Życie trudne jest cz.76

Życie trudne jest cz.76Żadna z kolejnych, wieczornych prób nie odniosła pożądanego przez niego skutku. Natychmiast po przebudzeniu spróbował ponownie. Abonent jest poza zasięgiem i to w języku angielskim, było tym, co słyszał od kilkunastu następujących po sobie prób nawiązania połączenia z Agatą. Potrzebował jej wsparcia szczególnie dzisiaj, bo stanął przed prawdziwym wyzwaniem. Sobota była dniem, którego wyczekiwał od dawna. Nie chciał zawieść nikogo, a Jarockiego wcale. Darzyli siebie wzajemnym szacunkiem i obaj wiedzieli, że porażka jednego może być przegraną drugiego.  
– Będzie dobrze – wstał i zaścielił łóżko.
Stanął przed lustrem. Jego oczy były podkrążone, ale sylwetka nabrała nieco wyraźniejszych rysów. Regularne treningi i w miarę optymalne żywienie sprawiły, że górna część torsu oddzieliła się od talii. Nie miał zamiaru zostać żadnym pakerem, ale zależało mu na dobrej kondycji. Zupełnie inaczej się czuł, kiedy przełamywał kolejne kilometry poprawiając czasy na odcinkach 5 i 10 kilometrów. Największa w tym zasługa była Eweliny i Dawida, bo to oni regulowali tempo podczas wspólnych biegów.  
Szybki prysznic dodał mu kolejnych sił do podjęcia wyzwania, jakim było dobre miejsce na podium w dzisiejszym turnieju. Zszedł na dół. Na stole parzyła się herbata zamiast kawy. Kolorowe kanapki i miska jajecznicy wołały swoim zapachem od samej góry.
– Gotowy? – Marta przywitała się rześkim spojrzeniem, a była dopiero siódma.
– Jak nigdy – uśmiechnął się sztucznie, bo nieudane próby połączenia się z Agatą nadal zajmowały jego umysł.
– Dzwoniłeś?
Kiwnął głową akceptująco, ale jego zrezygnowane spojrzenie mówiło wszystko.
– Wydaje mi się, że powinieneś się teraz skupić tylko na turnieju. Nie masz o niej zapomnieć na zawsze, ale wyłączyć na kilkanaście godzin jej imię ze swojej pamięci.
– Myślisz, że da się tak łatwo nadusić przycisk z napisem Agata? – wzruszył ramionami bezwładnie.
– Wiem, że ci trudno. Postawiłeś sobie jasny cel i musisz się na nim skupić. Ja wierzę tylko, że ta chwila zapomnienia o niej pozwoli ci na realizację tego zadania.
– Postaram się.
– Nakładaj. Za godzinę musimy być na boisku.
– Skąd znasz harmonogram?
– Jestem twoją siostrą – rzuciła mu uśmiechnięte spojrzenie i nałożyła mu na talerz jajecznicy, a potem sobie.
– Dzięki – sięgnął po bułkę z pomidorem i ogórkiem.
– Dopracowaliście wszystko?
– Mamy tylko jedną taktykę.
– Jaką?
– Strzelić jedną bramkę więcej niż rywal.
– Bardzo prosta.
– A jaka ma być?
– Jakieś centry, gra kombinacyjna. No wiesz…
– To nie liga mistrzów – uśmiechnął się szczerze.
– Wiem.
Wrócił na górę się przebrać. Założył dżinsowe szorty i czerwoną koszulkę z napisem: Training to beat Goku or at least Yamcha”. Z wielkim uśmiechem na ustach przyjął mały prezent ze strony siostry. Do pięt Goku nigdy by nie dorósł, ale z Yamchą mógłby się zmierzyć. Do torby wrzucił tylko buty na sztuczną trawę, żel pod prysznic i ręcznik. Z kluczykami w ręku i okularami Aviator na nosie wrócił na dół.
– Od razu lepiej wyglądasz. Sukces gwarantowany.
– Oby – westchnął i poszli do garażu.

Kibiców jak na tak amatorskie rozgrywki było sporo. Odniósł nawet wrażenie, że ktoś musiał im zapłacić za przybycie. Banery z nazwami firm biorących udział w turnieju powiewały nie tylko na siatce ogrodzenia. Czuł ekscytację, ale górę brała presja, bo ręce miał zimne jak z lodu. Dobrze wiedział, że to tylko zabawa, ale on odbierał to zupełnie inaczej. Zanim wszedł na boisko zaczepił go Jarocki.
– Jak forma? – położył mu rękę na ramieniu.
– Najwyższa panie dyrektorze.
– Cieszę się. Przywiozłem koszulki.
– Zabiorę je od razu.
– Chodźmy.
Zabrał z bagażnika jego Mercedesa karton i poszedł do szatni. Wszyscy czekali aż kapitan zespołu wręczy im stroje. Białe koszulki z herbem firmy po lewej, logo Adidasa po prawej. Jeden czerwony pasek od szyi w dół koszulki. Spodenki białe z trzema paskami. Na życzenie drużyny nie mieli nazwisk nad numerem a własne imiona.  
– Jaki plan? – zapytał Michał.
– Wyjść z grupy to minimum.
– Uda się?
– Mam nadzieję, że na treningach dawaliście z siebie wszystko. Obiecałem Jarockiemu, że prezes nie będzie się wstydził.
– Czyli musimy wygrać?
– Nie musimy – powiedział Krystian starając się zdjąć presję jak na kapitana przystało. Wiedział, że każdy z prezesów liczy na końcowy triumf jego drużyny. Wciągnął opaskę z literą C na prawe ramię i poszedł do sztabu pod namiot, gdzie miało odbyć się losowanie.
Pod namiotem zebrało się, aż dwanaście osób z opaską kapitańską. Nie znał nikogo i nawet nie przypuszczał, że tyle firm mieści się na terenie TPT. Losowanie opóźniło się o kilka minut, bo dopiero przed dziesiątą dotarły pozostałe cztery drużyny.  
Niska blondynka ledwo sięgała do krawędzi białej tablicy, gdy wpisywała kolejno losowane zespoły. Grupy składały się z czterech zespołów. Rozgrywki każdy z każdym miały wyłonić po dwie najlepsze drużyny. Potem miała być normalna faza pucharowa po kolejnym losowaniu.  
Przed rozpoczęciem turnieju mikrofon zabrał prezes TPT. Opowiedział wszystkim, jaki szczytny cel przyświeca temu turniejowi. Potem wykonano kilka zdjęć i nakręcono materiał wideo za pomocą drona.  
– Będzie, co oglądać – pomyślał Krystian i rzucił okiem w kierunku trybun. Jego spojrzenie spotkało się z uśmiechem siostry. Pomachał jej i odwrócił się do zebranej na środku drużyny.
– Moi drodzy – zaczął – Traktujemy każdy mecz jak zabawę – rozejrzał się po wszystkich – Ale jak nie wygramy to wywalą mnie z roboty.
– Jak to? – zapytał Tadek, który miał być obrońcą.
– Potraktowałem tą informację, jako żart, ale prezes strasznie się napalił. Chce brylować nie tylko w firmie.
– Niech spada – rzucił ktoś i złożyli dłonie razem wykrzykując nazwę firmy na cały głos.

Położył piłkę na środku boiska i znów rozejrzał się wokół siebie. Publika czekała na gwizdek sędziego. Z loży VIP–ów przyglądali się prezesi siedzący pod namiotem, nawet wiatraki mieli. Emocjonalny dreszcz przeszył jego ciało na dźwięk gwizdka oznajmiającego rozpoczęcie spotkania. Podał do tyłu w kierunku Sebastiana i sam zbiegł do boku. Piłka przewinęła się przez obrońców, Michała i szybkim lobem trafiła pod nogi Krystiana, który podczas nieobecności rywali przekroczył ich połowę.  
– Tylko się nie przewróć, bo będzie wstyd – biegł z piłką przy nodze czekając na ruch bramkarza. Zmierzyli się wzrokiem i już wiedział gdzie pośle piłkę. Bramkarz wyszedł, zamarkował strzał i minął go prawą stroną. Tuż przed samą linią wpakował piłkę do bramki. Wybuch wrzasku na trybunach był nie do zniesienia. Klaskali, gwizdali machając proporcami wszystkich firm.  
Wracając na środek boiska pomachał siostrze i posłał Jarockiemu spojrzenie potwierdzającego jego pewność siebie. Dwie połowy w takiej temperaturze były nie lada wyczynem, ale udało im się dowieźć jednobramkowe prowadzenie do samego końca. Dzięki dostępności boisk rozgrywki były prowadzone we wszystkich grupach jednocześnie. Tablica zapełniła się wynikami i już kilka chwil po południu wyłoniono po dwie najlepsze drużyny z każdej grupy.  
Dzięki zwycięstwu i remisowi drużyna Krystiana zajęła drugie miejsce za drużyną, z którą przegrali dwa do zera.
– Plan minimum zrealizowany – podsumował ich wynik kapitan i podał każdemu butelkę napoju izotonicznego.  
– Zmieniamy taktykę czy gramy tak samo? – zagadnął ich Jarocki wyraźnie zadowolony awansem zespołu do dalszej części rozgrywek.  
– Jeszcze nie wiem – Krystian zapatrzył się w trybuny i natychmiast odwrócił wzrok.
– Coś się stało? Pańska była dziewczyna się pojawiła?
Jarocki miał rację pojawiła się jego była, bo Agata nadal była jego obecną dziewczyną. Przynajmniej on nadal w to wierzył.
– Zobaczyłem kilka znajomych mi twarzy, których nie widziałem od lat.
– Rozumiem. Narobiliście prezesowi stracha tą porażką. Nie przebierał w słowach.
– Mocno?
– Nie przeklinał, ale dawał dobitnie znać, że przestał w was wierzyć.
– Nie łatwo grać w takich warunkach, kiedy ma się tylko kilka chwil odpoczynku – próbował jakoś usprawiedliwić porażkę swojego zespołu Krystian.
– Wiem. Mam nadzieję, że zagracie w finale.
– Zrobimy wszystko, aby tak się stało.
Po godzinnej przerwie wznowiono rozgrywki. Słońce schowało się za chmurami, dzięki czemu warunki stały się bardziej znośne. W ćwierćfinale bez problemu pokonali drużynę, którą zabiegali wykonując ruchy bez piłki myląc wiele razy rywali, co do swoich zamiarów. Dzięki trzem bramkom Krystiana nikt nie miał wątpliwości, że nadeszła dla nich wznosząca fala. Każdy z nich z wielkim poświęceniem wracał do obrony zagęszczając pole, aby rywale nie mogli swobodnie rozgrywać piłki. Dzięki takiej dyscyplinie i nastawieniu na obronę stanowiska pracy Krystiana koledzy wywalczyli awans dający prawo do gry o medal.
Brawom ze strony VIP–ów nie było końca i sam prezes wstał, żeby zagwizdać z radości.  

Jak na tak amatorskie rozgrywki tempo było mocno intensywne, ale wszystkie drużyny wyglądały na zmęczone. Kilka drużyn opuściło boisko a pozostali reprezentanci zajęli miejsca na trybunach. W przerwie przed półfinałami kontynuowano licytację różnych przedmiotów. Kupić można było różnego rodzaju gadżety z logo różnych firm mających siedzibę na terenie TPT. Do najcenniejszych ofert należały kursy komputerowe, kursy programowania i możliwość wyprodukowania własnego gadżetu ze stali lub drewna zaprojektowanego przez samego siebie. Do wylicytowania były też darmowe usługi cloudingowe z pokaźną ilością miejsca na serwerach jednej z firm.
Kapitanowie każdej z drużyn zostali wezwani na „prezesowski dywanik”.  
– Panie Krystianie wykonaliście kawał dobrej roboty – pochwalił go gruby, siwy i mocno spocony prezes.
– Chciałbym powiedzieć, że zebrałem najlepszych z najlepszych, ale wszyscy są już zmęczeni.
Gruby przerwał mu machnięciem ręki.
– Jest tylko jeden taki medal, który mnie zadowoli. Porażki nie biorę pod uwagę. Rozumiemy się?
Krystian tylko skinął głową akceptująco i odszedł w kierunku stojącej przy płocie siostry.

– Cześć – powiedziała dziarsko Kinga.
– Hej – odpowiedział prawie szeptem, zupełnie bez emocji.
– Czego chciał? – zapytała Marta.
– Bez złotego medalu mamy się nie pokazywać w firmie.
– I co?
– Zagramy na tyle ile będziemy mieć sił.
– Jesteś liderem – Kinga położyła mu rękę na ramieniu – Numer dziesięć zawsze spoczywał na barkach najlepszego – dodała i ścisnęła mocniej jego ramię.  
Miał ochotę położyć na jej dłoni swoją rękę, ale nadal wierzył, że Agata wróci, a on nie może robić żadnych nadziei Kindze i tym bardziej okazywać swojej słabości. Spojrzenie siostry zmierzwiło mu włosy na głowie. Jej oczy kazały mu podziękować za wsparcie jej przyjaciółki, ale nie zrobił tego. To byłoby nie fair wobec Agaty, z którą on nie zerwał. Uśmiechnął się lekko, bardziej w kierunku siostry niż swojej byłej, a potem wrócił na boisko.
– I jak rozmowa z prezesem?
– Bez zmian – rzucił – Bez medalu nie mamy, po co wracać do firmy.
– Serio?
– Powiedziałem mu, że wybrałem najlepszych, ale jesteśmy już zmęczeni.
– I co on na to?
– Że tylko jeden kolor medalu go interesuje.
– No cóż – Michał wzruszył ramionami – Miło było z wami pracować panowie.
– Przestań – wtrącił się Sebastian – Mamy takie same szanse jak oni. Też są zmęczeni. Proponuję zagranie z pierwszego meczu. Na pewno tego nie widzieli.
– Możemy spróbować – wznieśli okrzyk i Krystian zbliżył się do sędziego.
– Zasady niezmienne. Dwa razy dziesięć minut, dogrywka i karne. Wszystko jasne? – łysy, koło czterdziestki facet rozejrzał się po twarzach kapitanów.
– Tak – Krystian podał rękę rywalowi i wrócił do zespołu.
Spojrzał na kolegów, ale milczał. Nie potrzebowali żadnych instrukcji. Wybrany przez niego orzeł na monecie sędziego pozwolił im rozpocząć mecz i zaskoczyć rywali zagraniem z pierwszego meczu. Szybka wymiana piłki, a potem przerzut pod nogi Krystiana okazały się genialnym zagraniem. Był sam na sam z bramkarzem, który wyszedł, ale oddał strzał między jego nogami i piłka sama znalazła drogę do siatki. Przyłożył dłoń do ucha naśladując gest Luci Toniego i biegł wzdłuż trybun. Publika klaskała z wrażenia, wszyscy gwizdali. Dopiero uśmiechnięte buzie siostry i jego byłej uświadomiły mu, czego dokonali przed chwilą. Wzniósł zaciśniętą pięść w górę i wyskoczył robiąc obrót.  
– Dzięki Seba, dzięki wszystkim – powiedział, gdy wrócił na boisko.
Zadowolenie jego znajomych było największą nagrodą, znacznie większą niż medal, o który walczyli.  
Całą pierwszą połowę i prawie do końca drugiej kontrolowali przebieg meczu, gdyby nie kontuzja Tadka i przechwyt jego niefortunnego podania przez rywala. Jego noga od nagłego skrętu wywinęła się w przeciwną stronę niż zamierzał biec i padł oddając piłkę, która miała polecieć do bramkarza. Chudy chłopak z dziewiątką na plecach przejął piłkę i długimi susami pomknął w kierunku Michała. Zwiódł go kładąc go na murawie i dla pewności wbiegł z piłką do bramki. Publika ucichła, gdy Krystian podbiegł do kontuzjowanego. Grymas bólu i kilka łez nie były najlepszym znakiem dla nich.  
– Mocno boli? – zapytał głupio, jakby płacz nie wyrażał bólu – Bez ciebie będzie ciężko – poklepał go po plecach i zerknął na siedzącego przy linii bocznej Artura. Chłopak w ostatniej chwili wskoczył do składu nie zjawiając się na ani jednym treningu.
Pomoc medyczna spryskując kolano Tadka zamrażaczem próbowała uśmierzyć ból chłopaka. Dopiero po kilku minutach przy pomocy medyków zszedł z boiska i udali się do stojącej niedaleko karetki.
Przerażenie na twarzach pozostałych było trudnym widokiem dla Krystiana. Teraz każdy z nich mocno się zastanowi zanim wyciągnie nogę w kierunku rywala, aby nie podzielić losu kolegi.
– Jesteśmy tak blisko finału panowie – zaczął, kiedy siedzieli pod swoją bramką – Chciałbym powiedzieć, że go wygramy, ale jeszcze w nim nie jesteśmy.  
– Pokażmy, na co nas stać – Michał wciągnął rękawice i wstał, jako pierwszy dając znak wszystkim, że są w stanie dokonać niemożliwego.
– Zagrasz? – Krystian spojrzał na Artura, który nie wyglądał wcale na pewnego siebie. W końcu nie rozegrał ani jednej minuty.  
– A jak coś spieprzę?
– To tylko zabawa, ale graj jakbyś widział na trybunach selekcjonera kadry – uśmiechnął się, a potem klepnął go w plecy.
Dogrywka dwa razy po pięć minut nie miała być jakimś wielkim wysiłkiem. Obie drużyny przez całą pierwszą część zaciekle broniły się na swojej połowie.  
– Dla Krystiana – wrzasnęli chórem po zmianie stron i rozpoczęli ostatnią część tego pojedynku.  
Piłka chodziła jak po sznurku, ale rywal trzymał zwarte szyki i był cały czas skupiony na piłce. Nie było mowy o szybkich zagrywkach, bo sporo siły już włożyli w ten turniej. Jak nie szło lewą stroną to przerzucali piłkę na prawą i tak na zmianę. Akcja meczu, a może turnieju powstała zupełnie z przypadku. Krystian obił przypadkowo nogi sędziego, a potem założył mu siatkę, którą przedłużył Sebastian przebiegając nad piłką. Zmylony rywal podbiegł do Sebastiana i Mariusza będących bez piłki. Dołączający się do akcji Artur odegrał piętą do Krystiana wbiegającego w pole karne. Ten przyjął piłkę i marsylską ruletką ograł bramkarza i równie ekstrawagancko jak rywal wbiegł z piłką do bramki. Spojrzał na trybuny, z których dobiegał dźwięk oklasków. Wszyscy stali, z uśmiechem na ustach gratulując jego zespołowi pomysłu na zdobycie bramki. Najlepszym widokiem była radość prezesa. Grubasek podskakiwał a za nim jego falujący brzuch.  
– Ostatnia minuta. Maksymalne skupienie – rzucił Krystian i zajęli swoje miejsca na boisku.
Rywal szybko wymieniał piłkę, ale sekundy na cyfrowym zegarze uciekały nieubłagalnie. Wszyscy patrzyli na piłkę sztywno pilnując każdy swojego.  
Gwizdek sędziego oznajmił koniec spotkania. Trybuny zamilkły na chwilę, a potem wybuchły wrzawą. Krystian padł na kolana, a potem się rozłożył jak długi.
– Mamy to! – wrzasnął i zamknął oczy.
Czuł się wspaniale, publika skandowała jego imię. Oddychał ciężko, ale jego rytmicznie unosząca się klatka była znakiem dla medyków.
– Wszystko w porządku?
Otworzył oczy. Miał przed sobą lekarza.
– Tak. Odpoczywam.
– Jasne – chłopak wstał i wrócił pod samochód pogotowia.  
Nie zrobiło na nim wrażenia nawet wylane wiadro wody. Leżał i uśmiechał się, kiedy prawdopodobnie stali nad nim czekając na jego reakcję.
– Czego byście chcieli?
– Tego – podnieśli go i kroczyli dumnie wzdłuż trybun. Czuł się jakby wygrał mistrzostwo świata.
– O tak – po firmie też tak możecie mnie nosić.
Widok Kingi w ramionach Marty ogłupił go totalnie. Chciałby je przytulić obie na raz, ale po pierwsze był mokry. A po drugie nadal tliła się w nim nadzieja, że za taki wyczyn dostanie prezent od losu i zobaczy ponownie Agatę. Usiądzie obok niej, złapie za rękę i wybaczy wszystko bez słowa tłumaczenia, o ile będzie, co wybaczać.  
Spojrzał w niebo z uśmiechem.
– Teraz twoja kolej – rzucił i zamknął oczy będąc nadal niesiony przez kolegów.

2 komentarze

 
  • blondeme99

    Brawa dla Krystiana ;) Sytuacja w jego życiu jest naprawdę nieźle poplątana, ale podziwiam jego upór w dążeniu do celu. Myślę, że Agata może znowu zmienić numer i wszystko zacznie się od nowa  :cray: tak bardzo czekam na wyjaśnienie jej postawy  :sad:

    2 lip 2019

  • dreamer1897

    @blondeme99 Nie może, ale raczej nie chce okazywać słabości i chyba nieźle mu to wychodzi. Ktoś musi inspirować drużynę do osiągania postawionych sobie celów. Ktoś u góry chyba nie chce mu pomóc ostatnio :sad:

    7 lip 2019

  • Ela

    Super część ty nasz nigdy nie zawodzisz na inne opowiadania trzeba czekac miesiącami

    29 cze 2019

  • dreamer1897

    @Ela Dziękuję za tak miłe słowa. Staram się być regularny, bo dzięki Wam czytelnikom ta opowieść trwa :bravo:

    14 lip 2019