Życie to ciągły trening cz.14

Życie to ciągły trening cz.14Poranne słońce niedzielnego dnia wdarło się bezceremonialnie grzejąc Olka w twarz.  
– Cholerne słońce. Zapomniałem opuścić rolety – podniósł się i poszedł w kierunku okna.  
Wstając odsłonił ciało Agaty, które natychmiast oplotły złociste promyki. Nie opuścił rolet. Przyglądał się jej mając pełną satysfakcję, że potrafi zawalczyć o kobietę swoich marzeń. Miała na sobie białą bluzkę idealnie kontrastującą z jej opalonym ciałem.
– Jak się spało? – zapytał szeptem, kiedy przewróciła się na drugi bok ukazując swoje pośladki w pełnej krasie.
– Dasz mi jeszcze pięć minut? – zapytała tak słodko, że nie drażnił jej dalej.
– Zrobię śniadanie – wyszedł cicho zamykając drzwi sypialni.
Wchodząc do kuchni włączył zamontowany na uchwycie telewizor wielkości trzydziestu dwóch cali. Nadawali akurat jeden z programów śniadaniowych. Gościem była jego ulubiona aktorka Marta znana z jednego ze swoich największych atutów. Jej buzia była taka niewinna a sesja w Playboyu całkiem pobudzała jego ciało.
– Martusia – wyszeptał z wrażenia, gdy zobaczył jej wypięty dekolt.
Sięgnął po butelkę Coca Coli Zero, aby schłodzić podniecony organizm. Usiadł na kanapie i z wielkim skupieniem wysłuchiwał, co miała do powiedzenia. Osobiście jej biust był dla niej obciążeniem nie do zaakceptowania i chciała go zmniejszyć.
– Nie rób tego dziewczyno – niemal zakrztusił się napojem – Każdy facet chciałby na takich poleżeć bądź, choć przez chwilę potrzymać w dłoni – kontynuował w kontrze do jej wypowiedzi – Oj Martuś – wrócił do lodówki. Wyjął jajka, cebulkę, masło i wziął się za śniadanie dla ukochanej.
Kiedy usmażył jajecznicę posmarował bułki masłem i obłożył je pomidorem z ogórkiem. Zaparzył dwie kawy i czekał na swoją panią. Trochę jej zeszło zanim się pojawiła, więc swoją porcję już zjadł. Gdy usłyszał ciche kroki wyłączył telewizor i sięgnął po kolejną bułkę. Zalotnie poprawiła włosy, kiedy znalazła się w polu jego widzenia. Podeszła i soczystym buziakiem obdarowała jego usta.
– Jak się spało ślicznotko?
– Cudownie, choć nie pamiętam, kiedy zasnęłam. Czuje się jak królowa. Na stole wszystko, czego mi potrzeba, aby zacząć dzień.
– Bo jesteś moją królową – popił łyk kawy i przysunął jej bliżej talerz z kanapkami.
– Tak już będzie każdego dnia?
– Jak chcesz abym siedział w domu to, dlaczego nie?
– Nie chcesz już trenować?
– Jasne, że tak. Marzę tylko, aby wrócić do klubu.  
– Nie mogę cię powstrzymywać, ale z drugiej strony nie musiałabym robić śniadania…
– Trochę wytrwałości. Klub osiągnie taki poziom, że będziemy zatrudniać więcej osób.
– Wierzę w ciebie. Pójdziemy dziś razem do kościoła?
Zdziwiło go trochę to pytanie, bo kiedy stracił rodziców i brata w wypadku samochodowym porzucił wiarę. Miał wątpliwości czy ten u góry istnieje skoro zabrał mu wszystkich bliskich.
– Coś nie tak? – bezbłędnie odczytała jego zwątpienie.
– Muszę ci o czymś opowiedzieć, ale to historia na posiedzenie przy kawie.
– Jak to coś ważnego to nie musimy iść i powiesz mi teraz.
– Pójdę z tobą, jeżeli masz ochotę – zablokował swoje uprzedzenia na kilkadziesiąt minut, aby nie sprawić jej zawodu.
– Muszę się odświeżyć. Brałeś prysznic? – mrugnęła zalotnie w jego kierunku.
– Jeszcze nie. Idź pierwsza.
– Chodź ze mną – złapała go za rękę.
– Muszę pozmywać. Dołączę jak to zrobię.
Zrzuciła bluzkę, czarne figi i kołysząc biodrami poszła do łazienki.
– No chodź! Nie daj się prosić – mruczała w jego kierunku.
– Za chwilkę kotku…
Poszła sama, więc wziął się za szybkie zmywanie, omal nie poparzył rąk od gorącej wody. Wołała go z łazienki i dopiero za trzecim razem dołączył do niej.  
– Czy ja ci się nie podobam?
– Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką w życiu spotkałem – przyznał zupełnie szczerze.
– Więc?
– Co?
– Dlaczego do mnie nie dołączysz? Każdy facet marzy o takiej kąpieli…
– Ja też. Ale…
– Ale?
– Nie wiem czy zdążymy do kościoła…
Wciągnęła go do wanny gdzie ściągnęła jego ubrania i rzuciła całkiem mokre na podłogę. Łazienkę opuścił, jako pierwszy i całkiem nago poszedł do swojego pokoju założyć świeże ciuchy. Wciągnął czerwony t–shirt i dżinsowe joggery, do tego białe skarpetki i lekkie buty od Pumy. Ukradkiem przyglądał się Agacie podczas przymierzania sukienek. Kiedy usiadła przed lustrem poszedł na dół ugasić pragnienie szklanką zimnej Pepsi.  
– Ale ona jest cudowna – powtarzał sobie zagryzając kostki lodu.
– Jestem gotowa. Możemy iść – zawołała zamykając pokój.
Zeszła po schodach mając na sobie czerwoną sukienkę sięgającą poniżej ud i czarne buty na obcasie. Włosy miała rozpuszczone a jej głęboki dekolt ozdabiał złoty wisiorek jak podarował jej kilka dni wcześniej.
– Wyglądasz jak anioł – wycedził wyraźnie oszołomiony.
– Dziękuję. Staram się – znów pokazała śnieżnobiały uśmiech.
– Idziemy czy jedziemy?
– Kościół jest blisko, więc możemy się przejść.  
Podszedł i złapała ją pod rękę. Wyszli i zamknęli za sobą drzwi.  

Zaraz za bramą złapał ją mocno za rękę. Minęła ich biegaczka, którą widział siedząc przed domem.
– To była ona.
– Tak to ta kokietka. Nie rozmawiaj z nią, bo potrafi oszukać każdego.
– Czy ty jesteś zazdrosna?
– Nie jestem, ale nie chcę by gadała ci jakieś głupoty. Tyle.
– Kocham cię – zatrzymali się i pocałował ją najpierw w czoło a potem w usta.
Akurat wracała biegaczka i miała nietęgą minę. Agata poczuła satysfakcję, kiedy ona zobaczyła tą scenę.
– O co tu chodzi? – zapytał.
– To temat na kawę. Idziemy, bo się spóźnimy.

Przed kościołem stał ksiądz, który rozmawiał z dwojgiem starszych ludzi. Jego uwadze nie umknął strój dziewczyny. Aleks podniósł ich ręce do góry przed jego oczami, aby wiedział, że nie jest sama. Zajęli miejsce w drugiej ławce po lewej stronie. Przez całą mszę nie odezwał się ani słowem. Obracając się kilka razy dostrzegł błądzący wzrok kilku facetów po jej pośladkach. Kościół opuścili, jako pierwsi, ale wścibskich spojrzeń nie udało się uniknąć. Jedni kiwali głowami z wrażenia inni z niezadowolenia.
– Jak się ma takie ciało to można się tak nosić – powiedział ruszając ustami w kierunku jednego z mężczyzn.
– Pójdziemy na lody? Tam jest taka przyczepa – wskazała samochód po drugiej stronie.
– Nie wziąłem pieniędzy, bo nie spodziewałem się takich atrakcji.
– Ja mam. Powinnam ci się odwdzięczyć za dzisiejszą kąpiel. Moje plecy są takie wypoczęte.
– Cieszę się. Zawsze ubierasz się tak do świątyni?
– Nie. Dziś chciałam zaimponować tobie mój drogi.
– Nie tylko mi zaimponowałaś. Oni cię macali wzrokiem.
– Macać wzrokiem sobie mogą, dotykasz tylko ty – uśmiechnęła się do niego.
– To prawdziwy zaszczyt mieć takie ciało na wyłączność. Oddałbym każde skarby świata za każdy dzień z tobą – pocałował ją namiętnie przed samym kościołem.
– Nawet, gdy moim ciałem zawładną zmarszczki?
– Nawet wtedy. Prawdziwa miłość nie kupuje oczami.
– A jest taka?
– Moja do ciebie taka jest. Oddam życie za ciebie – zadeklarował się na poważnie.
– Nie chciałabym tego. Wolałabym odejść z tobą. Samotne życie bez ciebie nie miałoby sensu.
Zamówili lody i poszli usiąść na ławkę przy strumyku. Zamknął oczy i oparł się rozluźniając ciało. Słońce, czyste powietrze i kobieta życia. Z zamyślenia wybudziła go Agata przejeżdżając mu po ustach lodem. Poczuł nagły chłód, ale wzdrygnął się natychmiast, bo takie miał wrażliwe usta.
– Hej, co to było?
– A co? Nie podobało się?
– Podobało, ale tak nagle, że się przestraszyłem.
– Ty czegoś się boisz?
– Tak. Śmierci i piwnicy, w której nie ma światła.
Natychmiast wybuchła śmiechem i niemal wypuściła loda z rąk.
– Przepraszam.  
– Za co?
– Za moją reakcję. Też boję się śmierci, ale…
– No?
– Nie rozumiem, dlaczego boisz się takiej piwnicy?
– A ty weszłabyś do takiej?
– Ja zawsze mam latarkę w komórce.
– A jakbyś nie miała?
– To bym nie weszła. Proste.
– A jakby płakało tam dziecko, albo ktoś wołałby o pomoc?
– Zadzwoniłabym po jakieś służby.
– Pamiętaj, że nie masz telefonu. A jakby to była zasadzka i ktoś chciałby jeszcze ciebie skrzywdzić?
– Nie zastanowiłam się nad tym. Skąd takie obawy?
– Kiedyś podczas zabaw przed blokiem bawiliśmy się w chowanego. Uciekaliśmy głównie do piwnic a starsi potrafili straszyć wydając przedziwne dźwięki.  
– Czy ktoś próbował cię kiedyś skrzywdzić? – zapytała całkiem poważnie.
– Nie. Miałem wspaniałych rodziców i najlepsze koleżanki i kolegów, że jeden za drugim w ogień wskoczy.
– Co znaczy miałeś wspaniałych rodziców i przyjaciół?
– Opowiem ci po południu jak zrobimy kawę.
– Ja przygotuję moją ulubioną.
– Liczę na ciebie – pocałował ją znów i poszli w kierunku domu wracając dłuższą drogą przez kolejne osiedle.

1 komentarz

 
  • AuRoRa

    Aleks powoli odsłania swoje lęki i sekrety, każdy ma coś czego się boi. Sprawy wiary czasem są zagmatwane, może odnajdzie swoją drogę, tragedia zmienia ludzi.

    23 sie 2018

  • mydream2017

    @AuRoRa Niekiedy trzeba uwolnić swoje lęki i pogadać o tym co nas trapi. Skoro znalazł taką osobę to ma zrozumienie.

    23 sie 2018