Życie to ciągły trening cz.39

Życie to ciągły trening cz.39Już samo myślenie o tym, co się wydarzyło przepełniało go ostrym bólem a co dopiero opowiadanie o tym kolejny raz i to obcym osobom. Całą noc przespał bez pobudki czy koszmarów, choć dobrze wiedział gdzie musi się udać i co powiedzieć. Wziął zimny prysznic, założył czarną koszulę i jasne dżinsy. Zabrał telefon i zszedł na dół. Stopień jęknął błagając o eutanazję, bo jego cierpienia przedłużały się z powodu braku czasu wykonawcy nowych schodów. W kuchni cicho grała muzyka, ale nikogo nie było. Zaparzył kawę i sięgnął po odżywkę białkową o smaku ciasteczek. Rzecz jasna był to jego ulubiony smak.
– Jak się czujesz? – weszła Agata trzymając torbę z zakupami.
– Średnio mi się to podoba by znowu komuś o tym opowiadać.
– Wiem, że to trudne i nadal jestem temu przeciwna, ale skoro twój prawnik uważa, że to jedyny sposób by ukrócić przekręty.
– I tak na drogach będą ginąć ludzie. Są jeszcze drzewa, rzeki i wariaci mający za nic przepisy.
– Tu muszę przyznać ci rację, ale chociaż wadliwych aut będzie mniej.
– Wątpię. Strach tylko na chwile zmobilizuje ich do mniejszych machlojek.
– Jechać z tobą?
Przytulił ją.
– Bardzo bym chciał abyś ze mną była, ale miałaś przejrzeć kosztorys, choć ja to powinienem zrobić a zwaliłem to na ciebie. Jeszcze mam ci zabierać czas wizytami w szpitalu?
– Są sprawy ważne i ważniejsze. Ty czy ja jesteśmy tymi najważniejszymi.
– Na pewno to nie będzie dla ciebie problem?
– Na dziewiątą?
Potwierdził skinieniem głowy.
– No to mamy jeszcze trochę czasu na śniadanie.
Przygotowała jajecznicę z serem i pomidorami. Olek zabrał się za zmywanie a ona poszła się przebrać. Kiedy wycierał stół w radio mówili o wypadku na S10. Z dwoma promilami we krwi około pięćdziesięcioletni kierowca doprowadził do zderzenia czołowego. Zginęła jego żona i cała rodzina z drugiego samochodu. Kobieta, mężczyzna w wieku trzydziestu lat oraz dzieci osiem i pięć lat.  
Jego purpurową od złości twarz natychmiast dostrzegła Agata.
– Coś się stało?
– Zabił całą rodzinę – jego oczy zrobiły się szkliste od łez.
– Kto?
– Jakiś pijak na S10. Dwa promile. Matka, ojciec i dwójka małych dzieci. Jego żona też zginęła.
Objęła go widząc jego niepokój.
– Ale jak to się stało?
– Czołówka, alkohol i duża prędkość. Przecież to jest zbrodnia.
– Z premedytacją wsiadł za kółko w takim stanie. Oby spotkała go za to odpowiednia kara.
– Żonę już stracił, ale czyjąś rodzinę też zabił.
– Ja będę prowadzić a ty się uspokój.

Nigdy nie był na Storczykowej. Mając uraz do szpitali za nic w życiu nie zamieszkałby w tej okolicy. Osiedle domków i szpital po drugiej stronie.  
– Otwierasz okno i widzisz jak kroją jakiegoś gościa albo idziesz z psem a tam słychać „Czas zgonu czternasta trzydzieści”.
– Aleks…
– Tak to widzę oczami wyobraźni.
– Jesteś przewrażliwiony na punkcie szpitali.
– Może trochę.
– Chodź – chwyciła go za rękę i weszli do środka.
Jego nos przeszył standardowy zapach szpitala. Wrażenia wizualne był znacznie lżejsze. W środku wyglądał dużo lepiej niż placówki finansowane za grube miliony. Choć przeważał biały kolor to podłogi w ceglanym odcieniu równoważyły klimat szpitala. Przed gabinetem siedziała jedna osoba. Przywitali się grzecznym dzień dobry i usiedli obok.
– Dasz radę – masowała go po plecach widząc w jego oczach niepewność.
– Postaram się – szepnął i chwycił jej rękę mocno ściskając swoimi dłońmi.
Z gabinetu wyjrzała jakaś kobieta. Wyglądała na pięćdziesiąt lat i była niskiego wzrostu. Z malowanych na blond włosów sączyły się pokaźne, czarne odrosty. Wyraz jej twarzy był dość obojętny, choć z uśmiechem wyczytała jego nazwisko. Wstał i trzymając za rękę ukochaną stanął pod gabinetem.
– Pani musi zostać – spojrzała surowo na Agatę.
Pocałował ją i zamknął za sobą drzwi.
Po lewej stronie gabinetu stało czarne biurko a na nim leżało kilka kartotek. Pod oknem naprzeciw siebie stały dwa fotele i palma w rogu. Ściany pomalowane w kolorze morskim wcale go nie uspokoiły.
– Dobrze, że nie ma czarnej sofy – powiedział szeptem i uśmiechnął się, aby dodać sobie otuchy.
– Co pan mówił?
– Nic.
– Zapoznałam się wstępnie z aktami wypadku.
Słuchał uważnie, choć nie podnosiła wzroku, bo przeglądała kartotekę i zawarte w niej zdjęcia.
– Straszna tragedia – zamknęła ją i przeszyła go swoim, tajemniczym wzrokiem.
– Mogę o coś spytać?
– Proszę bardzo.
– Czemu będzie służyć to badanie?
– To nie badanie. To będzie tylko rozmowa. Ustalimy pewne kwestie.
– Brzmi zachęcająco.
– Tak ma być. Zapraszam – wskazała fotele.
Odpowiadał na pytania bez jakiegokolwiek stresu. Kobieta ominęła relację z wypadku, bo wystarczająco wyczytała z akt sprawy. Potem temat zszedł na relacje i pytania dotyczące osób, które były przy nim już po wszystkim. Fotel był bardzo wygodny, przez co czuł się całkowicie zrelaksowany. Pani psycholog kreśliła jakieś notatki, ale stale obserwowała jego reakcje. Po godzinie czasu ich rozmowa dobiegła końca. Poczuł ulgę, że nie pytała o wypadek a swoje zainteresowanie skierowała bardziej na to, co czuł, kiedy upłynęło już trochę czasu.  
– Tak się bałem tej rozmowy.
– Dlaczego?
– Myślałem, że wyjdę na wariata. A tam gdzie ściany są pluszowe nie ma sztangi, ławeczki i pozostałych maszyn.
– Za dużo filmów pan ogląda – roześmiała się.
– Czytałem kiedyś, że chorzy wycinają laleczki z papieru tępymi nożyczkami.
– Powiem, że poprawił mi pan humor. Gdzie o tym pisano?
– W książce Toma Clancy.
– Jakiej? Mój syn jest fanem jego książek.
– Teraz zabiła mi pani ćwieka – podrapał się po głowie – Już wiem. Czerwony królik – dodał całkiem pewnie.
– Będę musiała zajrzeć do tej książki.  
– Amerykanie próbują powstrzymać zamach na papieża Jana Pawła II.
– Może być interesujące.
– Polecam.
– No dobrze. Nie będę pana dręczyć. Dowiedziałam się wszystkiego. Moja opinia zostanie wkrótce przekazana.
– Ale nie jestem wariatem?
– Może pan spać spokojnie. Wszystko w porządku, chociaż ja nie jestem psychiatrą.
– Dziękuję. Do widzenia.

Kiedy wyszedł Agata patrzyła w okno. Podszedł do niej i objął ją szepcąc na ucho.
– Nie jestem wariatem. Całe szczęście.
– Od tego jest psychiatra.  
– Też mi tak powiedziała.
– Musisz się jeszcze wiele nauczyć.
– Wiem. Życie to ciągły trening. Przez cały czas czułem twoją obecność. Dziękuję – pocałował ją.
– Moja siostra dzwoniła. Powiedziałam, że weekend spędzimy u niej.
– Świetnie – wyszli ze szpitala udając się do samochodu.
– Chcesz prowadzić?
– Z miłą chęcią – wcisnął start i silnik zamruczał.
– Nie będziesz się śmiać jak coś ci powiem?
– Nie mogę tego obiecać. Jeżeli będzie śmieszne to mogę się nie powstrzymać.
– Wiesz, jakie było moje pierwsze wrażenie, gdy rozejrzałem się po gabinecie?
– Jakie?
– Ucieszyłem się, że nie ma tam czarnej sofy – wybuchł śmiechem a Agata mu zawtórowała jeszcze głośniej.
Kiedy się opanowali ruszył delikatnie w stronę domu.
– Dzieciak.
– Wiem.
– Ale i tak cię kocham.
– Ja ciebie też – spojrzał na nią z uśmiechem.

Po powrocie Agata zadzwoniła do klubu, że dziś nie przyjadą. Siedząc w jej gabinecie przeglądali wspólnie kosztorys. Jego wartość przewyższała to, co pożyczył Olek od Adama, ale uznali, że nie ma, na co czekać i zatwierdzili plan na najbliższy miesiąc. Mimo silnych protestów Aleksa uznała, że wyłoży brakującą kwotę. Po czym zadzwoniła do znajomego, że może organizować ekipę a klucze dostanie od zaraz.
Na obiad wyskoczyli do restauracji serwującej włoskie dania. Najdziwniejsze było to, że zamówili makaron z sosem. Najprostsze danie, jakie można przygotować w domu. Poszli piechotą by pozwolić sobie na kieliszek wina bez obaw o to, kto będzie prowadzić. Lokal był dość mały i te kilka osób będących w środku sprawiało wrażenie przepełnienia. Plusem był zakaz palenia, co dzisiaj jest coraz częściej spotykaną praktyką w lokalach szanujących zdrowie swoich klientów. Po krótkim odpoczynku poszli na spacer by potem na deser kupić porcję lodów z automatu. Grzeszył coraz częściej w ostatnim czasie pozwalając sobie na pizzę czy słodkie przekąski. Wiedział jednak, że ciężka praca musi zostać nagrodzona by nie zabrakło motywacji do stawania się bycia coraz lepszym. Konsekwentnie i z uporem budował to, o czym marzył od dawna. Związek z Agatą zacieśniał się pomimo krótkiej znajomości, ale nie miał obaw o to, że to się skończy. Forma rosła, choć kilka dni w szpitalu przyhamowało ten rozwój. Przyszłość z finansowego punktu widzenia na razie nie wyglądała różowo, ale inwestycja była raczej pewna i spodziewał się zwrotu kapitału a potem stałego, stabilnego dochodu. No i oczywiście nie zapomniał o możliwych profitach dzisiejszej rozmowy.

Wieczór mieli już tylko dla siebie. Pizza i cola bez cukru stały się tu stałym rytuałem, choć oczywiście z umiarem. Nie lubił komedii romantycznych, ale poświęcił się i obejrzał jednym okiem. Śmiał się razem z nią na kilku scenach. Szybka kąpiel i sypialna to chyba to, o czym marzyli od początku tego dnia…

3 komentarze

 
  • AuRoRa

    Wypadki po alkoholu wciąż są koszmarem na drogach. Giną niewinni lub zostają kalekami przez czyjąś lekkomyślność. Olek widać nie przepada za psychologiem, dobrze że Agata go wspiera .

    18 sty 2019

  • dreamer1897

    @AuRoRa Dokładnie. Ludzie nie zdają sobie sprawy jak każdy gram alkoholu wpływa na percepcję i czas reakcji. Chyba nikt nie przepada za lekarzami chyba, że ktoś chodzi na pogaduszki o niczym :)

    20 sty 2019

  • Zakochana22

    Pięknie się czyta o takiej miłości i przedstawiana w ten sposób jak piszesz sprawia wrażenie, że to się dzieje na prawdę. Kiedy kolejna część?

    5 paź 2018

  • mydream2017

    @Zakochana22 Dziękuje za tak miłe słowa. Mam nadzieje, że wrócisz tu jeszcze. Pozdrawiam :)

    5 paź 2018

  • blondeme99

    Dobrze, że ma wielkie wsparcie od strony Agaty  :glaszcze: wszystko teraz musi zejść na prostą i oby tak było ;) Cudo!  :zakochany:

    4 paź 2018

  • mydream2017

    @blondeme99 Bardzo ważne jest by mieć na kogo liczyć inaczej człowiek potrafi stoczyć się i przegrać z trudnościami z jakim nie poradzi sobie sam. Piękne słowa zapisuję do swojego pamiętnika komentarzy. Dziękuję i pozdrawiam :)

    5 paź 2018