Dom - 99

Dom - 99Kamil świecił na jego twarz, ten nie reagował.
- Nieprzytomny – powiedział Grzesiek zbliżając się – Pójde po wode to się go obudzi.
- Myślałem że Gringo to zrobi – Kamil zastanowił się chwilę po czym na jego twarzy pojawił się drwiący uśmieszek – Spierdolił kurwa...
Kamil nie dodał że powoli zaczyna go wkurwiać stosunek Gringo do nich i że młody ma troche racji.
- Daj bucha – powiedział do Daniela który właśnie odpalił szluga.  
Dan oddał przyjacielowi papierosa i sam podszedł do torby którą postawiłem koło siebie. Zaczął przetrząsać przedmioty w niej.
- Dobra, Danny – rzekł z aprobatą Kamil i odrzucił wypalonego do połowy fajka. Odwrócił głowę w strone dziury którą weszliśmy.
- Grzesiek, kurwa! Nie mamy całej nocy! – wydarł sie.
Greg zjawił się prawie od razu z wiadrem wody z pobliskiej rzeki. Rzucił je, jakby mu ciążyło, prosto na związanego chłopaka. Zimna woda pobudziła nerwy i chłopak wierzgnął, budząc sie. Jego oczy i usta były szeroko otwarte a oddech przyśpieszony.
Zdrętwiał, widząc nas. Kamil, poważnym głosem zapytał " Jak się spało?”  
Więzień nie odpowiedział. Kamil gwałtownie się do niego zbliżył i pięścią rozwalił mu nos.  
Kiedy młodzieniec jęczał, Kamil powiedział do Daniela "Zaczynaj”.
Z torby wyleciały kij bejsbolowy i łom. Uderzyły chłopaka i z pozycji siedzącej znów położyły na beton. Ostrze noża, który wyleciał jako ostatni, wbiło mu się w skórę przedramienia. Krzyknał, ale Kamil go kopnął i butem rozciął wargę jeszcze bardziej. Teraz już nie krzyknie.
- Chcemy się dowiedzieć gdzie jest hajs Gringo – zaczął Kamil, chodząc dookoła przerażonego chłopaka.  
Ten jednak milczał. Starał się wyłączyć, zachować spokój. Spuścił głowę, przyjął zamkniętą postawę. Nie było mowy o współpracy. Chyba że...
- Daj mi ktoś ten kij – odezwał się Kamil mierząc wzrokiem skazanego.  
Jeden z towarzyszy rzucił bejsbola dowódcy. Kamil zamachnął sie. Zamknąłem oczy, usłyszałem tylko trzask kości. Nie wiem czemu ale współczułem temu chłopakowi. Wiedziałem że Kamil mu nie odpuści. Będzie z nim, dopóki nie wyda ostatniego krzyku i nie wpusci kuli do swej głowy.  
Westchnąłem, widząc ranę na ręce chłopaka. Kość przeszła na wylot. Obleśny widok.
- A może teraz mi powiesz, co szmato?! – wrzasnął Kamil i kopnął mocno w tors wieżnia. Ten się nie odezwał, tylko krzyczał z bólu.
Zakryłem usta, do moich oczu jakby napłynęły łzy. Daniel chwycił łom, a Grzesiek zakrwawiony noż lezący koło jęczącego. Wiedziałem, ze to nie będzie przyjemny widok.
Daniel przed chwilą zrzucił kurtkę na beton. Starając się nie słyszeć krzyków i jęków młodzieńca, wyjąłem z niej paczke fajek i Zippo. Łzy tliłiy mi się w oczach, nie miałem takiej siły psychicznej by na to patrzeć Fakt, pomogłem im zabić człowieka. Ale teraz było jakoś inaczej.  
Pochłonięci furią przyjaciele nawet nie zauważyli jak wymknąłem się z budynku. Powiew zimnego, nocnego powietrza orzeźwił mój umysł i jakby wymazał ze świadomości fakt że tam niedaleko umiera człowiek.  
Usiadłem na gruzach, niedaleko samochodu. Lakier nie błyszczał, w okolicy było zupełnie ciemno.
Włożyłem do ust papierosa i słysząc charakterystyczne kliknięcie zapalniczki, odpaliłem go mrużąc oczy. Nie chciałem wracać do tego budynku.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 624 słów i 3468 znaków.

Dodaj komentarz