Życie trudne jest cz.80

Życie trudne jest cz.80– Jednak przyszedłeś.
– Nie wypadało nie przyjść skoro moja drużyna wygrała.
– Sam?
– Tak.  
– Definitywny koniec?  
– Nie wiem. Prosiła abym jej nie szukał, więc sugerowała koniec.
– Myślisz, że coś przed tobą ukrywa?
Czuł się jak podczas wywiadu u psychologa. Tylko jedna osoba zadawała pytania. Tyle, że wizyta przypominała spotkanie u lekarza dla par w trudnej sytuacji. Rozumiał jej zainteresowanie, ale on przecież też jej pomógł ocalić stanowisko.
– Nigdy nie odczułem czegoś, co mogłoby spowodować nasze rozstanie.
– A może to z twojego powodu?
– Z mojego?
Zawahał się z odpowiedzią, ale może Aneta miała rację. Czyżby Agata miała dosyć obecności Kingi w jego życiu? Pojawiała się oferując swoją pomoc w każdej możliwej sytuacji. Z drugiej strony Agata zawsze zapewniała go, że nie ma z nią żadnych problemów o ile on jest po jej stronie i sam nie prowokuje kolejnych spotkań. Praca dla Marty, mieszkanie dla niej i wypadek podczas jej podwózki były prawie z nim niezwiązane. Prawie oznaczało tyle, że był bratem Marty i dla niej starała się Kinga, ale z drugiej strony były najlepszymi przyjaciółkami i nawet bez niego ogniwa nadal by nimi były.  
– Coś nie tak?
– Wszystko w porządku.
– Nie odpowiedziałeś.
– Bo nie wiem. Nie jestem w stanie stwierdzić czy była sytuacja, która by doprowadziła do jej tak nagłego odejścia.
– Pomyśl nad tym. Bo może problem tkwi gdzie indziej.
– Cześć Krystian.
– Cześć – podał rękę mężowi Anety.
– Drinka?
– Jestem już po, dwóch, ale wam nie odmówię.
Ściągnął kelnerowi kieliszki z tacy i podał każdemu.
– Za co? – zapytał Dariusz.
– Za szczęście Krystiana, bo my już je mamy.
– Powiedziałaś mu?
– O czym?
– Zostanę tatą! – Darek uśmiechnął się szeroko i objął swoją żonę.
– No to moje gratulacje! Wspaniała wiadomość. Dziecko wypełni krzykiem waszą rezydencję.
– Tyle lat marzyłam o dziecku.
– Naprawdę się cieszę. Usłyszeć taką informację – upił łyka.
– Twój czas też nadejdzie. Wiem to.
– Przyszłość pokaże.  
– Zostawię was na chwilę.
Dariusz odszedł w kierunku siwego faceta z dziewczyną młodszą od niego, co najmniej o połowę.  
– Musi mieć sporo kasy. Taka młoda z takim wiekowym panem.
– W ubiegłym roku załapał się do setki najbogatszych Polaków.  
– Ale są ze sobą z miłości?
– Pewnie tak. Mają już dwa lata stażu.
– Próbujesz mnie przekonać, że nie każdy kupuje miłość za kasę?
– Nie da się ukryć, że jakąś część społeczeństwa stanowią ludzie kochający za pieniądze. Czasem tak bywa, że miłość dobiera ludzi, jakby nam się wydawało o zupełnie odmiennych cechach i wyglądzie. Nie zawsze stary z młodą czy na odwrót to kwestia pieniędzy.  
– Agata była młodsza ode mnie o dziewięć lat.
– Mała różnica wieku. Nie ma nawet podstaw do sądzenia, że była z tobą dla pieniędzy.
– Mówisz tak, bo wiesz, że do najbogatszych nie należę.
– Opisuję to, co widziałam, kiedy mnie odwiedziliście. Wyglądaliście na bardzo szczęśliwych.
– Też tak myślałem. Wszystko się jednak zmieniło po powrocie z Londynu.
– Chciałabym powiedzieć, że będzie dobrze, ale jej słowa mogły być jednoznaczne.
– Widocznie był powód, dla którego ważniejsze było odejście niż wyjaśnienie sobie tego wszystkiego.
– Zatańczymy?
– Proszę bardzo.
Dał się jej porwać pod rękę w wir tańca. I choć nie szło mu najlepiej to jakaś dziwna siła pociągała jego nogi w rytm za nogami Anety. Nie nadepnął jej ani razu.
– Odbijany.
Oddał żonę w ręce męża i przez chwilę się im przyglądał. Wyglądali na zakochanych i dziecko musiało zacieśnić łączącą ich więź.  

Kilka chwil po północy prowadzący wieczór wezwał gości do środka.
– Drodzy państwo. Teraz chciałbym wam przedstawić bohaterów dzisiejszego turnieju. Zapraszam Krystiana Czartoryskiego, Adama Bonin, Marcela Zawadzkiego oraz prezesów firm, które zajęły miejsce na podium. Panowie Łukasz Zatorski, Andrzej Nowak i Bogdan Stańczyk. Nagrodźmy ich wielkimi brawami.
Jak na tak doborowe towarzystwo dało się nawet słyszeć gwizdy z dalszej części sali. Owacja na stojąco i wiele życzliwych uśmiechów dodały Krystianowi odwagi, kiedy musiał wejść na scenę.
– Nagroda dla najskuteczniejszego strzelca turnieju oraz najlepszego zawodnika turnieju wędruje w ręce pana Krystiana Czartoryskiego. Proszę o oklaski dla niego.  
Obie statuetki Krystianowi wręczył prezes z jego firmy. Cuchnęło od niego porządnie alkoholem, ale nie miał tyle odwagi, aby mu to powiedzieć. Podziękował i z uśmiechem pozował do pamiątkowych zdjęć.  
– Tak. Dziękuję Krystianowi za to, że wprowadził naszą firmę na najwyższy stopień podium. To prawdziwy zaszczyt dzierżyć przez najbliższy rok tytuł najlepszej firmy TPT. To sukces nie tylko jego, ale też firmy, która okazała wsparcie i zaangażowanie finansowe niezbędne do realizacji tego przedsięwzięcia. Krystianie? – grubasek przekazał mikrofon kapitanowi swojej drużyny.
– Dobry wieczór państwu – setki błyszczących oczu patrzyły na niego ze skupieniem, że na chwilę odebrało mu mowę – Cóż można dodać? Dla mnie to była nie tylko rozrywka, ale przede wszystkim chęć pomocy tym najmłodszym. To właśnie oni i ich doping zaniosły nas do finału. Nie było piękniejszych słów niż te, kiedy mały chłopiec na wózku poprosił mnie o autograf na zdjęciu swojego idola, którym był Cristiano Ronaldo. Poczułem się doceniony za trud, jaki włożyliśmy, ale też poruszony, że taki turniej może być równie wspaniałym przeżyciem dla tych dzieciaków. Nie ma ich z nami, ale to oni byli najważniejszymi punktami tego turnieju. Dziękuję chłopaki, dziękuję państwu.
Po wręczeniu pamiątkowych medali pozostałym kapitanom wszyscy stanęli do kolejnych zdjęć. Prezesów przepełniała duma, ale tylko jeden z nich był zwycięzcą. I jego zachowanie na fotografiach nie pozostawiało żadnych wątpliwości dla czytelnika relacji z tego balu, kto jest tym zwycięzcą. Z racji tego, że już go wyczytali i cała sala gości go poznała zgodził się na kilka minut rozmowy przy stoliku z najważniejszymi gośćmi. Niektórzy prawili mu komplementy chwaląc jego zmysł i technikę za pomocą, której zdobywał bramki. Jedni poszli nawet dalej sugerując mu rozpoczęcie kariery piłkarskiej. Prezes drugoligowego klubu zaproponował mu dwa dni testów, aby sprawdzić jego umiejętności przed podpisaniem kontraktu. Powiedział, że się zastanowi, ale decyzja o zaczęciu piłkarskiej kariery w jego wieku byłaby absurdalna. Może kilka lat wcześniej z radością przyjąłby taką propozycję, ale teraz był w wieku, w którym były rzeczy ważniejsze niż kopanie piłki po godzinach. Kariera piłkarza ukształtowałaby jego życie w zupełnie innym kierunku niż obecnie zmierzał.  

Chwycił jeszcze jeden kieliszek i wyszedł na zewnątrz. Noc w pełnej krasie, ale była bardzo ciepła. Wiele osób gawędziło ze sobą po przyjacielsku, lecz każdą rozmowę łączyły dwa słowa: interes i pieniądze. Czuł się nijak pośród takich ludzi i marzył już tylko, aby wrócić do domu. Wyjął telefon i zaczął pisać wiadomość do siostry.  
– Cześć! – usłyszał znajomy mu głos – Z kim tak zawzięcie piszesz?
Przeszył go nagły dreszcz. Przecież miała się nie zjawić.
– Jak poszły sprawy biznesowe?
– Poprosiłam asystenta, aby coś wymyślił. Sprawdził się? – stanęła tak, blisko, że poczuł zapach good girl.
– Wyszło przyzwoicie. A jak było naprawdę?
– Nie chciałam błyszczeć jak prezes zachłyśnięty twoim sukcesem.  
– Sukcesem zespołu – poprawił ją – Jak zawsze skromna.
– Dzięki. Ty jeszcze bardziej skromny – wsadziła kosmyk niesfornych włosów za ucho – Swoją drogą podobała mi się twoja wypowiedź. Chwytała za serce i kilka łez wzruszenia musiało popłynąć z niejednej pary oczu.
– Powiedziałem to, co czułem. Ten chłopiec był pod wrażeniem. Widziałem w jego oczach tą ekscytację turniejem, a jak jeszcze poprosił mnie o podpis to już całkowicie odfrunąłem.  
– Zawsze mówisz to, co czujesz.
– To źle?
– Jak dla mnie w porządku, ale inni mogą wykorzystać to, jako twoją słabość.
– Jeszcze jednego?
Stanęła do niego przodem i zabrała pusty kieliszek wymieniając go na pełen.
– Trochę już tego było. Nie wiem jak to zniosę.
– Nie daj się prosić. Odwiezie nas mój asystent.
– Nas?
– Przepraszam. Zawiezie cię gdzie zechcesz.
– To ja przepraszam. Nie powinienem się tak zachowywać.
– Jak?
– Ostatnio nie byłem sobą.
– Rozumiem. Mam nadzieje, że wszystko się wyprostowało.
– Nie wiem, co będzie.
– Wiesz, że możesz zawsze na mnie liczyć.
– Wydaje mi się, że ostatnio zbyt często korzystałem z tej możliwości. Wkrótce zwrócę ci auto.
– Możesz nadal z niego korzystać.
Odwrócił się w kierunku wjazdu, aby sprawdzić czy przyjechała jego siostra, ale zetknął się twarzą Kingi. Stali tak przez kilka chwil, lecz żadne z nich nie odważyło się na coś więcej. On nie chciał robić jej jakichkolwiek nadziei, a ona zapewne nie chciała zniszczyć tego, co budowała od dłuższego czasu.
– Na mnie już pora. Marta niedługo powinna przyjechać.
– Możesz zabrać się ze mną.
– Kinga…proszę…
– Chodź – złapała go za rękę i poszli do Mercedesa.
Przed autem stała Marta.  
– Czy to jakiś spisek? – szepnął sam do siebie i zmierzył groźnie siostrę.
– Myślałam, że będziesz bawił się lepiej.
– To nie dla mnie. Oni stale nawijają o pieniądzach i interesach. Nie pasuję do tego towarzystwa. Zbyt mała ilość zer na koncie.
– W biznesie liczą się nie tylko pieniądze. Ważna jest też umiejętność przekonywania innych do swoich pomysłów i chęć do działania.
– Ta jasne – skwitował słowa Kingi i zajął miejsce na tylnym siedzeniu.
Miał tą przyjemność, że zasnął natychmiast po wypitym alkoholu. Nie musiał brać udziału w nic nieznaczącej dla niego rozmowie, bo nie zamierzał wdawać się w żadne biznesy.  

– Krystian? – Marta potrząsnęła nim lekko.
– Co jest? Daj mi spać.
– Chcesz jechać do siebie?
– A gdzie jesteśmy?
– W Gniewkowie.
– Zostanę u ciebie. Mogę?
– Możesz. Ja gdzieś zaparkuję, a wy idźcie w kierunku mojego mieszkania.
– Co ty knujesz?
– Nie możesz jej odprowadzić bez jakichkolwiek uprzedzeń?
– Nie wiem czy mogę.
– Krystian! Powinieneś to zrobić. Proszę.
– Dlaczego?
– Bo jest moją przyjaciółką? Bo jest późno i ciemno? I nie chciałbyś, aby stała się jej jakaś krzywda?
– A ty? Zaczekamy za tobą.
– Ja sobie poradzę. Znam karate.
– I co? Kopniesz zbira, gdy wymierzy do ciebie z pistoletu? Zaproponujesz mu walkę na pięści?
– Zaraz eksploduję. Co się z tobą stało?
– Ze mną? – zamrugał oczami – Nic. Jestem sobą.
– Nie poznaję cię. Mam tylko nadzieję, że to wina alkoholu.
– Raczej nie.
– A czego? A może, kogo?
– Nie podoba mi się twój ton.
– Przepraszam…
– Już lepiej. A jak to zrobię to dasz mi spokój na wieki?
– Nie.  
– To nie idę. Zostaję tutaj.
– Krystian! Masz natychmiast opuścić pojazd i zrobić to, o co cię prosiłam.
– Dobra, dobra. Już wychodzę. Nie musisz krzyczeć. Słyszę dobrze.
– Pokłóciliście się?
– Nie. Powiedziała, że nas dogoni jak znajdzie miejsce do parkowania.
– Niedługo będzie świtać. Uwielbiam wschody słońca.
– Ja też, ale jestem strasznie zmęczony. Jak padnę na łóżko, to nawet wołami mnie nie ściągną.
– To musimy przyspieszyć. Nie pozwolę ci zasnąć na chodniku. Od betonu wszystko by cię bolało na drugi dzień.
Uśmiechnął się, ale wcale nie był rozradowany tym, co powiedziała. Trzymał ją na dystans i kiedy się zbliżała udawał, że musi się czemuś przyjrzeć i natychmiast się oddalał.
– Już ja sobie z nią porozmawiam – szepnął jak mu się wydawało cicho, kiedy stanęli pod blokiem, w którym mieszkała Kinga.
– Z kim?
– Z Martą. Mogę ci zadać jedno pytanie?
Spojrzała na niego z błyskiem w oczach.
– Dlaczego nadal tu mieszkasz? Stać cię na każdą nieruchomość w tym kraju.
– Sentyment do tego miasteczka. Tu zaczęłam najważniejszą przygodę swojego życia.
Milczał, bo domyślał się, o czym mówi. Chciał się jak najszybciej ulotnić.
– Pójdę poszukać Marty. Mam nadzieję, że nic się jej nie stało.
– Pójdę z tobą.
– Uważam, że powinnaś pójść do siebie.
– Dlaczego?
– Będziemy się tak w kółko odprowadzać?
– A dlaczego nie? Noc jeszcze młoda.
– Zaczekam aż wejdziesz. Ok?
Z jej twarzy zniknął uśmiech.
– Dasz znać jak dotrzecie?
– Tak. Marta się odezwie. Cześć i dzięki za wszystko. To był niesamowity doping.
– Nie ma sprawy. Dobrze się bawiłam. Dawno już tak nie miałam.
– Cieszę się. Idź.
Stał jeszcze w klatce przez kilka chwil, aż usłyszał brzęk przekręcanych zamków. Poszedł pod wskazany przez siostrę adres. I zaczęły targać nim wątpliwości. Stanął pod domofonem. Przyglądał się wpisanemu ładną czcionką nazwisku Czartoryski.  
– Otworzysz? – powiedział do telefonu.
– Co ty tutaj robisz?  
– Przecież mi pozwoliłaś spać u siebie.
– Wchodź – zamek brzęknął i szedł po schodach do momentu, aż uchyliły się drzwi z numerem siedem.
Stanął jak wryty widokiem swojej siostry w jego poprzednim mieszkaniu.

1 komentarz

 
  • blondeme99

    Marta próbuje zeswatać swojego brata i Kingę ;) ale Krystian potrzebuje jeszcze czasu, sprawa z Agatą nadal nie jest jeszcze wyjaśniona i myslę, że wciąż ma nadzieję, że wszystko się ułoży i Agata się odezwie. Mimo wszystko dobrze robi, że próbuje nie dawać nadziei Kindze, tylko po prostu czeka aż wszystko się ułoży ;)

    29 lip 2019

  • dreamer1897

    @blondeme99 Próbuje mu pomóc na swój sposób skoro nie idzie w drugą stronę. Czy dobrze robi? Oceny musi dokonać Krystian, ale zapewne bierze pod uwagę jej zdanie w sprawach, które wymagają innego spojrzenia na świat. Tęsknota i nagłe rozstanie nie pozwalają mu na powrót do przeszłości w której kiedyś też był szczęśliwy.

    30 lip 2019