Życie to ciągły trening cz.23

Życie to ciągły trening cz.23Autobusem numer piętnaście dojechał do domu po trzydziestu minutach jazdy w koszmarnych warunkach. Jego zmysły węchowe przeżyły ogromną traumę. Nawdychał się takiego smrodu, że jeszcze pięć minut i mogliby już dzwonić po zakład pogrzebowy. Odniósł wrażenie, że ludzie się nie myją, albo zbyt bardzo ufają kosmetykom działającym przez siedemdziesiąt dwie godziny.  
Bloki tworzące osiedle, na którym mieszkał miały ponad czterdzieści lat i tworzyły totalną, betonową zabudowę. Ostatnio dzięki kasie z budżetu unijnego wybudowali kilka placów zabaw i siłowni napowietrznych. Jeden na jego nieszczęście umieścili przed blokiem, w którym spędził wszystkie lata swojego życia. Marzył o swoim dziecku, ale cała zgraja biegająca pod oknami dawała się we znaki chyba nie tylko jemu. Z podziwem patrzył na matkę uciszającą mniejsze dziecko na ręce a za moment wrzeszczącą na drugie, niesforne dziecko.  
– Ile ta kobieta ma cierpliwości? – zapytał siebie półszeptem.
– Dzień dobry – rzucił w kierunku sąsiadki.
– Dzień dobry – odparła wyraźnie zmęczona.
Ze skrzynki na listy wyrzucił ulotki i zabrał dwa listy zaadresowane na jego nazwisko. Jeden z magazynu fitness, jaki zamawiał a drugi z sądu, co zaciekawiło go jeszcze bardziej. Natychmiast rozdarł kopertę i przeczytał informację o wszczęciu postępowania przeciwko komisowi.  
– Bingo! – wykrzyknął wchodząc do mieszkania.
Lato w pełni, okna pozamykane, więc w domu na trzecim piętrze ukrop. Otworzył okna na szeroko, podniósł rolety i włączył odtwarzacz CD. Z głośników popłynęły dźwięki rockowej kapeli Linkin Park. Album Minutes to midnight przypadł mu wyraźnie do gustu. Oprócz kilku ostrych kawałków były piosenki uspokajające nawet najbardziej zdenerwowanego człowieka.  
Z lodówki wyjął mleko i rozpuścił w nim porcję białka WPC w jego ulubionym, wafelkowym smaku. Niemal jednym łykiem opróżnił shaker i natychmiast zabrał się za zmywanie stosu naczyń, jakie się nagromadziły przez dłuższy czas. Podśpiewując sobie pod nosem umył wszystko w siedem minut. Potem odkurzył wszystkie podłogi a nawet umył panele podłogowe w salonie, jeżeli największy pokój w mieszkaniu mającym pięćdziesiąt cztery metry można nazwać salonem. Gruntowne sprzątanie zajmowało mu więcej niż dwie godziny, ale dzisiejsze odświeżenie nie wymagało takiego nakładu czasu.
Napracował się trochę, nawet spocił się tu i ówdzie, więc należała mu się szklaneczka zimnej Pepsi z lodem. Nalał sobie większą szklankę taką od piwa i zajął miejsce na fotelu przed telewizorem. Rozejrzał się po swoim apartamencie i zabrał się ponownie za lekturę listu z sądu.  
W obliczu pojawienia się nowych dowodów w postaci kolejnych pokrzywdzonych osób sąd podjął decyzję o wszczęciu postępowania mającego na celu wyegzekwować należne odszkodowanie.
Wybrał z komórki numer prawnika walczącego o sprawiedliwość za wypadek, w którym zginęli jego rodzice.
– Cześć.
– Dawno nie dzwoniłeś. Co u ciebie? – zapytał adwokat.
– Po staremu. Dostałem pismo z sądu.
– Też dostałem kopię. Jest kasa misiu i trzeba ją zgarnąć. Jak się okazało właściciel od początku istnienia sprzedawał rozbitki. Kilka osób przekonało się o tym tak boleśnie jak ty.
– Kto odpowie za ten stan rzeczy?
– Sprawa jest przeciwko komisowi. Wiesz przecież, że oni spali na pieniądzach mając największy komis w regionie. Do tego stworzony przez jego ojca.
– Ile jesteśmy w stanie ugrać?
– Moje wyliczenia są mało precyzyjne. Jednakże po analizie kilku przypadków podobnych do twojej sprawy uważam, że całkowita kwota może przekroczyć, co najmniej trzy miliony euro…
Po drugiej stronie słuchawki nastała cisza. Szok, jaki wywołała kwota jeszcze krążył gdzieś w jego myślach. Wiedział, że wymiar sprawiedliwości zadrwił sobie z niego umieszczając sprawcę wypadku w domu wariatów.
– Halo? Jesteś tam?
– Jestem. Skąd taka kwota?
– Najmniejsza kwota za śmierć twoich rodziców od komisu musi wynieść, co najmniej milion za osobę. W przypadku, gdy udowodnimy twój uraz psychiczny i traumę może wzrosnąć do dwóch milionów za osobę.
– A skąd kwota w euro?
– W przypadku pojawienia się podobnych wypadków to ubezpieczyciel będzie musiał wypłacić odszkodowanie za straty w ludziach. Jak wiesz ubezpieczenie za szkody na osobach oscyluje głównie w kwocie pięć milionów euro. Jak wspomniałem po analizie podobnych spraw jestem w stanie podtrzymać swoje zdanie o minimalnej kwocie trzech milionów euro.
– Rodzina tego gościa już została ukarana jego samobójstwem.
– Rodzina tak. Pomyśl jednak, że oni od początku stawiali życie klientów na szali sprzedając im trefne auta.  
– No i?
– Pomyśl, że pozytywny wyrok wstrząśnie branżą i możemy ochronić więcej osób.
– Masz rację. Może to skłoni tych kanciarzy do odpowiedniego traktowania klientów.
– Kiedy wpadniesz?
– Co muszę zrobić?
– Musisz podpisać kolejne pełnomocnictwo dla mnie.
– Zgoda.
– Nie pytasz o procent?
– Wiesz dobrze, że bez ciebie nic bym nie ugrał. Jestem wdzięczny za to, co dla mnie zrobiłeś. Ufam ci, że mnie nie oszukasz. Jak się postarasz otrzymasz dodatkowy bonus prywatnie ode mnie. Co ty na to?
– To ja przyjadę do ciebie. Pogadamy przy kawie.
– Świetnie. Wpadniesz do klubu gdzie pracuję?
– Może być. Gdzie?
– Agata Gym.
– Tam pracujesz?
– Tak, jestem trenerem personalnym.
– Już nie będziesz musiał nim być jak wszystko się uda.
– Ale ja chcę. Nie ważne ile kasy będę miał.
– Twój wybór. O której?
– Po południu, ale zadzwoń wcześniej. Ok?
– Do jutra!
– Cześć – odłożył telefon i rozsiadł się w fotelu.
– Aleksander milionerem… – ledwo przeszło mu przez gardło to słowo, bo dobrze wiedział, co będzie się działo w rodzinie właściciela komisu.
Nie chciał nic ukrywać przed ukochaną, ale obiecał sobie, że powie jej jak sprawa skończy się dla niego pozytywnie.
Przejrzał szafę w poszukiwaniu czerwonej koszuli, jaką kupił dwa lata temu na jedną z imprez weselnych. W końcu miał okazję odpalić nieużywane od lat żelazko. Na jego nieszczęście odmówiło posłuszeństwa, więc musiał zmienić plany dotyczące swojego ubioru. Po krótkim prysznicu wrócił do garderoby. Założył czerwone polo z literą J na sercu i dżinsowe joggery. Sportowe buty od Nike i wyszedł do kwiaciarni. Rzadko w niej bywał, ale znał jej właścicieli, którzy byli znajomymi jego rodziców i pomogli mu po wypadku. Kiedy potrzebował kwiatów zawsze korzystał z ich usług.
– Dzień dobry.
– Dzień dobry – odpowiedziała kusząco wyglądająca blondynka.
– Pani Beaty nie ma?
– Szefowa wyjechała. Coś przekazać?
– Nie trzeba. To ona zawsze przygotowywała kwiaty dla mnie.
– Ja też potrafię. Czego pan potrzebuje?
– Jaki pan? Czy ja wyglądam na emeryta? – chcąc dalej mieć znajomości w tej kwiaciarni musiał się z nią poznać.
Zarumieniła się nieco i musiał to być efekt działania jego uroku osobistego z, którego korzystał coraz mniej ze względu na Agatę. Nie potrzebował poznawać nowych kobiet, którym mógłby złamać serce informacją o tym, że jest już z kobietą swego życia.
– Aleksander.
– Marta – uśmiechnęła się obnażając wybielane zęby, które lśniły niczym perły.
– Ładny uśmiech – musiał dodać od siebie.
– Dziękuję. Więc czego potrzebujesz?
– Bukiet najpiękniejszych, czerwonych róż.
– Na kiedy?
– Najpóźniej za godzinę będę wracał, więc mogę odebrać.
– Chwilka – poszła zadzwonić na zaplecze do swojego dostawcy.
Rozglądał się trochę po budynku i przyznał, ze niewiele się tutaj zmieniło.
– Zapraszam za godzinę. Na pewno będziesz zadowolony.
– Świetnie.

Z kwiaciarni poszedł do elektro marketu po żelazko. Wybrał sam, bo niestety nie przepadał za namolnymi sprzedawcami. Zawsze się zastanawiał, po co mu ubezpieczenie za kilkadziesiąt złotych na produkt za stówkę czy dwie. Jak się zepsuje to kupię nowe. Taka zasada przyświecała jego zakupom. Trudno było go wyprowadzić z równowagi, ale wciskanie deski do prasowania za stówę do żelazka za dwie to gruba przesada. Kupił porcję lodów włoskich i poszedł czekać na ławce przed miejską fontanną. Była oblegana przez małe dzieci, choć od czasu do czasu ktoś jadący rowerem zatrzymywał się na chwilkę schłodzenia. Jego wzrok często przyciągały młode dziewczyny przechodzące rynkiem. Głównie były to licealistki, choć trafiały się i studentki. Odpowiadał lekkim uśmiechem i takim samym rewanżowały mu się zainteresowane kobiety. Od kiedy nabrał masy i dość zgrabnie ją wyrzeźbił nie mógł narzekać na brak spojrzeń spragnionych wrażeń dziewczyn. O ile dobrze odczytywał te spojrzenia pełne zaciekawienia i uśmiechu. Nie każdy dobrze zbudowany facet musiał być cudotwórcą pod kołdrą, jeżeli to miały na myśli wszystkie spoglądające na niego kobiety. Jak prawie każdy czerpał wiedzę ze stron dla dorosłych i dosyć często tymi cudotwórcami nie byli mężczyźni o wyglądzie Apolla.
Po kilku chwilach wróciła do niego niebieskooka blondynka, raczej licealistka. Usiadła obok czekając na jego ruch. Oczywiście będąc zajętym facetem nie odezwał się, jako pierwszy. Wyglądała dość ciekawie. Te duże, błękitne oczy w połączeniu z drobnym noskiem i równie niewielkimi ustami już teraz sprawiały wrażenie, że wyrośnie z niej piękna kobieta, jeżeli nadal utrzyma szczupłą sylwetkę jak w chwili obecnej. Przybierając na masie na pewno zatraci te piękne rysy, bo niestety wraz ze wzrostem liczby spożywanych kalorii rośnie i maszynka do mielenia tych kalorii. Jako trener nie potrafił po prostu przestać analizować napotykanych przez siebie ludzi.
– Ola – wyciągnęła smukłą dłoń.
– Nie uwierzysz, Olek.
– Jak miło spotkać imiennika.
– Jeszcze w tym roku nie spotkałem żadnej Oli.
– Czyli to przeznaczenie?
– Tak myślisz?
– Nie wiem, ale nie mogłam się oprzeć, kiedy się tak do mnie uśmiechnąłeś jak przechodziłam.
Kiedy się nudził próbował wykorzystywać swój biały uśmiech, odziedziczony po rodzicach. Nigdy nie miał problemów z zębami. Od czasu do czasu odwiedzał stomatologa profilaktycznie, ale nic na nim jeszcze nie zarobił oprócz kasy za przegląd.
– Myślę, że jestem trochę za stary, aby zalecać się do tak ślicznej i młodej dziewczyny…
Jej twarz przybrała lekko purpurowy kolor.
– Ile masz lat?
– Skończę niedługo dwadzieścia osiem.
– Ja dopiero w drugiej klasie liceum jestem.
– No widzisz, dzieli nas trochę lat.
– Wiek to tylko liczba – skwitowała jego odpowiedź.
– Może i tak. Dopiero później przychodzą wszystkie dolegliwości jak siwe włosy, łysienie i problemy ze stawami – chwytał się brzytwy, aby skończyć jej podryw.
– Mój tata jest starszy od mamy o dwanaście lat. Bardzo mocno się kochają.
– Cieszę się, że różnica wieku zaowocowała taką ślicznotką jak ty.
Uśmiechnęła się w jego kierunku tak zalotnie, że niemal poddał się, ale w odpowiednim momencie zadzwonił jego smartfon. Nie była jakoś zainteresowana tym, co wyjął.
– Przepraszam. Ważny telefon.  
– Ok. Zaczekam.
– Może potrwać.
– Mam czas.
Odszedł na bok, aby porozmawiać z ukochaną. Na całe szczęście zadzwoniła w odpowiednim momencie przywołując go do porządku.
Kiedy wrócił na ławce powiewała przyklejona karteczka z numerem podpisana, jako Ola B.
– Co ja mam z tobą zrobić? – zerwał kartkę i schował w portfelu.
Wrócił do kwiaciarni po swoje zamówienie. Bukiet był tak duży, że musiał stać na podłodze.
– Jaki piękny.
– Powiedziałam, że będziesz zadowolony.
– Na pewno się ucieszy… – omiótł wzrokiem jego wielkość.
– Kto?
– Moja ukochana.
Twarz nowej pracownicy przybrała smutny wyraz na te słowa.
– Zrobiłam taki bukiet, na jaki bym sama liczyła od takiego faceta jak ty – szukała jakiejś nadziei.  
– Dziękuję, że włożyłaś całe serce. Ile to będzie?
– Trzysta złotych za specjalną dostawę i kwiaty a moje włożone serce masz gratis.
Zarumienił się na te słowa, ale wyjął z portfela czterysta złotych i położył na ladzie.
– Za dużo mi dałeś…
– Po tym jak wygląda ten bukiet śmiem twierdzić, że twoje serce jest bezcenne, ale ja nie mam nawet tyle gotówki. Potraktuj to, jako moją wdzięczność za twój trud.
– Dziękuję – uśmiechnęła się ponownie doceniając jego gest.
– To ja dziękuję. Cześć – chwycił bukiet i poszedł do siebie.

Idąc po schodach nie widział nic przez ten wielki bukiet, ale jakoś się zaczłapał na trzecie piętro. Otworzył drzwi i położył bukiet na podłodze, którą wcześniej umył. Szybka toaleta i jego ulubione perfumy Adidasa natychmiast go odświeżyły. Spojrzał na siebie w lustrze podziwiając wschodzący zarost. Ściągnął bluzkę i ogolił się do zera. Chciał być świeży tylko dla niej.  
Z ogromnym bukietem zszedł na dół na przystanek. Przechodnie z niedowierzaniem patrzyli na jego bukiet sprawiając mu cichą satysfakcję. Kiedy podjechała siedemnastka wpakował się na ostatnie siedzenia kasując uprzednio normalny bilet. Ale widok jego z tak olbrzymim bukietem dla postronnych widzów nie był normalny. Wielu ze złością by przyznało, że powinien kupić bilet na te kwiaty skoro zajmowały tyle miejsca.

3 komentarze

 
  • AuRoRa

    Zakochany, sprząta, kupuje kwiaty, Agata będzie zadowolona. Chociaż ma powodzenie u dziewczyn, to nie korzysta na tym, tylko myśli o swojej ukochanej. Fajny rozdział i z poczuciem humoru, zwłaszcza w tej kwiaciarni ;)

    18 wrz 2018

  • mydream2017

    @AuRoRa Zdarza się, że potrafimy więcej niż nam się wydaje kiedy trzeba :)

    20 wrz 2018

  • AnonimS

    Ciekawy i romantyczny rozdział... Te róże to wisienka na torcie. Pozdrawiam

    19 cze 2018

  • mydream2017

    @AnonimS  
    Dzięki wielkie za tak motywującą ocenę, jak się uczyć to od najlepszych. Pozdrawiam serdecznie :)

    19 cze 2018

  • blondeme99

    Romantyczny rozdział :) Oby tak dalej ;) Normalnie az zazdroszcze Olkowi tego zainteresowania XD też bym chciała iść przez miasto i zeby kazdy się za mną oglądał  :rotfl: i podziwiam poczucie humoru ;)

    19 cze 2018

  • mydream2017

    @blondeme99 Trochę za bardzo się poświęciłem jego urokowi więc tak wyszło. Dziewczyny są z natury ładne i to nam pozostaje siłownia, perfumy i dbanie o siebie aby zdobyć serce (w końcu kto jest płcią piękną? Kobiety).  
    Myślę, że w Twoim przypadku wystarczy wyjść na to miasto w przerwach kiedy nie piszesz a każdy wzrok podąży za Tobą:zakochany:  
    Poczucia humoru to ja się uczę od Sophie i Ciebie może kiedyś coś ekstremalnie zabawnego wymyślę  :)

    19 cze 2018

  • blondeme99

    @mydream2017 Moim zdaniem bardzo dobrze, Olek zasługuje na to, tyle prac i wysiłku i toż to prawie milioner ;) Człowiek biznesu XD Obyś miał rację, zastosuję się do twojej rady ;) Coś bardziej zabawniejszego niz teraz? To w takim razie zaparzę kilkanaście herbat, biorę koc i czekam (wiem ze jest lato, ale kobiety bywają bardzo rozmarzone i zamiast trawy widzą śnieg, chyba ze tylko ja tak mam XD)

    19 cze 2018

  • mydream2017

    @blondeme99 Może zasługuje czas zweryfikuje jego życie. Oby Ci się powiodło :przytul:  
    O tak też bym sobie pomarzył tak zamykając oczy, patrząc w gwiazdy zapominając o wszystkim i chyba tak zrobię skoro już piszesz o marzeniu. Namiot, latarka i popatrzę sobie w weekend w gwiazdy :)

    19 cze 2018

  • blondeme99

    @mydream2017 To prawda :) A jak nie to założę worek na siebie albo założę strój kebaba, to na pewno zwróci ich uwagę  :yahoo: Świetny pomysł i bardzo kreatywny, tylko nie zapomnij o termosie z herbatą(koniecznie!) ;)

    19 cze 2018

  • mydream2017

    @blondeme99 Przesadzasz z tym workiem i strojem kebaba. Uśmiech na usta, ciekawa kreacja i na spacer podbijać męską część społeczeństwa.  
    Jutro wyjmuję namiot  dobrze, że przypomniałaś mi herbacie w termosie.

    22 cze 2018