Życie trudne jest cz. 28

Życie trudne jest cz. 28Kiedy się obudził natychmiast uświadomił sobie jak ciężki dzień przed nim. Zaścielił łóżko, wstawił pranie na godzinę i przebrał się w ciuchy do biegania. Czapka, komin i rękawiczki, bo minus dziesięć stopni szczególnie podczas biegania dawało się we znaki. Oprócz sobót nigdy nie biegał o siódmej rano. Nawet się nie rozejrzał wychodząc z klatki, bo tak był zagapiony w aplikację do biegania. Na jego szczęście, albo nieszczęście wpadł na Kingę. Torba z jej zakupami bezlitośnie zderzyła się z chodnikiem a naturalny jogurt stał się tylko wspomnieniem rozbryzgując się na inne produkty.
– Przepraszam – wydukał z siebie nadal zszokowany zderzeniem.
Nie poznał jej, bo miała szarą czapkę na głowię i szal zakrywający pół twarzy.
– Krystian? – uśmiechnęła się natychmiast.
Przez chwilę zastanawiał się skąd zna jego imię. Ściągnęła czapkę, aby założyć ją jeszcze raz. Wtedy rozpoznał ją po zapachu, który na mrozie był dość intensywny. Hugo Boss Red Deep to woda, którą trudno pomylić z czymś innym. Zapach świeżych owoców, ale przede wszystkim intensywna woń drzewa sandałowego przeszyła jego nozdrza. Bardzo dobrze pamiętał ten zapach spędzając z nią wiele chwil przed telewizorem, podczas, których gładził jej aksamitne włosy. Wspomnienia wróciły a on stał jak wryty całkowicie nie słysząc, co do niego mówi. Pomogło dopiero uszczypnięcie w policzek, po, którym przetarł miejsce jej „ataku”.
– Nigdy nie biegałeś tak wcześnie…
– Masz rację.
– Coś się stało? Rzadko bierzesz urlop na początku tygodnia.
– Nic takiego. Mam dzisiaj dużo spraw na głowie. Im szybciej zacznę dzień tym lepiej.
– Znam cię na wylot i dobrze widzę, że jesteś czymś struty.
Uznał, że jak powie jej prawdę to skończy się ta rozmowa.
– Umarł tata Agaty. Dziś jest pogrzeb.
– Przykro mi. Czy mogę jakoś wam pomóc?
Zastanawiał się przez chwilę, w jaki sposób, ale nic nie wymyślił.
– Damy sobie radę.
– Na co umarł?
– Miał krwotok śródmózgowy. Nie pytaj o szczegóły, bo nie wiem, co to jest.
– Ja też nie. Gdzie ten pogrzeb?
– Cmentarz przy Grudziądzkiej. Godzina dwunasta.  
– Rozumiem. Może napiłbyś się gorącej kawy, kiedy skończysz?
– Spieszę się trochę. Nie wiem czy znajdę chwilę.
– Daleko biegniesz?
– Dziesięć kilometrów. Mała pętla przez las.
– Czyli skończysz kilka minut po ósmej. Kawa u mnie to piętnaście minut. Prysznic piętnaście, jazda do Torunia jakieś dwadzieścia minut, więc powinieneś znaleźć dla mnie czas.
– Zobaczę, co się da zrobić. Odkupię ci ten jogurt – wskazał głową na reklamówkę.
– Nie trzeba. Będę jeszcze raz w sklepie, bo nie kupiłam wszystkiego.

Naciągnął komin na nos i ruszył. Pierwszy kilometr w tempie pięciu minut. Po drugim zatrzymał się w lesie, aby opróżnić pęcherz. Delikatna warstwa śniegu przykryła runo a sarny przeczesywały je w poszukiwaniu jedzenia, co było miłym widokiem dla oka z samego rana. Pstryknął zdjęcie, aby pokazać je Agacie. Miejscami szosa była oblodzona, więc pokonanie całego dystansu zajęło mu niemalże godzinę. Był cały spocony, przez co nie czuł się zbytnio komfortowo. Wrócił inną drogą i wszedł pod prysznic biorąc półgodzinną kąpiel. Ogolił się i poszedł zjeść kanapki, jakie zostały z poprzedniego dnia. Założył czarną koszulę, dżinsowe joggery i ulubione adidasy Nike. Kurtka, czapka i szalik jak zawsze, bo nie nienawidził nawet najmniejszego przeziębienia.  

Stanął pod domofonem długo się wahając czy powinien skorzystać z zaproszenia. Miał zupełnie czysty umysł i przeświadczenie, że to zwykła gościnność w ten zimny poranek. Zadzwonił a zamek natychmiast brzęknął umożliwiając otwarcie drzwi. Chyba czekała cały czas pod słuchawką. Zapukał jeden raz i drzwi otworzyła jego była. Rozstali się w kulturalny sposób, po ludzku zostając przyjaciółmi? To raczej chybione określenie, ale jak nazwać utrzymywanie kontaktu z byłą dziewczyną?
Od samego wejścia było czuć aromat świeżej kawy.
– Patrzyłam jak idziesz, więc zaparzyłam przed chwilą – uprzedziła zanim zapytał skąd wiedziała.
– Ty chyba powinnaś być w pracy teraz. Pracujesz od ósmej…
– Mam cały tydzień wolny. Zaległy urlop.
– No tak ja też mam sporo – przypomniał sobie, że oboje na początku roku mieli zawsze kilka dni w zapasie, więc wybierali się tam gdzie było akurat ciepło. Hiszpania, Cypr a nawet Grecja się trafiła.
– Dlaczego nalegałaś abym przyszedł? – szukał pretekstu.
– Zimno na zewnątrz a ty biegałeś. Pomyślałam, że może ogrzałbyś się kawą w moim towarzystwie. Od kiedy się rozstaliśmy sama tak przesiaduję o poranku.
Milczał przez chwilę. Zastanawiał się nad dyplomatyczną odpowiedzią byle nie gadała, jakie to były fajne dni.
– Miło z twojej strony. Faktycznie jak na minus dziesięć strasznie zimno. Zobacz, co sfotografowałem – pokazał zdjęcie sarny i jej towarzysza.
– Piękna koza i kozioł. Śliczna para.
Zastanawiał się skąd zna takie nazwy, patrząc na nią dziwacznie, bo nie interesował się aż tak światem leśnych mieszkańców.
– Mam wujka myśliwego – uśmiechnęła się ponownie.
– I już go nienawidzę – pomyślał w duchu.
Nienawidził zabijania dla przyjemności i takiego okrucieństwa, jakiego myśliwi się dopuszczają. Widział wiele filmów z polowań, i w jego opinii nie ma dobrych i złych myśliwych.
– I tak nie zapamiętam. Dla mnie to sarna i jej partner.
– Nie ważne. A ty jak się trzymasz?
W zasadzie nie miał zamiaru ukrywać swoich dość szorstkich relacji z ojcem Agaty. Westchnął głęboko szukając słów.
– Od samego początku jakoś wybitnie za mną nie przepadał. Nic mu nie zrobiłem, nic złego nie powiedziałem. Uważam, że z czasem zaczął się przekonywać do mnie, ale jakoś dobitnie się o tym nie przekonałem.
– Mój tata lubił cię od zawsze.
– Wiem.
Patrzyli na siebie przez chwilę w milczeniu. Przypomniał sobie jak oprowadzał go po gabinecie w swoim domku. Ilość książek na półkach przytłaczała go, bo sam kiedyś mało czytał. Bez problemu potrafił wskazać książkę, o którą zapytał, znał jej treść, więc miał pewność, że ojciec Kingi je przeczytał. Pamiętał pierwsze, wspólne piwo przy grillu. Zapewniał go, że ma strzelbę a to jest jedyna córka tatusia. Tekst chyba każdego ojca, ale z jego ust brzmiał bardziej, jako żart niż ostrzeżenie. Całe szczęście, że zadzwonił telefon. Sebastian pytał gdzie ma przyjechać. Powiedział mu, że wyjedzie wcześniej i go zabierze.
– Muszę lecieć. Kolega się zgubił.
– Dzięki za rozmowę – uśmiechnęła się na pożegnanie, ale chyba z zamieszania nie dostrzegł jej gestu.

– Dzięki ci Seba – powitał go, kiedy wsiadał do auta.
– Za co?
– Uratowałeś mnie przed gwałtem.
– Czym?
– Gwałtem duszy. Ona tak wyciskała ze mnie wspomnienia, że bałem się kolejnych pytań.
– Zaczekaj. Jaka ona?
– Kinga.
– Kto?
– Pytasz jakbyś nie wiedział, o kim mówię – zirytował się wyraźnie.
– Wiem, że to twoja była. Gdzie cię molestowała? Pokaż panu doktorowi – dopytywał ironicznie.
Wskazał palcem swoją skroń, świdrując nim przez chwilę.
– Ja na poważnie a ty sobie żarty stroisz.
– To nie mnie gwałcili.
– Biegałem od rana i spotkałem ją, kiedy wychodziłem. Powiedziała, że mam przyjść do niej na kawę, kiedy skończę.
– A ty poleciałeś jak piesek?
– Wiesz dobrze, że nie jestem konfliktowym człowiekiem. Rozstaliśmy się kulturalnie i w zgodzie. Myślałem, że po prostu chce się wygadać na inne tematy.
– No dobra, i co z tego?
– Pytała o pogrzeb, Agatę i jej ojca.
– A ty na to?
– Przypomniałem sobie jej ojca to znaczy Kingi. Jego podejście do mnie było zupełnie inne niż Romana.
– Bo cię zaakceptował od razu?
– Coś jakby, no i wtedy przypominałem sobie coraz więcej. Na całe szczęście zadzwoniłeś, aby mnie wyswobodzić.
– Masz obsesję.
– Być może. Muszę zapomnieć – stuknął ręką w kierownicę, kiedy stali na światłach.
– I to jak najszybciej. Agata to wrażliwa dziewczyna, jak ją stracisz to sam cię skopię.
– Zrobiłbyś to?
– Jasne. Poprosiłbym kolegów z bramy.
Krystian spojrzał na niego wybałuszając oczy. Sebastian roześmiał się widząc autentyczny strach w jego oczach.
– No dobra. Sam dałbym sobie radę – śmiał się dalej.
– Myślę, że mogę ci się postawić.
– Chyba sobie kpisz.
– Zakład?
– Skrzywdź Agatę to się przekonasz.
– No to się nie przekonam.
– Ufam ci. Widziałem wiele razy jak na ciebie patrzyła. Gdybym ja był w takiej sytuacji, to już dawno by nosiła pierścionek i mieszkała ze mną. Ale sam wiesz gdzie mieszkam.
– Ty tak na serio?
– Coś mi się wydaje, że ty jeszcze nie zapomniałeś kilku rzeczy.
– Zapomniałem już dawno. Koniec tematu.

Zjechali na parking przed centrum handlowym. Poszli odebrać zamówione kwiaty do jednej z popularniejszych kwiaciarni po tej stronie Wisły. Spotkali Michała i Oliwię, którzy po swojemu przeżywali dzisiejszy dzień. Oliwia odpowiadała pojedynczymi słowami, natomiast Michał głównie przytakiwał, bądź kręcił głową przecząco na poruszane przez nich kwestie. Kiedy wsiedli do samochodu Krystian wziął głęboki oddech mówiąc:
– Czas na nas. W drogę.

2 komentarze

 
  • blondeme99

    O kurczę ;) czyli Kinga nadal kocha Krystiana? Czy tylko robi to dlatego, że nie podoba jej się ze Krystian jest szczęśliwy z Agatą? Tyle pytań i żeby na nie odpowiedzieć muszę czekać na dalszy rozwój wydarzeń :) coś czułam, że ona troszkę namiesza (włączy mikser i wrzuci tam stare wspomnienia z Krystianem i później przygotowane danie da mu do zdegustowania przez co zasiała zamęt w umyśle Krystiana) :) Część GENIALNA!!! Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam, znów zaskoczona pozytywnie :) (w moim umyśle Krystian i Agata mają już trójkę dzieci i psa, do tego Krystian już planuje gdzie zasadzić drzewo w ogródku :)) Uwielbiam i ubóstwiam to opowiadanie  :zakochany:

    28 lip 2018

  • dreamer1897

    @blondeme99 Oj tak czasem niektórzy nie potrafią się cieszyć szczęściem innych jeżeli sami nie są szczęśliwi. Być może strata i oglądanie się na szczęście tej straconej osoby powoduje takie zachowania?  
    Podoba mi się Twój pomysł: trójka dzieci, pies i własny dom. Jeszcze tak daleko nie byłem ale całkiem przyjemnie to zabrzmiało :yahoo: Kolejny, niesamowity komentarz staje się cegiełką pod budowę tej opowieści. Dziękuję pięknie za tak miłe, szczere słowa komentarza. Czytać tak miłe słowa to jak kosztować ambrozji. Balsam dla duszy  :dancing:

    29 lip 2018

  • blondeme99

    @dreamer1897 Mam nadzieję, że z tych cegiełek można zbudować już dom ;) to prawda, ale cóż ludzi trapi wiele rzeczy, chociaz mimo wszystko czlowiek czlowiekowi powinien dobrze życzyć, bo chyba to do niego wraca :) mimo, że czasem ciężko się pogodzić z rozstaniem. Oby Kinga już nie mieszała :)

    29 lip 2018

  • dreamer1897

    @blondeme99 Z tych cegiełek powstała już niemała opowieść a raczej coś dużego czego się całkiem nie spodziewałem ale co się dziwić skoro tyle ciekawych, miłych i konstruktywnych komentarzy :bravo:  
    Dom może powstanie dla bohaterów?  
    Ja uważam, że zazdrość prowadzi tylko do nawarstwiania się frustracji i niektórzy sobie z tym nie radzą i potrafią zatruć życie temu kto sobie dobrze radzi.  
    Za jakiś czas trochę się rozjaśni ;)

    30 lip 2018

  • blondeme99

    @dreamer1897 Nie mogę się doczekać ;)

    31 lip 2018

  • AuRoRa

    Wspomnienia nie dają mu spokoju, ciekawe czy odważy się wreszcie podjąć decyzję. Fajny opis przyrody, jak biegał w lesie, jakby się tam było. Zabijanie zwierzaków, to nic fajnego, każdy ma prawo żyć. Sarenki są świetne. Pisz w swoim tempie, widać postępy, więc warto czekać na kolejny odcinek. :)

    27 lip 2018

  • dreamer1897

    @AuRoRa Niekiedy potrzeba czasu aby zrozumieć coś do końca choć nie zawsze tą pewność się otrzymuje. Tak natura sama decyduje o śmierci, słabszy zawsze jest ofiarą ale my jako ludzie nie powinniśmy o tym decydować.
    Dziękuje za sympatyczny komentarz. Jest w nim coś motywującego i coś co sprawia uśmiech. Pozdrawiam :)

    28 lip 2018