Noc bez Kingi była całkowicie nieznośna. Nie miał się, do kogo przytulić, nie miał, kto ogrzać jego ciała, gdy koc spadał na podłogę. Chciał otworzyć oczy, ale były takie ciężkie. Namacał telefon, który obudził go powiadomieniem o wiadomości. Odblokował ekran. Patrzyły na niego błękitne oczy Kingi i uśmiech, który potrafił łagodzić każdą złość. Przyszła wiadomość od siostry.
„Wstawaj, bo się nie wyrobisz. My już działamy ostro. Mam nadzieję, że nie przesadziliście wczoraj. To będzie wspaniały dzień. Kocham cię braciszku, a Ona najbardziej”
– Cała Marta – westchnął i przerzucił koc na drugą stronę łóżka.
Stanął przed lustrem, by na szybko ocenić swoją formę. Obiecał sobie, że co najmniej do trzydziestki nie będzie dźwigał przed sobą brzucha. Obietnicy dotrzymał i to na wyrost. Regularne bieganie i dwie godziny na siłowni spłaszczyły jego brzuch, co było w jego mniemaniu iście zadowalającym efektem szczególnie, że nie ćwiczył jak paker.
Zszedł wolno po schodach. W salonie chrapali Michał i Seba. Leżeli przytuleni do siebie i gdyby nie to, że mieli dziewczyny pomyślałby, że coś między nimi jest. Poleciał po komórkę i pstryknął im kilka zdjęć. Postanowił, że będzie miał na zaś, gdyby przyszły im do głowy jakieś nieciekawe numery do wycięcia.
Poszedł do kuchni i nastawił wodę. Marzył o kawie idealnej. Z jednej łyżki, kilku kropel mleka i łyżeczki cukru. Lekka na dobry początek dnia zmuszająca układ trawienia do rozruchu. Wyjrzał przez okno. Z naprzeciwka pomachała mu Ewelina. Uśmiechnął się lekko i również machnął ręką na powitanie.
Wyciągnął z lodówki opakowanie serka wiejskiego. Nakładał na bułkę łyżkami, aż zjadł wszystko. Porzucił jajecznicę, bo czekał go dzisiaj dzień pełen jedzenia i nie było sensu objadać się już od rana. Brudne naczynia wrzucił do zmywarki i ustawił szybki program. Wychodząc z kuchni kopnął pustą butelkę po whisky, która upadła na płytki wybudzając przytulonych do siebie kumpli.
– Co jest? – wrzasnął Michał.
– Idzie wojna, zaczęli demolować – parsknął śmiechem Krystian.
– Boli mnie głowa – dorzucił zaspany Seba.
– Wypiliśmy litr wódki i litr whisky. Do tego z cztery duże butelki pepsi. Gdy podzielimy tą ilość na czterech, a raczej pięciu, bo Michaś to jakby za dwóch był to wynik nie jest jakiś imponujący – podsumował gospodarz.
– Ty sobie uważaj. Jestem jeden. Nie musisz mi cisnąć, że tyle jem.
– Dobra, dobra. Przepraszam urażonego jego mości pana.
– Już lepiej. Która godzina?
– Niedługo będzie południe.
– Nie wyrobimy się – rzucił ponuro Seba.
– Co? Prysznic i ubranie w garnitur to raptem kilka minut.
– Ja idę na górę. Wy możecie skorzystać z prysznica na dole.
Takie kilkukrotne wchodzenie i schodzenie miało swoje plusy. Człowiek miał ruch bez wychodzenia z domu i mógł więcej jeść. Wyjął z szafy czystą bieliznę i zamknął się w łazience. Napuścił pełną wannę wody. Wsypał jakieś niebieski granulki, które kupiła Kinga. Pachniały ładnie. Zanurzał się, co kilka minut testując wstrzymywanie oddechu. Czas wstrzymania był dłuższy o dwadzieścia sekund względem zeszłego miesiąca, więc regularne treningi działały zwiększając pojemność jego płuc. Łazienkę opuścił po godzinie czasu, co było rekordowym wyczynem w jego wykonaniu.
– No w końcu – odezwał się Michał z pilotem w ręku – Manicure i pedicure zrobiony? Włoski nawoskowane? Ogoliłeś się?
– A co nie widać?
– Pewnie, że nie. Masz przecież bokserki.
– Chcesz sprawdzić?
– Nie, nie gustuję w chłopakach.
– Nie byłbym tego taki pewien – uśmiechnął się i przypomniał sobie fotki, które im zrobił.
– Masz coś do picia?
– Pełną lodówkę.
– Nie chcieliśmy ci grzebać.
– U mnie możecie się czuć jak u siebie. Ufam wam.
– U siebie chodzę bez majtek – Michał wstał z kanapy.
– Tego nie musisz robić, ale dobrze wiedzieć.
– Nie musisz obawiać się o swoje tyły jakby, co. To kwestia higieny. Jest luźniej i przewiewniej latem.
– Dobra, idź się napić.
– Przynieść ci coś? – zerknął na zmęczonego Sebastiana.
– Dwie tabletki. Masz? – zerknął miną trupa na Krystiana.
– Może być paracetamol?
– Byle zadziałał, jeżeli chcesz mnie widzieć na zabawie.
– Się robi.
Poszli z Michałem do kuchni. Przeszukał wszystkie szafki i lodówkę, ale nic nie znalazł. Ubrany w dresowe spodenki i koszulkę z czerwoną gwiazdą wyszedł z domu. Dawid kręcił się na zewnątrz przy samochodzie ze szmatą. Otworzył furtkę i wszedł na podjazd.
– Jak głowa?
– U mnie w porządku. A ktoś cierpi?
– Seba. Potrzebuje jakichś przeciwbólowych. Pojechałbym do apteki, ale alkomat nie sugerowałby mi jazdy w takim stanie.
– Wchodź – uchylił przed nim drzwi i weszli do środka.
– Dzień dobry – przywitał się Eweliną.
– Cześć. Późna pobudka?
– Czy ja wiem? Jak się idzie spać o drugiej w nocy, to osiem godzin wypada o dziesiątej.
– Dawid wstał o ósmej.
– Nie każdy jest takim twardzielem jak on.
– Racja. Jak się czujesz?
– Ogólnie czy chwilowo?
– Wiesz, co mam na myśli.
– Nadal nie wierzę, że tak zleciał ten czas. A wy jak się bawiłyście?
– Do trzeciej. Odwiozły mnie dziewczyny z biura Kingi.
– A Kinga i Marta?
– Żyją tym dniem.
– Mam taką małą prośbę.
– Boli głowa?
– Nie mnie. Seba cierpi trochę.
Odwróciła się w kierunku lodówki i wyjęła z niej paczkę tabletek.
– Weź całą. Może się okazać, że będzie potrzebować więcej.
– Oddam po weekendzie. Ratujesz mi przyjaciela.
– Zawsze do usług – uśmiechnęła się anielsko.
– Widzimy się o szesnastej.
– Oczywiście.
Wrócił do siebie. Nalał szklankę wody i poszedł do salonu. Wyjął z opakowania dwie tabletki i podał koledze.
– Moje wybawienie – uśmiechnął się cierpko.
– Zatrzymaj opakowanie. Ewelina zasugerowała większą porcję w przyszłości, ale nie przeginaj, bo wieczorem też będą procenty.
– Nie dam rady.
– Ty? Człowiek SLU?
– Dawne czasy. O której wychodzimy?
– Na piętnastą trzydzieści muszę być pod agencją.
– No to mamy jeszcze trochę czasu.
Przeszli do kuchni i zajęli miejsca przy stole zastawionym słodyczami i słonymi przekąskami.
– Schowaj to, bo puszczę pawia. I nie będzie się nadawało do dalszej konsumpcji.
– Może być? – Michał przykrył wszystko papierowymi serwetkami.
– Lepiej.
– Czy po dzisiejszym dniu coś się zmieni? Z mojego punktu widzenia nic. Nadal będziemy przyjaciółmi. Będziemy się spotykać, kiedy będziemy mieli na to ochotę. Małżeństwo to nie tylko sztuka kompromisów, ale też pełne zaufanie. Wolna wola obojga to fundament.
– Gadasz od rzeczy. Zobaczysz jak urodzi ci się dziecko. Nie będziesz miał dla nas czasu.
– Chcę być ojcem w pełnym tego słowa znaczeniu, bo sam tego nie doznałem. Mam tylko nadzieję, że będę miał czas dla wszystkich.
– Zazdroszczę ci – powiedział Michał – Masz swój dom, zaczynasz wielki projekt i dzisiaj poślubisz kobietę swojego życia. Nic więcej do szczęścia ci nie potrzeba.
– Zawsze się coś znajdzie, ale dzięki.
– Nich chciałbym was poganiać, ale lepiej wyjechać wcześniej.
Wszyscy ubrani w czarne garnitury poszli na autobus. Na przystanku ludzie jakoś dziwnie się im przyglądali, jakby nie pasowali aktualnie do otoczenia. Wsiedli do czternastki. Wysiedli po kilkunastu minutach na Kościuszki i wolnym spacerem poszli w kierunku agencji. Słońce świeciło łagodnie, ale powiew lekkiego wiatru wentylował ich pod czarnymi frakami. Kilka samochodów już stało przed agencją. Zebrane osoby stały w kółku.
– Dzień dobry – powiedział Krystian do swoich gości.
Spojrzeli na niego lekko się uśmiechając. Padła nawet propozycja, aby się schować przed słońcem w agencji, ale nikt z niej nie skorzystał. Równo o piętnastej trzydzieści na plac wjechał czarny SUV. Jego serce zaczęło mocniej bić, jakby chciało się wyrwać i zwiać stąd jak najszybciej.
Łysy kierowca wysiadł, jako pierwszy i otworzył tylne drzwi. Ze środka wysiadła Marta w błękitnej sukience puszczając mu oczko, gdy tylko go dostrzegła. Kierowca przeszedł na drugą stronę i otworzył drzwi. Czarne włosy falowały na wietrze, gdy Kinga opuściła auto. Podwieszona tylko na cienkich ramiączkach suknia idealnie opadała na jej ciało. Delikatne wcięcie dekoltu otoczone było koronkami z kwiatków, pod którymi odznaczała się jej lekko opalona skóra. Ludzie patrzyli na nią z opuszczonymi szczękami, ale to on nie mógł oddychać. Jakby ktoś mu nagle odciął tlen. Nogi mu się ugięły i już był bliski omdlenia, gdyby nie szybka reakcja Michała. Złapał go pod pachę i postawił do pionu.
– A mówiłeś, że nie lubisz chłopaków.
– Bez żadnych skojarzeń, to tylko wsparcie – szepnął.
Podbiegła do nich Marta a za nią Kinga.
– Wszystko w porządku kochanie? – złapała go za ramiona.
– Już jest ok. To chyba z wrażenia.
– Wyglądasz blado.
Przytulił się do niej i mocno uścisnął.
– O boże, jak ty wyglądasz – powiedział jej na ucho – Aż mi tchu zabrakło. Nie widziałem w swoim życiu nic piękniejszego.
Pocałowała go bardzo namiętnie, że ludzie westchnęli z zaskoczenia.
– Zróbmy to – złapał ją za rękę i wrócili do samochodu.
Wyjechali jedną kolumną, ale i tak znaleźli się kierowcy, którym się spieszyło i przepletli ten szyk autami bez wstążek. Na plac świętej Katarzyny dotarli po niecałych dziesięciu minutach jazdy, bo zielona fala tym razem nie dopisała. W zakrystii podpisali stosowne dokumenty zapoznając się ze skutkami zawarcia ślubu kościelnego. Świadkiem Krystiana była Marta, świadkiem Kingi jej kuzynka Angelika, którą poznał jeszcze podczas ich pierwszego związku. Czekając za Kingą przy ołtarzu rozglądał się nerwowo w obawie, że mogła zrezygnować. Spojrzał na siostrę. Uśmiechnęła się ślicznie dodając mu nieco otuchy. Cały zlany potem z tego zdenerwowania drżał, a jego ręce były zimne jak z lodu.
Dzwon wybił szesnastą i na górze zaczęły grać skrzypce. Z blaskiem słońca do kościoła weszła Kinga, którą pod rękę trzymał ojciec. Szli tak wolno, że odnosił wrażenie jakby mieli nie dojść do ołtarza przed końcem dnia. Zupełnie jakby ktoś włączył odtwarzanie po klatkowe.
Stał jak zamurowany ciężko oddychając i wyczekiwał tego momentu, w którym potwierdzi tylko słuszność swojej decyzji.
– Nie ma na tym świecie kogoś tak godnego mojego zaufania jak ty, dlatego bez jakichkolwiek obaw powierzam ci mój skarb. Niech będzie dla ciebie wszystkim na zawsze.
– Obiecuję, że będzie – złapał podaną mu przez teścia rękę Kingi i pocałował ją, a potem spojrzał na nią. Jej uśmiechnięta buzia i pełne wzruszenia oczy były dopełnieniem tej słuszności, której tak szukał. Pocałował ją w usta i poprowadził przed białe krzesła, które przez te kilkadziesiąt minut będą tylko ich tronem.
Miało być klasycznie i było. Kinga chciała wejścia z ojcem i on nie miał z tym problemu, bo i tak musiał ją przekazać w jego objęcia. Hymn o miłości św. Pawła wzruszył chyba każdego, bo zauważył niejeden błyszczący wzrok wśród gości. Najbardziej obawiał się samej przysięgi, której nawet powtórzyć nie był w stanie, gdy jego głos łamał się przy mówieniu szeptem a co dopiero do mikrofonu. Ksiądz kazał złapać się im za dłonie i splótł je złotą stułą. Presja była większa niż wtedy na stadionie, ale wypowiedział te słowa:
„Ja Krystian biorę ciebie Kingo za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci”
Odetchnął głęboko i nagłe drżenie rąk ustąpiło, poczuł niesamowitą ulgę. Gdy zaczęła skupił swój wzrok na jej zapłakanych oczach.
„Ja Kinga biorę ciebie Krystianie za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci”
Swoją przysięgę wypowiedziała bez jakiegokolwiek zająknięcia. Powtarzała pewnie i z uśmiechem na ustach.
Sięgnął po obrączkę z białej poduszki i powiedział powtarzając za wikariuszem:
„Kingo przyjmij tę obrączkę na znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”
I wsunął do końca na jej palec złoty symbol zawarcia związku małżeńskiego. Tym razem powtarzał pewnie i bez drżących rąk.
„Krystianie przyjmij tę obrączkę na znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”
Wsunęła na jego palec obrączkę i mocno ścisnęła obie dłonie. Ciepło jej rąk natychmiast owinęło jego ręce.
– Już możecie się pocałować – szepnął młody ksiądz.
Złapał ją za podbródek i spojrzał prosto w oczy, które nadal były pełne łez. Zatopił swoje usta w jej i całował przez kilkanaście sekund nie dając chwili wytchnienia. Po skończonym pocałunku kościół wypełniło echo braw wszystkich zebranych. Obrócił się do tyłu w kierunku jej rodziców, byli zatroskani tym widokiem, ale niestety jego rodzicom nie było dane doświadczyć tego samego.
W zaproszeniach umieścili stosowną informację, aby nie sypać pieniędzy i nie kupować kwiatów, a przeznaczyć stosowne środki na miejskie schronisko dla zwierząt. Składanie życzeń nie zajęło zbyt wiele czasu, bo gości było niewielu. Kilka chwil po szesnastej pojechali na salę bankietową na obrzeżach miasta.
Wysiadł, jako pierwszy i przeszedł na drugą stronę, aby wypuścić Martę a potem Kingę. Złapał ją pod rękę i przeszli przez brukowany podjazd do wejścia na salę. Gospodarze obiektu stali za jej rodzicami trzymając w dłoniach chleb, a na tacy w kieliszkach musował szampan.
– Moje kochane dzieci – zaczęła matka panny młodej i palcami otarła spływające po jej policzku łzy – Życzę wam samych wspaniałych chwil, żebyście zawsze byli szczęśliwi a napotykane przeszkody rozwiązywali razem i skutecznie.
– Opiekuj się nią, bo to twój skarb – powiedział ojciec i zadumał się na chwilę – A ty wspieraj go w każdym momencie, aby stale czuł, że ma przy sobie kogoś oddanego na całe życie. Wszystkiego dobrego moje dzieci.
Wzięli kieliszki z tacy, a potem dwóch kelnerów rozeszło się wśród gości.
– Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia – powiedział doniosłym głosem postawny facet, wyglądający na właściciela obiektu. Uniósł kieliszek w górę a zanim pozostali.
Krystian podał jej do ust swojego szampana, a ona jemu. Wypili do dna i weszli do środka. Z głośników popłynęła znana mu melodia, którą uwielbiał i sam wybrał na pierwszy taniec. Tego nie zaśpiewa lepiej nikt niż sam Eric Clapton. Złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. Położyła mu głowę na ramieniu i wolno się kołysali, a on sam powtarzał słowa Wonderful tonight, które znał na pamięć z dawnych lat. Dopiero teraz ogarnął go błogi spokój, który pozwolił pozbyć mu się całego ciśnienia. Głośne oklaski tak niewielkiej publiki były wspaniałym podsumowaniem tego tańca. Podziękowali uśmiechem i zajęli miejsca przy stole.
Podano obiad złożony z rosołu, batatów i mięsa każdego rodzaju, by goście mieli wybór. Wszyscy siedzieli przy jednym stole, dzięki czemu nie było problemów z komunikacją. Po lewej stronie Kingi siedziała jej kuzynka, obok rodzice i kilkoro znajomych z pracy. Po prawej stronie Krystiana siedziała Marta, Seba z dziewczyną, Michał również, państwo Jaroccy i Dawid z Eweliną.
Po deserze dla rozluźnienia wodzirej zaproponował tańce przy spokojnych utworach, aby jak to bezczelnie ujął obyło się bez problemów gastrycznych. Krystian miał to szczęście, że robił jakby za maskotkę, a dzięki małej liczbie gości zatańczył z każdą z pań kilka razy. Nawet z chłopakami potańczył w kółku. I znów trafił w objęcia Jarockiej.
– Świetna zabawa. Taka liczba gości jest bardzo komfortowa. No i goście odpowiedzialni, bo piją ostrożnie.
– Dziękuję. Chcieliśmy, aby było kameralnie. Zresztą nasze rodziny jak wiesz nie są zbyt liczne. Gdyby nie wy byłoby tutaj zupełnie pusto.
– Swoją osobowością i tak byś wypełnił tę salę. Pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć.
– Będę pamiętał – uśmiechnął się szczerze i oddał ją w ręce byłego przełożonego.
– Co ci tam takiego mądrego powiedziała? – zapytał szeptem Jarocki.
– To nasza słodka tajemnica – mrugnęła Krystianowi okiem i porwała męża na środek.
Zdjął marynarkę z krzesła i wyszedł na zewnątrz, gdzie zainteresowani pociągali dymka.
– Jest nasza atrakcja wieczoru – uśmiechnął się szyderczo Michał.
– Michaś…
– Sorry, ale jestem zajęty – podniósł do góry rękę swojej dziewczyny.
– Ja też – wskazał palcem obrączkę Krystian.
– No to się rozumiemy.
Po chwili dołączyły do nich Marta i Kinga. Objął je obie.
– Dwie najważniejsze w moim życiu kobiety.
Pocałowały go jednocześnie w policzki i równie mocno go przytuliły.
Północ minęła całkiem spokojnie. Butelka krążyła po gościach na okrągło, ale nikt nie miał problemów z równowagą. Z sali, jako pierwsi zniknęli najstarsi. Kilka chwil po piątej wspólnie podziękowali jej rodzicom, a potem pożegnali się z Jarockimi, po których przyjechał portier z jego byłej firmy. Dzięki pomysłowi Seby reszta gości zapakowała się do jednego busa i razem wyruszyli w drogę powrotną.
Siedzieli na białej ławeczce przy niewielkim pomoście nad sztucznym strumykiem. Pomarańczowe słońce zaczęło wypełniać niebo, a Krystian starał się opanować zamykające się od zmęczenia oczy.
– Śpisz? – szepnęła Kinga.
– Nie, już nie – ścisnął mocniej jej dłoń.
– Nie musimy siedzieć, aż do ostatniego gościa. To był ciężki dzień.
– Dla mnie bardzo. Nie wiedziałem, że tak opadnę z sił.
Wyjęła komórkę i napisała wiadomość.
– Mam nadzieję, że każdy następny poranek będzie już zawsze taki sam.
– Jaki? – zapytał z przymkniętymi oczami.
– Że będziesz obok mnie, że będziemy żegnać się pocałunkami. Potem będziemy wracać do domu i witać pocałunkami. Będziemy razem siedzieć przy kominku.
– Też tego pragnę. Chcę tylko twojej miłości.
Po kilku minutach usłyszeli szelest.
– Pani Kingo?
Otworzył oczy. Stał przed nimi ich kierowca.
– Możemy jechać.
Wstał pierwszy. Chwycił ją pod ramię i poszli do samochodu. Jazda była tak błoga, że zasnął od razu.
– Krystian? – złapała go za ramię.
– Co? Już budzik?
– Jesteśmy na miejscu. Zaraz odpoczniesz.
Wysiadł z samochodu i poczuł, że mu zimno. Jego marynarka została na siedzeniu.
– Jeszcze marynarka.
– Wyjmę – schyliła się i sięgnęła, a potem pomogła mu ją wciągnąć, choć mieli kilkanaście metrów do wejścia.
Wyjął klucze z kieszeni i otworzył furtkę.
– Proszę – ukłonił się nisko.
– Dziękuję.
Stanęli pod drzwiami. Odnalazł klucz i przekręcił zamek. Uchylił drzwi.
Złapał ją pod ramiona a drugą ręką na wysokości ud. Podniósł do góry.
– Pani Czartoryska zapraszam do mojego księstwa – uśmiechnął się i pocałował ją.
Weszli do środka. Pchnął nogą drzwi zamykając je i zaniósł ją prosto na górę.
1 komentarz
Gazda
Ach, co to był za ślub 😄😄😄, ale czy potem żyli długo i szczęśliwie?🤔🤔🤔 Cóż, trzeba poczekać na dalszy rozwój wypadków...
dreamer1897
@Gazda Ceremonia się udała, ale co będzie dalej? Tak, będzie dalszy rozwój wypadków. Pozdrawiam.
P.S. Spokojnych świąt, mocy prezentów i chociaż troszkę śniegu!
Gazda
@dreamer1897 dzięki za życzenia. Tobie również zdrowych świąt spędzonych tak jak chcesz. A co do śniegu, przydałoby się trochę, oj przydalo
dreamer1897
@Gazda Dziękuje. No niestety to były czarne święta, ale przynajmniej warunki sprzyjały bezpiecznym podróżom.