Życie trudne jest cz. 15

Życie trudne jest cz. 15Zanim się obudziła przygotował kanapki z pomidorem i zielonym ogórkiem. Nie przepadał za jedzeniem ze szklarni, ale zimą nie było innego sposobu na ich hodowlę. Zapach kawy unosił się po całym mieszkaniu oznajmiając, że nastał czas pobudki.
Poszedł do niej i podał termometr, aby sprawdziła temperaturę. Kiedy dźwięk oznajmił koniec pomiaru odczytał trzydzieści osiem stopni.
– Jak się czujesz?
– Fatalnie. Mam zapchany nos.
– No to zbieramy się do lekarza.
– Jesteś na mnie zły?
– O co mam być zły?
– Że popsułam ci święta…
– Nic nie popsułaś. Zaskoczyłaś mnie wczoraj swoim przyjazdem, ale wolę je spędzić z tobą w takim stanie niż samemu. Jedyne, co będę musiał to przyspieszyć obroty, aby przygotować jedzenia dla dwóch osób.
– Przecież ci pomogę.
– Kochana jesteś, ale dam sobie radę.
– Wezmę prysznic.
– Tylko szybko, bo kawa stygnie.
Kiedy wyszła z łazienki wyglądała znacznie lepiej i raczej była to zasługa gorącej kąpieli.
– Powinno pomóc – podał jej krople do nosa.
Spojrzała na niego bardzo wymownie i wyraz jej oczu nie pozostawiał złudzeń, że jest mu bardzo wdzięczna za troskę.
– Zjemy i pojedziemy, bo znając życie w wigilię będzie pełno chętnych na wizytę.  
Kiedy siedział naprzeciw niej zastanawiał się, co aktualnie myślą jej rodzice. Uciekła z domu przed samymi świętami.  
– Twoi rodzice się odzywali?
– Telefon milczał. Wydaje mi się, że zrozumieli moją propozycję.
– To nie była propozycja tylko ucieczka.
– Nie cieszysz się?
– Jasne, że się cieszę, ale nie z takiego obrotu spraw. Chciałem, aby między mną a nimi była jasna sytuacja. Nie wiem czy nadal będzie po twoim powrocie.
– Biorę to na siebie. Zaufaj mi.
– Ufam ci. Idę po samochód – pocałował ją w czoło.
Na zewnątrz było siedem stopni poniżej zera, więc zapowiadały się mroźne święta. Podjechał pod samą klatkę bloku i wrócił na górę.
– Aguś…
– Daj mi jeszcze chwilkę. Pyszne kanapki!
– Zrobię listę zakupów i sprawdzę, jakie apteki dziś otwarte.
Wróciła do pokoju i przebrała się w świeże ciuchy. Nadal zastanawiała się jak zareagowali rodzice, ale dla niej ważniejszy był on.
– Możemy jechać.
– Nie możemy…
– Dlaczego?
– Bez zimowych butów, czapki i grubej kurtki nie wyjdziesz na ten ziąb.
– Nie mam takich ubrań.
Poszedł do dużej szafy i zaczął grzebać wywalając wszystko na środek pokoju.  
– Gdzieś tutaj była – mówił sam do siebie, kiedy przyglądała się jego poszukiwaniom.
– Co było?
– Czapka dla ciebie. Jest – wyciągnął uszatkę i założył jej na głowę.
– Przecież ja się w niej ugotuję.
– Nie marudź. I jeszcze to – podał jej kremowe buty i ciepłą kurtkę.
– Będę wyglądała jak chłopak.
– Chcesz tutaj zostać czy spędzić święta w szpitalu? Tam nie mają ryby po grecku i grzybowej.
– No dobra, niech będzie – wyraz jej twarzy mówił wszystko.
– Wyglądasz jakbym zabrał ci zabawkę…
– Bo dyktujesz mi warunki.
– A, co zrobiłaś wobec swojej mamy i taty?
– To, co innego. Ty mnie zmuszasz do założenie męskich ubrań.
– Robię to wyłącznie dla twojego dobra. Cieszę się, że do mnie przyjechałaś, ale ubierając się tak cienko dostałaś karę w postaci choroby. Chcesz się jeszcze ze mną droczyć?
– Już dobrze.  

Po wejściu do samochodu nastawił klimatyzację na dwadzieścia dwa stopnie i pozwolił jej zdjąć czapkę, kiedy zrobiło się ciepło. Jedyna przychodnia jak wpadła mu do głowy to Citomed. Na parkingu było niewiele samochodów, więc nie spodziewał się tłumów. Zaskoczenie dopiero nastąpiło, kiedy po rejestracji trafili pod gabinet lekarzy. Całe szczęście, że większość stanowiły dzieci oczekujące na wizytę u innego pediatry.  
Pomógł jej zdjąć kurtkę i powiesił razem ze swoją na wieszaku. Zajął miejsce obok niej i czekali. Po kilkunastu minutach zasnęła na jego ramieniu. Nie budził jej dopóki lekarz nie zaprosił ich do gabinetu.
– Dasz radę?
– Chodź ze mną.
– Nie powinienem – zamknął za nią drzwi i czekał.
Zakrył twarz dłońmi a potem przeczesał swoje włosy zastanawiając się, co dalej. Miał tylko cichą nadzieję, że się nie zarazi.
Wyszła po kilkunastu minutach z trzema receptami w ręku. Podał jej kurtkę i objął ramieniem.  
– Co powiedziała?
– Według niej to zwykłe przeziębienie. Gardło mnie nie boli, kaszlu nie mam, więc wykluczyła grypę. Trochę tych lekarstw zapisała.
– Podjedziemy do Bielaw i kupimy.
– Nie mam tyle kasy przy sobie.
Spojrzał na nią poirytowany.
– No i?
– Chcesz płacić za mnie, choć jestem tylko twoją dziewczyną?
– Jesteś kimś więcej.
Na te słowa zareagowała pogodnym uśmiechem.
– A co w tym dziwnego? Jak masz się do mnie przeprowadzić…
– Zgadzasz się?
– Tego nie powiedziałem, bo dobrze wiesz, jakie mam zdanie, co do twojej najbliższej przyszłości.  
– Wiem studia i potem pomyślimy – posmutniała na twarzy.
– Świetnie. Zgadzamy się i tak powinno zostać.
– A nie mogę już teraz się przeprowadzić?
Milczał aż dojechali na parking przed centrum handlowym.
– Czapka – przypomniał jej wyraźnym poleceniem.
– No już zakładam.
– Gniewasz się na mnie? – zapytał widząc jej nietęgą minę.
– Ja? Nie – rozejrzała się wokół jakby myślała, że nie chodzi o nią – Zaopiekowałeś się mną niczym mąż o żonę w związku z długoletnim stażem. Nic więcej mi nie potrzeba do szczęścia. Jestem teraz pewna, że mamy wszystko, żeby być ze sobą na zawsze.
Te kilka ciepłych słów z jej strony potraktował, jako niesamowity komplement. Z dumą przyznał, że za takie recenzje może każdego dnia wstawać wcześniej i robić pyszne śniadania.
– Uśmiechnij się. Proszę? – nalegał, bo zmuszanie jej do założenia czapki nie było dla niej przyjemne. Ale on robił to tylko dla jej dobra.
Spojrzała na niego i musiała się uśmiechnąć obnażając swoje białe zęby. Zrobiła to, bo nie mogła pozostać obojętna na jego proszę.
– Może być?
– Masz coś między dwójką a trójką – dodał całkiem poważnie.
– Gdzie?– patrzyła w lusterko samochodu.
– Żartowałem. Chodźmy, bo zimno się robi.

Pierwszym punktem, jaki odwiedzili był apteka. Chciała wejść z nim, ale powstrzymał ją i kazał rozejrzeć się za czymś ciepłym na nogi. Kiedy zapłacił zadzwonił pytając gdzie jest. Dołączył do niej w jednym ze sklepów z butami. Przeglądała kilka par i dokładnie sprawdzała ich cenę.  
– Wybierz te, które ci odpowiadają. O cenę się nie martw. Jakoś się rozliczymy – powiedział to mimochodem, bo nie miał zamiaru przyjmować od niej jakiegokolwiek rozliczenia.
– Oglądałam ten film, w którym taka dziewczyna chciała dżinsy w zamian za…
– Też go oglądałem. Nie mam zamiaru być twoim sponsorem, bo chcę w zamian twoje ciało – musiał jej to zadeklarować, żeby poczuła się swobodniej.  
Dla tego uczucia chciał zrobić więcej niż kupowanie dżinsów za przyjemności. Dużo filmów traktował z przymrużeniem oka, ale Galerianki były bardziej filmem dokumentalnym niż artystyczną wizją reżysera.  
– Wiesz jak to będzie wyglądało, kiedy będziesz stale za mnie płacił?
– Mam wypłacić pieniądze i dać ci je w toalecie abyś poczuła się lepiej? Robię to dla twojego dobra. I dla mojego, żeby pokazać ci, że nawet zwykłe przeziębienie może być powodem do zmartwień wobec osoby, którą się kocha.
– Dobrze wiesz, że nie o to chodzi. Sprawiłam ci już dość problemów.
– Oddasz mi jak pójdziesz do pracy. Pasuje? – nie chciał od niej tych pieniędzy, ale musiał ją jakoś przekonać.
– Umowa stoi. Wezmę te – chwyciła karton z butami i poszli zapłacić.  
– Dobra jeszcze kurtka.
– Ja ci się nie wypłacę…
– Będziesz musiała pracować przez całe wakacje.
– A kiedy będziemy się spotykać?
– Ja znajduję dla ciebie czas, więc ty też znajdziesz.
Weszli do kolejnego sklepu i tu już nie poszło tak łatwo. Przymierzyła wiele kurtek i choć według niego w każdej było jej do twarzy to ona zawsze miała jakieś wątpliwości. Po godzinie czasu na polu bitwy zostały już tylko trzy sztuki. Nie miał jej za złe, że tak się z tym pieści, ale czas ich gonił, bo kolację trzeba przygotować przed pierwszą gwiazdką.  
– No to jeszcze Carrefour i wracamy – westchnął ciężko ze zmęczenia patrząc na jej torby.
– Nie szaleję na zakupach, ale tu mieli taki wybór, że głowa mała – próbowała się usprawiedliwić.  
Aby poszło sprawniej rozdzielili się i przynosili potrzebne produkty zapełniając koszyk.  
– Jeszcze coś mieliśmy kupić?– zapytał, kiedy opuścili kasę.
– Ja mam wszystko – wyglądała na zmęczoną przeziębieniem, ale uśmiechnęła się szczerze.
– W takim razie wracamy.
– Ty nic sobie nie kupujesz?
– Może po świętach. Teraz nie ma czasu na bieganie po sklepach.
– Weźmiemy się szybko do roboty – ścisnęła mocniej jego dłoń.

Do domu wrócili autostradą, do której mieli blisko, przez co zaoszczędzili trochę czasu nie jadąc przez centrum. Po drodze z garażu spotkali Kingę. Żałował, że nie odstawił Agaty pod klatkę. Dał się jej namówić, że te kilka minut na świeżym powietrzu dobrze zrobi jej płucom. Oczywiście jego była nie mogła przejść obojętnie lub inną drogą po tym, co było między nimi.
– Krystian…
– Cześć – odpowiedział dość sceptycznie.
– Agata – podała rękę nie wiedząc, z kim ma do czynienia
– Kinga.
Szczupła, ale z lekką rzeźbą pośladków i odpowiednio proporcjonalnym biustem kobieta robiła wrażenie na każdym. Wyprostowana sylwetka i spojrzenie całkowicie pewne swego nie pozostawiały złudzeń, że Kinga to kobieta posiadająca prawie wszystko. Ciemne włosy w połączeniu z błyszczącymi, niebieskimi oczami, drobnym nosem i ustami, które same zapraszały do pocałunku tworzyły kompozycję kobiety za, którą większość facetów poszłaby nawet w przepaść.
– No to się już znacie. Musimy lecieć, bo niedługo zaświeci pierwsza gwiazdka.
– Zaczekaj. Chciałam życzyć ci wesołych świąt – patrzyła na Agatę z pewną dozą zazdrości, ale w jego mniemaniu bardziej wyglądało to na smutek i tęsknotę, bo nie powiedziała nic na jej temat.
– Miło mi, dziękuję – wysilił się na lekki uśmiech – Ja również chcę życzyć ci przyjemnych świąt w rodzinnym gronie – jak głupio zabrzmiało to w rodzinnym gronie, bo jeszcze rok temu to ona była na miejscu Agaty pomagając mu w kuchni.  
Zamyślił się na chwilę wspominając ubiegłoroczne dzielenie się opłatkiem i życzenia z okazji nowego roku. Mieli wspaniałe plany, ale wszystko się skończyło i dziś każde z nich było na kolejnym etapie swojego życia.
– Trzymaj się – przytuliła go i poklepała po plecach.
– Dlaczego to robisz? – zapytał szeptem zdenerwowany jej zachowaniem.
– Tęsknię za tobą.
– Zostawiłaś mnie a teraz żałujesz?
– Muszę już iść – poszła przed siebie oglądając się w tył zanim zniknęła za rogiem.
W obecności Agaty nie odważył się obrócić za siebie. Oczywiście nie obyło się bez porcji trudnych pytań z jej strony.
– Tęsknisz za nią?
– Nie – odpowiedział bez zastanowienia, choć to spotkanie wzbudziło w nim pewne wątpliwości.
– Ładna z niej dziewczyna – stwierdziła całkiem szczerze bez obaw, bo to ona wracała z nim do domu.
– Wiem.
– Co powiedziała ci na ucho?
– Nic szczególnego – chciał jak najszybciej skończyć temat.
– Rozumiem.  
– Kocham tylko ciebie.
– Więc kim ona jest?
– Przeszłością i niech tak zostanie.
Zatrzymali się spojrzała mu prosto w oczy.
– Widzę, że czymś się przejmujesz. Czy to z jej powodu?
Skinął głową akceptująco. Nie miał szans z jej intuicją.
– Więc?
– Po tym, co się wydarzyło nie chciałem jej już spotykać. Nie jest tak, że jej nienawidzę, bo to nie w mojej naturze. Po prostu pewne wspomnienia wracają ze zdwojoną siłą w takich sytuacjach.
– Będzie trudno skoro mieszka w tym samym mieście.
– Nie mam wyjścia, przynajmniej na razie. Chodźmy.
Obawy i niepewność narastały…

1 komentarz

 
  • AuRoRa

    Świąteczna gorączka zakupów, ale miał pecha, spotkał Kingę będąc z Agatą. Wygląda na to, że coś ją dręczy, że się rozstali.

    16 lip 2018

  • dreamer1897

    @AuRoRa Czasami trudno zapomnieć niektóre chwile a rozstania zawsze są ciężkie. Dzięki za odczyt :dancing:

    18 lip 2018