Dom - 72

Dom - 72Kiedy tylko weszliśmy do środka schowałem broń. Dziewczyna odeszła na drugi koniec niewielkiego salonu. Był tam tylko stary telewizor po prawej stronie od wejścia i podarta sofa po przeciwnej. Nad nią było okno. Za salonem znajdowała się mała kuchnia.
Wyjrzałem przez nie. Tylko cynicznie się uśmiechnąłem widząc oddalającego się Mikeya.
- Nie wróci tu - powiedziałem zasłaniając okno. Nie widziałem że dziewczyna się nie uśmiecha.  
Kiedy na nią spojrzałem patrzyła na mnie z wyrzutem oparta o ścianę naprzeciwko okna.  
- Co? - rozłożyłem ramiona.
- Nie potrzebuje twojej pomocy - powiedziała.
- A ja nienawidzę jak ktoś tak traktuje kobietę - Podszedłem do niej bliżej.
- To już twój problem. On tylko czasami jest taki - odeszła w stronę kanapy i usiadła na niej.
- Tak… bo zwykle tylko wyzywa cię od kurew - Chodziłem po pokoju czekając na jej reakcje.
- On się zmieni - powiedziała i przyjęła postawę rozkapryszonej nastolatki której tatuś nie chce kupić samochodu.
- Tacy ludzie się nie zmieniają - Stanąłem przed nią i patrzyłem na jej twarz. Była wprost idealna. Kiedy kaptur spadł z jej głowy zobaczyłem jej lśniące gęste włosy.
- Nic o tym nie wiesz. Kim ty w ogóle jesteś, co? - Podniosła wzrok i też mi się przyglądała.
- Dominik - wystawiłem rękę.
Dziewczyna wstała i jakby zrezygnowana powiedziała od niechcenia:
- Magda - Podała mi rękę a następnie odeszła do kuchni.
- Mogę tu zostać na wypadek gdyby wrócił - powiedziałem głośniej gdyż się oddaliła.
- Słuchaj - Patrzyła się w szklankę do której nalewała wody - Doceniam że mi pomogłeś. Nawet dwa razy - Przy tym lekko się uśmiechnęła. I dobrze, ładne dziewczyny powinny się uśmiechać - Ale jedź już. Naprawdę już nie trzeba mi pomagać.
Podeszła ze mną do drzwi pijąc ze szklanki.
- Gdybym znał swój numer to bym ci dał - Wyjąłem przy tym telefon - ale może ty dasz mi swój?
- Po co? - zapytała patrząc mi w oczy.
- Tak po prostu - Uśmiechnąłem się.
Bez większych problemów wymieniliśmy się numerami. Magda odprowadziła mnie do samochodu. Kiedy szliśmy przez podwórko zadałem jej pytanie.
- Jak właściwie poznałaś Mikeya?
- Przez brata. Są kolegami a Gringo to ich wspólny znajomy. Więc kiedyś, na imprezie u Gringa podszedł do mnie i zaczął prawić nudne komplementy.
- A czym właściwie on się zajmuje?  
- Pracuje w jakiejś marnej fabryce ale lansując się u Gringa chce zostać gangsterem - Ostatnie słowa powiedziała z ironią w głosie.
Zaśmiałem się. Jest głupszy ode mnie i zapewne walczy tylko mięśniami a głowę oraz myślenie ma gdzieś.
Magda też się uśmiechnęła.
Kiedy doszliśmy do samochodu powiedziała słodko:
- Widziałam jak wtedy na mnie patrzyłeś. Na imprezie - Przerwałem jej, czułem że teraz, będąc tak blisko patrzy na znamię jakie zostawił na mojej skórze tamten wieczór.
- Pamiętam - Patrzyłem na nasze odbicie tylnej szybie Jeepa nie chcąc by kontynuowała ten temat.
Uśmiechnęła się.
- Twój? - spytała o samochód.
- Nie, pożyczony od naszego wspólnego znajomego.
Oboje cały czas się uśmiechaliśmy. Wiedziałem że zaraz zniknie z mojego życia być może na zawsze. Jednak ja jej pragnąłem. Nie chciałem by ta znajomość skończyła się dzisiaj.
- Pojadę już. Zadzwoń gdyby coś się działo - Kierowałem się w stronę drzwi kierowcy, ona odprowadzała mnie wzrokiem.
- Cześć - powiedziałem.
- Pa, dziękuje za pomoc
- Nie ma sprawy - Posłałem jej sympatyczny uśmieszek myśląc " Jeszcze się spotkamy” Odjeżdżając, patrzyłem w lusterko wsteczne. Dziewczyna dalej tam stała, oparta o ten sam płot co wcześniej. Jednak teraz jej serce chociaż trochę odetchnęło. Miałem nadzieję że debil już nigdy się do niej nie zbliży.
Zegar w aucie pokazywał 1:40. Jednak jakoś mniej czułem teraz zmęczenie. Pewny siebie prowadziłem auto widząc znajomą okolice.
Skręciłem do lasu. Przedzierając się przez gałęzie które miejscami drapały samochód dotarłem do polany. Nie stał na niej żaden samochód. Byłem sam w domu.
Zaparkowałem po prawej stronie od drzwi. Zamknąłem auto i wszedłem do domu.
Przy zgaszonym świetle wszystko wydaje się inne. Nawet znane już pomieszczenia przy świetle księżyca wyglądały bardziej złowieszczo.  
Starając się o tym nie myśleć wbiegłem na górę i wchodząc do swojego pokoju od razu zapaliłem światło.  
Odetchnąłem. Za dużo wrażeń jak na jedną noc.
Przetarłem grzywkę ręką i zrzuciłem kurtkę na krzesło pod biurkiem. Koszulkę położyłem na komodzie.
Podszedłem do okna i chwilę patrzyłem na polanę z nadzieją że któryś z chłopaków zaraz się tu zjawi. Jakoś dziwnie czułem się sam w nieswoim tak naprawdę domu.
Dochodziła 2. Zdejmując buty położyłem się i nakryłem kołdrą. Myślałem że zasnę szybko z uwagi na męczący dzień.  
Jednak nie spałem. Przez następną godzinę co jakiś czas zerkałem na telefon. Chciałem zasnąć, jednak ktoś mi nie pozwalał.
Była trzecia kiedy zza okna dobiegł warkot kilku samochodów. Przyjechali we trzech razem. Zastanawiałem się czy wyjść, jednak nawet gdybym chciał nogi by nie miały ochoty.
Słyszałem ich głosy nawet przez zamknięte drzwi. W głębi duszy cieszyłem się że to ja załatwiłem sprawę pierwszy.
Kiedy po 10 minutach raban na dole ucichł uznałem że skoro wszystko jest już tak jak być powinno to należy mi się kilka godzin snu. Jednak najpierw trzeba się pozbyć Magdy z mojej głowy.
Siedziała tam i nie dawała mi spać. Serce mówiło że ją kocham i że nam się uda. Mózg jednak wtrącał że teraz jestem tak jakby hermafrodytą. Że to normalna dziewczyna: nie poleci na moją klatę tylko będzie chciała seksu. Takiego którego ja nigdy nie będę mógł jej dać.
Była noc i byłem cholernie zmęczony, jednak ona była teraz na pierwszym miejscu. Widziałem jak się do mnie uśmiecha. Kręcąc się z boku na bok chciałem żeby leżała teraz koło mnie. Nie myślałem nawet czy zechce do mnie zadzwonić a tu już w myślach widziałem nas razem w moim samochodzie.  
Zastanawiałem się dlaczego akurat ja urodziłem się 3 miesiące za wcześnie. Gdybym urodził się o czasie wszystko byłoby normalnie. Może byłbym normalną dziewczyną. Albo nawet normalnym chłopakiem. W moim przypadku chłopak by nie przeżył, lekarze tak powiedzieli. Bóg musiał dać mi to ciało, inaczej by mnie w ogóle nie było.
Jednak, gdybym miał możliwość wyboru już wtedy wolałbym się nie urodzić. Nie zaczynać w ogóle tego koszmaru. Co ja mam jej powiedzieć? Że zaszła pomyłka i nie możemy przez to mieć dzieci ani nawet uprawiać seksu? Chłopaki mi pomogli ale nie wszystko da się zmienić.
Myśląc o tym dotrwałem do godziny czwartej. Wtedy, patrząc na godzinę kolejny raz tej nocy powiedziałem sobie że tak się nie da. Ona już zawróciła mi w głowie i jest jak narkotyk, nie odejdzie dopóki jej nie skosztuję i nie zabiorę do mojego świata.  
Usiadłem na łóżku i postanowiłem już się nie kłaść. I tak nie dam rady zasnąć. Porozglądałem się po pokoju. Koło łóżka biegły prostokąty niebieskiego światła. Księżyc robił nastrój. Pokój wydawał się magiczny.
Wstałem i włożyłem buty. Chłopaki pewnie nie będą źli jeśli pochodzę sobie po domu w środku nocy.  
Wyszedłem z pokoju cicho zamykając drzwi. Byłem tym który powitał słońce budzące się już za oknem.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 1463 słów i 7556 znaków.

1 komentarz

 
  • malinowamamba20

    Przeczytałam wszystkie części ! Świetnie piszesz !!!! <3

    10 lip 2014