Życie to ciągły trening cz.86

Życie to ciągły trening cz.86Chciał zrobić jej niespodziankę, więc musiał dostać się do domu niezauważony. Wysiadł z auta Adama jedną ulicę wcześniej zabierając ze sobą ogromny bukiet róż. Ludzie widząc go z tym bukietem, a raczej niosące go ręce chwalili kwiaty, że takie piękne. Czuł satysfakcję, że zaopatrywał się w najlepszej kwiaciarni w mieście. Z kilkoma mijającymi go dziewczynami miał problem, bo ich spojrzenia zapierały dech w piersi, ale ten etap miał już za sobą. Zdobył już uczucie kobiety, która stała się dla niego niedoścignionym wzorem nie tylko kobiety sukcesu, ale też matki i dziewczyny oddanej ponad wszystko.  
Wybrał jej numer.
– Jak się spało kochanie? – zaczął.
– Normalnie. A ty jak się czujesz?
– Jest dobrze. Powiedziałbym, że prawie idealnie.
– Świetnie. Wpadniemy po południu, bo miałam kilka dziwnych spraw w klubie.
– Nie musicie się spieszyć.  
– Przywieźć ci coś?
– Ja właśnie w tej sprawie. Mogłabyś sprawdzić czy są jeszcze te moje perfumy, które dostałem od ciebie?
– Teraz?
– A co? Nie ma was w domu?
– Jesteśmy.
– Niech to – szepnął.
– Możesz powtórzyć?
– Sprawdzisz?
– Już idę.
W tym momencie wbiegł na posesję. Oparł się od drzwi i delikatnie wcisnął klamkę.  
– Fuck! Zamknięte.
Odłożył kwiaty i zaczął szukać kluczy po kieszeniach.  
Wsadził klucz. Przekręcał wolno, aby zapadka nie przeskoczyła zbyt głośno. Czuł się dziwnie, bo z zewnątrz wyglądał na włamywacza.
– Jesteś tam? – usłyszał jej głos.
– Tak?
– Nie ma ich na dole w łazience.
– Wybacz. Zabrałem je ostatnio na górę.
– Kiedy ostatnio?
– Przed naszym wyjściem na galę. Sprawdzisz?
– Po co ci te perfumy? Będziesz wabił kogoś na oddziale?
– Bardzo śmieszne – sapnął cały zlany potem, bo zamek był przekręcony dwa razy – Chciałem odświeżyć powietrze w mojej sali, aby poczuć się jak w domu.
– Mogę ci przywieźć jakiś swój zapach.
– Też możesz zabrać, ale sprawdź czy mój się nie skończył. Mogłabyś kupić po drodze do szpitala, gdyby tak się okazało.
– Już idę. Nie rozłączaj się.
– Alfa bez odbioru – uchylił lekko drzwi, słyszał jak wchodzi po schodach. Wbiegł do środka. Stanął w kuchni. Ktoś go obserwował.  
– Ciii! – przyłożył palec do ust uśmiechając się do córki.
Mrugnęła oczami i zaraz się roześmiała na cały głos.
– Cisza – szepnął.
Postawił bukiet na kuchennym stole i przebiegł do salonu. Schował się za zasłoną. Rozłączył połączenie.
– Olek? – zawołała do telefonu schodząc na dół – Dziwne – spojrzała na wyświetlacz – Może lekarz przyszedł?

Wychylił się lekko zza firany i włączył nagrywanie wideo.
Agata podeszła do stołu przyglądając się kwiatom.
– Kto tu jest? – podniosła głos.
Nikt się nie odezwał. Tylko Natalka machała rączkami w jego kierunku.
– Sprzedała mnie – uśmiechnął się.
– Powtarzam ostatni raz. Kto jest w środku?
Aleks nadal milczał.
Agata schyliła się po coś do szafki. Dopiero brzęk metalu uświadomił mu, że chwyciła za broń.
– Będzie ciekawie – szepnął do mikrofonu i schował się ponownie. Nasłuchiwał kroków. Oddalała się i zbliżała zataczając kręgi po całym parterze.  
– Wyłaź póki jestem miła.
– Miła? Z patelnią? – znów szepnął do mikrofonu parskając śmiechem.
– Dzwonię po policję.
Wahał się czy warto się zdemaskować, ale wziął ją na wstrzymanie. Weszła do salonu. Kiedy była na wprost niego poruszył lekko zasłoną.
– Widziałam! Wyłaź! Liczę do trzech. Jak nie wyjdziesz to przeładowuję broń.
– Patelni nie można przeładować – znów parsknął śmiechem.
– Jeden, dwa – zbliżała się krok po kroku – Trzy! – zerwała zasłonę.
– Nie! – krzyknął – Tylko nie po głowie – zakrył się rękoma przed gradem ciosów, których się spodziewał ze strony patelni.
– Olek?
– A kto?
– Myślałam, że jakiś bandyta.
– Niespodzianka! – pocałował ją w usta i mocno przytulił.
– Dzieciak! Mogłam cię zabić.
– Postrzelić patelnią?
– Czym?
– Powiedziałaś, że przeładowujesz broń.
– Wywierałam presję.
– A ja miałem ubaw po pachy – wyszczerzył zęby.
– Wariat. Ciesz się, że nie nabiłam ci guza.
– Dziękuję za wyrozumiałość.
– A tak w ogóle to, dlaczego ty jesteś w domu?
– Wypisałem się…
– Jak to? Skąd miałeś formularze? Lekarz ci pozwolił?
– Przecież nie wyśle za mną pościgu z psami.
– Oszalałeś.
– Tak oszalałem – objął ją w pasie i podniósł do góry – Oszalałem z tęsknoty za wami – pocałował ją nie dając chwili wytchnienia – Umierałem tam z dnia na dzień, właśnie przez tą cholerną tęsknotę.
– Ryzykując swoje zdrowie narażasz nas na niemiłe konsekwencje swojego postępowania.
– Dla was zrobię wszystko. Sprzedam się nawet diabłu, choć pies wie czy istnieje.  
– Z tym sprzedawaniem się diabłu uważaj. Bo ktoś jeszcze usłyszy i się za niego przebierze, a wtedy może cię naprawdę palić tyłek. Piekielnym ogniem – poruszyła komicznie brwiami i roześmiała się natychmiast. W ślady za nią poszła córka.

Widok ich roześmianych buzi był tym, czego nigdy nie chciał stracić. Dziękował wszystkiemu, co nad nim czuwało, że podjął inną decyzję dotyczącą zemsty.
– Ha, ha, ha…A ty nie słuchaj – spojrzała na rozbawioną Natalkę.
– Nie śmiejesz się teraz?
– Oddam życie i wszystko, co mam, abyście były szczęśliwe.
– Chcę tyko jednego.
– Abym nie pakował się w kłopoty…
– Dokładnie.
– Ale to nie była moja wina.
– Może i nie, ale byłeś w nieodpowiednim miejscu i czasie.
– Nie pozwolę, aby ktoś straszył moją rodzinę.  
– Powiedz, kto ci załatwił papiery?
– Tajemnica firmowa. Wiesz, RODO i te sprawy…
– Jaka firmowa?
– To nasza klientka.
– Złożę skargę na personel szpitala.
– No, co ty? Dziewczyna chciała dobrze. Chcesz pozbawić ją pracy?
– Trudno.  
– Pozbawiając ją pracy pozbawiasz ją dochodu. Chcesz, aby nie miała na chleb?
– Co jej dałeś?
– To, czego nie dałaś mi ty – uśmiechnął się szyderczo.
Spojrzała na niego z zaciekawieniem.
– I tak nie zgadniesz…
Przyciągnęła jego twarz do swojej i całowała tak długo…
– Na pewno ona nie da ci czegoś takiego – powiedziała z dumą w głosie po kilkunastosekundowym pocałunku.
– Z całą pewnością nie – oddychał szybko – Swoją drogą to było wspaniałe – nie mógł nabrać tchu – Możemy to powtórzyć?
– Nie, bo się zbyt bardzo przyzwyczaisz. A tak możesz każdego dnia wracać do domu z nadzieją, że zrobię to ponownie.
– Chcesz wiedzieć, co jej dałem?
– Nic szczególnego skoro wróciłeś.
– Dostała kartę VIP na pół roku.
– Skąd ją wziąłeś?
– Tajemnica służbowa.
– Ja ci nie dałam karty VIP? Ty jesteś dla nas obojga VIP bez niej – spojrzała na zerkające na nich wielkie oczy Natalki – Tak kochanie? – podniosła ją z fotelika – Tata wrócił i obiecuje, że nie wpakuje się już w żadne kłopoty. Obiecujesz?
– Przysięgam. Jesteście dla mnie najważniejsze na świecie i nigdy nie narażę was na jakiekolwiek kłopoty – zdjął rękę z serca i przejął córkę.
– Jak ja cię dawno nie miałem w ramionach. O boże jak ty urosłaś! Przybrało ci się trochę wagi. Jutro jedziemy do klubu. Znajdą się dla ciebie hantle i zaczniemy już od najmłodszych lat trening skrojony tylko dla ciebie – mówił do niej zupełnie poważnie, ale jej oczy wyrażały zdziwienie. Jakby pytały:
– Tato! Jaki trening? Nie chcę wyglądać jak facet!
– Nie zrób z niej przypadkiem kobiety w ciele faceta.
– Żartowałem tylko. Będzie miała pełne prawo do tego, czym będzie się chciała zajmować w swoim życiu.
– I słusznie. Niech robi to, co kocha.
Agata stanęła za nim obejmując go w pasie.
– Cieszę się, że wróciłeś. Tak bardzo tęskniłam.
– Kocham was obie. Teraz tylko do przodu. Nic już nam nie stanie na przeszkodzie. Wiesz, co mi się dzisiaj wymarzyło pod prysznicem?
– Co? – szepnęła mu na ucho.
– Mieszkaliśmy w lesie. Ja, ty, Natalka i synek, który pomagał mi rąbać drzewo.
– Musisz kupić taki dom.
– A chcesz?
– Ale co?
– Dom czy syna?
– Najlepiej jedno i drugie, o ile ty chcesz.
– Jasne, że chcę – przytulił je bardzo mocno, jakby nie chciał już ich nigdy puścić.

Dodaj komentarz