
Złamał zakaz wykonywania jakichkolwiek ćwiczeń pozwalając sobie na kilka szybkich serii, jako rozluźnienie dla spiętych mięśni. Dla pewności podniósł koszulkę i odkleił delikatnie opatrunek. Nie było nawet jednej kropli krwi.
Zegar kuchenki wskazywał 8:15. Chciał zadzwonić do swoich bliskich, ale w trosce o ich sen odpuścił sobie tą rozmowę. Z lodówki wyjął jajka, ser i pomidory. Zrobił śniadanie, którym bez problemu podzieliłby się, co najmniej dwie osoby. To, czego nie zjadł przykrył folią aluminiową i schował do lodówki. Gdyby nie okna w salonie na parterze byłoby zupełnie ciemno. Zdjął z klamki amatorskie zabezpieczenie i wyszedł przed dom. Chodził wzdłuż posadzonych drzewek i krzewów. Obejrzał cały płot bardzo dokładnie. Żadnych dziur, trawa stała dęba, co oznaczało, że w nocy nikt tutaj nie był.
Wyprowadził auto z garażu i pojechał do centrum. W sklepie dla szpiegów kupił trzy kamery bezprzewodowe nadające sygnał poprzez sieć 3G. Do każdej dobrał kartę pamięci. Zgodnie z zaleceniem sprzedawcy zakupił też zapasowe akumulatory mające zapewnić kamerom bezprzerwową pracę, co najmniej przez tydzień. W osiedlowym sklepie nabył trzy karty SIM i wrócił do domu.
Auto zostawił przed bramą i zaczął się rozglądać za miejscami, w których mógłby zamontować zakupiony sprzęt. Wszedł do środka i z biura Agaty zabrał komputer. Uruchomił kamery i połączył je z aplikacją zainstalowaną z dołączonej płyty. Obraz był czysty i rejestrował dźwięk. Z dostępnego menu wybrał opcję zapisu na karcie i przesyłania go również do laptopa.
– Co dwa nagrania to niejedno – pomyślał i popił napoju izotonicznego.
Pierwszą kamerę zawiesił na drzewie przy bramie. Drabiny wystarczyło do pierwszej gałęzi i resztę pokonał samemu wspominając stare, dobre czasy z dzieciństwa, kiedy zdobył szczyty wielu innych drzew. Schodząc zrzucił ręczną piłkę do drewna, która miała być przykrywką podczas montażu kamery. Chwycił trzy przycięte gałęzie i pociągnął za sobą do garażu. Kolejną kamerę powiesił pod dachem, aby mieć podgląd na tyły domu.
O trzynastej przyjechały nowe drzwi. Młodzi chłopacy osadzili je w kilka chwil, a stare na polecenie Olka zabrali ze sobą. Dał im pięćdziesiąt złotych za fatygę i zabrał się za montaż trzeciej kamery. Wykręcił Judasza i za pomocą prowizorycznego stelaża i taśmy dwustronnej przykleił ją do drzwi. Czerwona dioda zasilania potwierdzała działanie, cztery kreski zasięgu z pięciu też się świeciły oznajmiając bardzo dobry sygnał.
Wrócił przed laptop. Uruchomił aplikację i jego oczom ukazał się widok z każdej kamery. Jednosekundowe opóźnienie dźwięku względem obrazu nie było czymś niezwykłym wobec zastosowanego przez niego rozwiązania bezprzewodowego. Na każdym filmie była wyświetlana data i procent baterii. Aplikacja prosta w użyciu miała też dodatkową funkcję, która mogła dzielić się obrazem również ze smartfonem.
Wybrał numer Agaty i funkcję wideo rozmowy.
– Jak tam moje kobiety? – uśmiechnął się szeroko na widok buzi ukochanej.
– Tęsknimy, ale mamy tutaj wspaniałe towarzystwo. Sam zobacz.
Podeszła z telefonem do łóżeczka, przy którym stały dzieci Adama zabawiające ich córkę.
– Pomachajcie wujkowi Olkowi.
Dzieci posłały mu szczere uśmiechy kiwając w jego kierunku.
– Cześć.
– Cześć wujku – opowiedziały chórem.
– Moje centrum dowodzenia – skierował kamerę na laptopa.
Przez chwilę milczała i miał pewne obawy, co do jej reakcji.
– Wszystko pod kontrolą.
– Oczywiście. Nowe drzwi są już założone.
– Świetnie. Co z oknami?
– Zaślepione płytami, ale Artur i jego ojciec przekazali wymiary odpowiedniej firmie. Jest szansa, że będą jutro gotowe.
– Będziesz dzisiaj?
– Postaram się.
– Obiecałeś.
– Będę. Ja zawsze dotrzymuję obietnic.
– Czekamy na ciebie.
– Do zobaczenia. Jadę do klubu.
Na chwilę obecną nie mógł zrobić nic więcej. Wsiadł w samochód i pojechał do siłowni.
– Jak tam?
Wiedział, że mógłby liczyć na pomoc Olki i Jasia, ale nie chciał ich angażować w i tak już poplątane sprawy.
– W klubie? W klubie w porządku.
– Ale?
– Chcą odwołać galę MMA, na którą kupiłem bilety.
– Dlaczego?
– Policja przesłuchała naszych, a raczej trenujących u nas wojowników.
– Dlaczego chcą odwołać?
– Dwóch z czterech zawodników w areszcie.
– W którym?
– Na Poznańskiej.
– Dlaczego akurat tam?
– Bo ja wiem?
– Czegoś chcieli od nas?
– Policji tu nie było.
– No cóż. I tak nie mogę trenować. Pojadę tam.
– Myślisz, że coś załatwisz?
– Nie wiem. Muszę z nimi pogadać. Może mi wyjaśnią, co się u mnie stało.
– A co się stało?
– Opowiem ci później. Wpadnij do mnie wieczorem.
– Ok.
Przy Poznańskiej zawsze ciężko z miejscami postojowymi. Zostawił auto przy warsztacie oponiarskim kilkadziesiąt metrów dalej. W okienku informacji podał swoje dane i został skierowany do posterunkowego Zawadzkiego, z którym rozmawiał dzień wcześniej. Musiał chwilę zaczekać, aż po niego zejdzie.
– Coś nowego?
– Mamy podejrzanych.
– Kogo?
– Chwila. Przejdźmy do mojego gabinetu.
Nigdy tutaj nie był, ale dało się czuć świeżo pomalowane ściany.
– Proszę usiąść.
Olek zajął miejsce i zaczął się bacznie przyglądać policjantowi.
– Tomasz Głowiński i Andrzej Nowakowski – odłożył raport i spojrzał na Aleksa.
Olek ciężko przełknął ślinę, ale obojętnym tonem przyznał się, że miał z nimi kontakt.
– Podobno trenowali w twoim klubie.
– Tak.
– Twierdzą, że mieli rachunki do wyrównania z tymi typkami.
– Skoro tak mówią, to musiało tak być.
– Nie działali na twoje zlecenie?
– Co?
– Sam sobie z nimi nie poradziłeś, a urodzeni zabójcy mogli zdziałać znacznie więcej niż ty.
Nie przypominał sobie, aby mówili sobie po imieniu. Nie chciał podnosić głosu, bo nie potrzebował kolejnych problemów.
– To, że trenują MMA i akurat przygotowywali się u mnie w klubie nie oznacza, że kazałem im rozwiązać swój problem.
– Powiedzieli, że napadli na twoją narzeczoną. Dlaczego tego nie zgłosiliście?
– Bez świadków? Ci pijacy nie przyznaliby się do czegokolwiek.
– Ale mielibyście zgłoszenie na papierze.
– Nic by to nie dało.
– Myślę, że dałoby.
– Czy coś pan sugeruje wobec mnie?
– Na razie nic.
– Co ze sprawcami grożącymi mojej rodzinie?
– Wyszli ze szpitala. Umiejętnie obici bez złamań.
Przypomniał sobie rozmowę z wojownikami, że można przemówić takim na kilka sposobów. Widocznie ponownie wybrali lekki wariant, choć krwi było sporo.
– Mogę z nimi porozmawiać?
– Na razie to niemożliwe.
– Dlaczego?
– Pytamy sąsiadów o całe zajście.
– Czy pan nie rozumie, że mojej rodzinie zagraża niebezpieczeństwo?
– O ile wiem wyjechali.
– Skąd pan wie?
– Patrol widział to i owo.
– Nie możecie nas śledzić.
– Nikogo nie śledzimy. Po prostu jeden z funkcjonariuszy spisujący zeznania widział was jak się żegnaliście.
– Mogę z nimi porozmawiać?
Policjant westchnął, ale sięgnął po słuchawkę telefonu.
– Dajcie tych wojowników tutaj.
Kiedy weszli wstał i przywitał się z nimi podając im rękę. Całe szczęście, że mieli tylko kajdanki, a nie kule u nóg.
– Rozmowa tylko przy mnie – policjant pewny siebie spojrzał Olkowi prosto w oczy.
– Słyszałem, że chcą odwołać galę.
– To całkiem realna opcja.
– Zrobię wszystko, abyście wzięli w niej udział.
– Fajnie by było skoro bilety sprzedane.
– Nie mam wielkich znajomości, ale pewne osoby mogą je mieć.
– Olek, sorry – powiedział brunet.
– Za co? Za to, że udaremniliście napad na moją rodzinę? – spojrzał groźnie na funkcjonariusza.
– My nie mamy takich przypuszczeń póki, co.
– Dlaczego nam nie wierzycie? – oburzył się blondyn – Ruszyli spod swojej kamienicy całą grupką. Poszliśmy za nimi mając swoje przeczucia.
– W co wy gracie chłopcy? – zapytał policjant.
– W to, w co policja nie chce się babrać.
– Czyli co?
– W walkę z patologią.
– Uważaj chłopaku. Na razie to oni są ofiarami, a nie wy.
– Zamiast stać na straży porządku bronicie tych bydlaków – dorzucił brunet poprawiając się na krześle brzęcząc kajdankami.
– To wszystko? – funkcjonariusz zmarszczył brwi i spojrzał na Olka.
– Tak. Jestem po waszej stronie chłopaki. Pomogę wam.
Po wyjściu z komisariatu wybrał numer swojego prawnika. Streścił mu przebieg rozmowy i kazał zadzwonić, gdy coś ustali. Wrócił na Lawendową. Szybko przejrzał zapisy z kamer. Od północnej części ktoś się kręcił pod płotem zaraz po jego wyjeździe. Wyszedł z domu i poszedł obejrzeć to miejsce. Krzewy były połamane. Dotykał płotu i jednym pchnięciem dłoni wepchnął na posesję wycięty fragment.
– Mam was – sięgnął po komórkę i zadzwonił na policję.
Po przyjeździe policji najpierw pokazał im nagrania, a potem poszli wykonać kilka zdjęć dziury w płocie. Spisano notatkę służbową, a nagranie przekopiował im na pendrive.
O dziewiętnastej zjawił się Jasiek z Olką. Zaprosił ich do środka i natychmiast wytłumaczył im, co robią płyty w oknach. Byli przerażeni, że z takim spokojem zabrał się działanie w tej sprawie.
– Nie mamy wielkiego mieszkania, ale jeden pokój możemy odstąpić Agacie i Natalce – zaoferowała się Aleksandra.
– Miło z waszej strony. Na razie są bezpieczne. Gdyby coś mam na uwadze waszą propozycję. Odwiozę was – chwycił kluczyki i pojechali na Lubicką. Pomimo ich nalegania nie wszedł na herbatę tłumacząc się, że czeka na kontakt od swojego prawnika. I jak się okazało siedział w aucie pod jego domem.
– To jest Marian Sobczyk. Zgodził się reprezentować ich oboje.
– Witam. Wszystkie koszty pokrywam ja.
– Również mi miło – siwy facet uścisnął jego dłoń i po krótce przedstawił im plan działania.
Zadowolenie z takiego obrotu sprawy nieco poprawiło mu humor. Umówili się na spotkanie następnego dnia o dziewiątej rano. Kiedy odblokowali mu wjazd wjechał do garażu i zabunkrował się w domu. Znów przejrzał nagrania, ale nikt się już nie pojawił. Może ktoś go obserwował z ukrycia i zobaczył, że policja zainteresowała się jego odkryciem. Wiedział, że tylko pełne opanowanie może być kluczowe w tym wszystkim. Zadzwonił telefon.
– Agata. Zapomniałem.
Odebrał.
– Będziesz?
Zerknął na czerwony zegar kuchenki. Wskazywał dwudziestą.
– Za kilka minut – przebrał się i pojechał do nich. Z powodu obsesji stale zerkał w lusterko i zmieniał ulice skręcając w ostatniej chwili. Robił to, co ludzie na filmach, aby wyłapać ewentualny ogon. Nikt za nim nie jechał, ale co by mu to dało, gdyby miał nadajnik GPS w aucie. O tym też pomyślał. Zaparkował auto, a resztę drogi pokonał pieszo. W parku z długimi alejkami nie miał trudności, aby się rozglądać, bo każde drzewo miało tabliczkę z krótkim opisem. Udawał, że czyta lustrując otoczenie. Po wyjściu z parku pobiegł w kierunku wąskiej uliczki i wszedł na posesję Adama.
– Wejdź – drzwi otworzyła jego żona.
– Nie za późno?
– Ależ skąd. Nasze dzieci jeszcze nie śpią. Bawią się z Agatą.
Po wejściu uścisnął dłoń Adama i poszli na chwilę do jego biura. Streścił mu plan działania na kolejne dni i sposób, w jaki chciał pomóc wojownikom.
– Coś do picia?
– Szklankę soku?
– Chodźmy.
Przeszli do salonu. Krzykom dzieci nie było końca. Agata grała z jego dziećmi w twistera. Z miłą chęcią, by z nimi zagrał, ale przez szwy nie miałby szans na powyginane figury.
– Aleks – Agata wstała i rzuciła mu się na szyję.
– Hej kochanie – pocałował ją w czubek głowy i mocno przytulił.
– Zazdroszczę wam– przywitał się dziećmi Adama.
– Możesz z nami zagrać wujku – zaproponował Antek, który miał sześć lat.
– Może innym razem – podniósł lekko koszulkę, aby pokazać im opatrunek.
– Mocno boli? – zapytała jego siostra.
– Już nie. Obiecuję, że zagramy wszyscy razem.
– Super! – krzyknęli oboje.
– Natalka śpi?
– Na górze. Chcesz ją zobaczyć?
– Oczywiście – spojrzał na Adama, a ten skinął mu głową porozumiewawczo.
Szedł na górę trzymając Agatę za rękę. Po wejściu jego wzrok napotkało spojrzenie oczu jego córki. Wielkie, błyszczące oczy przyglądały mu się z niepokojem.
– Moja córka – posłał jej uśmiech. Jej odpowiedź była taka sama. Wyciągnęła swoje rączki. Podniósł ją i przytulił do siebie.
– Obiecuję, że za kilka dni znów będziemy razem.
– Oby – Agata objęła go kładąc mu głowę na ramieniu.
Każdy nalegał, aby został na kolacji. I nie mógł im odmówić po tym, w jaki sposób zajęli się jego rodziną. A już nie dzieciom, które miały frajdę z tego, że podnosił ich oboje bez problemu do góry, aż pod sam sufit.
– Ale wujek jest silny – nie mógł się nacieszyć Antek.
– Może dajcie mu trochę odpocząć, co?
– Ostatni raz tato – błagała dziewczynka.
– Ostatni – Adam zerknął na Olka, ale widział, że nie odmówiłby im kolejnych prób.
– Uwaga! Do góry!
Ukradkiem zerkał na smutną twarz Agaty. Tak bardzo pragnął, aby to wszystko się już skończyło. Postanowił, że dopóki sytuacja nie będzie w stu procentach rozwiązana, to nie pozwoli im wrócić do domu.
– Jedź ostrożnie – przytuliła go mocno.
– Nie płacz – kciukiem ocierał jej łzy – Bo ja też będę zaraz płakać.
– To płacz, będzie mi raźniej – trochę się roześmiała, ale zaraz spoważniała, kiedy złapał za klamkę.
– Będę jutro – uśmiechnął się do niej, a potem podał rękę Adamowi i wyszedł.
2 komentarze
blondeme99
Smutny rozdział
Tyle emocji wkładasz w związek Olka i Agaty, że jestem pełna podziwu. Czuję, jakbym czytała twoją książkę, naprawdę
genialnie piszesz i rób tak dalej
dreamer1897
@blondeme99 Nawet tymczasowe rozstania są trudne, ale to woda na młyn w rozkwitaniu tego co jest pomiędzy nimi. Teraz to już nie wiem co napisać wobec tak pięknych słów Twojego komentarza, które są aż ponad to co napisałem w tym odcinku

Jest mi niezmiernie miło, że czytam takie pochwały i jeszcze od takiej autorki. Dziękuję za tak wspaniałe słowa, bo motywacja bierze się właśnie z takich pochwał
Ciekawski1995
Trudny czas dla nich nastał. Nie mam pomysłu jak Olek poradzi sobie z tym wszystkim. Mam nadzieje, że autor wymyśli coś dobrego. Czekam na kolejną część
dreamer1897
@Ciekawski1995 Witam. Byle nie musiał się tłumaczyć przed sądem, gdyby przyszedł mu do głowy nieodpowiedni pomysł. Pozdrawiam i zapraszam do kolejnej części