Życie to ciągły trening cz.92

Życie to ciągły trening cz.92Ogromna rezydencja Piekarskiego otoczona była z wszystkich stron wielkimi tujami. Wszystkie były zadbane, idealnie zielone. Sam ogrodnik za pracę z tymi drzewkami i trawnikiem wokół musiał kasować niezłą sumkę.  
– Tato! – zawołał ktoś z góry.
– Musicie mi wybaczyć, ale syn mnie woła.
– Nie chce dołączyć do nas? – zaproponowała Agata.
– Jest jeszcze zbyt młody, aby mieszać go w interesy.
– Jakie interesy? Nie przyjechaliśmy tutaj w interesach – zdziwił się Olek.
– Zaraz wracam.
Piekarski odłożył szklankę z zimnym sokiem i poczłapał na górę.
– Mam propozycję – Olek zbliżył się do dziewczyny – Wyjdziemy stąd i nie wrócimy tutaj nigdy więcej.
– Zachowamy się nieładnie uciekając z miejsca, do którego zostaliśmy zaproszeni.
– No i co z tego?
– Chcesz palić za sobą mosty?
– Jakie mosty? Nie mam zamiaru utrzymywać z nim kontaktów.
– Przecież nam pomógł.
– Dla własnego interesu. Nic więcej.
– Jesteś trochę niesprawiedliwy.
– Dobrze, że nie całkowicie – burknął i odwrócił się w stronę okna.
Na podjazd wjechał czarny Mercedes klasy C, z którego wysiadł mężczyzna w średnim wieku z torbą w ręce. Gdy wszedł do środka łysy z ochrony powiedział tylko, że szef czeka na doktora i zaprowadził go na górę.
– Coś się stało? – Olek zaczepił łysego wracającego na swoje miejsce.
– Pan Piekarski przeprasza, ale jego synowi trochę się pogorszyło.
– Coś poważnego?
– Proszę zaczekać za kilka minut dołączy do was.
– Nie chcemy się narzucać. Może wpadniemy innym razem – chciał wykorzystać otwartą do ucieczki furtkę.
Łysy wrócił się na górę i za chwilę zbiegł.
– Pan Piekarski prosi o kilka minut. Powiedział, że sprawy są ważne.
– W porządku – odpowiedział niechętnie Olek, ale mina Agaty wyrażała więcej niż zadowolenie z jego postawy.

Po chwili zostali zaproszeni do jadalni, gdzie wszystko było już nakryte. Biała zastawa lśniła czystością, a z kuchni dochodził wspaniały zapach pieczonego mięsa.
Piekarski odprowadził lekarza dziękując mu za pilną interwencję i dołączył do swoich gości.
– Bardzo was przepraszam, że musieliście czekać.
– Nie ma, za co. Dzieci są najważniejsze – wskazała skinieniem głowy fotelik z Natalką.
– Dziękuję za wyrozumiałość, ale sprawy są ważne dla mnie. Uważam, że dla was też.
– Może przejdźmy do meritum – zniecierpliwił się Aleks.
– Skoro was przetrzymałem tak długo, to na pewno zgłodnieliście. Stąd propozycja wspólnego obiadu.
– Nikt nas nawet nie zapytał czy zostajemy na obiad…
– Olek… – Agata próbowała go powstrzymać.
– Oczywiście Aleks ma rację. Powinienem wam to zaproponować, a nie stawiać przed faktem dokonanym. Mój błąd. Proszę o wybaczenie.
Uprzejmość bogacza nie podobała się Olkowi, dlatego tak reagował. Nie chciał już nic od niego.
– Z przyjemnością zostaniemy – Agata ścisnęła dłoń Olka i szybką wymianą spojrzeń doszli do porozumienia.
– No cóż – westchnął głęboko Olek przełykając gorycz porażki, a raczej niepotrzebną uległość wobec Agaty.
Kilka osób w białych koszulach szybko zapełniło stół pachnącym jedzeniem. Bataty i zwykłe ziemniaki zostały podane jednocześnie, jakby gospodarz chciał dać im wybór.  
– Udziec z jagnięcia. Powinno wam smakować. Na zdrowie – uniósł kieliszek wina w górę Piekarski.
– Biedny baranek – szepnął cicho Olek.
– Możesz powtórzyć? – dopytywał bogacz.
– Głośno myślałem. Smacznego.
Kilku wyrazowa wymiana informacji miała jasne przesłanie. Piekarski chciał dowiedzieć się o nich trochę więcej bez potrzeby grzebania pośrednio w ich życiu. Na jego prośbę nie było mowy o interesach, choć Olek stale nalegał. Kiedy skończyli bogacz zaproponował wyjście na zewnątrz, na tyły domu.

Przeszli do drewnianej chatki wielkości niejednego domu w tej okolicy. W środku znajdował się telewizor i kominek. Kilka stołów i ławki również z drewna.  
– Głupie połączenie – skomentował ten widok Olek.
– Czego, z czym? – dociekał bogacz.
– Jeżeli dobrze rozumiem, to miejsce spotkań towarzyskich. Znajomi lub rodzina, piwo i grill. Tak?
Piekarski skinął głową na potwierdzenie.
– To, po co tutaj telewizor?
– Czasami przebywam tutaj sam i potrzebuję mieć dostęp do różnych danych.
– A nie lepiej w biurze?
– Czujesz zapach drzewa?  
– I co z tego?
– Bliższy kontakt z naturą pozwala się bardziej zrelaksować.
– Być może. Spieszymy się trochę.  
– W porządku. Już – wyjął komórkę i napisał wiadomość.
Po chwili przyszedł jeden z ochroniarzy z dwiema kopertami, których grubość zdradzała zawartość.
– To twoje pieniądze – podsunął koperty w kierunku Olka.
– A niby, za co? Nie pracowałem dla ciebie.
– W środku jest list. Przeczytaj go.
– To jakieś zadanie? Nie możesz powiedzieć, o co chodzi?
– Przeczytaj – bogacz odchylił się do tyłu – Mogę? – wyjął papierosy.
– Nie bardzo – Olek spojrzał na niego – Tutaj jest dziecko, poza tym to drewniana konstrukcja.
– Zaimpregnowana ognioodpornymi lakierami, ale masz rację. Nie będziemy truć małej, jest taka słodka. Za chwilę wracam.  
Olek wyjął list z koperty, w obu były również pieniądze. Spora ilość gotówki z banknotach tak świeżych, że wyglądały jakby ktoś przed chwilą je wyprasował.
– Nie chcę kasy od niego.
– Daj ten list.
Agata wzięła do ręki kartkę i zaczęła czytać.
„Panie Aleksandrze, jako właściciel gazety Polski News i przyjaciel pana Piekarskiego pragnę przeprosić, za napisaną przez naszych redaktorów nieprawdę. Domyślam się, że wie Pan, o który artykuł chodzi. Naszym celem nie było oczernienie Pańskiej osoby, lecz ostrzeżenie zwykłych obywateli, na kogo trzeba uważać. Pomyliliśmy się w tym osądzie i jest mi bardzo przykro, że naraziliśmy Pana i Pańską rodzinę na niedogodności.
Z poważaniem.
Kamil Bielecki”
– Co?
– Kiedy byłeś w szpitalu ukazał się taki artykuł. Mam go w domu.
– Nic mi nie powiedziałaś?
– Nie chciałam cię denerwować. Przepraszam – objęła go ramieniem.
– Piszą nieprawdę i potem przepraszają. Co za tupet. Zamiast zweryfikować źródła niszczą komuś opinię.
– Przeczytane? – Piekarski wrócił z puszczania dymka.
– O co tu chodzi?
– Wyrwali się z głupotą licząc na rozgłos. To mój stary znajomy, ale ostrzegłem go, że pomogę ci, gdybyś chciał ich pozwać. Zna moich prawników i zaproponował polubowne rozwiązanie – Piekarski wskazał dwie koperty – Ma trochę problemów z innymi celebrytami i nie potrzebuje kolejnych skandali.
– Mógł wszystko przemyśleć zanim opublikował nieprawdę.
– Nie chcę go tłumaczyć, ale wiesz jak jest z mediami. Potrzebują wszystko na już, byle nie zostać w tyle.  
– Możesz mu coś przekazać?
Bogacz skupił swój wzrok na Olku.
– Niech uważa następnym razem, co pisze. Poza tym nie chcę tych pieniędzy – przesunął koperty w jego stronę.
– Nie są moje, ale mogę zwrócić je właścicielowi. Uważam jednak, że powinieneś je wziąć. Niech ma nauczkę, że nie można za wszelką cenę pisać bzdur. To wam wyrządził szkodę pisząc nieprawdę. Nie uderzy go to mocno po kieszeni, ale będzie miał na uwadze, że z tobą nie będzie mógł pogrywać w przyszłości.
– Co masz na myśli?
– To wszystko nie przejdzie bez echa. Jeżeli przyjmiesz przeprosiny są skłonni wykupić reklamę w waszym klubie za stawkę o wiele wyższą niż to konieczne. Zareklamują was też w swojej gazecie za darmo.
– Co o tym myślisz kochanie? – zerknął na Agatę.
– Sama nie wiem.
– Jeżeli miałbym wam coś zasugerować to wziąłbym przeprosiny, to znaczy te koperty. Co do reklamy mogę go naciągnąć bardziej pod pretekstem, że się wahacie, co do pozwania gazety. W kopertach jest dwieście tysięcy.
– Ile?
– Dwa i pięć zer – przeliterował bogacz – Oczywiście jesteście kryci, bo wszystko jest formalnie załatwione. Wystarczy podpisać odpowiednie dokumenty w kancelarii o przyjęciu ugody bez wszczynania rozprawy.
– Trochę mało – droczył się Olek – Ale te pieniądze można dobrze zainwestować. Co o tym myślisz kochana?
– To twoje pieniądze.
– Nasze – poprawił ją.
– Możemy się umówić na jutro w kancelarii, aby podpisać formalności. Ściągnę też Kamila, niech was przeprosi oficjalnie.
– Wyjaśnij mi jeszcze jedno. Dlaczego nadal nam pomagasz?
– Bo chciałem doprowadzić wszystko do końca. Wiem, jakimi jesteście ludźmi i należy się wam szacunek. Nieważne, że jest moim znajomym, ale postąpił niesłusznie wobec uczciwych ludzi.
– Jakimi jesteśmy ludźmi? – dopytywał.
– Ciężko pracującymi nad swoim biznesem, pomimo wielu trudności, jakie was dotknęły.
– No tak. Zapomniałem, że możesz wiedzieć o nas wszystko.
– Zapewniam was, że nie więcej niż to było konieczne do załatwienia wszystkich spraw.
– Nie wiem, czemu, ale wierzę ci. Miałeś jeszcze jedną sprawę.
– Chciałbym wam zaproponować współpracę. Wykupić reklamę i stać się współwłaścicielem klubu. Po tym wszystkim widzę w tym niezły potencjał.
– Chyba sobie kpisz – obruszył się Olek – Agata przez te wszystkie lata sama budowała ten klub. Nie wiesz ile musiała się wyrzec, aby być w tym miejscu. Myślisz, że tak łatwo położysz pieniądze i zostaniesz współwłaścicielem?
– Nie to miałem na myśli. Mam kilka ważnych nieruchomości. Nie tylko tutaj, ale też w innych miastach. Możemy stworzyć sieć klubów.
– Tadeusz and Agata Gym? To nie pasuje do siebie.
– Nazwa może zostać. Ewentualnie pomyślimy nad czymś innym.
Olek wyjął komórkę i napisał wiadomość do Agaty:
„Powiedz mu, że musisz się zastanowić na spokojnie w domu. Ale nad niczym nie będziemy się zastanawiać. Nie będziemy się do niego odzywać”
Po jej przeczytaniu zaczęła mówić, znacznie łagodniej niż Olek.
– To nie jest decyzja na tu i teraz. To wymaga różnych analiz.
– Oczywiście. Nie ma problemu. To są poważne decyzje.  
– Umów nas na te papiery i daj znać – Olek chwycił nosidełko ze śpiącą już Natalką.
– Zadzwonię zaraz jak coś ustalę. Przemyślcie moją propozycję, jest naprawdę godna uwagi – odprowadził ich do auta.
– Oczywiście – dodała Agata i zamknęła za sobą drzwi.
Olek zawrócił na podjeździe i odjechali z piskiem opon, co nieczęsto mu się zdarzało.

Dodaj komentarz