Siedział wygodnie na słomie i głaskał sarnę, gdy nagłe pęknięcie gałęzi postawiło na baczność uszy zwierzaka.
– Spokojnie – szepnął i głaskał dalej po szyi sarnę.
– Krystian? – usłyszał znajomy głos.
Nie odezwał się.
– Jesteś tam? – tym razem zawołała Marta.
Słysząc zbliżające się kroki sarna zerwała się do ucieczki i pobiegła przed siebie w ciemny las.
– Pięknie – sapnął ciężko.
– Krystian?
– Dzięki bardzo za spłoszenie zwierzaka. A już jadła mi z ręki – zawołał głośniej i zobaczył zbliżające się do niego ostre, żarzące się światło.
Marta wbiegła przed paśnik, a po chwili dołączyła do niej Kinga. Szybko zmierzyły go wzrokiem, ale on nadal grzebał patykiem w śniegu.
– Co ty wyprawiasz? Przez ciebie odchodziłam od zmysłów. Wybiegłeś i to jeszcze bez komórki? – wygarnęła mu ostro Marta.
– O co ta awantura?
– O to, że wyszedłeś bez słowa. Pomyślałam sobie nawet, że mogłeś spróbować…
– Odebrać sobie życie? – dokończył za nią i parsknął śmiechem przez łzy.
– Co cię tak śmieszy?
– Nic. Po prostu nie mogę uwierzyć, ze pomyślałaś o czymś takim.
– Wszystko w porządku? – odezwała się Kinga.
Nie chciał podnosić wzroku, bo nie potrzebował współczucia, ale ona była tu i teraz. Przyszła do ciemnego lasu wspierając swoją najlepszą przyjaciółkę, ale nie zrobiła tego tylko dla niej. Chciała tu być, bo tliła się w niej jeszcze jakaś nadzieja szczególnie po tym, co obie zobaczyły w jego komputerze.
– Wracamy do domu – Marta złapała go za rękę.
– Żeby świętować?
– Tak.
– Nie ma, czego.
– O czym ty mówisz?
Wstał i otrzepał się ze słomy. Spojrzał na nie. Błyszczące oczy Kingi mogły zdradzać wszystko, ale niczego nie był pewien. Nie miał pojęcia, o czym myśli teraz, ale pragnął już tylko jednego.
– Wrócę pieszo.
– Przecież przyjechałyśmy autem – powiedziała Kinga.
– Jest zbyt ładny, aby ci go zabrudzić. Poza tym trochę się spociłem.
– To tylko auto. Poza tym możesz się rozchorować skoro jesteś mokry – dodała.
– Wszystko mi jedno – dodał oschle.
– A mi nie.
Kinga podeszła do niego i przyciągnęła do siebie za szyję. Wpiła się ustami w jego i całowała obejmując go bardzo mocno. Marta z uśmiechem przyglądała się tej scenie.
– Tak mi ciebie brakowało – szeptała – Przepraszam, że taka byłam. Zawiodłam cię w tak ważnym momencie. Postawiłam własne pragnienia wyżej niż wspólne dobro. Tak bardzo żałuję, że straciliśmy ten rok. Proszę cię…wybacz mi – powiedziała na głos patrząc mu prosto w oczy.
Milczał, bo sam doszedł do wniosku, że nie tylko ona zachowała się nieodpowiednio. Jego głowa pełna była różnych myśli. Przewinęły się wszystkie wspomnienia z przeszłości, ale nadal widział zdjęcia Agaty w objęciach Charlesa. Widział jak trzymał swoje ręce na jej okrągłym brzuchu. Nie była uśmiechnięta, nie była obojętna na jego gest. Uświadomił sobie, że to miała na myśli podczas ich ostatniej rozmowy. Zrobiła coś, po czym nie mogła spojrzeć mu w oczy. Czy zrobiła to świadomie? Czy może ją zmusił? Dlaczego to wszystko przed nim ukryła? Poniósł porażkę, której nie brał w ogóle pod uwagę podczas ich spotkania pod kotwicą. Czuł, że zawiódł na całej linii dając jej różne powody, gdy Kinga nadal zjawiała się w jego pobliżu. Najcięższe było to, że nigdy nie pozna odpowiedzi na najważniejsze pytanie: Dlaczego?
– Wybaczysz mi? – objął dłońmi zmarzniętą twarz Kingi.
– Ale co? To przecież moja wina. To ja zadecydowałam.
– Ale ja dałem ci powód.
– Dziecko nie powinno być tematem kłótni. Dziecko to skarb zrodzony z miłości kochających się osób. Widocznie nasze uczucie nie było na tyle dojrzałe, żeby to nastąpiło.
– A teraz jest? – zapytał.
– Jesteśmy tutaj. W pewien sposób znów na siebie trafiliśmy.
– I nadal mnie kochasz? Po tym wszystkim? Po tym, co oglądałaś?
– Nigdy nie przestałam cię kochać. Kupiłam twoje mieszkanie, bo tam nadal była część ciebie. Nie mogłam sobie poradzić z tym, że cię straciłam. Obiecałam sobie, że naprawię to wszystko w odpowiednim momencie.
– I właśnie nastał ten moment?
– A co? Nie chcesz?
– Nie wiem czy dasz mi na to szansę…
– Nigdy jej nie straciłeś, bo to ja czekałam na twoje wybaczenie.
– Gotowa?
– Na?
– Zaczniemy wszystko od początku.
– Od samego?
– Nie, bo już nie chodzę na wolontariat.
– Ja od czasu do czasu chodzę.
– Dobra gołąbki. Też się cieszę z waszego szczęścia, ale zimno się robi a my jeszcze kolacji nie jedliśmy – przerwała im Marta.
Przed wejściem do samochodu zgasili pochodnie w śniegu.
– Jeszcze jedno. Jak mnie odszukałyście? – zapytał za nim wsiedli do auta.
– Rozmawiałam z Eweliną. Wysłała mi trasę z Endomondo.
– Nie pytam o nic więcej – zamknął za sobą drzwi i wrócili na Strzałową.
Kinga zatrzymała samochód przed bramą.
– Rozgrzany? – zapytała.
– Do czerwoności – uśmiechnął się lekko.
– Trzymajcie się. Musicie odpocząć. Ja zmykam.
– Co? Gdzie? – obruszyła się Marta.
– Nie zostaniesz z nami? – zapytał.
– Nie chcę się narzucać… – spojrzała gdzieś przez szybę.
– Moja bratowa ma się narzucać? Żartujesz sobie? – prychnęła Marta.
– Wejdziesz? – Krystian złapał Kingę za rękę – Inaczej ominą cię moje popisowe dania.
– Właśnie. Zobaczysz, jakie dobre pierogi zrobił.
– Chyba nie mam wyjścia – rozpromieniła się i wysiadła z auta.
– Zaczekaj – wziął kluczyki i otworzył bramę, a potem drzwi garażu.
– Mam przecież alarm.
– To zbyt drogie auto, aby je zostawiać na pastwę losu.
– Wjeżdżaj – Marta zamknęła drzwi i weszła do domu.
Przekręcił zamki w drzwiach prowadzących do garażu i wszedł do rozgrzanego domu. Obie już pracowały w kuchni. Uśmiechnął się lekko i poszedł na górę. Wziął prysznic i poszedł do siebie. Komórka nie leżała w tym samym miejscu. Laptop nadal był otwarty, ale ekran był wygaszony.
– Znają prawdę? – zapytał sam siebie.
Wyjął z szafy białą koszulę i założył ją na gołe ciało. Wciągnął jasne dżinsy i wdział pasek w szlufki. Spryskał szyję i włosy perfumami. Pozytywnie ocenił swój wygląd w lustrze szafy i zszedł na dół.
Stół w salonie był już przykryty idealnie białym obrusem. Pierwsze dania już na nim stały. Kinga rozkładała sztućce, a Marta talerze.
– Już wam pomagam – zaakcentował głośno swoją dostępność.
Dochodziła jedenasta, a oni dopiero zaczynali wigilijny wieczór. Jak przystało na gospodarza i wpojoną przez babcię tradycję połamał opłatek i podzielił się nim ze swoimi najbliższymi. Następnie Marta rozlała barszcz i każdy dołożył sobie pierogów wykonanych przez Krystiana. Obie zgodnie zachwalały jego talent.
– Może jeszcze wystartuję w jakimś programie? – zaśmiał się.
– To nie jest wcale głupi pomysł. Może otworzysz swoją restaurację i to będzie ten nowy etap w twoim życiu?
Krystian spojrzał na Martę jednoznacznie.
– Sorry, ale musiałam jej powiedzieć.
– No cóż. W sumie to jesteśmy parą – złapał dłoń Kingi – Nie musimy nic przed sobą ukrywać.
– Nie to, że w ciebie nie wierzę, ale gdyby ci nie poszło mam ciekawy etat dla ciebie. Pracujemy nad niezłym projektem.
– Dam sobie radę.
– Wysłuchaj, chociaż jej propozycji.
– Chcemy uruchomić aplikację dotyczącą tylko nieruchomości. Sprzedaż, kupno i wynajem. Tak, że wchodzisz i szukasz czegoś konkretnego do kupienia lub na wynajem. Co o tym myślisz?
– Brzmi świetnie, ale ja nie jestem programistą.
– Nie musisz nim być. Możesz być szefem zespołu.
– A jeszcze go nie ma czy miałbym kogoś zastąpić? Nie lubię robić kariery po znajomości.
– Jesteśmy dopiero na etapie planowania. Możesz budować swój zespół, jeżeli przyjmujesz propozycję.
– Jedyne, co mogę powiedzieć to, że to są ogromne koszty. Utrzymywanie zespołu dla jednej aplikacji mija się z celem.
– Boisz się, że nie wypali? Ryzyko jest w każdej branży.
– Mam inny pomysł, ale to zostawimy na później. Teraz jest czas, na co innego. Za mną – poszli na górę.
– Co masz na myśli?
– Używałyście mojego telefonu?
– Tak. Dzwoniłam do ciebie i ja go brałam.
– Odblokowałyście go?
– Tak – potwierdziła Marta.
– Skąd znałaś pin?
– Kinga powiedziała, że kiedyś to był rok jej narodzin.
– I zgadłyście, że obecnie używałem 1999.
– Dokładnie.
– Z kim rozmawiałyście?
– Ostatni na liście był numer z UK. Z informacji wynikało, że rozmawiałeś z nią przez kilkanaście minut.
– Dzwoniłyście do Cheryl?
– Uhm – znów potwierdziła Marta – Musiałam wiedzieć, dlaczego tak się zdenerwowałeś. Przepraszam, że złamałam zasady wchodząc do twojego pokoju.
– Gdybym był na twoim miejscu też bym tak zrobił. Gdybym myślał, że chcesz zrobić sobie krzywdę nie wahałbym się ani chwili. Co wam powiedziała?
– Że musiała zadzwonić do ciebie i wysłać ci te zdjęcia.
– Widziałyście je?
Marta skinęła głową pokornie.
– Przecież się wylogowałem z poczty.
– Twój notatnik – wskazała Marta leżący obok komputera zeszyt.
– No cóż. Skoro widziałyście zdjęcia to wiecie już wszystko. Nie ma nic do tłumaczenia. Jednakże cieszę się, że powiedziałyście mi prawdę. Podrzucicie mnie?
– Gdzie?
– Na pasterkę. Zbliża się północ.
– Oczywiście, że jedziemy z tobą – podniosła się z krzesła Marta.
Ubrali się ciepło i wyszli zostawiając włączone na choince lampki.
Dodaj komentarz