Życie to ciągły trening cz.21

Życie to ciągły trening cz.21Ten dzień stał się jednym z najważniejszych na etapie wspólnego życia Agaty i Aleksandra. W biurze nieruchomości pojawili się kilkanaście minut przed otwarciem. Siedząc jeszcze w samochodzie upewniali się, co do słuszności podjętej decyzji w sprawie zakupu obiektu obok klubu.
– Czuję się jakoś dziwnie…
– Dlaczego?
– Wierzę w ten projekt, ale zawsze istnieje ryzyko niepowodzenia.
– W końcu inwestujesz pokaźną ilość swojej gotówki. Damy radę.
– Wierzę w twój plan, bo wszystko przeliczyłeś, opracowałeś najdrobniejsze szczegóły.
– Dokładnie, choć ryzyko też wkalkulowałem w koszty. Nie biorę jednak pod uwagę porażki.
Do szyby samochodu zapukał znajomy im agent.  
– Witam. Gotowi na finalizację?
– Oczywiście – uśmiechnęła się dość szczerze Agata.
– Zgodnie z umową pańska prywatna prowizja do odebrania w klubie zaraz po zakupie.
– Jasna sprawa. Wpadnę później.
Agata szła dość niepewnie, ale objął ją swoim ramieniem szepcząc do ucha:
– Wszystko będzie dobrze, jeżeli nie to odzyskasz wszystkie pieniądze.
Agencja mieściła się w jednym z najdroższych biurowców w mieście. Został wybudowany głównie ze szkła, co świadczyło o jego sporej wartości wobec innych będących w jego otoczeniu. Ściany w środku zdobiły płytki wielkości metra wykonane na pierwszy rzut oka z granitu. Biura agencji znajdowały się na całym drugim poziomie i tworzyły typowy open space. Biurko agenta znajdowało się na samym końcu przy oknie z widokiem na jedną z ważniejszych ulic w mieście.
– Kawa, herbata? – zaproponował uśmiechnięty agent.
– Dla mnie kawa. Dla ciebie kochanie?
– Również kawa z mlekiem.
Poszedł do ekspresu umieszczonego na drugim końcu biura.  
– Nie chciałbym tutaj pracować.
– Ja też. Takie skupisko ludzi to nie dla mnie.
– Wolę siłownię.
Rozglądał się wokół patrząc na dość zróżnicowaną grupę osób pracujących za biurkami. Ilość kobiet była prawie równa ilości mężczyzn, ale pracowali tutaj Azjaci i Murzyni. Wszyscy zapatrzeni w monitory, stukali w klawiatury niczym roboty. Istny szał dla kogoś z zewnątrz.
– Proszę – postawił przed nimi filiżanki.
Olek natychmiast pociągnął łyka zachwalając jej smak.
– Nie chcę was trzymać zbyt długo, bo też macie swoje sprawy do załatwienia. Potrzebuję tylko kilku podpisów i będziecie wolni.
– To gdzie mam podpisać?
Podał jej warunki umowy, sposób zapłaty i kwity, że agencja jest jedynym właścicielem budynku.
– Świetnie – podsumował jej szybkę rękę.
– Widzimy się w klubie? – zapytał ściskając rękę agenta.
– Będę na pewno.
– Do zobaczenia.
Wyszli pełni optymizmu, co do planów rozbudowy biznesu.
– Cieszę się, że mamy to już za sobą. Teraz do banku.
– Mogę ja prowadzić?
– Proszę bardzo – podała mu kluczyki do CLA.

Wysadził ją pod samym bankiem i pojechał odstawić auto na płatny parking. Kiedy wrócił do banku doznał szoku. Tylu klientów w południe nie spodziewał się zupełnie.  
– Przecież my tu będziemy czekać do wieczora.
– A mamy inne wyjście?
– Zaczekaj – podszedł do kobiety wyglądającej na szefową tej placówki.
– Dzień dobry. Zgłaszaliśmy chęć wykonania większego przelewu i podjęcia kilkunastu tysięcy z konta tamtej pani – wskazał swoją ukochaną.
– Nazwisko?
– Domańska Agata.
– Rzeczywiście. Przepraszam. Proszę za mną.
Kiwnął głową w kierunku swojej wybranki i poszli do jej gabinetu.  
– Sądząc po danych kupują państwo nieruchomość.
– Tak.
– Ze względu na cele marketingowe muszę państwa zapytać czy będziecie potrzebowali ubezpieczenia dla tego budynku. Czy nadal pozostaniecie klientem naszej placówki?
– Konto zostaje nadal aktywne. Co do ubezpieczenia najpierw musimy doprowadzić budynek do stanu użytkowania, ale z miłą chęcią wysłucham propozycji z pani strony.
– Rozumiem. Proszę tutaj podpisać. To jest pokwitowanie zlecenia przelewu a to jest potwierdzenie wypłaty piętnastu tysięcy.
Trzymał ją za rękę, kiedy podpisywała oba dokumenty dodając jej wsparcia.
– Czy coś jeszcze mogę dla państwa zrobić?
– Na razie to wszystko.
Zadzwoniła do kogoś prosząc o przyniesienie gotówki.
Po kilkunastu sekundach przyszła jedna z pracownic w towarzystwie ochroniarza.
Pieniądze zostały przeliczone w obecności kasjerki i kierowniczki oddziału.
– Zgadza się – skwitował drugie liczenie.
– W takim razie. Zapraszam ponownie – pożegnała ich brunetka w średnim wieku.
– Ja to wezmę, jeżeli oczywiście mi ufasz.
Spojrzała na niego uśmiechając się szyderczo.
– No nie wiem a jak mi zwiejesz? Masz kluczyki do auta.
– Jak chcesz.
Dała mu kopertę. Schował ją do wewnętrznej kieszeni sportowej marynarki, którą dzisiaj wyjątkowo założył.
– Musimy to jakoś uczcić…
– Masz jakiś pomysł?  
– Coś mi tam świta, ale muszę to jeszcze przemyśleć. Teraz mam ochotę na pysznego loda. Wiem gdzie takie serwują.
Przeszli przez brukowany kocimi łbami deptak starego miasta by odwiedzić jego ulubioną cukiernię.
Zamówił śmietankowe z dodatkiem ciasteczek oreo.
Usiedli przy stoliku dla klientów cukierni. O tej porze kręciło się tutaj mało ludzi a ci, co przechodzili ewidentnie nie mieli czasu, aby tu wstąpić.
– Teraz najtrudniejsze przed nami. Remont, zagospodarowanie i zdobycie klientów.
– Zadzwonię później do Adama. Zapytam czy znalazł kogoś wolnego.
Obserwowali przechodzących ludzi. Każdy gadał prze telefon idąc pospiesznym krokiem, chciałoby się powiedzieć prawie biegnąc.  
– I takich ludzi potrzebujemy w klubie.
– Jakich?
– Zapracowanych. Musimy ich przyciągnąć, dać chwilę wytchnienia.
– Aby się męczyli dźwigając ciężary?
– Niekoniecznie. Strefa relaksu, masaże i kąpiel z bąbelkami to może być to.
– Ty to masz pomysły.  
– Każdy potrzebuje odpoczynku a jeżeli jest skuteczny to ludzie chętnie będą do tego wracać.
– Teraz już nie mam wątpliwości, że wszystko zaczyna przybierać odpowiedni kształt.
– Cieszę się, że mi zaufałaś, bo bez twojego zaangażowania nie byłoby, czego realizować.
– Wracamy?
– Tak. Muszę zrobić trening i szkolenie dla vipów.
– Działają te szkolenia?
– Mam kolejny pomysł.
– Jaki?
– Galeria przemian. Będziemy wieszać zdjęcia ludzi w momencie dołączenia do klubu i w trakcie realizacji planu.
– Fajna sprawa – mrugnęła do niego okiem.
– Kocham cię – pocałował ją namiętnie w momencie, kiedy mijała ich przyglądająca się im z daleka blondynka.
– Ja ciebie też.

W klubie byli przed południem.
– I jak poszło? – zapytał Janek.
– Mamy to. Zaczynamy działać – niemal wykrzyknął po przekroczeniu progu klubu.
– Świetna informacja.
– Też się cieszę – Agata wyraźnie rozpromieniona udała się do swojego biura.
– Chciałbym zabrać ją na kolację. Przyjdzie dzisiaj Andżelika?
– Tak, ma być. Nie martw się o klub.
– Dzięki. Chciałbym jej jakoś podziękować, że uwierzyła w mój projekt.
– No to muszą być kwiaty, droga restauracja i coś niesamowitego w łóżku – uśmiechnął się od ucha do ucha.
– Co ty nie powiesz? Może coś mi doradzisz w sprawach łóżkowych? Mam zapytać Andzię?
– Nie spotykam się nią…
– A z kim?
– Z nikim.
– Bo?
– One lecą tylko na kasę.
– Ja nie jestem bogaty i co?
– Ty to jesteś inny przypadek.
– Jaki?
– Nietuzinkowy.
– Idziemy na trening?
– A kto zostanie na recepcji?
– Zabierz kasetkę do jej gabinetu, kamery są, więc możemy iść.
– Ja dzisiaj tylko nogi robię, więc zaczekam aż przyjdzie Andżelika.
– Jak chcesz – poszedł do szatni a potem na salę.

1 komentarz

 
  • AuRoRa

    Ważne sprawy finansowe, pozałatwiane więc można zaczynać. Ciekawie opisane pomieszczenie i pracujący ludzie. Czasem tak jest ;)

    4 wrz 2018

  • mydream2017

    @AuRoRa Najważniejsze, że wszystko idzie zgodnie z planem. Nigdy nie pracowałem w open space ale widząc kilka razy na własne oczy stwierdziłem, że to męczarnia dla sadomasochistów. Dzięki za odczyt :)

    4 wrz 2018