Życie to ciągły trening cz.81

Życie to ciągły trening cz.81Obudziło ją gaworzenie córki, do której przytuliła się mocniej leżąc nadal z zamkniętymi oczami. Bała się je otworzyć, jakby nie chciała zauważyć pustego miejsca tuż za jej plecami. Od tego stanu wolała spać odkryta, bo czuła, że leży obok niej i to on zabrał jej koc, o który toczyli walkę każdej nocy.  
Podniosła głowę do góry, by się przyjrzeć Natalce. Jej wielkie oczy natychmiast wywołały z niej kolejne pokłady dobrej energii. Uśmiechnęła się do niej, a ona nie pozostała dłużna oddając uśmiech zdjęty jakby z ojca.
– Tak bardzo chciał nas chronić. Wszystko przez jakiegoś niezrównoważonego typa. Będziemy silne obie. Obie dla niego.
Czerwone cyfry zegara wskazywały ósmą zero jeden. Słońce próbowało przebić się przez rolety, ale bezskutecznie. Wzięła małą na ręce i zeszła na dół.
– Dzień dobry.
– Witaj kochanie. Przyniosłam ją do ciebie, bo widocznie mocno tęskniła. Obudziła się z płaczem kilka chwil po pierwszej i nie przestała dopóki nie położyłam jej obok ciebie.
– Dziękuje mamo – pocałowała ją w czoło i usiadła obok ojca czytającego gazetę.
Tytuł krzyczał z pierwszej strony:
„Porachunki mafii pod stadionem żużlowym?”
– Co? – jej oczy zaszkliły się od łez.
– Nie wierz w te bzdury – dziadek odłożył gazetę na bok – Przeczytałem wszystko i nie ma w tym ani jednego ziarnka prawdy.  
– Mogę? – wzięła lokalny dziennik w ręce i zaczęła czytać.
– Kawa czy herbata? – zagadnęła matka, ale zaczytana nie zwróciła na nią uwagi.
– Córciu?
Odłożyła gazetę.
– Kawa mamo. Przecież to jakiś absurd! Skąd oni wzięli takie informacje?
– Spokojnie kochanie. My wiemy, jaka jest prawda.
– Ojciec ma rację. Zobaczysz, że wszystko się wkrótce wyjaśni.
– Nigdy nie zrobił nic za moimi plecami. Nigdy mnie nie okłamał. O wszystko pytał.
– Sama wiesz, jaki jest. Mamy jeszcze zostać?
– Nie chcę was zamęczać swoimi problemami. Powinniście odpocząć u siebie. Odwiozłabym was, ale nie mam auta.
– Możemy zostać. Jesteśmy po to, aby cię wspierać.  
– Kocham was za to, ale są rzeczy, z którymi powinnam zmierzyć się sama.
– A to, kto? – ojciec przełączył obraz z kamery.
– Spokojnie. Kojarzę ten samochód – Agata wstała i wyszła przed dom.

Pod bramą stał jeden z wojowników, Tomek a za nim sponsor ich walki, Piekarski.
– Dzień dobry pani.
– Dzień dobry.
– Przywieźliśmy auto.
– Skąd wy mieliście kluczyk?
– Byłem w szpitalu i przekazała mi go jedna z pielęgniarek – wysunął się przed wojownika milioner i przekazał jej pilot.
– Dziękuję.
– Proszę być dobrej myśli. Profesor Stankiewicz to geniusz. Uratował wielu ludzi i zna się na medycynie najlepiej w kraju.
– Pokryję wszelkie koszty.
– Proszę pani. O pieniądze proszę się nie martwić. Wszystko załatwione.
– Jak to?
– Miałem mały dług u Aleksa.  
– Ma pan na myśli grzywnę, którą wpłacił?
– Tak. Chodzi też o honor i przejęcie odpowiedzialności za moich chłopaków. Wie pani jak to jest w świecie biznesmenów. Każdy chce być bez skazy.
– I on to panu wtedy zapewnił?
– Dokładnie. Załatwił sprawę bez angażowania mojej osoby.
– A teraz leży w szpitalu.  
– Czy uważa pani, że nie doszłoby do tego starcia gdyby nie walka?  
– Na pewno nie. Bylibyśmy w domu.
– Skąd pewność, że nie napadliby was gdzie indziej? Pod galerią i na przykład z dzieckiem na rękach. A ten monitoring? – wskazał głową kamerę nad bramą.
– Tutaj mielibyśmy większe szanse na obronę.
– Wydaje mi się, że nic by ich nie powstrzymało przed atakiem na Aleksa.  
– Skąd te przypuszczenia?
– Wydaje mi się, że facet był niezrównoważony psychicznie. A takie za przeproszeniem świry jak sobie coś w tym swoim zakutym łbie zaplanują to nie spoczną do momentu, aż zrealizują swój plan.
– Panu ciągle się coś wydaje. Pan nigdy nie odpuszcza, co?
– Nigdy. Ze swojej strony mogę zagwarantować, że odpowiednie osoby zgniją w więzieniu za swój występek.
– Próbę zabójstwa – poprawiła go.
– Zgadza się. Moi prawnicy zrobią wszystko, aby dostali maksymalny wyrok.
– To nadal spłata długu czy nowe zlecenie?
– Nie chcę przy pani przeklinać, ale delikatnie rzecz ujmując nie przepadam za ludźmi, którzy stwarzają sobie przewagę pistoletem, nożem czy za pomocą kolegi zamiast stanąć twarzą w twarz i wyjaśnić sobie wszystko na pięści w bezpośredniej walce.
– Zapłacę za pomoc prawnika.
– Nie trzeba. Są u mnie na kontrakcie i mają płacone za cały rok. Od czasu do czasu powinni ruszyć tyłek z biura, a nie opychać się fast foodami.
– Bo pan jest przecież bez skazy i nie mają, co robić.
– Dzięki pani narzeczonemu nadal bez rysy na szkle mojej kariery i dlatego chcę odpłacić się w najlepszy możliwy sposób, za jego bezinteresowne działanie.
– Przyjmij pomoc pana Piekarskiego – odezwał się Tomek.
– I to my teraz będziemy dłużnikami?
– Zapewniam panią, że po wsadzeniu odpowiednich osób za kraty nasz rachunek wyjdzie na zero.
– I sto tysięcy wystarczy za opiekę najlepszego profesora i prawników?
– Jak pani wspomniałem nie tylko pieniądze były najważniejsze. To, w jaki sposób postąpił Olek biorąc sprawę na siebie, wpłacając kaucję i ratując galę znaczy więcej. Wykazał się niesamowitą determinacją i błyskawicznym działaniem. Gdybym miał tylko takich ludzi w interesach mógłbym podpisywać wszystkie umowy w ciemno. Bez mrugnięcia okiem kupowałbym nieruchomości czy dzieła sztuki od tak rzetelnych i uczciwych osób jak pani narzeczony.
– Odnoszę wrażenie, że dzięki temu, że odbyła się gala zarobił pan znacznie więcej i zyskał nowe znajomości.
– Czemu tak pani sądzi?
– Opieka medyczna i prawnicy kosztują znacznie więcej niż sto tysięcy.
– Jest pani jak rentgen – uśmiechnął się krzywo – Ma pani rację. Moje konto zasiliła niezła suma. Poznałem wiele osób z szansą na zawarcie nowych umów.
– Wiedziałam.
– Że co?
– Duży zysk skłonił pana do udzielenia nam pomocy.
– Zrobiłbym to nawet gdyby gala się nie odbyła.
– Tego nie wiem. Olek wpłacił za chłopaków pieniądze, bo stanęli po mojej stronie i zrobił to, abym im podziękować za ich odwagę. Zawsze nas chronił, ale wtedy nie mógł i zrobił to, co musiał. Proszę nie myśleć, że ratował galę dla pana.
– Każde z nas myśli coś innego na ten temat. Szanuję pani zdanie. Mając na uwadze pobyt Olka w szpitalu proponuję ochronę państwa rodzinie. Bez obaw. To są sami wybitni specjaliści. Byli komandosi służący w najlepszych oddziałach, jakie wyszkoliła matka Ziemia.
– Nie potrzebuję ogona.
– Dlaczego jesteś taka uparta? – zapytał Tomek.
– Od zawsze sama pracowałam na to, co mam. Od niedawna pracujemy nad tym oboje z Olkiem.
– Rozumiem. Jeden samochód pod domem i ochroniarz wożący panią samochodem.
– A gdzie będzie spał? U nas w domu?
– W samochodzie. Spał w gorszych warunkach. Proszę mi uwierzyć. Szczury, robaki i ciemne piwnice nie są mu obce. Poza tym on nie będzie spał. On ma was pilnować i za to będzie miał płacone.
– I znów wszystko mieści się w rachunku stu tysięcy?
– Nie mówmy o pieniądzach. Najważniejszy jest honor i sposób działania.
– Warte życie Olka? – zdenerwowała się.
– Po to ściągnąłem do szpitala profesora. Chcę zapewnić wam ochronę i ukarać odpowiednie osoby.  
– Powinnam zapytać czy to mało czy dużo za życie mojego narzeczonego?
– Pani Agato. Mi i pani zależy na powrocie Olka do domu. Ma wrócić cały i zdrowy. Po wszystkim macie czuć się bezpieczni i szczęśliwi.
– I pan nam to zagwarantuje? Słowną umową?
– Tak jak wspomniałem. Honor jest warty więcej niż sejf pieniędzy.  
– Muszę przyznać, że ciekawa z pana postać – westchnęła – Chce nam pan pomóc do samego końca nie znając ostatecznego rachunku, a przecież o to chodzi w biznesie, aby nie stracić w interesie. Tak?
– Po pierwsze ratowanie życia Olka nie jest interesem i nie ma ceny. Po drugie życie dwóch, najważniejszych osób w jego życiu również nie ma swojej ceny.  
– Proszę mi wybaczyć, ale to, co pan mówi brzmi jak obietnica z amerykańskiego filmu.
– To nie obietnica. To zapewnienie.  
– I po wszystkim da nam pan spokój?
– Tak. Rozejdziemy się każdy w swoją stronę. Co pani na to?
– Przedyskutowałabym to z Olkiem, ale on mi nie odpowie. Zawsze razem podejmujemy wszystkie decyzje.
– Rozumiem. Czyli mam uruchomić kontakty?
– Nie wiem czy poradzi sobie pan z pewnym policjantem.
– Tym, co panią wypytywał w szpitalu?
– Skąd pan wie, że z kimś rozmawiałam? – machnęła ręką – No tak. Zna pan odpowiednie osoby.
– Ma pani na myśli aspiranta Nowaka?
– Chyba tak się nazywał.
– Zwykłe popychadło. Siedzi za dużo w kodeksie. Typowy karierowicz. Chce zabłysnąć przed przełożonymi pokazując, że się angażuje i rozpatruje wszystkie wyjścia w każdej sprawie.
– Nie chcemy mieć problemów przez jakieś nieuczciwe zagrania.
– Nigdy nie uciekałem się do takich zagrywek. Nie mam zamiaru aranżować wypadku czy czegoś podobnego. Przykro mi, że pani tak pomyślała.
– Wcale tak nie pomyślałam, ale wie pan, co się dzieje w niby demokratycznych krajach.
– Nie potrzeba nam niczyjej śmierci czy kalectwa. Znam kilka osób w komendzie, a jak trzeba to szepnę coś w ministerstwie. Powiedzmy, że osoba zajmująca się dochodzeniem będzie miała więcej wyrozumiałości wobec ofiary i jej rodziny. Ktoś, kto prawidłowo odróżnia ofiarę od bandziora. Ktoś, kto nie robi czegoś na pokaz i dla kariery.
– Czy to jest jakaś ukryta kamera? Czy my gramy w jakimś filmie?
– Nie, a dlaczego?
– Zna pan tu i ówdzie pewne osoby. Myślałam, że takie układy to tylko w filmach pokazują.
– Jest pani lokalnym przedsiębiorcą. Zna pani pewne mechanizmy. Z tego, co wiem nie miała pani nigdy problemów z prawem. Działa pani uczciwie i być może nie stanęła pani przed wyborem typu: kariera czy odpuścić sobie.
– Kilka razy w urzędach się zezłościłam, jeżeli o to panu chodzi.
– Mniej, więcej coś podobnego mam na myśli. Ja wiele razy musiałem dokonać takiego wyboru. Co prawda jestem gdzie jestem, ale pewne osoby są nie do pominięcia w drodze na sam szczyt do fortuny, władzy i pewnych zależności.
– Zgodzę się na pańską pomoc tylko z jednego powodu. A jest nim Olek i jego rola ojca naszego dziecka i mojego, przyszłego męża. Po wszystkim zostawi nas pan w spokoju?
– Ma pani moje słowo. Mogę działać?
– Zgadzam się.
– Słuszna decyzja. On wam pomoże. To dobry człowiek, nie taki, na jakiego wygląda – uśmiechnął się Tomek.
– Chcesz wracać pieszo?
– Pani Agata mnie odwiezie.
– Wybacz, ale spieszę się do szpitala.
– Nie masz wyjścia chłopie. Wsiadaj.
– Panie Tadeuszu?
– Tadeusz – wyciągnął dłoń.
– Agata. Dziękuję.
– Proszę być dobrej myśli. Ja jestem i to nie tylko przeczucie. Aha i jeszcze jedno. O dwunastej mają podjąć próbę jego wybudzenia. Info od profesora.
– To za trzy godziny. Będę mogła przy tym być?
– Nie mogę niczego obiecać, ale zapytam profesora.
– Jeszcze raz dziękuję.  
Odwróciła się i wróciła do domu zanim odjechali.
– Kto to był? – ojciec podniósł się, gdy weszła.
– Organizator walki, na której byliśmy.
– Czego chciał?
– Chce nam pomóc.
– Podejrzane auto. Jak z tego filmu.
– Z jakiego?
– Babcia takim jeździł. Szef grupy mokotowskiej.
– Tato – sapnęła – To nie jest żaden mafioso.
– Od tak chce pomóc?
– Chodźmy na kanapę. Wszystko wam wyjaśnię – wzięła córkę na ręce i poszli do salonu.

dreamer1897

opublikował opowiadanie w kategorii miłość i przygodowe, użył 2051 słów i 11887 znaków, zaktualizował 27 lip 2021. Tagi: #dziewczyna #chłopak #córka #miłość #rodzina #pomoc #walka

2 komentarze

 
  • blondeme99

    Prasa jak zwykle łapie się na tym, że nie ma odpowiednich źródeł, ale piszą, bo usłyszeli taką plotkę, więc to musi być prawda. Ehhh nie wiem co powiedzieć, zaciekawiłeś. Tęsknię za Olkiem, niech on będzie silny dla córki i Agaty, jego zdrowie jest najważniejsze

    21 sie 2019

  • dreamer1897

    @blondeme99 I niektóre pomówienia ciężko odkręcić, bo napędzają kolejne. Mam nadzieje, że jeszcze zaciekawiam. Ma dla kogo żyć i potrzebują go w najlepszej formie ;)

    25 sie 2019

  • Speker

    Boguś też tam był:D po śmierci babci, merol poszedł pod młotek xd. Ciekawa część. Jestem ciekawy dalszych losów naszych bohaterów.

    19 sie 2019

  • dreamer1897

    @Speker Musiał być :D Taki ładny był, no po prostu G-klasa to cudo samo w sobie. Myślę, że może być jeszcze ciekawie :)

    25 sie 2019