdecydował się na piernikowe ciasteczka. Odciskał wzory serc, gwiazd, ludzików i choinek, kiedy to jego telefon zasypał grad powiadomień. Wytarł ubrudzone od mąki ręce w koszulkę, bo i tak nadawała się do prania po kilkudniowych zmaganiach w kuchni. Odezwali się wszyscy święci z najściślejszego kręgu jego znajomych. Życzenia przyszły od Michała z jego nową dziewczyną Basią. Kilka słów napisał też Sebastian. Jaroccy napisali po swojemu życząc mu realizacji projektów, o których wspomniał na wspólnej kolacji. Z uśmiechem na ustach zabrał się za odpisywanie. Uważał, że każdemu należy się kilka zupełnie innych słów a nie bezczelne kopiowanie treści z innej wiadomości. Na zamkniętej grupie Facebooka padła propozycja krótkiego spotkania w ten wigilijny dzień. Skomentował, jako pierwszy, że będzie wolny za dwie godziny. I tak poleciała dalsza lawina komentarzy sugerujących wspólne spotkanie o szesnastej w restauracji, w której zrobili dla niego pożegnanie. Wypiekł do końca swoje kreatywne ciastka i poszedł na górę wziąć prysznic.  
Szybkie golenie, włosy zaczesane na bok i mógł się zabrać za ubranie. Wyjął czerwoną koszulę z długim rękawem, wciągnął jasne dżinsy i miodowe trapery. Po powrocie na dół wyjął z szafy metalową puszkę w kształcie czerwonego, londyńskiego autobusu. Natychmiast wróciły wspomnienia i jego myśli zajął dziwny niepokój. Przywołał w pamięci uśmiechniętą buzię Agaty i próbował sobie wyobrazić jak ona spędza święta. Czy jest sama? Czy ma kogoś, z kim pracuje w kuchni? Poprzednie święta spędzili razem i tym bardziej było mu przykro, że nie było jej teraz w nowym domu. Dopiero sms oderwał go od powrotu do przeszłości i zdał sobie sprawę, po co wyjął to pudełko. Napisała Marta, że za dwie godziny będzie u niego. Odpisał, że musi wyskoczyć na miasto, ale powinien zdążyć. Zapakował kilkanaście ciastek do puszki i z kluczykami w ręku poszedł do garażu. Ostrożnie położył puszkę obok siebie i wyjechał za bramę. Auto odkupił od Jarockiego po mocno promocyjnej cenie. Było dość dobrze wyposażone, miało kamerę cofania i czujniki, które kilka razy uratowały go przed otarciem innego samochodu. I choć Olga nalegała, że zamiast zakupu powinien rozważyć propozycję darmowego wypożyczenia Golfa to nie dał się przekonać i nabył go za pieniądze pożyczone od Marty. Jeździła nim Olga, co dało się wyczuć zaraz po wejściu, bo zapach jej perfum przeniknął wszystkie materiały. Droga była sucha, ale powietrze było mroźne i chmury zwiastowały zbliżające się opady śniegu. Uwielbiał białe święta, ale tym razem biały puch prawdopodobnie nie zdąży przykryć wszystkiego przed pierwszą gwiazdką, w którą tak wierzył, kiedy był jeszcze dzieckiem. Babcia przekonywała go, że życzenie wypowiedziane w momencie zabłyśnięcia tej pierwszej gwiazdki zawsze się spełnia o ile mocno w nie wierzymy. Jego się nie spełniały, ale nie chciał jej o nich mówić, aby nie wprawić jej w zakłopotanie. Marzył o powrocie rodziców, marzył o nowoczesnym odtwarzaczu kasetowym i nic nie wyszło z takich pragnień.  

Parkując na bulwarze wybrał już życzenie, o którym pomyśli, gdy spojrzy na nocne niebo w odpowiednim czasie. Zabrał puszkę i postawił kołnierz płaszcza, bo zapomniał szalika, a powietrze już zaczęło się ochładzać. W środku był, jako pierwszy. Dziewczyna z obsługi wskazała mu ostatni stolik zupełnie jakby to wszystko było już zaplanowane. Powiesił płaszcz na krześle i sięgnął po ciastko z patery na stoliku. Toruńskie pierniki w czekoladzie były dobre, ale z dumą przyznał, że jego ciastka są lepsze.
– Dzień dobry – usłyszał za swoimi plecami znajomy mu głos.
Obrócił się natychmiast. Olga w niebieskiej sukni prezentowała się wspaniale i gdyby jej nie znał osobiście dałby jej góra trzydzieści lat.
– Witaj – uśmiechnął się – Wyglądasz olśniewająco. Dyrektor wybrał najwspanialszą kobietę w tym mieście.
– Dziękuję – odparła z uśmiechem – To bardzo miłe.
– Tylko nie mów dyrektorowi, że przyspieszasz bicie serca znacznie młodszych od niego.
– Naprawdę?
– Chcesz sprawdzić? – nie miał tego robić, ale chciał potwierdzić swoje słowa i przyłożył jej dłoń do swojego torsu.
– Faktycznie – zarumieniła się.
Zasunął za nią krzesło. Otworzył metalowy autobus.
– Ciastko?
– Chętnie – sięgnęła po gwiazdkę i obejrzała ją dokładnie.
– Przepis z Internetu. Powinny być dobre.
– Przekonamy się.
Nie spuszczał z niej wzroku do momentu aż skończyła.
– Wyśmienite. Niech zgadnę. Otwierasz ciastkarnię?
– To nie dla mnie. Czyli wszystko było już ugadane?
– Zrobiliśmy wstępną rezerwację. Gdyby nie wypaliło mała zaliczka poszłaby na marne.
– Ile mam się dorzucić? Przecież nie zrobiliście tego za darmo.
– Daj spokój.
– Pożyczyliście mi pieniądze. Odsprzedaliście auto poniżej jego wartości. Tyle dla mnie zrobiliście, a ja nadal nic dobrego wobec was nie uczyniłem.
– Nie musisz. Jesteśmy przyjaciółmi.
– Tyle, że przyjaźń działa w dwie strony.
– Wydaje mi się, że kiedyś nadrobisz zaległości.
– O każdej godzinie i w każdym momencie.
– Dobrze słyszeć taką deklarację. Nigdy nie wiadomo, kiedy będziemy w potrzebie.
– Zawsze do usług – wstał widząc nadchodzącego Stefana.
– Cześć.
– Dzień dobry – uścisnął lodowatą dłoń dyrektora.
I choć byli po imieniu, to nadal uważał, że były przełożony zasługuje na szacunek młodszego współpracownika.
– Ciastko? – wskazał otwartą puszkę.
– Ty piekłeś?
– Są pyszne. Możesz mi wierzyć.
– Skoro Olga tak twierdzi to nie mam wyjścia – sięgnął po piernikową choinkę i zjadł praktycznie jednym kęsem.
– I jak?
– Całkiem, całkiem. Moja żona robi jednak lepsze.
– No cóż…
– Dziękuję kochanie – posłała mu słodki uśmiech.
– To mistrzyni kuchni. Nigdy nic nie przypaliła.
– Wierzę.  

Dołączyli do nich pozostali. Michał z Basią i Sebastian z jakąś dziewczyną. Widok kobiety za rękę z Sebą nie był dla niego niczym dziwnym, bo w końcu jakaś dziewczyna poznała się na jego osobie. Z zewnątrz może nie był super przystojnym modelem, ale człowiekiem był wspaniałym. Nigdy nie odmawiał pomocy. Nigdy nie przechwalał się niczym i potrafił dodać od siebie kilka wartościowych słów.  
– Cześć Krystian. Dzień dobry państwu – Michał skinął głową.
– Witajcie chłopaki.
– To jest Monika – przedstawił swoją dziewczynę Seba.
– Krystian – uścisnął jej dłoń – Miło poznać.
– No to jesteśmy w komplecie. Potrawy na stół – Jarocki przywołał ręką kelnera.
Przystawki wylądowały na stole. Kilka rodzajów ryb, pierogi i klasycznie czerwony barszcz. Nikt specjalnie się nie objadał, bo na każdego czekało w domu podobne jedzenie.
– Muszę przyznać, że zaskoczyliście mnie tym spontanicznym spotkaniem.
– Sam obiecałeś częstsze spotkania. Pamiętasz?
– I zdanie podtrzymuję. Częstujcie się.
Podsunął każdemu autobus. Wszyscy zajadali się ciastkami chwaląc jego kulinarny talent.
Wszyscy w koło stale się uśmiechali i on też próbował dotrzymać im kroku, ale jego uśmiechy były wymuszone. Starał się, aby nie wyglądały tak sztucznie, ale nic na to nie mógł poradzić, że przyszedł sam. Tęsknił za Agatą i na pewno zabrałby ją ze sobą, ale los chciał inaczej. Świąteczna, rodzinna atmosfera była dla niego czymś wspaniałym i cieszył się, że może z nimi tutaj być. Ich szczęście było również jego szczęściem, bo może jego odejście otworzyło niektórym pewne drzwi i zacieśniło odpowiednie więzi w ich relacjach.
– Powiesz nam, czym się będziesz zajmował?
– Trochę cierpliwości. Trzymajcie za mnie kciuki.
– Ani słowa? – dociekała Olga.
– Nie chcę zapeszać. Musicie mi wybaczyć.
– Oby się powiodło. Zdrowie Krystiana – szklanki z pepsi poszły w górę.
– Dziękuję bardzo. Wasze słowa są najlepszą motywacją.
Poczuł wibrację w telefonie, który wyciszył. Dyskretnie go wyjął i sprawdził połączenie. Kierunkowy 44 i jeszcze informacja o kraju Anglia.
– Pewnie jacyś naciągacze – schował telefon z powrotem do kieszeni.
Wznieśli jeszcze jeden toast czarnym napojem i zaczęli się ubierać.  
I choć kolacja trwała nieco ponad godzinę, to już padły propozycje kolejnego spotkania ostatniego dnia roku.
– Podwieźć cię? – zaproponował mu Seba.
– Kupiłeś auto?
– No.  
– Daleko zaparkowałeś?
– Na bulwarze. Jak wszyscy.
– No to pójdziemy razem.
Nie chciał psuć swojej fryzury, ale jednak wciągnął czapkę na uszy. Temperatura zdążyła się już obniżyć o kolejne kilka stopni. Ze względu na nowe procedury wprowadzone przez prezesa nie chcieli zdradzić zbyt wiele na temat tego, co się dzieje w firmie i Krystian to rozumiał, bo nie nalegał.
– Nie, no piękny – obszedł auto gładząc po przetłoczeniach Mercedesa.
Czarna E klasa, którą nabył Seba robiła wrażenie. Nawet używana wyglądała wspaniale. Wnętrze miażdżyło każde inne auto z bieżącego roku produkcji. Cała grupa VAG chowała się przy skórzanym wykończeniu Merca.  
– Ile pojemności?
– Dwa litry. Sto dziewięćdziesiąt koni.
– Jest, czym szaleć – przyznał Krystian gładząc skórzane wnętrze.
– Nie lubię szaleć. Mam na pokładzie wspaniałą dziewczynę – uśmiechnął się do Moniki siedzącej z tyłu – I nie chciałbym jej stracić, bo przyłożę w drzewo z powodu brawury.
– I za to cię szanuję Seba. Masz głowę na karku i wiesz kto jest jest priorytetem w twoim życiu.  
– Się rozumie – dodał Sebastian – A ty jak sobie radzisz?
– Z czym?
– Z samotnością?
– Ma to swoje plusy…
– Zawsze byłeś duszą towarzystwa i nie zasługujesz na samotność.
– Ten u góry myśli inaczej, ale dzięki Seba.
– Na mnie też przyszedł czas – znów obrócił się w kierunku Moniki – Na ciebie też przyjdzie.
– Być może. Chciałbym wam życzyć spokojnych świąt. Nie będę was zatrzymywał.
– Dziękujemy. Jeżeli nie masz, z kim ich spędzić, to zapraszam do nas. Mama już tam ustawia wszystko na stole.
– Dzięki bracie – objął Sebę, kiedy stali przed samochodem – Kusząca propozycja, ale Marta jest już w drodze.
– Możesz zabrać ją ze sobą.
– Dzięki Seba, ale to szczególny dzień i powinien być spędzany w rodzinnym gronie.
– Daj spokój. Od zawsze byłeś dla mnie jak brat.
– Ty dla mnie też. Trzymam kciuki – wskazał Monikę.
– O nią jestem spokojny – rzucił jej pełne uśmiechu spojrzenie.
– Jedźcie ostrożnie.
– Jasne. Wszystkiego dobrego.
Zaczekał aż odjadą i podszedł do palących papierosy Michała i Stefana.
– Rak was zabije.
– Każdy musi na coś umrzeć – zripostował Michał.
– Oby jak najpóźniej. Pogadalibyśmy sobie dłużej, ale macie swoje obowiązki.
– Nasza córka dopiero za godzinę przyleci do Bydgoszczy – dodała Olga.
– Rodzinne święta to świetna sprawa.
– Mamy wolne miejsce przy stole – zasugerowała Olga.
– Barszcz i pierogi u Seby, u was śledziki i sałatki – zaczął wyliczać.
– Do mnie też możesz wpaść. Mam paszteciki i piernika – zachwalał Michał.
– U każdego po trochu i będę najedzony.
– Najważniejsze, że nie będziesz sam.  
– Mam jeszcze siostrę, ale bardzo wam dziękuję za te propozycje. To bardzo miłe.
– Nie dasz się przekonać? – nalegała Olga.
– Macie swoich bliskich, ale jestem bardzo wdzięczny za wasze dobro. Prawdziwi przyjaciele.
– Trzymaj się – każdy objął go solidnie.
– Postaram się coś wymyślić na ostatniego.  
– Jakbyś potrzebował pomocy dzwoń – uśmiechnął się Jarocki.
– Jasne.  
Poczekał, aż wszyscy odjadą i wyjął telefon z kieszeni. Angielski numer dzwonił ponownie.
– Kim jesteś? – pytał patrząc w wyświetlacz.

Dodaj komentarz