Życie trudne jest cz. 17

Życie trudne jest cz. 17W pierwszy dzień świąt wyglądała znacznie lepiej. Wstała, jako pierwsza uśmiechając się czule widząc ubraną choinkę z prezentem pod nią. Zerknęła na niego i niemal zapłakała, bo spał jak małe dziecko w pozycji embrionalnej z rękoma pod głową. Pocałowała go w czoło i poszła pod prysznic. Kilkanaście minut gorącej kąpieli postawiło ją natychmiast na nogi. Zanim zabrała się za przygotowanie śniadania położyła pod świątecznym drzewkiem prezent dla niego. Wyjęła sałatki z lodówki, posmarowała bułki masłem i nastawiła czajnik elektryczny, aby zaparzyć kawę. Przewrócił się jeszcze kilka razy na kanapie i dołączył do niej.
– I jak? – objął ją w pasie i pocałował w policzek.
– Dziękuję. Czuję się lepiej, o niebo lepiej.
– Świetnie.
– Co będziemy dzisiaj robić?
– Nie wyglądasz jeszcze za dobrze, więc nie będziemy wychodzić.
– Szkoda…
– A co?
– Moglibyśmy odwiedzić moich rodziców?
– A chcesz?
– Oczywiście!
– To może jutro. Zobaczymy jak będzie postępować leczenie.
Kichnęła niemal uderzając o wiszący nad kuchenką okap.
– Na zdrowie – sięgnął po kuchenny ręcznik i urwał listek. Wytarł delikatnie jej nos.
– Jesteś wspaniały – uśmiechnęła się jak zawsze, czyli ciepło i zupełnie szczerze.
Przez szybę kuchni patrzyli na leżące pod choinką paczki.
– Mikołaj był? – zapytał marszcząc brwi.
– Taki duży i w Mikołaja wierzy? – roześmiała się – Jak widać musiał jeszcze ubrać drzewko…
– Nie wiem. Zasnąłem tak nagle…
Wyjął z szafki dwa kubki z motywem świątecznym i zalał kawę, której aromat rozniósł się po całym mieszkaniu.
– Jaka ty pachnąca!
– Musiałam się trochę odświeżyć, ale pościel też może tego wymagać.
– Jeżeli masz taką potrzebę to wiesz gdzie szukać.
– Zrobię małe pranie…
– W święto chcesz prać?
– Nie mam za wiele ciuchów ze sobą, więc muszę sobie jakoś radzić.
– W porządku. Ja idę do kościoła – wziął szybki prysznic i w ciągu dwudziestu minut był gotowy.

Miała trochę czasu dla siebie i na spokojnie obejrzała mieszkanie.  
– Typowy kawaler – westchnęła głęboko, gdy dostrzegła przepocone ciuchy obok automatu.
Wstawiła pranie i zaczęła zwiedzać dalej mieszkanie. Dokładnie się przyjrzała zdjęciu Natalii i była pod dość sporym wrażeniem tego jak wyglądała. Smukła buzia, ciemne oczy i uśmiech tak bardzo szczery, że nie mogła uwierzyć w jej los. Łyknęła tabletki i włączyła telewizor, w którym akurat dawali powtórkę Kevina.

Po kilkudziesięciu minutach Krystian wrócił i stojąc w drzwiach pokoju przyglądał się jej z boku. Nie zobaczyła go do momentu, kiedy zachciało się jej czegoś ciepłego do picia. Wstała i niemal wzdrygnęła przestraszona:
– O matko! Ale mnie przestraszyłeś.
– Nie słyszałaś jak wszedłem?
– Nic a nic. Zrobię sobie herbaty z cytryną.
– Dla mnie też. Tak strasznie zimno na zewnątrz.
Przebrał się w dresy i wrócił do kuchni z opakowaniem Rafaello.
– To nie ciasto, ale coś słodkiego.
– Uwielbiam ten smak.
– Ja też. Ale cukier to ukryty zabójca.
– Masz na myśli cukrzycę?
– Wydaje mi się, że to nie kwestia słodyczy a dodatków, jakie się dziś dodaje do jedzenia. To one niszczą narządy.
– Moi dziadkowie umarli mając ponad osiemdziesiąt pięć lat.
– Moi podobnie, więc widocznie kiedyś jedzenie było lepsze.  
– Ciekawa jestem, co robią teraz moi rodzice…– napisała im wiadomość z życzeniami.
– Na pewno martwią się o ciebie, ale chyba dobrze przyjęli wiadomość, bo nie gnębią cię telefonami.
– W końcu zrozumieli, że nie jestem już małym dzieckiem.
– Małym nie, ale ledwo osiemnaście lat skończyłaś.
– Ej!
– Co?
– Masz mnie za małą, głupiutką dziewczynkę?
– Małą, ale dość odważną by tak postawić się rodzicom.  
– Widzisz ile jestem w stanie dla ciebie zrobić?
– Doceniam to.
– Słabo się starasz…
– To znaczy?
– Nie chcesz abym z tobą zamieszkała.
– A ty swoje…Chcę abyś ze mną zamieszkała…kiedyś.
– Ale najpierw studia.
– I do tego bardzo mądra – uśmiechnął się w jej kierunku.
– Ktoś tu sobie ze mnie drwi.
– Ale kto? – rozejrzał się wokół.
Zalał herbaty i wrzucił do nich plasterki cytryny, której aromat zakręcił mu w nosie.
– Proszę. Lepiej po tych lekach?
– Dziękuję. W porównaniu z piątkiem to jakbym była zdrowa – wzięła komórkę do ręki, aby przeczytać wiadomość od mamy. Podała mu telefon, aby sobie przeczytał.
„Dla Ciebie i Krystiana również wesołych świąt.
Ja cię doskonale rozumiem, ale tato trochę zły”
Uśmiechnął się lekko i oddał smartfon.
– Nie wiem czy jutrzejszy wyjazd to dobry pomysł.
– Mama jest po mojej stronie, więc ojciec będzie miał mniej argumentów.
– Jak długo u mnie zostajesz?
– Jak zabiorę z domu więcej ubrań to wracam do siebie po nowym roku?
– Trochę długo, ale…
– Ale?
– Cieszę się! – uścisnął ją mocno, kiedy patrzyła przez okno.
– Chyba już czas przygotować obiad.
– Dobry pomysł.
Krystian obierał ziemniaki, kiedy ona zabrała się za przygotowanie schabowych. Niedzielny obiad bez mięsa to nie obiad. Taką zasadę wyznawał.
– Może jakiś spacer?
– No nie wiem czy w twoim stanie to dobry pomysł.
– Odwiedzimy grób Natalii…
– Może masz rację.
Soczystym całusem podziękował za wspaniały obiad.
– Idę się przebrać.
– Idź, ale ubierz się ciepło. Ja biorę czapkę na uszy.
Przerzucił wszystko w dużej szafie, ale nie znalazł czapki kupionej w ubiegłym roku.
– Idziemy?
– A gdzie twoja czapka?
– Nie mam pojęcia, pójdę bez.
– Weź uszatkę.
– Chcesz jutro jechać do rodziców?
Nie powiedziała nic i wciągnęła ją na uszy.
– No i muzyka gra – skwitował jej zachowanie.

Podmuch zimnego wiatru wstrząsnął nim na poważnie. Założył kaptur od bluzy i kurtki na głowę. Grubymi, narciarskimi rękawicami chwycił za rękę Agatę i poszli wolno na cmentarz. Kupił w pobliskim kiosku dwa znicze.
Jej pomnik był przysypany kilkucentymetrową warstwą śniegu. Zgarnął go, postawił zapalone znicze i stanął z zadumą patrząc na zdjęcie przyklejone do płyty nagrobka. Patrząc na jej uśmiech w pewien sposób uspokajał się. Wierzył, że kiedyś spotka ją w pięknym miejscu. Czy to będzie niebo?
– Trudno uwierzyć, że tak dobrzy ludzie mogą zostać nam zabrani z dnia na dzień – uronił kilka łez.
Nie odpowiedziała mu nic, ale dostrzegła nieobecność w jego oczach wilgotnych od łez. Przytuliła go dając do zrozumienia, że ma jej wsparcie.  
– Wierzysz w niebo? – zapytał.
– Zależy, co masz na myśli.  
– Myślisz, że spotkasz kiedyś tych, co odeszli?
– Chciałabym, aby tak się stało, ale czy tak będzie?
– Nigdy sobie nieba nie wyobrażałem. Zdawałem się na wizje filmowe takiego miejsca.
Po powrocie zaparzył dwa kubki kawy rozpuszczalnej, które zaniósł na stolik w pokoju z telewizorem. Siedziała owinięta kocem przełączając kanały w poszukiwaniu jakiegoś filmu.
– Proszę – podał jej prezent.
Odwdzięczyła mu się tym samym. Wyjęła z pudełeczka naszyjnik, stanęła tyłem do niego, aby go założył. Zapach jej skóry działał bardzo kusząco, ale wziął się za otwarcie swojego prezentu. Wyjął zegarek na bransolecie i srebrne spinki do mankietów w kształcie róży.
– Bardzo piękne – oglądał je z bliska szczerze wyrażając swój podziw.
– Cieszę się, że ci się podobają. A zegarek?
– Będę musiał trochę poćwiczyć, bo jest za duży na moją rękę.
– No to masz motywację.
– Dziękuję – pocałował ją i usiedli na kanapie.
Palące się na stoliku świece dopełniały klimatu świątecznego wieczoru. Oglądali filmy do momentu aż zasnęli na kanapie.

1 komentarz

 
  • AuRoRa

    Fajnie się czyta, o normalnym życiu, o świętach. Na razie czuć leki dystans Krystiana do odważnych pomysłów dziewczyny. Ciekawe czy w końcu się ugnie.

    17 lip 2018

  • dreamer1897

    @AuRoRa Ma być życiowo i staram się tego trzymać. Związek to kompromisy więc zmiany nie są wykluczone. Dziękuje za odwiedziny :)

    18 lip 2018