Stojąc w korku na moście Piłsudskiego, co chwila sięgał po telefon. Z jednej strony chciał poznać rozmówcę nieznanego mu numeru, ale z drugiej naszły go pewne obawy. Londyn, nieznany numer i wyjazd Agaty. To wszystko układało się jakby w logiczną całość, ale nie pasowało do ich poprzedniej rozmowy. Była gdzieś daleko, ale nie kazała siebie szukać. Teraz nagle zmieniłaby zdanie i zechciała się odezwać? Zapatrzył się w wyświetlacz i dopiero wrzeszczący klakson kierowcy za nim przywrócił go do rzeczywistości. Zerknął przed siebie i faktycznie auta przed nim już odjechały.
– Już – mrugnął kierunkowskazami i ruszył przed siebie.
Do domu wracał zupełnie jak zaprogramowany autopilot. Przed bramą stało auto Marty, a w kuchni paliło się światło. Zgasił silnik. Zanim wybrał angielski numer długo się przyglądał telefonowi jakby w obawie przed ugryzieniem lub porażeniem prądem. Ostatecznie okazał się zajęty. Na chwilę mu ulżyło, że nie musiał poznać bolesnej prawdy, bo takie miał obawy z tym numerem związane. Gdy zaczął padać śnieg z nadzieją spojrzał w niebo i wszedł do środka.
– Hej. Przepraszam za spóźnienie – zawołał ściągając buty.
– Już myślałam, że utknąłeś na mieście. I jestem wcześniej. Nie masz zegarka?
– Bateria do wymiany.
– No to się świetnie składa – uśmiechnęła się triumfalnie.
– Została jeszcze jedna rzecz do zrobienia.
– Jaka?
– Ubrać choinkę.
– No to bierzmy się do roboty.
– I tu jest właśnie problem.
– Nie masz choinki?
– I ozdób też.
– To mam akurat w bagażniku.
– Ale bez choinki się nie przydadzą – wyjrzał przez okno.
Padały tak wielkie płatki śniegu, że nie miał obaw o białe święta. W domu Eweliny i Dawida było ciemno i stracił nadzieję na zdobycie choinki, a mieli w swoim ogrodzie piękne drzewka.
– Wyjechali?
– Pewnie tak. Mogli pojechać do rodziców, albo kogoś z rodzeństwa.
– Zadzwoń do nich. Złóż życzenia…
– I mam się zapytać czy nie pożyczyliby mi choinki?
– Możesz coś tam wspomnieć.
Wybrał numer Eweliny. Odebrała po trzech sygnałach.
– No hej – usłyszał po drugiej stronie telefonu.
– Przeszkadzam?
– Nie.
– Świetnie. Chciałbym wam złożyć najlepsze życzenia z okazji zbliżających się świąt. Żebyście spędzili je w rodzinnej atmosferze i niczego wam nie zabrakło – przełknął ciężko ślinę i dodał – Tak jak mnie.
– Dziękujemy. Dla ciebie również wszystkiego dobrego. A czego ci zabrakło, jeżeli można wiedzieć?
– Najważniejszego, ale poradzę sobie jakoś.
– Jeżeli jest coś, w czym mogę ci pomóc to mów.
– Nie mam choinki. Zapomniałem o niej podczas przeprowadzki.
– Wydaje mi się, że Dawid nie będzie miał nic przeciwko temu. Zaczekaj chwilę.
Uśmiechnął się do Marty, bo był bliski uratowania świąt.
– Jesteś tam? – Ewelina zawołała do słuchawki.
– Tak.
– Jak już pewnie zauważyłeś nie ma nas w domu. Wrócimy dopiero po nowym roku. Jeżeli masz piłę możesz sobie wyciąć jedną. Dawid kazał wziąć tą obok już wyciętej. Wygląda nieźle, ale nie daje jej większych szans na życie dłużej niż po nowym roku. Gorzej z przedostaniem się na posesję. Będziesz musiał przeskoczyć płot.
– Z nieba mi spadliście. Uratowaliście moje święta.
– Polecamy się na przyszłość. Byłabym wdzięczna gdybyś od czasu do czasu rzucił okiem na nasz domek, o ile nigdzie się nie wybierasz.
– Zachowam czujność. Każdego zbira złapię, zwiążę i przetrzymam w piwnicy do waszego powrotu.
– Dziękuję Krystian. W takim razie życzę powodzenia i jeszcze raz wesołych świąt.
– Miłego. Hej – odłożył komórkę na stole i poszedł do garażu.
– Czego szukamy? – Marta podążyła za nim.
– Piły do drzewa. Ewentualnie brzeszczotu.
– A jak wygląda brzeszczot?
– Taki kawałek blaszki z drobnym ząbkami.
– To? – wyjęła z narzędziowej walizki piłkę.
– Dokładne to. A teraz za mną.
– Gdzie?
– Do sąsiadów. Pozwolili wyciąć jedno drzewko, ale potrzebuję oświetlenia. Masz – podał jej latarkę.
Śnieg już porządnie przysypał drogę, trawy w ogrodach nie było widać wcale. Zwinnie przeskoczył płot i udał się na tyły działki. Marta szła wzdłuż płotu.
– Jest i ona. Włącz latarkę i świeć na dół.
Marta wykonała polecenie. Przykucnęła obok i doświetlała miejsce cięcia. Piłowanie gołą ręką samym brzeszczotem nie należało do najprzyjemniejszych doznań, ale ciął w ekspresowym tempie i choinka padła ledwo po minucie. Otrzepał kolana ze śniegu i przerzucił drzewko przez płot. Wdrapał się po bramce i ciągnąc za sobą choinkę wrócili do domu.
Na smartfonie wybrał aplikację do obsługi ogrzewania i podkręcił temperaturę do dwudziestu trzech stopni. Przesunął kanapę na środek salonu i postawił w rogu wielką donicę. Marta trzymała drzewko a on obkładał je kamieniami.
– Prosto?
– Może być. Zabierajmy się do dzieła, bo noc nas zastanie.
– Daj kluczyki to przyniosę ozdoby.
– Ja pójdę. Mikołaj zostawił coś dla ciebie i możesz z ciekawości zajrzeć nie do tej torby, co trzeba.
– Nie ufasz mi…
– Ufam, ale to ma być niespodzianka.
– Skoro tak uważasz.
Wyszła i wróciła po chwili z kilkoma pudłami w rękach.
– Trzeba było powiedzieć, że tyle nabrałaś.
– Nie są pełne, ale kilka mi zostało i nie chciałam przepychu na swojej choince.
– Jasne – odłożył wszystkie pudełka obok choinki.
Zdał się na jej gust. Podawał jej piękne, błękitne i przyozdobione złotym brokatem bombki. Kilka czerwonych też znalazło swoje miejsce. Dwa komplety lampek ledowych natychmiast dodały choince uroku. Ostatnią ozdobę założył sam. Złota gwiazda dopełniła całości zwieńczając ten świąteczny rytuał.
Stali oboje i przyglądali się przez chwilę swojemu dziełu.
– Pierwsza, wspólna gwiazdka od lat.
– Moja od znacznie dłuższego czasu – dodała.
– Zabronił ci obchodzić święta?
– Nie miałam nic do powiedzenia – odpowiedziała smutno.
– Wybacz. Nie miałem zamiaru do tego wracać. I to jeszcze dzisiaj, kiedy każdy powinien się cieszyć, że ma towarzystwo w święta.
– Zapomniałam już o wszystkim. To zamknięty na cztery spusty rozdział mojego życia. Jak było na spotkaniu?
– Świetnie. Pogadaliśmy w miłej atmosferze. Toruńskie ciastka też zjedliśmy, ale wszyscy i tak pochwalili moje.
– Nie chcieli robić ci przykrości – powiedziała z przekąsem.
– Nie wierzysz w moje umiejętności? Przekonaj się – podał jej czerwony autobus.
– Pamiątka z UK?
– Wolałbym go nie mieć, a mieć kogoś innego. Gdybym wiedział, że tak się to skończy nie zdecydowałbym się na ten wyjazd.
– A skąd wiesz, że nie było czegoś przed wyjazdem?
– Jestem tego pewien. Gdybyśmy się pokłócili, albo mieli coś przeciwko to byśmy nigdzie nie pojechali.
– Być może masz rację, ale kobiety są zawsze tajemnicze. Skrywają sekrety i nic nie dają po sobie poznać.
– Myślisz, że Agata taki miała?
– Ciężko powiedzieć. Najbardziej zabolała mnie jej niedojrzałość w tym momencie. Oczywiście mam na myśli wasze rozstanie. Po śmierci rodziców zapewniłeś jej wszystko i ona wtedy musiała szybko dorosnąć. Rozmowy z nią były zawsze ciekawe i miała wiele do powiedzenia praktycznie na każdy temat. Po naszym pierwszym spotkaniu z trudem, ale przyznałam przed sobą, że masz kogoś, kto zajmie się tobą na całe życie.
Milczał, ale deklaracja siostry, co do tego, że Agata to dziewczyna na całe życie mocno mu zaimponowała. Przez długi czas stała po stronie Kingi, ale jednak coś czuła, że związek z Agatą to może być to.
– I ja zawsze – spojrzała na niego sprawdzając czy jej słucha – Krystian?
– Słyszę – stał odwrócony plecami do niej obserwując jak śnieg przykrył wszystko dookoła.
– I zawsze wierzyłam, że w uczuciach dokonujesz rozsądnych wyborów. Kingę poznałeś działając na wolontariacie i zupełnie nie wiedziałeś, kim jest. Nie wiedziałeś, jaka jest bogata i czym jeździ. W Agacie jak to opowiadałeś o spotkaniu nad Wisłą zakochałeś się od pierwszego spojrzenia. Tak bardzo bym chciała cofnąć czas, ale nie wiem, do jakiego momentu. Do spotkania nad Wisłą? Do momentu wyjazdu do Londynu? Czy do twojej kłótni z Kingą przed rozstaniem?
– Ja nie cofnąłbym czasu wcale.
– Dlaczego?
– Nie wiem czy coś by to dało. Czy powiedziałbym coś innego podczas jednej z rozmów? Czy zastanowiłbym się nad niektórymi słowami? Nie mam pojęcia. Dobrze jest tak jak teraz.
– Uważam inaczej. Jesteś przybity.
– Źle odbierasz moje emocje. Jestem zmęczony po prostu. Tyle zmian przede mną.
– Przecież widzę, że tęsknisz za kimś – złapała go za ramię i obróciła twarzą do siebie – Wyglądasz przez te okno, jakbyś miał nadzieje, że wróci.
– Modlę się, aby nie napadało pod sam dach.
– Widzę, że nie dotrę do ciebie.
– Już czas na kolację. Podgrzeję barszcz i pierogi.
– No to do dzieła.
Chciał, aby dała mu spokój. Przynajmniej tego dnia liczył, że obędzie się bez dziwnych pytań i wyznań. Wyjął z lodówki pierogi i wrzucił do garnka z wrzącą wodą.
– Twój telefon wibruje – podała mu komórkę.
– Musiałem wyciszyć na spotkaniu.
Znów dzwonił angielski numer. Przesunął palcem w prawo.
– Słucham?
– Cristian?
– Z kim rozmawiam?
– It’s me. Cheryl.
– Cześć. To znaczy, hello – poprawił się.
– Zostawiłeś mi swój adres mailowy. Pamiętasz?
– Jasne, że tak. Wysłałaś mi życzenia?
– Nie obchodzę tych świąt.
– Ale możesz do mnie wpaść. Przygotowałem wiele dań naszej, polskiej kuchni.
– Z miłą chęcią bym skosztowała, ale może wystygnąć zanim dolecę do Polski.
– To tylko kilkadziesiąt minut samolotem. Wsiadaj i widzimy się u mnie.
– Chętnie bym skorzystała z twojej propozycji, ale nie wiem czy to odpowiedni moment.
Przez chwilę zawahał się. Nie miał kompletnego pojęcia, z czym dzwoni Cheryl w ten wigilijny wieczór, skoro nie obchodzi świąt.
– Co masz na myśli?
– Czy ty i Agata…
– Skąd wiesz?
– Nie wiem, ale podejrzewałam to.
– Zostawiła mnie bez słowa.
– What? – usłyszał zdziwienie pod drugiej stronie.
– Yes, yes. It’s true – dodał.
– Why?
– Nie wiem. Odeszła I nie kazała się szukać.
– Nie powiedziała nic?
– Nie.
– Sprawdź pocztę.
– Teraz?
– Jeżeli chcesz poznać prawdę to powinieneś.
– Czy coś jej się stało?
– Przepraszam, ale musiałam cię poinformować. Jesteś wspaniałym chłopakiem i tak bardzo mocno trzymałam za was kciuki.
– O czym ty mówisz?
– Sprawdź pocztę. Wybacz, ale nie mogłam przejść obojętnie obok tej sprawy. Mogłam z tym zaczekać, aż skończysz święta, ale nie potrafiłam się powstrzymać. Przepraszam.
– Cheryl? – zawołał do słuchawki, ale połączenie się zakończyło.
– Kto to był? – Marta wyszła z kuchni.
– Cheryl.
– Powód twojego rozstania z Agatą?
– Co?
– Agata wspominała, że wpadłeś Cheryl w oko.
– Bzdura. Do niczego między nami nie doszło. Spacerowaliśmy tylko nocą po Londynie w poszukiwaniu Agaty, kiedy zniknęła.
– I nie uważasz jej za powód rozstania?
– Nie. Zaraz wracam. Muszę coś sprawdzić.
Poszedł na górę. Wyjął z szafy laptop, którego nie używał od dawna, bo warstwa kurzu miała więcej niż kilka milimetrów. Mając służbowy laptop z prywatnego nie musiał korzystać wcale. Bateria była oczywiście pusta. Wyciągnął zasilacz i podłączył go do ładowania. Nerwowo wciskał przycisk zasilania, ale z powodu całkowicie rozładowanej baterii nie chciał się uruchomić. Chodził po pokoju roztrzęsiony, bo Cheryl nic nie chciała powiedzieć przez telefon. W końcu komputer się uruchomił. Miał kilka kont pocztowych i musiał przepisać dane ze swojego notatnika z loginami, który był jego zabezpieczeniem w przypadku utraty pamięci.
Masz pięćdziesiąt nowych wiadomości – brzmiał komunikat.
Na pierwszym miejscu była wiadomość od:
Sweetcheryl1990@gmail.com
Zawierała sześć załączników w formacie JPG.
– Co to może być? – wahał się przed ich otwarciem.
Spojrzał w górę.
– Proszę cię, tylko nie to.
Pobrał załączniki na pulpit i zaczął przeglądać zdjęcia.
– Nie, to nie może być prawda – szepnął i rozpłakał się.
Wstał i sięgnął z szafy ciuchy do biegania. Wciągnął komplet tych z długim rękawem. Włożył buty i zbiegł na dół.
– Dokąd się wybierasz? Co się stało? Krystian? – Marta wychyliła się z kuchni.
Nie zdążył odpowiedzieć, bo drzwi trzasnęły z hukiem, który wystraszył zapewne nie tylko Martę, ale też okolicznych sąsiadów.
Dodaj komentarz