Życie to ciągły trening cz.5

Życie to ciągły trening cz.5Otworzyła drzwi, ale nie pozwolił sobie wejść, jako pierwszy pomimo jej nalegania.
– Są piękne.
– Przyznam, że tak.
– W taki sposób chcesz mnie przekonać?
– Nic z tych rzeczy – zawstydził się i spuścił wzrok w podłogę.
– Uwielbiam czerwone róże – dodała po chwili milczenia i powąchała je – Postanowiłam dać ci szansę.
– Jeszcze nie przedstawiłem swoich obliczeń.
– Wczoraj pokazałeś się z dobrej strony. Dzisiaj widziałam twoje zaangażowanie w pomoc innym.  
– No cóż – zabłądził wzrokiem za oknem i splótł nerwowo dłonie.
Nie miał zupełnie pojęcia, gdzie zniknęła jego pewność siebie. Ta pewność, którą przegonił wczorajszego pakera. To nie tak miało być.  
– Koszulka się nie spodobała?
– Piękne słowa. Motywujące, ale młody nie miał stroju a chciałem, aby zaczął, kiedy zapał jest największy.
– Czym go tak zachęciłeś?
– Mogę poruszać osobiste sprawy?
– Jak bardzo?
– Chłopakowi brakuje zapewne towarzystwa dziewczyny. Powiedziałem, że dużo dziewczyn leci na sylwetkę boga, ale są wyjątki od tej reguły.
– Mnie tym nie można kupić.
Milczał przez chwilę, bo nie potrafił ułożyć odpowiedzi na jej stwierdzenie. Nic mu nie świtało w głowie. Nie potrafił uwierzyć, że zwykła oferta pomocy przy dźwiganiu bez wyraźnego interesu czy kilka porad treningowych mogły być decydującym czynnikiem o jego zatrudnieniu. Coraz mniej na tym świecie jest kobiet doceniających najprostsze, ale przede wszystkim podstawowe cechy dobrego charakteru. Skromność, mówienie prawdy, bezinteresowność i troska. W tak zmaterializowanym świecie, gdzie liczy się telefon za kilka tysięcy, torebka LV czy zasobne konto spotkanie kobiety odmiennej od Instagramowego ideału potrafi odebrać mowę chyba każdemu.
– Nie dosyć, że piękna to jeszcze inteligentna z niej kobieta – pomyślał i rozmarzył się trochę.
– Jezu, gdzie się pani uchowała?
– Co przepraszam?
– Nie widzę obrączki, ani żadnego pierścionka.
– Czasem bez faceta jest lepiej. Ale nie o moim statusie rozmawiamy. To jak?
– To znaczy? – kompletnie zapomniał, o czym miała być ta rozmowa.
– Chcesz tutaj pracować?
– Nie pokazałem moich obliczeń.
– To już chyba formalność, ale pokaż.
Podał jej teczkę pełną wykresów i diagramów. Pamiętał jeszcze ze szkoły jak przygotować profesjonalne dane. Wydruki komentarzy i prawie precyzyjne wyliczenia dotyczące kosztów, który musiałby ponieść klub w przypadku realizacji jego pomysłów.
– Skąd pozyskałeś dane?
– Przeprowadziłem kilka ankiet w Internecie, popytałem ludzi z mojego osiedla.
– A twoja opinia?
– Moim zdaniem powinno wszystko wypalić. Nie mogę obiecać oczywiście realnego dotrzymania terminu przedstawionego w moich analizach, ale zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby ruszyć wszystko z kopyta. Karty VIP, o te – wskazał grafikę karty i atrakcje, które powinny się zawierać w abonamencie – Jestem w stanie załatwić w ciągu tygodnia. Mam umówione spotkanie z dobrym znajomym.
– Już działasz? Skąd wiedziałeś, że dostaniesz tą pracę?
– Nie wiedziałem. Uznałem, że najlepszą wizytówką jest konkretne działanie.
– Do której pracowałeś?
– Aż tak widać? Skończyłem po trzeciej.
– Dobrze. Napracowałeś się i jestem skłonna ci zaufać. Trzy miesiące na początek?
– Słusznie. Sprawdzi pani czy się nadaję.
– Agata – wyciągnęła dłoń uśmiechając się uroczo.
– Aleksander. Dziękuję za zaufanie.
– Umowa zostanie przygotowana w ciągu trzech dni. Także jesteś jeszcze wolnym człowiekiem.
– Mogę już działać?
– Bez umowy?
– Nie ma, na co czekać.  
– Chyba już nie mogę cię powstrzymać…
– Jeszcze raz dziękuję – poderwał się z krzesła – Dam znać, gdy coś ustalę.

Wyszedł i zaraz zadzwonił do znajomego, z którym studiował na AWF w Poznaniu. Umówili się na piwo w centrum. Zostawił swoje rzeczy w szafce i pojechał autobusem.
Kiedyś uwielbiał chodzić do „Nawalonego Janusza”, bo tak nazywał się ten przybytek. Nazwa w dzisiejszych czasach adekwatna do wymagań obecnego społeczeństwa: tanie piwo i dodatki do niego. Kto by nie przychodził na kufel piwa za 2,20zł i tanie paluszki za 2zł za 300g?
– Bezalkoholowe – rzucił cierpko, bo niestety w pracy się nie pije.
Barman wywrócił oczami, ale nalał złocistego trunku do przed chwilą wytartej przez niego szklanki. Pociągnął solidnego łyka, bo przejazd autobusem bez klimatyzacji o tej porze roku był niezłym wyzwaniem dla ciała.
Kilka minut po dwunastej do baru wszedł Adam ubrany w zajebisty t–shirt z napisem LOL i ogromną uśmiechniętą buzią żółtą emotką. Do tego jasnoniebieskie jeansy i czerwone Air Maxy. Włosy ustawione delikatnie na żel i rozbrajający uśmiech życiowego zwycięzcy.  
– Dzień dobry – skinął głową barmanowi.
Olek obrócił się w jego kierunku unosząc w górę szklankę.
– Twoje zdrowie.  
– Dzięki. Dla mnie to samo.
– Bezalkoholowe piję.
– Ja też. Przyjechałem autem.
– I jak z tymi kartami? Szefowej spodobała się grafika.
– Dzięki. Żonka zrobiła. Na kiedy to potrzebujesz?
– Fajnie byłoby w tym tygodniu uruchomić sprzedaż.  
– Co ty jej naobiecywałeś?  
– Złote góry.  
– Chcesz tam pracować czy zdobyć jej serce?
– Stary. Gdybyś ją widział…Jaka z niej kobieta.
– Wierzę ci na słowo. Na studiach też wyrywałeś najlepsze.
– To były studentki a ona jest kilka lat starsza ode mnie.
– Młodsze dziewczyny cię nie kręcą?
– Nie będę ci za dużo opowiadał. Jeszcze jedno? – zerknął na puste szklanki.
– Może być.
– A ty jak sobie radzisz? – zapytał Aleks.
– Nie chcę się chwalić, bo niektórym tylko gul podskakuje.
– Przecież jesteśmy przyjaciółmi. Dawaj, chyba nic mnie nie zaskoczy.
– Kupiłem nowe BMW X6 w pakiecie M i spodziewam się dużej premii. Podpisałem umowę z wielką zagraniczną korporacją na karnety i usługi medyczne. Jak dobrze pójdzie to starczy jeszcze na budowę domu.
– Szczęka mi opadła. Możesz mi nie wierzyć, ale bardzo się cieszę z twojego sukcesu. Ja mam tylko mieszkanie po rodzicach a samochodu wcale.  
– Spokojnie, możesz zarobić w swojej nowej pracy. Jeżeli będziesz chciał może uda ci się ją namówić na przystąpienie do naszego systemu?
– Ty zgarniesz prowizję a ja będę miał satysfakcję.
– Coś w tym stylu. Ale to rozmowa na poważnie z wyszczególnieniem bonusów i ryzyka.
– Załatwisz?
– Ile sztuk?
– Z pięćset na start, by się przydało.
– Przy tak ekspresowym zleceniu nasz dostawca bierze kasę ekstra za działanie poza kolejnością. Ja nie chcę nic od ciebie. Mogę ci nawet dać namiar na niego i ci powie ile ma roboty.
– Wykracza poza moje wyliczenia każda kwota powyżej 10%. Ale okej. Zapłacę różnicę. Na fakturze musi być obiecana przeze mnie kwota.
– Jasna sprawa.  
– Pokażesz swoje cudo?
– Chodźmy.
Wyszli przed bar i gdyby nie to, że są przyjaciółmi Aleksowi naprawdę by gul podskoczył.
– Jest piękne! Ten kolor nieba wyróżnia go spośród pozostałych. Zajebisty wybór.
– Czy jest w nim coś pedalskiego?  
– Dlaczego pytasz?
– Jeden z Januszów z mojej pracy wspomniał, że to auto dla ludzi z małym przyrodzeniem i do tego łysych staruchów.
– A masz małego? – parsknął śmiechem – Trzeba było mu się zapytać: A czym ty jeździsz?
– Jeździ passatem…
– No wiesz już skąd ta chorobliwa zazdrość. Tobie się udało a jemu nie. Proste.  
– Podrzucić cię gdzieś?
– Z przyjemnością zobaczę jak ta bestia spisuje się w akcji.
Po wejściu do środka było czuć ten charakterystyczny zapach nowego auta. Skóra pachniała jakby dopiero obszyto nią fotele i kokpit.
– Pojemność ponad cztery litry i pięćset siedemdziesiąt pięć koni. Pali ponad piętnaście w mieście a jak poszaleję to zdarzy się osiemnaście. Zapnij pasy.
Ruszyli spod świateł w oka mgnieniu. Automatyczna skrzynia biegów tak precyzyjnie przekładała biegi. Przyspieszenie do setki wbijało w fotel. Małe szaleństwo na drodze z ograniczeniem do siedemdziesięciu skończyło się bez mandatu, ale jak nic strata prawa jazdy za to groziła. Kiedy dojechali Aleks był jeszcze blady i dość podniecony emocjami, jakie na nim wywarło auto przyjaciela.
– Żyjesz? – zapytał pukając go w ramię.
– Co? – ocknął się nagle.
– W porządku?
– Jest ok, choć trochę brzuch mnie boli.
– Też tak miałem na jeździe próbnej, dlatego go kupiłem.
– Czy ja mam szansę na zarobienie takiej kasy? – zapytał szczerze.
– Jeżeli czegoś bardzo chcemy i będziemy o to walczyć osiągniemy swoje założenia.
– Przekonałeś mnie. Twoje osiągnięcia dały mi kopa do działania. Dzięki za spotkanie. Natchnąłeś mnie.
Uścisnął go jak brata i pobiegł na górę do swojego mieszkania. Wziął prysznic i usiadł przed komputerem gdzie zaczął przeglądać jak inni robią forsę na Instagramie.

1 komentarz

 
  • Użytkownik AuRoRa

    Zabawna nazwa "Nawalony Janusz" :D pomysł przedni.  Bohater próbuje nazbierać na samochód, ciekawe czy mu się uda.

    1 sie 2018

  • Użytkownik mydream2017

    @AuRoRa Taki miał być żart ale nie do końca się udał. Chociaż Ciebie rozbawił. Może uzbiera? Dzięki za wizytę :)

    1 sie 2018