Życie trudne jest cz.86

Życie trudne jest cz.86– Poznałem żonę mojego przełożonego. Bardzo miła kobieta, która zaproponowała mi drinka. Nie mogłem jej odmówić szczególnie, że jej opinia na temat prezesa była zbliżona do mojej. Jarocki aż się gotował, kiedy Olga mówiła bezpośrednio, co myśli o prezesie. Fajna kobieta. Po prostu idealny materiał na żonę. Dyrektor trafił prawdziwy skarb. Inteligentna, z poczuciem humoru i ludzka. Potem były nagrody dla licytatorów w aukcjach charytatywnych. Wręczenie nagród dla piłkarzy. Zaproszono mnie do stolika, przy którym siedziała prawdziwa elita. Szkoda, że nie widziałaś tego towarzystwa. Bajeranckie zegarki, złoto i piękne, młode dziewczyny przy boku tych majętnych. Niektóre były już znudzone, ale ten cały trud pewnie został im nieźle wynagrodzony.
– Były tam dla pieniędzy? – przerwała mu.
– Być może. Nie wiem. Ciężko powiedzieć czy to miłość, gdy dwudziestolatka całuje faceta po pięćdziesiątce i nie zawsze ze smakiem, że całuje umięśnionego z lśniącą fryzurą herosa z siłowni.
– Ale porównałeś.
– Nie znam się. Streszczam to, co widziałem. Nie jestem psychologiem i nie zajmuję się badaniem osobowości człowieka.  
– A ty nie korzystałbyś z majątku w taki sposób?
– Masz na myśli miłość za pieniądze lub za prezenty?
– Uhm.
– Trudno powiedzieć. Nie wiem, jakim bym był człowiekiem mając na koncie sześciocyfrową sumę.  
– Ale kupiłbyś sobie miłość za pieniądze?
– Jeżeli masz na myśli moje obecne przekonania, to nie kupiłbym miłości. Nie chciałbym udawania czegoś za pieniądze. Wolałbym skupić się na podróżach i samorealizacji. Nauka języków, może jakieś kursy trenerskie.
– Nie szukałbyś żony, by założyć rodzinę?
– Co to za pytania? Przecież miało nie być zabawy w psychologa.
– Tak tylko pytam.
– Już podejmowałem takie próby, ale to chyba nie dla mnie.
– Poddałeś się?
– W czym?
– W poszukiwaniu miłości?
– Nie wiem, do czego zmierzasz, ale nie o tym miała być ta rozmowa.
– Dobra. Dołączyłeś do elity i co?
– Jedni mi gratulowali. Inni pytali o pochodzenie. Prezes pierwszoligowego klubu z regionu zaproponował mi nawet testy i umowę.
– Czyli gazety nie kłamały…
– Jak nie? Pisały, że mam przejść testy i podpisać umowę. Jak widzisz nigdzie nie byłem i nic nie podpisałem, bo na nic się nie zgodziłem.
– Tego nie wiem. Myślisz, że ktoś by wymyślił coś takiego gdyby cię nie zobaczył w klubie?
– Ile razy gazety przepraszają za pisanie nieprawdy na pierwszej stronie, bo porządny prawnik dobrał się im do tyłka?
– Zdarzają się takie rzeczy. Co dalej?
– Wzbudziłem jak mi się na początku wydawało miłe zainteresowanie. Jednak w miarę ilości składanych propozycji i tego, że nie mogłem tym ludziom nic zaoferować zdałem sobie sprawę, że to nie dla mnie. Zresztą mina prezesa wiele mówiła. Gotował się, że więcej uwagi skupiono na mnie. Co chwila wtrącał się, że bez firmy i jej pieniędzy nie byłoby drużyny. Gadał, że bez drogich szkoleń nie byłbym tak dobry w tym, co robię.
– Burak.
– Kto?
– Prezes.
– I dlatego ulotniłem się pod pretekstem wizyty w toalecie. A potem już wiesz jak było.

Kiedy zabrał się za mycie kubków po kawie pod domem zatrzymał się samochód. Było ciemno i dostrzegł tylko zarys sylwetki auta. Duża kabina auta terenowego. Nie spodziewał się nikogo o wpół do dziesiątej.
– Kinga? Co ona tutaj robi? – zdziwił się – Zapraszałaś Kingę? – zawołał do Marty siedzącej przed telewizorem.
Przyszła do niego.
– Nic mi o tym nie wiadomo.
Po chwili ktoś zapukał. Wytarł ręce w papierowy ręcznik. Uchylił drzwi. W progu stał Jarocki.
– Cześć. Co ty wyprawiasz?
– Dobry wieczór.
– Możesz mi powiedzieć, co się dzieje?
– Nie bardzo rozumiem.
– Wróciłem późno z Warszawy, ale dotarła do mnie ta informacja.
– Może niech pan wejdzie. Nie będziemy rozmawiać w wejściu.
– Dobry wieczór – ukłonił się Marcie i stanął w kuchni.
Ubrany w spodnie dresowe nie przypominał człowieka z balu w eleganckim, drogim garniturze.
– Kawa? Herbata?
– O tej porze nie piję nic, po czym musiałbym biegać do toalety.
– Mogę jeszcze zaproponować Pepsi lub sok pomarańczowy.
– Niech będzie sok.
Wyjął szklanki z szafki i nalał soku z lodówki.
– Do rzeczy.
– W czym problem? – Krystian przyłożył do ust szklankę zimnego soku i wypił połowę oczekując na to, co ma do powiedzenia jego przełożony.
– Nie wiem, dlaczego to zrobiłeś, ale nie zgadzam się. Nie oddam takiego specjalisty. Jak mówiła moja żona mam zamiar zrobić z ciebie swojego następcę. Zawsze pozostawiam po sobie dobre wrażenie i chcę, aby tak było po moim odejściu. Jako jedyny nadajesz się na to stanowisko.  
– Krystian, o co chodzi? Możesz mi to wytłumaczyć? – wtrąciła się Marta.
– Mleko już się rozlało. No cóż – westchnął z trudem.
Patrzyli na niego nachalnie w oczekiwaniu na odpowiedź.
– Odchodzę z firmy.  
– Co? Dlaczego? – zdziwiła się – Przecież lubisz tą pracę. Bez ciebie ta firma przestanie istnieć.
– Nie przesadzajmy. Takich jak ja na szkoleniach były setki. Bez problemu znajdą kogoś na moje miejsce. Poza tym są jeszcze Michał i Sebastian. Można ich wysłać na szkolenia.
– Co ty bredzisz? Nie chcę ich na twoje miejsce. Poza tym szkolenia trwają, a my potrzebujemy kogoś na już. Nie pamiętasz jak było? Gdyby dopiero się uczyli bylibyśmy wtedy w dupie! Rozumiesz? – spojrzał na Martę przepraszająco – Pani wybaczy, ale inaczej nie dało się nazwać tamtego chaosu.
– Rozumiem. Powiesz nam coś więcej? – spojrzała na zamyślonego brata.
– Wypaliłem się. Potrzebuję nowych wyzwań. Nie mam już mobilizacji do działania w IT.
– Ty? Jesteś dopiero na fali. A może po tym balu zmieniłeś kierunek i chcesz zostać celebrytą? – zbulwersował się Jarocki.
– Pan też tak myśli?
– Jak?
– Że zachłysnąłem się sztucznie nadmuchanym sukcesem po tym turnieju? Że stałem się kimś, bo zaproszono mnie na ten bal według niektórych niepotrzebnie?
– Przepraszam. Nic nie rozumiem. Co ty wygadujesz? Przecież zaproszono każdego kapitana.
– Pewna osoba sądzi zupełnie inaczej.
– Kto?
– A czy to ma znaczenie?
– Może mieć. Każdy, kto jest pode mną będzie się musiał tłumaczyć.
– Proszę wybaczyć, ale to znacznie wyższe progi.
– Nie rozumiem?
– Obiecałem, że nie będę robił szumu wokół tej sprawy.
– Dlaczego? – dopytywał dyrektor.
– Pana żona miała rację.
– Z czym?
– Że zna się pan na ludziach. Bez powodu nie zjawiłby się pan tutaj o tej godzinie.
– Co jeszcze ci na mnie nagadała?
– Te złe rzeczy mam też mówić? – uśmiechnął się lekko, bo miał powód by odciągnąć uwagę od siebie.
– Jestem mężczyzną i żadnej krytyki się nie boję – przyznał z dumą.
– Złych nie mówiła. Powiedziała, że jak pan stanie za kimś to nie spocznie dopóki nie załatwi sprawy. To prawda?
– Jeżeli powiesz mi prawdę, to może się przekonasz, że tak jest.
– To i tak nie ma sensu. Walka z wiatrakami. Może pan odpuścić.
– Czemu? Chciałbym, chociaż wiedzieć, dlaczego mam zrezygnować?
– Myślę, że gazety wszystko napisały. Niektórzy wyciągnęli jak im się wydaje odpowiednie wnioski. Ja uważałem inaczej, ale to już bez znaczenia. Machina poszła w ruch. Odliczanie trwa.
– No powiedz panu wszystko – Marta złapała go za ramię – Jest dyrektorem i ma pozycję. Chce ci pomóc a ty nie chcesz. O co chodzi?
– Mówiłem ci, że chcę zacząć od nowa, ale muszę sam rozwiązać pewne sprawy.
– Czemu nie chcesz dać sobie pomóc? Ktoś ci groził?
– Proszę mnie zrozumieć – spojrzał na swojego przełożonego – Jest układ, w którym nie ma dla mnie miejsca.
– No cóż. Myślałem, że coś wskóram. Co teraz będziesz robić?
– Kupię wędkę i pójdę na ryby.
– Przecież ty nie lubisz ryb? – wtrąciła się Marta.
– A skąd wiesz? Może je polubię?
– Ty przecież nie umiesz siedzieć w miejscu.  
– Nauczę się. Cierpliwość i spokój. Nad tymi dwiema cechami mam zamiar popracować, kiedy odejdę z firmy.
– Nie zmienisz decyzji? – zapytał po raz ostatni Jarocki.
Krystian spojrzał na niego wymownie i pokręcił przecząco głową.
– Dowiem się wszystkiego jutro. Pogadamy rano i może zmienisz zdanie. Dobranoc.
Zamknął za nim drzwi i wrócił na kanapę do siostry.

– Przed nim mogłeś zataić prawdę, ale ja chcę wszystko wiedzieć.
– Marta, proszę cię. Nie dzisiaj.
– A kiedy? Jak będzie za późno na odwrócenie wszystkiego?
– Nie ma już, czego odwracać. Decyzja jest nieodwołalna.
– Powiesz mi, chociaż dlaczego?
– Widziałaś gazety. Powiedz mi, jakie ty wyciągnęłaś wnioski? Tak szczerze.
– Gdybym cię nie znała pomyślałabym, że dzięki tym artykułom światu dane było poznać ciekawą postać.
– Brzmi ciekawie. Mów dalej – uśmiechnął się z zachwytu.
– Cichego i skromnego bohatera turnieju. Z dobrym sercem i unikającego rozgłosu. Przecież na zdjęciach widać, że nie pozujesz umyślnie i ktoś je robił z ukrycia.
– Prezes pomyślał zupełnie inaczej.
– A więc to ta gnida! Ten grubas!
– Spokojnie. Bez nerwów.
– Przecież on twój sukces przypisał sobie.
– Nasz sukces. Byliśmy drużyną. Pamiętaj.
– No dobrze, ale co ma z tym wspólnego twoja rezygnacja?
– Stwierdził, że pomimo ostrzeżeń wyszedłem przed szereg i wepchnąłem się na piedestał sukcesu, który był zarezerwowany dla niego.
– Dupek.
– Zachowałem się bezczelnie i przeze mnie, moje książęce pochodzenie i romans z magnatką nieruchomości nie umieścili żadnego zdjęcia z nim i nie wspomniano o nim słowem.
– I uważa, że ty za tym stoisz?
– Nie wiem. Zasugerował, że pchałem się w obiektyw i pośród ludzi do grupy, których nigdy nie będę należał. Stwierdził, że jedna osoba musi zniknąć z firmy i, że ja będę wiedział, kto.
– Możesz go pozwać za to.
– Prawnicy kosztują, a ja mam do spłaty w firmie pożyczkę na dom. Kazał mi to załatwić na już skoro znam Darka, to on mi pożyczy.
– Gdzie on mieszka?
– A skąd mam wiedzieć? I co zrobisz? Pójdziesz pokrzyczeć do niego przed dom?
– Wytłumaczę mu, co o nim myślę. Nastraszę go prawnikiem.
– Masz prawnika?
– Kinga zna dobrych prawników.
– Przestań. Nie potrzebuję kolejnych długów.
– Przecież ona nie weźmie od ciebie ani złotówki. Ma kasę. Ona potrzebuje ciebie i twojej miłości. Zrozumiesz to w końcu?
– Prosiłem cię, abyś nie decydowała za mnie.
– Jak mam patrzeć jak się męczysz, to wolę wziąć sprawy w swoje ręce.
– Cały czas myślę o Agacie. To ona jest najważniejsza.
– Nie ma jej tutaj. Nie zrozumiałeś przekazu? Zabawiła się tobą i uciekła.
– Nie mów tak.
– A jaka jest prawda? – złapała go za ramię – Otrząśnij się w końcu.
– Jeszcze jedno słowo…
– Jakby cię kochała to by nie wyjechała. Miała coś na sumieniu widocznie.
– A skąd wiesz, że to nie przez Kingę?
– Przecież tolerowała jej obecność.
– Nie wiesz jak było. Może robiła to z miłości, ale twój powrót spowodował, że pojawiała się tutaj znacznie częściej.
– Nie mów tego. Wiem, że nie chcesz tego powiedzieć.
– Czego?
– Że to wszystko moja wina – Marta złapała bluzę w rękę – Że przez mój powrót wszystko się popieprzyło. Może lepiej, gdybym…
Złapał ją za ramię.
– Zaczekaj.
– Może lepiej, gdybym nie wróciła wcale. Puść mnie.
– Nigdzie nie pojedziesz w tym stanie.
– Bo co?
– Bo jest ciemno i cię nie puszczę.
– Jestem dorosła i nie musisz mnie prowadzać za rączkę.
– Marta proszę cię…
– Ochłoń. Zastanów się, czego chcesz od życia. Sterowała tobą jak marionetką.  
– Marta! – wrzasnął, gdy wsiadała do auta.
Nie zwróciła na niego uwagi i odjechała. Stał przed bramą. Obejrzał się w kierunku okna sąsiadów. Na całe szczęcie było u nich ciemno i nie będzie musiał im nic tłumaczyć. Wrócił do środka. Przekręcił klucze w drzwiach. Opadł na kanapę skrywając twarz w dłoniach. Chciało mu się płakać. Wszystko zaczęło się sypać. Na dodatek spieprzył tak niedawno naprawione relacje z siostrą.

1 komentarz

 
  • Użytkownik blondeme99

    Smutny rozdział  :sad: Końcowe słowa Marty na pewno mocno zabolały Krystiana ;( Nie powinna obarczać siebie winą, przecież teraz jest jedynym oparciem dla Krystiana.

    14 wrz 2019

  • Użytkownik dreamer1897

    @blondeme99 Fala nieszczęść się zbliża. Stracić zaufanie najbliższych to zawsze cios w samo serce. Pytanie czy jeszcze mu zaświeci słońce?

    14 wrz 2019