Dom - 20

Dom - 20Całą noc spałem na kołdrze, nie pod nią. Trochę zmarzłem, w pokoju było czuć chłód. Spałem na plecach, zupełnie w takiej samej pozycji w jakiej zasnąłem. Pewnie nie miałem już nawet siły się wiercić w nocy, jak zwykle to robię. Cieplutka kołderka, pomyślałem uśmiechając się. Zawinąłem się w nią, nie było sensu już się nakrywać i kłaść na poduszce. Miałem zamiar wstać jak najszybciej i dowiedzieć się czym dzisiejszy dzień różni się od wczorajszego. Tylko… jeszcze chwilkę. Niech ciepło materiału zlikwiduję ten chłód który drażni całe moje ciało. Mocno tuliłem do siebie bawełnianą poszewkę. Zawinąłem się od stóp do głów i leżałem tak przez chwilę. Nawet nie patrzyłem na zegarek. Kiedy wyszedłem z tego "kokonu” położyłem głowę na poduszce. Jednak nakryłem się na chwile kołdrą i poleżałem z zamkniętymi oczami. Czułem się dobrze wypoczęty, jednak po chwili zrzedła mi mina. Przypomniałem sobie dlaczego tak wcześnie poszedłem spać. Kłótnia z Danielem, emocje wzięły górę, Kamil odesłał mnie do pokoju. Jedyne na co miałem ochotę to paść na to łóżko i zapomnieć o wszystkim.  
Spojrzałem na stolik nocny po mojej prawej. Leżąc na boku zobaczyłem tam tablet, lampkę nocna która stała po środku stolika i telefon. Biały Samsung.
Na komodzie koło drzwi na balkon leżał pilot od telewizora. Miałem cichą nadzieję że nikt nie wpadnie do tego pokoju i nie każe mi się zbierać. Chciałem spędzić w łóżku cały dzień, tak jak mogą niektórzy bogaci ludzie. Po prostu największy odpoczynek w całym życiu.  
Ten pilot wiszący nad komoda telewizor wołały mnie do siebie. Zgodziłem się na ich warunki, zamierzałem leżeć w tym łóżku i oglądać telewizje dopóki drzwi nie wylecą z zawisów kopnięte przez Kamila krzyczącego " Na dół, musimy pogadać” lub coś w tym stylu.  
Ale… typowy konflikt. Chce mi się włączyć telewizor ale nie chce mi się wstać po pilota.  
-Jejku… - powiedziałem cicho usiłując się podnieść ale od razu powrotem padłem na poduszkę. W ogóle nie miałem ochoty wstawać. Upadłem na poduszkę i patrzyłem na tego pilota myśląc "Przyfruń tu”. Przesunąłem się bliżej krawędzi materaca myśląc że uda mi się dosięgnąć pilota.
Wyciągnąłem rękę będąc już n granicy łóżka. Za sobą miałem drzwi balkonowe przez które widać było kolejny słoneczny dzień. Sosny dalej stały w miejscu, las nie zniknął, czyli dalej jestem w tym życiu bez rodziny i znajomych.
Opuszki moich palców dotknęły drewnianej krawędzi mebla. Próbowałem sięgnąć dalej, kontrolując także moją pozycje która była bliska upadkowi z łóżka.
-Got ya - pomyślałem uśmiechając się kiedy moje dłonie natrafiły w końcu na plastikową obudowę pilota.
W tym momencie odezwał się głośny dzwonek telefonu
-Whoa! - pierwszy dźwięk który wydobył się z moich ust jeszcze zanim przestraszony puściłem pilot i niechcący zsunąłem się z łóżka, . Z wielkim hukiem.
Przestraszony i obolały, leżąc na boku na panelach wyciągnąłem lewą rękę w górę doszukując się telefonu. Wibrował i uderzał z dźwiękiem o stolik nocny.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 619 słów i 3257 znaków.

Dodaj komentarz