Dom - 52

Dom - 52- Cześć dzieciaku - poczułem na ramieniu czyjąś dłoń i usłyszałem głos Kamil. Zakradł się tak cicho że nawet nie wiedziałem że nie jestem sam ze swoimi myślami. Usiadł obok mnie i dopowiedział " Ładny dzień dzisiaj mamy”.
Zobaczyłem że też pił wodę. Pewnie ma większego kaca niż ja.  
- Co tak siedzisz? - zapytał z lekkim uśmiechem. Pewnie zauważył że jestem zamyślony?
-Nic, tak sobie… - powiedziałem patrząc na sosny na drugim brzegu. Wszystko było lepsze od oczu Kamila które potrafią cię zmusić do mówienia.
- Przecież widzę.
Westchnąłem spokojnie.
- Gdzie chłopaki? - zapytałem i spojrzałem na prawo na las który dalej spokojnie odpoczywał kilka metrów za skałą.
- W domu. - odpowiedział Kamil - O co chodzi?
Zasmuciłem się i spojrzałem w dal. Promienie słońca odbijające się w jeziorze drażniły moje oczy wywołując łzy. Ale te kilka które uroniłem nie były spowodowane słońce. Gwizdka która zgasła z mojego nieba, to za nią płaczę. Ta gwiazdka której brak kiedyś pokazywał mi Kamil. Moje niebo jest puste, ale ja chce tylko to jedno światełko.
- On nie da mi spokoju - pomyślałem i z niechęcią odwróciłem głowę w stronę Kamila.  
-Tęsknie za nią - powiedziałem to ze smutkiem ale próbując ukryć płacz. Pod moimi powiekami było mokro, Kamil to zauważył.
Lekko się uśmiechnął i spojrzał na horyzont. Gdyby te sosny były linią oddzielającą dwa światy, obaj chcielibyśmy ją przekroczyć. Bo teraz dowiedziałem się że mój towarzysz też zostawił kogoś w poprzednim życiu.
Pogoda była ładna ale powietrze stało się zimniejsze, jakby czuło smutek Kamila.
- Była noc, jesień dwa lata temu - zaczął. Widziałem że jest mu ciężko ale mimo bólu kontynuował.
- Byłem w domu z rodzicami. Mama pracowała w księgarni za kasą, tamtego wieczoru wróciła z pracy i zajmowała się przygotowywaniem kolacji. Pamiętam, smażyła placki ziemniaczane które z tatą uwielbialiśmy. Tata był gliną…
Tutaj przerwał na chwilę, ale potem opowiadał dalej.
--Siedział w fotelu i oglądał mecz. Ja byłem w swoim pokoju i zajmowałem się czytaniem książek. Aż mamie zabrakło oliwy. Chciała zrobić te placki ale nie miała na czym usmażyć i poprosiła mnie żebyśmy pojechali do sklepu - przeniósł wzrok na mnie - A na dworze padało, i to mocno. Chciałem pojechać sam bo nie lubiłem jeździć z rodziną po deszczu. Daniela nie było w domu, był u kolegi. Mama chciała pojechać ze mną bo ona chciała konkretną oliwę i mówiła że kupię nie tą co trzeba. Uparła się i wsiedliśmy do naszego Forda. Był niebieski, dokładnie pamiętam. - przy tym Kamil lekko się uśmiechnął lecz wcale nie sprawiało mu to radości - Sklep był całkiem niedaleko. Ale pogoda wszystko spieprzyła.
Spuścił głowę, nie chciałem żeby dalej w to brnął ale chyba potrzebował się z kimś podzielić tą historią. Jego głos się zmienił, sądziłem że ludzie tacy jak on nie plączą. Nie, nie płakał. Chciał ale się powstrzymał. Słyszałem to w jego głosie.
- Jechaliśmy koło rowu, ulica była mokra i szyba zalana deszczem.. Nawet nie zauważyłem kiedy… Kiedy zjechałem z ulicy a potem samochód ześlizgnął się w dół. Daleko w dół. Dachowaliśmy i potem zatrzymał się na drzewie. Mama przygniotła blacha… Kurwa…
Załamał się i znów opuścił wzrok. Pociągnął nosem, dał sobie chwilę na przemyślenie.  
- Zgniotło ją całkiem, nie wiem jak umarła ale była bliżej tego drzewa. Pamiętam jak krzyczała jak spadaliśmy… Nie mogłem nic zrobić, potem już tylko widziałem jej pokrwawione ciało.
- Piękna pogoda, szkoda że życie takie ohydne - pomyślałem.
- Ja byłem mniej pokiereszowany ale miałem ranę otwartą na przedramieniu i krew mi stamtąd ciekła. I wtedy coś się we mnie zmieniło… Zostawiłem ją tam i odszedłem daleko. Była noc, stałem na przystanku autobusowym i zadzwoniłem po Daniela. Podjechał i bandażem z apteczki samochodowej opatrzył mi rękę. Powiedziałem mu co się stało i jaki mam plan. Z Grześkiem znaliśmy się długo ale Daniel nie wiedział że Greg jest tak naprawdę moim wspólnikiem w interesach. Załatwił nam fałszywe dokumenty i pomógł zacząć na nowo. Nie chciałem wracać do domu nie tylko przez zawód mojego ojca ale przez to jakby wtedy na mnie patrzył. Tak jak Daniel teraz. Ten chłopak na początku był przestraszony tym że zostawiamy stare życie i zaczynamy na nowo. Ale ja nie chciałem za sobą nic ciągnąć. Stałem się nowym człowiekiem…
-Tak jak ja - uśmiechnąłem się do niego żeby trochę rozbudować napięcie.
-Dokładnie, dlatego oddzieliłem cię od niej. Żebyś zaczął zupełnie od nowa. Poza tym ona pewnie by cię nie akceptowała, nie?
Zastanowiłem się chwilę…
-Chyba tak - westchnąłem. Miał rację, nie pogodziłaby się z tym.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 935 słów i 4937 znaków.

Dodaj komentarz