W tamtej chwili mogłem powiedzieć że świat nie istnieje. Że nie istnieje Ziemia, nic. Nie czułem swojego ciała, wokół była tylko ciemność. Tak jak na początku. Najpierw był chaos i wszechobecny mrok, dopiero potem Bóg dał nam wszystkim szansę. Tak samo było teraz. Wtedy zaczęło się życie. Teraz też zaczyna się życie. Moje nowe, nieznane jeszcze ale mam nadzieję lepsze życie. Nie umarłem, to jedno wiem. Wiem że zaczynam od nowa. Pamiętam co było przed ciemnością: po prostu szedłem ulicą do domu. Wracałem ze sklepu, a potem nastała ciemność… Pamiętam też kim byłem… Ale teraz… teraz zaczynam od nowa. Wdech, wydech. Szybko. Szybkie, przyśpieszające oddechy. Bicie serca odczuwalne, bardzo szybkie. Potem powieki lekko się rozchylają, jak przez mgłę widzę jakąś jasność, niewyraźne dźwięki dochodzą do moich uszu. Lecz po chwili, po tym jak oddech ustał znowu nastała ciemność. Poczułem tylko że moje głowa na coś upadła. Jakbym zasnął i obudził się w mroku. Jakby świat znowu przestał istnieć. Albo to moje złudzenie. Może świat nie istnieje, tylko tamto wspomnienie jest snem? Znowu zaczynam poruszać głową. Lewo, prawo, powoli. Usiłuję otworzyć oczy. Najpierw lekko rozchylam powieki, potem już z całych sił próbuję zobaczyć gdzie jestem. Słabo mi, niedobrze, Nie mam siły, czuje tylko że moje serce zwolniło, oddech stał się spokojniejszy. Moja opuszczona głowa powoli się podnosi, ale przy każdym ruchu wszystko mnie boli jakbym leżał w jednej pozycji bardzo długo. Lekko otwieram usta żeby nabrać powietrza. Przyjemne, trochę zimne, dostało mi się do ust. Zaciągam się lekko i oglądam otoczenie. Siedziałem na krześle w jakimś małym pokoju. Otynkowane, niepomalowane ściany, całe szare. Widać od razu że nikt tu nie mieszka. Betonowa posadzka, oświetlona lekko przez słońce które wpadało otworem na okno po mojej prawej. Z drewnianej ramy zostało tylko kilka deseczek trzymających się na jednej pionowej. Za nim widziałem tylko kilka sosen, niewielki las oddzielony od budynku ok. 4metrowym pasem wysokiej trawy. Miałem na sobie białe Nike’i, dżinsy moro i czarną koszulkę bez rękawów. Nie było mi gorąco ani zimno więc oceniłem że mamy wiosnę. Tak jak kiedy po raz ostatni widziałem światło słońca podczas powrotu do domu. Spojrzałem na lewo. Nie byłem w pokoju sam. Stał tam chłopak, starszy ode mnie. Ja mam 17 lat, on wyglądał na jakieś 23. Miał ciemniejszą karnację, zaplecione warkoczyki na głowie, czarny snapback daszkiem do tyłu ( ja zwykle tak nosze ), czarną kraciastą koszule, ciemne dżinsy i czarne Jordany. Stał oparty jedno nogą o ścianę i z założonymi rękami patrzył jak oglądam pokój. Popatrzył na mnie, ja w milczeniu czekałem czy coś powie, czy wyjdzie czy co. Nie wiedziałem kim jest. Uśmiechnął się do mnie, ja dalej bez wyrazu patrzyłem na jego twarz. Wydawał się sympatyczny. Po chwili wyszedł z pokoju. Ja siedziałem na krześle, oparłem łokcie na kolanach, złożyłem ręce jakbym się modlił i z zamkniętymi oczami pytałem samego siebie " Co ja tu robie?” Spojrzałem w lewo kiedy doszedł do mnie dźwięk otwieranych drewnianych drzwi. Weszło trzech chłopaków. Jeden z nich był tu przed chwilą, obszedł mnie i usiadł na resztkach parapetu. Zrozumiałe, ponieważ po chwili zaczął palić. Drugi stał koło drzwi. Był mniej więcej w wieku kolegów. Miał szaro- czarną koszulkę, niebieskie dżinsy i czarne sportowe buty. Jego krótka grzywka było postawiona a niebieskie oczy obserwowały pomieszczenie. Trzeci z nich stanął naprzeciwko mnie. Przyglądał mi się, ja patrzyłem mu w oczy. Pierwszy się do mnie odezwał. - Dobrze się czujesz? - Ton jego głosu był spokojny. Wyglądał na ponad 20 lat, miał białe buty tak jak ja i czarną koszulkę z długim rękawem. Schował ręce do kieszenie niebieskich dżinsów i zaczął chodzić po pokoju ciągle patrząc na mnie. - Nie jest źle. - odpowiedziałem - Gdzie jestem? - To nieistotne. Ważne po co tu jesteś. W tym momencie zbliżył się do mnie. Nachylił się, jego głowa była blisko mojej. Powiedział zdanie które zmieniło moje postrzeganie tego miejsca. - Ważne też kim jesteś, Dom… W tej chwili zaufałem temu człowiekowi. Spojrzałem na siebie, posłuchałem swojego głosu i spojrzałem w oczy swojej duszy. Byłem sobą. Mogłem być sobą, tym kim naprawdę jestem. Zamilkłem na chwilę. Niby zwykły pseudonim: Dom. Ale dla mnie to było coś więcej… Nikt nigdy tak do mnie nie powiedział. On był pierwszy. Wiedziałem że mogę mu ufać.
1 komentarz
NataliaO
czeka mnie dużo części, zabieram się za czytanie ...