Życie to ciągły trening cz.54

Życie to ciągły trening cz.54Chciał jechać szybciej, ale samochodów na drodze było tyle, że musiał wlec się jak ślimak. Dopiero na dwóch ostatnich skrzyżowaniach przemknął z siedemdziesiątką na liczniku. Wjechał przez już otwartą bramę i nie gasząc silnika wbiegł do środka.
– Agata?
– Jestem – usłyszał jej głos dochodzący z góry. Wbiegł i wskoczył natychmiast do sypialni.  
– Wszystko ok?
– Tak. Trochę się ustabilizowało. Bez obaw.
– Uważam, że powinniśmy jednak pojechać do szpitala, teraz.
– Dołożę to i jeszcze to. Jestem gotowa – spojrzała na niego perfekcyjnie spokojna.
– Świetnie – złapał ją za rękę i z torbą w drugiej sprowadził powoli na dół. Zamknął za nią drzwi a torbę rzucił na tylne siedzenie.
Wycofał i ruszył w kierunku szpitala. Tym razem wybrał mniej uczęszczane ulice, więc obeszło się bez nerwów. Szpital na Konstytucji 3 maja wybrała sama a on nie mając żadnej opinii na jego temat zaakceptował ten wybór. Na izbie przyjęć Olek przekazał lekarzowi teczkę z wynikami wszystkich badań, które Agata wykonywała od początku ciąży.  
– Pan pozwoli – podeszła do nich pielęgniarka.
– Na co?
– Zabierzemy panią na badania.
– A ja nie mogę z nią?
– Proszę.

Białe, zupełnie bez życia gabinety przyprawiały Olka zawsze o mdłości. Niby człowiek powierza swoje ciało specjalistom celem pomocy, ale atmosfera jakoś nie zachęca.
Położna zmierzyła ciśnienie przyszłej mamie. Potem założyła jakieś dwie opaski z dziwnymi urządzeniami jak się później okazało był świadkiem badania KTG, o którym nigdy nie słyszał.
– Wszystko w porządku. Spodziewam się porodu w ciągu najbliższych dwóch godzin – obejrzała wydruk z maszyny.
– Przepraszam, że pytam, ale…
– Co?
– Ona miała już skurcze w domu, ale się uspokoiło. Na jakiej podstawie sądzi pani, że to kwestia dwóch godzin?
– Skurcze są regularne a szyjka macicy pracuje nad prawidłowym rozwarciem.
Aleks zarumienił się lekko, bo jego wiedza powinna być bogatsza tym bardziej, że ten temat dotyczył go bezpośrednio. Spojrzał na stale uśmiechającą się Agatę z lekkim zawstydzeniem, ale natychmiast ścisnął jej rękę.
– Zabierzemy panią na oddział i będziemy czekać, a jak nic się nie będzie działo to wywołamy poród.
Z torby wyjął butelkę wody mineralnej, ale nie powstrzymał się przed przejrzeniem ubranek dla ich córki.
– Nie mogę uwierzyć, że już niedługo będzie z nami.
– Ja też – Agata chwyciła malutkie śpioszki.
– Obiecuję, że wstanę na każde twoje zawołanie. Słowo harcerza.
– Oby.
Przechadzał się, co kilka minut po pokoju, aby rozprostować kości i rozciągnąć spięte nerwami mięśnie.
– Opowiem ci dowcip – odwrócił się w jej kierunku.
– Byle zabawny.
– „Przychodzi facet z sanepidu na kontrolę do szpitala psychiatrycznego a tam wszyscy biegają z kierownicami. Idzie, więc do ordynatora i pyta:
– Co się stało, że tam wszyscy z kierownicami biegają?
Ordynator wyjmuje z szuflady kierownicę i mówi:
– Jedźmy to sprawdzić! “
Oboje jednocześnie wybuchli gromkim śmiechem, ale to Agata przestała się śmiać, jako pierwsza. Spojrzał na nią i widok mokrej halki zmierzwił mu włosy na głowie. Niby się przygotowywał na ten dzień od pierwszego dnia, kiedy się dowiedział o dziecku, ale co innego myśleć o tymm a co innego zobaczyć na własne oczy. Wybiegł z sali i wrócił po chwili z położną.  
– Zaczęło się – zdążyła tylko powiedzieć i zawołała po pomoc.
W oka mgnieniu zebrał się tłum ludzi, choć na korytarzu hulał wiatr, kiedy przybyli na oddział.  
– Wszystko będzie dobrze – powiedział, gdy czoło Agaty pokryło się kropelkami potu.
– Chce pan jej towarzyszyć?
Aleksa zatkało jak nigdy w życiu. Zrobił się blady i jakby głuchy, bo niby docierały do niego wszystkie dźwięki, ale nie potrafił właściwie ich przeanalizować.  
– Proszę pana? – złapała go za ramię inna pielęgniarka.
Prawie się nie spostrzegł jak ją zabrali. Chciał wejść z nimi, ale uświadomił sobie, jaki jest słaby, kiedy opadł na krzesło przed salą porodową. Jeszcze nigdy nie czuł się tak słabo i to w jednej z najwspanialszych chwil w swoim życiu. Po kilkudziesięciu minutach mięśnie odpuściły i mógł wstać. Krążył pod drzwiami i nasłuchiwał. Dźwięk płaczu dziecka był chyba najwspanialszą melodią, jaką mógł usłyszeć, choć wszyscy wkoło wmawiali mu, że bardzo szybko zatęskni za ciszą.  
– Gratulacje. Trzy sto pięćdziesiąt kilograma pięknej dziewczynki – zwróciła się w jego kierunku przyjmująca ich na oddział pielęgniarka.
– Naprawdę? Jestem tatą? – trzymał ją za ramiona.
Ta skinęła tylko głową a z jego oczu popłynęły łzy. Czuł prawdziwą euforię znacznie większą niż skok na bungee, jaki zrobił w ramach walki z lękiem przed wysokością kilka lat temu. Bał się jak diabli, kiedy kosz wędrował w górę. A sam skok? Skończył się znacznie szybciej niż całe te przygotowania. Po opuszczeniu kręciło mu się w głowie, ale brak mokrej plamy w kroku uświadomił mu, że pokonał swój lęk praktycznie bez jakichkolwiek zakłóceń.
Poszedł do toalety obmyć twarz. Lodowata woda niemalże natychmiast uwolniła całe ciśnienie. Spoglądając w lustro prawie zobaczył narastającą ulgę.
– Mam córkę – wykrzyknął i wyszczerzył zęby sam do siebie.
Po wyjściu poszedł do tej samej pielęgniarki.
– Kiedy mogę je zobaczyć?
– Już. Sala numer siedem.
– Dziękuję – pobiegł sprintem.

Spodziewając się piszczących zawiasów uchylał drzwi z zegarmistrzowską precyzją, aby tylko nie obudzić dziecka. Szybkie spojrzenie w ich kierunku i już zapisał w pamięci tak wyczekiwany przez siebie obrazek. Dla bezpieczeństwa i ewentualnego ryzyka utraty tego wspomnienia wyjął telefon i pstryknął kilka zdjęć.
– Nie musisz się tak skradać – szepnęła, choć nadal miała zamknięte oczy.
– Myślałem, że śpicie.
Wszedł pewnym krokiem i stanął nad nimi nadal nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Miał w końcu przy sobie dwie najważniejsze w jego życiu kobiety. Kobiety, których nigdy nie pozwoli skrzywdzić nikomu.
– Jest piękna. Za mamą – dotknął rączki dziecka i niemalże odskoczył, gdy zacisnęła się na jego palcu.
– Nie gryzie. Nie ma zębów – zaśmiała się lekko otwierając oczy.
– Jak się czujesz?
– Gaz nieco pomógł. Warto było dla takiej chwili – powiedziała chwytając go za rękę.
– O tak. Popatrz – przesuwał palcem po ekranie pokazując jej zdjęcia.
– Będzie niezła pamiątka.
– Może film?
– Nie wyglądam najlepiej. Potrzebuję wizyty w garderobie.
Włączył nagrywanie i przeobraził się w filmowca. Robił zbliżenia na buźkę stale uśmiechającej się dziewczynki.
– Jesteś najpiękniejszą mamą na świecie. Do tego urodziłaś najpiękniejszą córkę na świecie.
– Wszystko się nagrało – znów lekko się uśmiechnęła.
– Wiem.
Ogólnie nie przepadał za selfie, ale w tej sytuacji jednej na milion pozwolił sobie zapozować do zdjęcia ze swoimi dziewczynami. Pierwszy raz w życiu czuł się swobodnie dzieląc się uśmiechem z Agatą i córką, za którą tak wyczekiwał. Przysunął krzesło obok łóżka, aby nasłuchiwać melodii, jaka będzie im towarzyszyć przez dłuższy czas. Kwilenie podczas karmienia było dla niego znakiem, że wreszcie jest ktoś, dla kogo tyle się ostatnio starał.
– Odbiorę.
– Jasne.
Wyszedł na chwilę, aby pogadać z agentem nieruchomości. Kiedy wrócił jego zadowolenie nie umknęło uwadze ukochanej.
– Chyba jakieś dobre wiadomości?
– Same dobre. Jestem tatą. Agent ma zdecydowanego klienta.
– I?
– Po odjęciu jego prowizji i tego, co dostanie do ręki będziemy mieć ponad czterysta tysięcy do dyspozycji.
– Jesteś pewien, że chcesz się go pozbyć? Żadnej pamiątki po rodzicach?
– Oni są zawsze ze mną. Tutaj – przyłożył palec do skroni.
– Naprawdę żałuję, że nigdy ich nie poznam. Jacy to musieli być wspaniali ludzie skoro wychowali kogoś takiego jak ty.
Po tych słowach Olek urósł w środku niczym Hulk. Rozpierała go duma, że wszystkie jego starania nie idą na marne. Kiedy pierwszy raz poznał Agatę trochę się obawiał jej reakcji. Jednakże każdy dzień w towarzystwie ukochanej budował to uczucie cegła po cegle, a owoc ich miłości scementował to wszystko na zawsze.
– Pogadam z Adamem. On się trochę zna na finansach. Odłożymy te pieniądze na przyszłość dla małej.
– Zanim zacznie je wydawać minie jeszcze sporo czasu.
– Chcesz zadzwonić do rodziców?
– Na pewno się ucieszą.
– Proszę – podał jej telefon.
Gdzieś pośród rozmowy i gugania małej znalazł swoją oazę do snu. Odpłynął zupełnie nieświadomy konsekwencji spania na krześle. Był szczęśliwy. Zobaczył to, czego był ciekawy od dziewięciu miesięcy. Poznał swoją córkę piękną jak Agata i teraz zasłużył na odpoczynek.

3 komentarze

 
  • AuRoRa

    Wreszcie zobaczył córkę, po takim wyczekiwanie musiało to być bardzo emocjonujące. Przynajmniej raz szpital nie był dla niego ponury. Nawet Agata dzielnie wszystko zniosła. Wspaniały odcinek, czytało się z przyjemnością jak zawsze.  :)

    14 mar 2019

  • dreamer1897

    @AuRoRa W końcu się doczekał tego upragnionego widoku. Szpitale to straszne miejsce ale czasem trzeba z musu w nich być lepiej jako gość niż pacjent. Wielkie dziękuje za miłe słowa. Pozdrawiam :)

    15 mar 2019

  • blondeme99

    Mi zawsze wydawało się ze szpital jest bardzo zimnym miejscem, naprawdę ;) mimo ze pomoc i wgl, ale białe lub szare ściany w szpitalach zawsze powodowały u mnie dreszcze  :sad: To teraz Olek ma u swojego boku dwie piękne dziewczyny ;) taka pamiątka to dobry pomysl, za pare lat maleńka córeczka bedzie mogla siebie obejrzeć i zobaczyć jak wtedy wyglądała  :zakochany:

    24 lut 2019

  • dreamer1897

    @blondeme99 Widzę, że nie tylko ja odnoszę takie wrażenie a wydaje mi się nawet, że ludzie przebywający w nim zbyt długo mogą odczuć na poważnie taki klimat w swojej głowie i stanie duchowym. Nareszcie się doczekał a skoro żyjemy w dobie smartfonów to takie pamiątki są właśnie na zaś by pokazać takim dzieciom jakie były z nich kiedyś słodziaki :lol2:

    24 lut 2019

  • Speker

    No pięknie. Ale taki koks, a wydygał porodu, pfff mięczak  :lol2: strasznie jestem ciekaw co tam dla nas wymyślisz jeszcze. Rewelacja część. Taka twórcza i emocjonująca. I szczegóły medyczne jak zapis KTG. Super

    5 lut 2019

  • dreamer1897

    @Speker No zdarza się nawet najlepszym :rotfl: Kłaniam się nisko za tak motywujące słowa :bravo:

    19 lut 2019