Dom - 55

Dom - 55Wziąłem mój sprzęt i wszedłem na rampę. Ostatnim razem kiedy zjeżdżałem tu na desce robiłem to nie z własnej woli ale teraz jakoś się nie boję.  
Wykonałem tzw. Drop. Stanąłem na deskorolce na brzegu rampy. Przednia część deski była w powietrzu, tył przytrzymywałem prawą stopą. Żeby zjechać wystarczy tylko nacisnąć mocniej na przód.
Zjeżdżając w dół poczułem na twarzy lekki wietrzyk i trochę adrenaliny. Rampa nie jest wysoka ale jeśli robisz coś po raz pierwszy może ci się to wydać straszne. Utrzymałem się na desce i przejechałem po drugim końcu rampy. Zadowolony z siebie chciałem jeszcze raz. Wszedłem i zjechałem ponownie. Na mojej twarzy gościł uśmiech.
Po kilku zjazdach przestałem się tego bać. Pomyślałem że fajnie byłoby nauczyć się nowych sztuczek. Ale w tym czasie zadzwonił telefon. Stałem na środku ramy i wyciągnąłem komórkę żeby odczytać sms. Od Kamila, treść "Do garażu, ASAP ( z ang. Najszybciej jak możesz )”
-Damn - powiedziałem cicho. Zaczynałem się świetnie bawić.. Zszedłem z drewnianej rampy i ruszyłem w stronę garażu. Doszedłem do wiaty na motory i skręciłem, Kamil czekał opierając się o otwartą bramę do garażu.
-Co tam? - zapytałem kiedy mnie zauważył.
- Musimy pojechać po jakiś alkohol. Z niczym się nie idzie na imprezę - Kamil wszedł do środka i kierował się do drzwi od strony pasażera mojego samochodu. Ruszyłem za nim pytając " Jedziemy na zakupy?”
-Tak, niedaleko jest sklep - Kamil otworzył drzwi i wsiadł do samochodu. Ja usiadłem na siedzeniu kierowcy, odpaliłem silnik i wyjechałem z garażu.
W lesie było tak samo słonecznie jak na polanie. Drzewa rzucały rozmaite cienie na drogę. Dzień wydawał się typowo letni.
Kiedy dojechaliśmy do ulicy Kamil powiedział żeby skręcił w lewo i jechał cały czas prosto.
Ta droga jest zazwyczaj pusta więc można tu rozwijać duż prędkości. Jechałem 60 na godzinę, ale Kamil powiedział żebym przyśpieszył. Wcisnąłem mocniej pedał gazu.
-Jeszcze bardziej - usłyszałem kiedy wskazówka pokazywała 90.
-Jesteś tego pewny? - zapytałem nie tracąc drogi z oczu. Białe pasy na asfalcie szybko przewijały się pod kołami.
-Powiedziałem, dawaj szybciej. Tu nie ma policji - Kamil cały czas parzył przez okno.
Ciśnienie mojej krwi trochę wzrosło, adrenalina dostała się do krwi… jechaliśmy 140 na godzinę.
-Ja pierdole… - powiedziałem cicho. Nie widziałem nic oprócz rozmazanych odcieni zieleni po bokach. Te po chwili zmieniły się w błękit nieba i łąkę.
Jechaliśmy jakieś 7 minut z dużą prędkością. Ja czułem że serce zaraz mi wyskoczy, prędkość cały czas rosła.
-Dobra, trochę zwolnij, ale lekko - Kamil wyprostował się i skupił na pomocy mi w wyhamowaniu z takiej prędkości.
-Zredukuj - powiedział a ja stopniowo zmniejszałem prędkość. Dookoła nas były łąki, kawałek przed nami zaczynało się jakieś miasteczko. Jednak nigdzie nie widziałem tablicy z jego nazwą. Widać było tylko domy w stylu lat 90-ych. Kwadratowe, o kształcie klocka lego.
Auto zwalniało. Z ulgą patrzyłem jak czerwona wskazówka na podświetlanym na niebiesko zegarze spada w dół. Moje zaciśnięte nerwowo na kierownicy dłonie rozluźniły się.
Jechaliśmy 40 km na godzinę, sklep był tuż za drewnianym płotem który właśnie mijaliśmy. Skręciłem w prawo, tam spomiędzy prawie takich samych domów wyłaniał się beżowy mały budynek. Pod wiatą zupełnie jak nasza stał stolik z dwoma ławkami, teraz były puste.
Ciekawiło mnie co to za miasto. Gdyby gdzieś była jakaś tablica z pomocą mapy mógłbym w końcu dowiedzieć się jak daleko od domu jestem i jakie mam szansę tam wrócić.
- Kamil, co to za miasteczko? - spytałem kiedy stanęliśmy kolo chodnika tuż przed wejściem do sklepu.
- Ta okolica chyba podchodzi pod Nową Sól, nie mam pojęcia jak to prościej nazwać - powiedział rozglądając się czy może spokojnie wysiąść. Kiedy zorientował się że ulica była pusta otworzył drzwi. Wysiadł i jakby sobie przypomniał zapytał "Idziesz ze mną?”
- Dobra… - powiedziałem lekko i odpiąłem pas. Opuściłem samochód i przekręciłem zamek w drzwiach. I tak kusimy złodziei samym posiadaniem takiego super samochodu.
Weszliśmy do sklepu. Za ladą która była po naszej lewej stała kobieta po czterdziestce, dość niska. Z uśmiechem zapytała " Co tam Kamilku?”
Chłopak też się do niej uśmiechnął.
- Co słychać pani Haniu? - zapytał dając mi do zrozumienia że ma dobre układy z tą kobietą.
-Jakoś daję radę - odparła pani Hania opierając ręce na blacie. Za nią stały regały z alkoholami i jedzeniem, które zaczął przeglądać Kamil.
- Moglibyśmy wziąć całą skrzynkę? - Przy tym pytaniu pokazał na stos czerwonych skrzynek z piwem stojących koło lodówki na końcu półek.
-Oczywiście skarbie - powiedziała i uśmiechnęła się - A kim jest twój kolega?
Oboje spojrzeli na mnie. Nienawidzę takich sytuacji. Przez całe życie ma na sobie wzrok ludzi. Spuściłem lekko głowę ale nadal patrzyłem na Kamila. Czułem się niezręcznie.
- Zgarnąłem go z ulicy. Wygłodzonego i bez rodziny - skłamał kumpel.
-Oo, to miło z twojej strony - Powiedziała kasjerka i zaczęła liczyć banknoty które dał jej Kamil.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 996 słów i 5395 znaków.

1 komentarz

 
  • ja

    No kochany....to teraz nadrabiaj zaleglosci bo ja sie tu doczekac nie moge :*

    1 lut 2014