Życie trudne jest cz.74

Życie trudne jest cz.74Przeważnie wyczuwał zbliżającą się porę pobudki, ale tym razem alarm zadzwonił znacznie szybciej. Otworzył oczy i zaczął się wielki problem. Głowa była ciężka i winowajca był ten sam, co zawsze. Przyznał się do błędu, że mieszanie wina i whisky to nie najlepszy pomysł. Chwycił telefon i przeciągnął palcem, aby wyłączyć alarm.  
– Piąta trzydzieści? – zdziwił się, bo wstawał o szóstej.
Z trudem usiadł na brzegu łóżka. Chuchnął w dłonie.
– O boże – westchnął zdegustowany swoim oddechem.
Pościel również nie nadawała się do dalszego użytkowania. Obiecał sobie, że zajmie się tym po powrocie z pracy. Wyjął czystą bieliznę i poszedł pod prysznic. Naprzemienne polewanie się zimną i ciepłą wodą poprawiło jego stan.  
Tylko dwa razy w życiu miał poranek podobny do tego. Pierwszym, fatalnym porankiem była sobota po studniówce. Tamtego wieczoru wódka lała się litrami, a brzęk pustych butelek kulających się pod stołem nie przeszkadzał już nikomu. Oczywiście cała impreza odbywała się w miłej atmosferze i nawet nauczyciele nie odmawiali kolejki ze swoim podopiecznymi. Jeżeli on nie był w stanie żyć na drugi dzień, to, co miał powiedzieć nauczyciel, który musiał wypić jednego z każdym uczniem? Mimo iż zachowywał wszelakie zasady dobrego picia, z jakimi zapoznali go koledzy, to cierpiał niesamowite męki następnego dnia. Tłuste mięso, soki, jako dodatek do kieliszka i taniec do prawie każdej piosenki nie uchroniły go od zmory każdego nadużywającego alkoholu, którą był kac. Bolał go brzuch, bolała go głowa i stale chciało mu się pić. Nawet po wypiciu dwulitrowej wody sięgał po karton soku, opróżniając go do dna. Ilość pustych opakowań na koniec dnia skłoniła go do wizyty w śmietniku. Spotkał tam pijaka ledwo trzymającego się na nogach. Facet nie wiedział, co się dzieje, bo nie zwracał uwagi na komentarze przechodzących ludzi, którzy byli zniesmaczeni jego bezczelnością w załatwianiu potrzeby. Przyrzekł sobie, że zrobi wszystko, aby jego nie spotkał podobny los.
Drugim był ten po pogrzebie Natalii, która przez wiele lat była jego nieformalną dziewczyną. Rozkwit tego uczucia przypadł dopiero na kilkadziesiąt dni przed jej odejściem. Ani jedno, ani drugie w obawie przed odrzuceniem nie próbowało zrobić z tego czegoś więcej niż przyjaźni. Ich ostatnie, wspólne dni dopiero dały znać o tym, że nie mogli bez siebie żyć. Siedział częściej w szpitalu zamiast w pracy, ale jego przełożeni akceptowali tą sytuację właśnie ze względu na to, że dzień jej odejścia zbliżał się nieuchronnie. Po jej śmierci zaszył się w mieszkaniu racząc swoją duszę whisky. Nie robił tego dla szpanu, szukał spokoju i tylko bursztynowy napój mu to gwarantował, choć wcześniej nie znał jego smaku. O problemie nie było mowy, bo każdą butelkę zaczynał z niesmakiem i niechęcią.
W obu przypadkach głównym czynnikiem był alkohol. W pierwszym dawał swobodę i odwagę do zabawy wśród rówieśników. W drugim przypadku pozwalał dosłownie zatopić smutki, z jakimi musiał się borykać, bo stracił kogoś, kogo miłości nie doceniał przez wiele lat. I ten poranek również był konsekwencją chęci zapomnienia o tym, czego się dowiedział poprzedniego wieczoru. Zgodził się napić z Dariuszem, aby jak najszybciej zapomnieć historię, w przypadku, której niewiedza o przeszłości dawałaby mu znacznie więcej spokoju niż obecnie. Liczył na to, że alkohol zagłuszy wszystkie te fakty i następnego dnia nie będzie pamiętał nic z tego, co usłyszał. I właśnie tą funkcję w jego życiu pełnił kac, a raczej stan wielkiej niemocy wobec skutków przedawkowania alkoholu. A łagodniej rzecz ujmując kusząca opcja wprowadzenia się w stan frywolnego ukojenia, podczas którego wszystko, co było wcześniej nie ma żadnego znaczenia.  
Po wyjściu z toalety nadal wiedział, że babcia to nieślubne dziecko odrzucone przez wielki ród. Nie mógł już nic zrobić z tym faktem, więc odpuścił temat przetrząsania drzewa rodziny, aby zrzucić dla siebie kilka nie zawsze słodkich jabłek. Wszystko, co miał zawdzięczał tylko sobie i zdobył zaufanie wszystkich będąc sobą, a nie kimś szlachetnego pochodzenia.

– Marnie wyglądasz – Marta zalała kawę i zabrała się za przygotowanie posiłku.
– Nie jestem głodny. Na próżno twój trud.
– Zadzwonił czy sam wstałeś?
– Tak przypuszczałem. Skąd znasz PIN?
Spojrzała na niego z politowaniem.
– Były tylko trzy opcje. Twój rok urodzenia, mój rok albo ten, w którym poznałeś Kingę. Pasował mój rok, choć byłam bliska blokady.
– A dlaczego miałbym uznawać ten rok za wyjątkowy do używania go, jako pin?
– Już ci mówiłam, że nie było szczęśliwszego człowieka niż ty wtedy. Wszystko było wymalowane na twojej twarzy. Niewidzialne napisy krzyczały, że kochasz Kingę i twoje szczęście pochodzi tylko od niej.
– To było tylko złudzenie.
– Dlaczego?
– Bo nie ma jej teraz z nami.
– Ale mogłaby być, gdybyś…
– Marta…
– Tak samo jak ty pragnąłeś mojego szczęścia, tak ja chcę tego samego dla ciebie.
– Nie możesz, a raczej nie dasz rady układać mojego życia.
– Dlaczego wyjechała? Dlaczego zniknęła bez słowa?
– Oboje nie znamy odpowiedzi na twoje pytania. Ja jednak zrobię wszystko, aby je zdobyć.
– I ja chętnie ci w tym pomogę. Zrobię wszystko, co będzie konieczne. Wczorajszy wieczór wiele mi powiedział na temat twojego stanu.
– Brzmi bardzo ciekawie. Co wyczytałaś?
– Chciałeś zapomnieć. Mylę się? – spojrzała mu prosto w oczy.
– Nie rozumiem.
– Nigdy nie nadużywałeś alkoholu.
– Tak. Chciałem zapomnieć, ale nie o Agacie. Chciałem zapomnieć o tym, co przekazał nam Darek.
– Uważasz, że przeszłość babci nie jest warta zapamiętania?
– Wydaje mi się, że miała jakieś powody, aby nam o tym nie mówić. Dobrze wiesz, że wszystko zawdzięczamy tylko jej i sobie samym. Nie chcę nic od nich. Nie mówię tego przez złość, ale przez zrozumienie, że zbudowaliśmy wszystko bez znajomości tego stanu rzeczy.  
– Tu się z tobą zgadzam. Uważam, że lepiej będzie, jaka zostanie tak jak było. Koniec tematu?
– Koniec.
Krystian złapał swój kubek i usiadł naprzeciwko niej. Poprzedniego wieczoru na pewno nie wypiła mniej od niego, ale była w idealnej kondycji. Zero oznak bólu czy jakiegokolwiek zmęczenia. Uśmiechnięta od ucha do ucha, jakby pogromca lubiących procenty, czyli tzw. kac nie dorwał się do niej z łapskami ściskającymi wszystkie wnętrzności do granic wytrzymałości.
– Jak ty to robisz?
– Ale co?
– Wypiłaś tyle, co ja a wcale nie cierpisz z tego powodu.
– Nie wiem – wzruszyła ramionami – Może, dlatego, że jestem kobietą?
– Z tego, co wyczytałem to akurat wy macie najsłabsze głowy.
– Kolejny stereotyp niemający pokrycia w praktyce. Zmień źródło wiedzy.
– Ja się zbieram, bo dzisiaj autobusem jadę.
– Głowa boli, co?
– Trochę, ale przejdzie mi.  
– Mądra decyzja. Po mnie przyjedzie Kinga.
Słysząc słowo Kinga omal nie udławił się ostatnim łykiem kawy.
– Aż tak się chyba nie spieszysz?
– Mam autobus za kilkanaście minut – spojrzał na zegarek kuchenny i poszedł na górę.

Czuł się fatalnie, ale musiał być w pracy. Przed nim ważny tydzień i nie potrzebował nadużywać niczyjego zaufania. Jego nogi były ciężkie, ale dotarł na przystanek. I jak się okazało nie miał wcale kilkanaście minut, lecz całe czterdzieści do autobusu. Był na rozstaju dróg, ale chciał definitywnie zamknąć jedne z drzwi. Obiecał sobie, że zrobi wszystko, aby skontaktować się z Agatą i uzyskać od niej jakąkolwiek odpowiedź dotyczącą jej nagłego odejścia. Kiedy dostrzegł czarnego Mercedesa schował nos w telefonie, ale było już za późno. Spojrzenie byłej napotkało jego wzrok. Mógł się zachować bardziej kulturalnie i odpowiedzieć uśmiechem na jej uśmiech, ale darował sobie. Zawsze mógł się przecież wytłumaczyć, że dostrzegł ją w ostatniej chwili. Najgorsze, że kobiet posiadających takie auto było nadzwyczaj mało w tej okolicy i tu właśnie był przegrany.
Z rykiem na przystanek podjechało BMW. Szyba opadła gładko.
– Podwieźć cię?
– Nie wiem czy zasługuję.
– Wsiadaj.
Czasu na rozmowę mieli niewiele, więc Krystian nie poruszał tematu Oliwii i tego, co u niej zastał. Z jednej strony bał się gniewu kolegi, być może obwiniającego go o swoje rozstanie, a z drugiej nie chciał być pocieszycielem na siłę. Uznał, że Michał sam się odezwie gdy zdecyduje się z kimś porozmawiać. W ostatnie dwa zakręty przed wjazdem do firmy Michał wjechał z piskiem opon, a paloną gumę dało się od razu poczuć we wnętrzu auta.
– Chyba sobie takie kupię.
– Podoba ci się?
– Spodobało. Ma przyspieszenie i nawet bokiem pójdzie kiedy trzeba.
– Ale?
– Nie wiem czy to dobry pomysł robić dziewczynom nadzieje.
– Nadzieje na co?
– Na to, że nadaję się na związek dłuższy niż kilka miesięcy.
– Jesteśmy szybcy i młodzi w tym aucie, więc trzeba korzystać z tej okazji. Jak nie ta to inna. Życie jest zbyt krótkie, aby opłakiwać nieudaną miłość.
Po tych słowach Krystian zdał sobie sprawę, że nie ma już prawdopodobnie czego naprawiać w związku przyjaciela. Mógł zapytać czy, aby to koniec, ale miał na uwadze jego dobre samopoczucie i w końcu odpuścił sobie temat.

Tego dnia była jego kolej na przyniesienie porannej kawy. Wolno, ale nadal przetrzebiony przez kaca udał się do automatu. Jego stan nie umknął uwadze dyrektora, który bacznie mu się przyglądał spod kopiarki udając, że coś kseruje.  
– No ładnie – westchnął na jego widok, ale przeszedł na drugi koniec korytarza, aby się przywitać.
– Ciężki weekend?
– A żeby pan wiedział.
– Nigdy nie wnikam w życie prywatne moich podwładnych, ale ciebie pierwszy raz widzę w takim stanie.
– To już się nie powtórzy.
– Mam nadzieję, że powód był warty dzisiejszego cierpienia.
– Czy był warty? Nie wiem. Dziewczyna uciekła ode mnie bez słowa, a ja jeździłem po mieście i jej szukałem.
– I jak efekty?
– Żadnych. Sprzedała mieszkanie, a swojej najlepszej przyjaciółce powiedziała, że wyjeżdża nie mówiąc dokąd.
– Pomógłbym ci, ale nigdy nie byłem w takiej sytuacji – triumfalnie, albo i nie uniósł do góry dłoń pokazując mu obrączkę.
– Ile lat?
– Trzydzieści lat będzie za kilka miesięcy.
– To mnie jeszcze na świecie nie było. Imponujący staż, szczególnie w dzisiejszych czasach – uśmiechnął się cierpko, ale dał radę pomimo bólu głowy.
– Powiem ci tylko, że alkohol nie jest żadnym rozwiązaniem. Chcę cię widzieć w mega formie, co najmniej w takiej jak na boisku podczas naszego treningu.
– Zrobię co w mojej mocy, aby firma była dumna z naszego zespołu – zapewnił dyrektora i równie wolno jak przyszedł wrócił do swojego gabinetu.
– Co tak długo? Koledzy z pragnienia usychają.
– Miałem pogawędkę z Jarockim.
– Nic nie zauważył?
– Prześwietlił mnie lepiej niż na RTG. Powiedziałem mu półprawdę.  
– To znaczy?
– Że szukałem Agaty przez cały weekend. Pomyślał, że z jej powodu ten kac.
– A jest inny?
– Tak. Długa historia.
– Mamy czas. Do piętnastej jeszcze sporo.
Spojrzał na nich ze zdziwieniem, ale zebrał się w sobie i streścił im co robił w weekend.

1 komentarz

 
  • blondeme99

    Widać, że Marta bardzo przejmuje się stanem Krystiana, zresztą nie dziwie się. Są rodzeństwem, troszczą się o siebie i chcą dla siebie jak najlepiej. Wciąż nurtuje mnie sytuacja z Agatą, myślę i przeczuwam, że stało się coś znacznie poważniejszego i dlatego musiała zniknąć. Obym się myliła ;)

    2 lip 2019

  • dreamer1897

    @blondeme99 Bo jak nie my to kto? Rodzeństwo to nie tylko więź, ale też obowiązek wsparcia w każdej, trudnej chwili. Nie znam Twoich przeczuć, ale kobiety zawsze lepiej przewidują przyszłość. Może Ty okażesz się dobrą wróżką i wyczarujesz coś miłego dla Krystiana? Będzie wdzięczny za każdą pomoc :bravo:

    7 lip 2019