Po zamknięciu drzwi ulżyło mu zupełnie. Spokój i opanowanie natychmiast zawładnęły jego ciałem.
– Mam pomysł – rzucił i zapiął pasy.
– Słucham uważnie.
– Tak sobie pomyślałem, że możemy przywiązać ich do siebie na dłużej.
– Olę i Janka?
– A kogo?
– Piekarskiego i…
– To temat zamknięty. Z resztą, po co mi oni na dłużej?
– Znajomości Piekarskiego i ogólnopolska gazeta to dość pożądane źródła dla każdego.
– Mamy wszystko, czego nam potrzeba do spokojnego życia. Co byś powiedziała na wizytę w biurze nieruchomości?
– W jakim celu?
– Moglibyśmy zainwestować te pieniądze w jakieś mieszkania.
– Mało ci pieniędzy?
– Kupimy mieszkanie i wynajmiemy je naszym pracownikom. Oczywiście wszystkie koszty będą pokrywać oni. Czynszu nie będziemy od nich pobierać. Oczywiście, jeżeli się zgodzisz…
– Jesteś pewien, że to dobry pomysł?
– Kupimy coś blisko klubu. Przecież to fajna sprawa, gdy pracodawca zapewni ci lokum. Powiemy im, że będą mieszkać tak długo, aż będą mieli na coś swojego. Co ty na to?
– Tak chcesz ich przywiązać do klubu?
– Daję im szansę na wspólne mieszkanie znacznie taniej niż na własną rękę. To dobre dzieciaki i uważam, że docenią nasz gest.
– Skąd się u ciebie biorą takie pomysły?
– Stąd – poklepał się po sercu i uśmiechnął do niej.
– No to w drogę.
– Ale gdzie?
– Znam takie jedno biuro. Na następnym skrzyżowaniu w lewo.
– Ulica?
– Żółkiewskiego.
Nie było nic przyjemniejszego niż jazda po Toruniu o tej godzinie. Wszędzie zielona fala, jakby piesi nie istnieli. Wszyscy w pracy albo w szkołach.
Zanim dojechali Natalka zdążyła już zasnąć. Wyjął delikatnie fotelik i weszli do szklanego biurowca. W środku jak na tak spore biuro było mało ludzi. Wyglądało na to, że wszyscy musieli być akurat w terenie. Siedząca na recepcji młoda dziewczyna uśmiechnęła się szczerze.
– Dzień dobry. W czym mogę państwu pomóc?
– Szukamy mieszkania na inwestycję.
– Chwileczkę. Sprawdzę, kto z agentów jeszcze jest w biurze.
Blondynka wykonała kilka telefonów, ale jej zdenerwowanie dało się zauważyć.
– Obecnie wszyscy są poza biurem. Może zostawię państwu wizytówkę?
– To dość pilne – powiedział Olek.
– Bardzo bym chciała pomóc.
– No cóż. Może jakaś inna agencja będzie chciała zgarnąć prowizję od tych kilkuset tysięcy.
– Proszę dać mi chwilkę.
Wyjęła komórkę i wybrała numer.
– Dzień dobry. Przepraszam, że zawracam głowę na urlopie, ale nie ma żadnego agenta w biurze, a państwo chcieli porozmawiać o mieszkaniu na inwestycję. Tak? Za ile minut? W porządku. Przekażę.
– I jak? – zapytał Olek.
– Za piętnaście minut zjawi się właścicielka agencji.
– Przyjedzie specjalnie dla nas z urlopu?
– Klient nasz pan – uśmiechnęła się lekko.
– Zostajemy? – spojrzał na Agatę.
– Mamy jeszcze dwie godziny.
– Zaczekamy.
– Kawa? Herbata? Sernik?
– Poprosimy dwie kawy i sernik.
Zajęli miejsce przy szklanym stoliku. Naprzeciwko wzroku siedzących na skórzanej kanapie powieszono telewizor wyświetlający oferowane przez agencję nieruchomości. Olek uważnie obserwował miejsca zapisując w pamięci ceny i lokalizacje.
– Proszę bardzo – dziewczyna zdjęła z tacy porcelanowe filiżanki i talerzyki z sernikiem.
Uśmiechnął się do niej, bo w porę zdążyła ich zatrzymać. Wielu ludzi cieszyłoby się z takiej sytuacji, gdyby nie zależało im na wykonywanej przez nich pracy.
– Ile chcesz tego kupić?
– Możemy coś dołożyć i kupić dwa mieszkania.
– Masz coś konkretnego na myśli?
– Zobaczymy, co nam zaproponują, ale kilka ciekawych obiektów zobaczyłem na ekranie.
Do środka weszła średniego wzrostu kobieta o bardzo zadbanej figurze. Piękne, kruczoczarne włosy w połączeniu z niebieskimi oczami, drobnym nosem i czerwonymi, ale naturalnymi ustami zlewały się w sylwetkę kobiety sukcesu na miarę samej Agaty. Ubrana w białą, koronkową bluzkę i czarne spodnie zrobiła na Olku niezłe wrażenie. Szła w ich kierunku pewnym krokiem nie tracą z nimi kontaktu wzrokowego.
– Dzień dobry. Proszę wybaczyć, ale sezon w pełni i sporo się dzieje. A jeszcze brak ludzi o odpowiednich kwalifikacjach na rynku pracy. Widzę, że Kasia ugościła państwa odpowiednio. Zapraszam za mną.
Olek chwycił nosidełko i poszli na górę po szklanych schodach. Praktycznie większość wyposażenia stanowiło szkło. Zupełnie jakby było jedynym budulcem dostępnym w tym mieście. Istny obłęd lub umiłowanie szkła.
Właścicielka usiadła na obrotowym fotelu przed oknem. Otworzyła laptop.
– Jestem Kinga – wyciągnęła dłoń, którą najpierw uścisnęła Agata a potem z odpowiednim wyczuciem Olek.
– Mogę zadać pani pytanie? – odezwał się Aleks.
– Kinga.
– Jasne. Możesz mi powiedzieć, dlaczego większość w tym budynku stanowi szkło?
– Nie pierwszy o to pytasz. Ten budynek powstał kilka lat temu i zgodnie z planem zagospodarowania przestrzeni miał być częścią szklanego przedmieścia, które zamierzało tutaj stworzyć miasto. Inwestorowi niestety nie wyszły kolejne inwestycje, a potem miasto sprzedawało kolejne tereny gromadząc pieniądze na jakąś wielką inwestycję i pomysł padł. Sam przyszedł do nas z propozycją odsprzedania tego budynku po kosztach budowy. Też byś nie odrzucił tej propozycji, nawet z powodu tego wszechobecnego szkła.
– Nie znam się na tym, ale gołym okiem widać, że to wszystko dobrze funkcjonuje.
– Tak. W przyszłym roku zmieniamy siedzibę. Trafił się kupiec z zagranicy i chce stworzyć tutaj prestiżowy butik. Same wielkie marki, tylko dla bogatych.
– Przejdzie to?
– A dlaczego nie?
– Nie widać po mieszkańcach, że rzucają pieniędzmi na lewo i prawo.
– Ci rozumni nie obchodzą się ze swoim bogactwem dla szpanu. Owszem jeżdżą drogimi autami, noszą drogie zegarki i ubrania, ale na konkretne okazje. Na co dzień są zwykłymi ludźmi, bo i tak większość społeczeństwa nie dostrzeże na ich nogach butów za kilka tysięcy czy zegarka za kilkadziesiąt tysięcy.
– Trafne spostrzeżenie – przyznała Agata.
– Dziękuję. O jakiej kwocie mówimy? Wiem już, że to cel inwestycyjny.
– A jaki jest twój punk widzenia? Jedno droższe mieszkanie czy dwa?
– Jaki jest cel tej inwestycji?
– Chcieliśmy kupić jedno mieszkanie celem wynajęcia dla naszych pracowników. Drugie mogłoby być na wynajem, ale to nie jest jakaś konieczność.
– Rozumiem. Jakaś konkretna lokalizacja?
– Grudziądzka, Legionów lub coś w pobliżu.
– Mamy kilka ofert. Chwileczkę – właścicielka wodziła palcami po klawiaturze w poszukiwaniu ofert – Na przykład to – obróciła komputer w ich stronę – Cztery pokoje w spokojnej okolicy. Ulica Legionów, cena trzysta pięćdziesiąt tysięcy. Wyposażone i gotowe do zamieszkania. Wszystko wyremontowane od podstaw.
– Co o tym myślisz kochana?
– Wygląda nieźle. Trochę sporo za tak wiekowe lokum.
– Oczywiście cena podlega negocjacji. Poza tym ze względu na niedogodności, jakie was spotkały cena jest bardziej elastyczna.
– Zagrajmy uczciwie – zaproponował Olek.
– Powiedzcie swoją cenę, a ja to przemyślę.
– Trzysta trzydzieści – powiedział Aleks.
– Stawiasz mnie przed trudnym wyborem – westchnęła ciężko – Dobry grunt pod kolejne interesy kosztem dużo niższej prowizji to jednak lepsza opcja. Stoi.
– Tak od razu? – zdziwił się.
– Wy prowadzicie biznes, ja też.
– Skąd wiesz, że wrócimy?
– Nie wiem, ale biznes ma to do siebie, że każdy chce w pewien sposób pomnożyć swoje pieniądze.
– A skąd wiesz, że mu mamy ich dużo? Że chcemy kupować nieruchomości.
– Przypuszczam, że auto jest w leasingu, tablice rejestracyjne o tym mówią. Ale klub fintess z tak szeroką ofertą i wzrastającą klientelą będzie potrzebował rozbudowy, albo nowej przestrzeni. Zapytacie skąd wiem? Widziałam artykuł w gazecie i współczuję, bo media potrafią zniszczyć nawet najsilniejszych, gdy stoi za tym ktoś znacznie potężniejszy.
– Kiedy dogramy szczegóły? Trochę nam się spieszy.
– Po podpisaniu umowy mogę przekazać wam klucze dzisiaj. Reszta formalności to kwestia kilku dni, ale w żaden sposób nie wpływa na natychmiastową dostępność lokalu. Pasuje?
– Bierzemy – Agata podjęła decyzję.
– Świetnie. Dajcie mi kilka minut. Zaraz wracam.
Popatrzyli na siebie nieco zdziwieni, że tak łatwo im poszło.
– Miła dziewczyna – powiedział.
– Konkretna. Takie kobiety lubię.
– Zupełnie jak ty. Stanowcza. Postawiła na swoim i sprzedała mieszkanie. Myślisz, że bajerowała z ceną i niższą prowizją?
– Raczej nie. Widziałam w jej oczach życzliwość. Nie wyglądała na chciwą.
– Jesteś tego pewna?
– Prowadziłam wiele negocjacji, ale tu po prostu obowiązywała zasada przyszłych kontaktów. Myślę, że się nie pomyliła i wrócimy tu za jakiś czas.
– Po co?
– Po nowy dom?
– Mamy dom.
– Z naszymi planami kiedyś może być za mały.
– Skoro tak uważasz.
– A ty nie?
– Sam nie byłem jedynakiem i myślę, że ona nam kiedyś podziękuje za brata albo siostrę.
– Tak. Musi mieć się, z kim bawić.
Po kilku minutach wróciła właścicielka.
– Wszystko gotowe. Wypełnimy potrzebne okienka i sfinalizujemy transakcję.
– Jasne – uśmiechnął się Olek i zabrał się za wypisywanie trzech kopii umowy z agencją nieruchomości.
W międzyczasie Agata zdążyła nakarmić córkę, czemu bacznie się przyglądała szefowa agencji. Swoim rozkojarzeniem zwracała również uwagę Olka. Zerknął na jej ręce. Nie miała ani pierścionka, ani obrączki.
– Czysta mama – skomentowała scenę karmienia.
– Tata też – dodał natychmiast Olek.
– Się rozumie. Mogę jeszcze dowód?
– Tak, jasne – wyjął portfel i podał jej dokument.
Porównała wpisane przez niego dane z dowodem osobistym.
– Wszystko w porządku. Proszę jeszcze o parafki w wyznaczonych miejscach.
Olek podpisał wszystkie strony i podał jej do weryfikacji. Właścicielka szybko przeleciała wzrokiem wszystkie strony a potem złożyła swoje podpisy.
– Świetnie. Proszę za mną.
Zeszli z powrotem do recepcji.
– Zaraz przyniosę klucze.
– W porządku – Olek wyjął komórkę – Dzień dobry. Prosiłbym o przygotowanie pięćdziesięciu tysięcy. Na kiedy? Za piętnaście minut. Dane autoryzacyjne 90072011525.
Schował telefon do kieszeni uśmiechając się szeroko do Agaty.
– Mają tyle?
– Jasne, że mają. Zmieniłem bank i mają.
– Klucze – podała im komplet na breloku.
– Pieniądze będziemy mieć za piętnaście minut.
– Chcecie się fatygować ponownie? Nie lepiej przelewem?
– Chwileczkę – sięgnął po telefon – Zmiana decyzji. Poprosiłbym o wykonanie przelewu na te dane – powtórzył przekazane mu przez właścicielkę dane – Kod autoryzacji 90072011525, kod sms 505625. Poszło? Świetnie. Dziękuję.
– Nie mieli problemów?
– Nie. Przelew zlecony.
– Drugi komplet przy następnej wizycie.
– Oczywiście.
– Zadzwonię, gdy wszystko będzie gotowe.
– Czekamy na kontakt – chwycił nosidełko i wyszli z biura.
Dodaj komentarz