
Otworzyła szeroko oczy i zerwała się na nogi. 
– Co z Olkiem? Mogę go zobaczyć? 
– Ja właśnie w tej sprawie. 
Jej oczy rozszerzyły się i zaczęła drżeć. 
– Nie uwierzę w ani jedno pana słowo. Olek to… 
– Nie – przerwał jej – Bez obaw. Najtrudniejsze już za nami. Może mi pani wierzyć – lekarz uśmiechnął się lekko. 
– Mogę go zobaczyć? 
– Oczywiście. Proszę za mną. 
– Kiedy się wybudzi? 
– To my o tym zdecydujemy. Zapraszam do gabinetu. Udzielę pani kilku wyjaśnień. 
– Chcę zobaczyć narzeczonego. 
– Chciałem pani wyjaśnić pewne kwestie, żebyśmy uniknęli nieporozumień i zbędnych pytań. 
Zatrzymała się na chwilę pod salą numer pięć, ale spojrzenie lekarza było bezwzględne. Smutno i bez energii podążyła za nim do jego gabinetu. W środku panował chaos. Po biurku walały się papiery, kawa rozlana przez środek blatu jakby rzucona w biegu.  
– Proszę wybaczyć nieporządek, ale mieliśmy ciężką noc. Przywieziono całą rodzinę z wypadku. Jakiś idiota doprowadził do zderzenia czołowego.  
– Rozumiem. Proszę przejść do rzeczy. Chcę go jak najszybciej zobaczyć. 
– Coś do picia? 
Rozejrzała się po gabinecie i panujący w nim nieład szybko ją zniechęcił, więc grzecznie odmówiła. 
– Wprowadziliśmy pacjenta… 
– Olka – przerwała mu. 
– Nie możemy spoufalać się pacjentami, więc pozwoli pani, że pozostaniemy przy tym terminie.  
Nie podobało się jej tak przedmiotowe traktowanie drugiej osoby, a szczególnie bliskiego jej sercu Aleksa. Dla lekarza człowiek to pacjent, dla urzędnika człowiek to petent, a dla sprzedawcy człowiek to klient. Używanie tych sformułowań wobec drugiej osoby osłabiało więź między zainteresowanymi osobami w miejscu, gdzie dobre relacje są podstawą do współdziałania czy wspólnego rozwiazywania problemów. Chciała go jak najszybciej zobaczyć, więc musiała schować swoje przekonania do kieszeni, a nie cierpiała tego robić szczególnie, gdy chodziło o jej bliskich.  
– Wprowadzenie pacjenta w stan śpiączki farmakologicznej miało na celu złagodzenie ewentualnych uszkodzeń, kiedy doszło do nadmiernego krwawienia. Za pomocą odpowiednich leków, ich wykaz jest w karcie pacjenta. Może pani sobie to zobaczyć – zaczął przeszukiwać papiery, ale w tym nieładzie miał z tym problem. 
– Nazwy i tak nic mi nie powiedzą. Proszę kontynuować. 
– Za pomocą leków zwiotczających mięśnie układu oddechowego kontrolujemy sami jego oddech i dostosowujemy go do bieżącego stanu organizmu. No i oczywiście podczas śpiączki wszystkie bodźce z zewnątrz nie docierają do pacjenta, a my możemy w spokoju czuwać nad przebiegiem leczenia. 
– Czy to wszystko? – zniecierpliwiła się – Chciałam go zobaczyć. 
– Mam nadzieję, że zrozumiała pani, o co chodzi? 
– Śpiączka jest dla jego dobra i ma pozwolić na spokojne leczenie. Tak? 
– Ogółem mówiąc ma pani rację. 
– Możemy? – podniosła się krzesła. 
– Proszę za mną – przepuścił ją w drzwiach i poszli pod piątkę. 
Wpisał kod i uchylił drzwi. Weszła niepewnie drobnymi krokami. 
– Mój boże – szepnęła z ręką na ustach – Olek… 
Wokół łóżka stało pełno aparatury i takiej ilości jeszcze nie widziała ani razu. Różne dźwięki pracujących urządzeń mieszały się ze sobą dodając dramatyzmu całej tej scenie. Blada twarz przykryta maską tlenową wyróżniała się z niebieskiego kostiumu, jaki otrzymał po operacji.  
– Kiedy się obudzi? 
– Zdecydujemy później. Na razie musimy kontrolować pracę serca i mózgu za pomocą tego sprzętu. Chciałbym jeszcze panią poinformować o możliwych powikłaniach. 
– Jakich powikłaniach? – Agata spojrzała na lekarza ze zdziwieniem. 
– Może się zdarzyć tak, że nie uda nam się go wybudzić. 
– Co? Jak mogliście podjąć taką decyzję bez mojej wiedzy? 
– To był nagły przypadek. Być może jedyny ratujący mu życie. 
– Jeżeli coś mu się stanie… 
– To może być niezależne od nas proszę pani – przerwał jej. 
– Olek – usiadła na łóżka i złapała go za rękę – Nieważne, co będzie dalej chcę z tobą być. Weźmiemy ślub i razem wychowamy Natalkę. Obiecuję ci, że wyjdziemy z tego razem. 
– Zostawię państwa na chwilę. Bez obaw, pacjent jest monitorowany przez całą dobę – rzucił jej pełne nadziei spojrzenie i wyszedł. 
Znalazła trochę miejsca dla siebie i położyła głowę obok jego. 
– Ja wiem, że mnie słyszysz. Musisz do nas wrócić. W domu czeka na ciebie córka, którą obiecałeś wychować i chronić przed chłopakami – uśmiechnęła się lekko – Pamiętaj, że dając mi to – przytknęła dłoń z pierścionkiem zaręczynowym do jego policzka – Obiecałeś, że weźmiemy ślub. I musi to być z przytupem. Ja ci tak łatwo nie odpuszczę tego wszystkiego. 
 
Po kilkunastu minutach od wyjścia lekarza zamek drzwi brzęknął i do środka wszedł policjant. 
– Dobry wieczór. Aspirant Tadeusz Nowak. 
– Dobry wieczór. 
– Mógłbym zamienić z panią kilka słów? 
– Uważam, że to nie jest najlepszy moment.  
– Dlaczego? 
– Nie widzi pan? Narzeczony mnie potrzebuje. 
– Ja również potrzebuję kilka informacji od pani. 
– Zaraz wracam kochanie – Agata pocałowała Olka w czoło i wyszła na korytarz. 
– Przejdźmy może do kawiarni. 
– Uważam, że to nie jest najlepszy pomysł. Chcę zostać tutaj. 
– Może filiżanka kawy wyszłaby pani na dobre? 
– Wątpię. W czym mogę pomóc? Chcę zaraz do niego wrócić. Tak jak mu obiecałam. 
– O ile wiem nie trafia do niego nic z zewnątrz. 
– Nic pan nie wie. 
– Rozmawiałem z lekarzem, ale doskonale panią rozumiem. 
– Nic pan nie rozumie. Nie zawracałby mi pan głowy w tej chwili. 
– Ja uważam inaczej. 
– Do rzeczy panie Nowak. 
– A więc tak. Znany pani Andrzej Nowakowski dopuścił się brutalnej napaści na Zenona Binkowskiego.  
– Czego się dopuścił? – zdenerwowała się – Nie jesteśmy znajomymi. 
– Chce pani zobaczyć, co mu zrobił? Mam zdjęcia z obdukcji. Mogę je pani pokazać – podniósł teczkę celem wyjęcia fotografii – Widziano go w pani klubie. Byli również u was w sobotę. 
– Czy pan mi coś zarzuca? 
– Na razie nie. 
– Sugeruje pan, że my… 
– Nic nie sugeruję. Potrzebuję pani zeznań. 
– Rozmawiał pan z lekarzem? Naprawdę? Jakoś w to nie wierzę. 
– Sugeruje pani, że kłamię? 
– Ten pański Zenon nachodził nasz dom. Potem naszedł mnie pod stadionem. Wbił nóż mojemu narzeczonemu, który był operowany przez kilka godzin i ledwo uszedł z życiem. Teraz jest w śpiączce, z której może się nie wybudzić. W moim mniemaniu robi pan z niego ofiarę, którą tak naprawdę jest Aleks. Poza tym sam krzyczał do Olka, że to jego koniec. 
– Zenon Binkowski też jest ofiarą i to ciężkiego pobicia. Całe szczęcie, że w porę udało się go wyswobodzić z rąk wojownika bandyty.  
– Nie pozwolę go tak nazywać. Nie ma pan podstaw do używania słowa bandyta w jego przypadku. 
– Może zdjęcia przemówią pani do rozumu – wyjął z teczki fotografie, których widoku sobie oszczędziła odwracając się plecami do niego.  
– Proszę to schować. Swoje wiem i zdania nie zmienię. 
– Już raz zostali zatrzymani za pobicie pod waszym domem. Za pierwszym razem uszło im to płazem, bo nikt nie jest w stanie potwierdzić czy pod sklepem doszło do bijatyki z ich udziałem.  
– Kiedy robiłam zakupy te typki spod sklepu mi groziły. 
– Dlaczego nie zgłosiła pani tego na policję? 
– A jak pan się zatnie przy goleniu, albo nożem przetnie palec to wzywa pan pogotowie? 
– Nie odpowiedziała pani na moje pytanie. 
– Znów pan coś insynuuje. 
– Prywatna ochrona? Sami rozwiązujecie sprawy, którymi powinna zająć się policja? 
– Co proszę? 
– Pani narzeczony wpłacił sto tysięcy za zwrócenie im wolności.  
– Przecież nie zapłacił im tylko wymiarowi sprawiedliwości.  
– To się zgadza. Może przekazywał im jakieś pieniądze, a pani o tym nie wiedziała? Albo wiedziała i ukrywa pani prawdę? 
– Ufam Olkowi bezgranicznie. Powiedziałby mi o wszystkim. 
– Może pani go kryje? 
– Możecie sprawdzić wyciągi z konta. 
– To również sprawdzimy. 
– Odnoszę wrażenie, że jesteśmy o coś podejrzani. A to przecież my zostaliśmy napadnięci. To Olek został raniony nożem. Czy pan nie odróżnia prawdziwego bandyty od ofiary? 
– Właśnie po to tutaj jestem. Potrzebuję poznać pani wersję wydarzeń. 
– Ta rozmowa nie ma sensu.  
– Dlaczego? Bo chcę się dowiedzieć prawdy? 
– Przecież jest tylko jedna prawda. I pan ją dobrze zna. 
– Świadkowie widzieli Aleksandra pod szatnią obu wojowników. 
– I co w tym dziwnego? 
– Nie wiemy czy nie namawiał ich do czegoś. 
– Chyba nie w tą stronę zmierza pańskie śledztwo. 
– Musimy zbadać każdy wątek. 
– A może Aleksander szukał powodu do pobicia dla Andrzeja? 
– Tak! – krzyknęła – Olek zaryzykował swoje życie, byle znaleźć powód do bójki dla Andrzeja. Dobre sobie. Ten bandyta, Zenon przyszedł z nożem i miał jasny cel. Przecież ma pan wszystko jak na talerzu. 
– Przebieg wcześniejszych wydarzeń może być kluczowy w rozwikłaniu tego, co się stało. 
– Pan chyba nic nie rozumie. 
– Po to jest śledztwo. Dążę do wyjaśnienia tej sprawy. 
– On chciał go zabić. Publicznie mu zagroził i wbił nóż w brzuch. 
– Nie wiemy, co było tego powodem. 
– Nie mam ochoty na dalszą rozmowę z panem. Dopóki nie stoimy po tej samej stronie nie będę z panem rozmawiać. 
– Stojąc na straży porządku publicznego nie mogę trzymać żadnej strony. 
– Stara śpiewka – prychnęła – Brzmi jak wyjęta z filmu. Ja czuję zupełnie, co innego. Stoi pan właśnie po jego stronie. 
– Co się tutaj dzieje? 
– Dzięki bogu, że jesteś.
1 komentarz
blondeme99
Sprawy się mocno pokomplikowały, ah ten policjant. Widocznie taka ich praca...ale żeby zarzucać, że to Olka wina...hmmm. Podoba mi się charakter Agaty, nie da się zmanipulować i mimo, że przechodzi teraz ciężkie chwile to umie się wybronić Ehhh...Mam nadzieje, że Olek się wybudzi
 Ehhh...Mam nadzieje, że Olek się wybudzi
dreamer1897
@blondeme99 No niestety wymiar sprawiedliwości musi zrobić swoje, ale nie zawsze robi to tak jak trzeba. Musi bronić Olka skoro sam nie może tego zrobić. Nadzieja musi być zawsze