Dom - 118

Dom - 118Otworzyłem oczy. Przed nimi była ciemność... ale inna. Czułem  że odzyskałem kontrole.
- Kuurwa... – mruknąłem. Czułem sie jak... zombie. Jakbym nie żył i nagle wrócił do życia. Moje kości były cholernie ciężkie a w głowię wirowały dziwne głosy.
Może to wspomnienia tych chwil których nie pamiętam?
A ile ich jest bo mam wrażenie że pare godzin...
Jedyne co wiedziałem to że byłem w piwnicy. Leżałem a moja ręka była przykuta kajdankami do cholernego kaloryfera.
- Fajnie... – pomyślałem. Musiałem sie nieźle upić skoro Kamil mnie ukarał i nic nie pamiętam.  
Ale zaraz... ja wypiłem jedno... albo dwa piwa. Coś jest nie tak.  
Byłem w samej koszulce a w pomieszczeniu było zimno. Skuliłem się pod kaloryferem. Nie grzał...
- O co tu chodzi... – myślałem, chowając głowę w kolanach. Troche sie bałem gdyż nie wiedziałem co sie ze mną działo przez ostatni czas. A jeśli ja nie jestem w piwnicy swojego domu tylko siedze uwięziony gdzie indziej?
A... nie. Winda zjechała na dół. To ta piwnica.
Spojrzałem w stronę drzwi gdyż lampa w windzie był jak narazie jedynym żródłem światła.  
Kamil przyszedł. Szybkim krokiem zbliżał sie do mnie.
- To sie źle skończy... – myślałem.  
Chłopak bez słowa przyłożył  mi z placka w twarz.
Policzek zapiekł, zmrużyłem oczy do których zaczęły cisnąć sie łzy.
Schowałem głowę w kolanach, czując że sie rozpłacze.  
- Spójrz na mnie, idioto! – warknął dowódca.
- Jezu... Co sie stało? – Zadawałem sobie w głowie to pytanie. Ostatnie godziny mojego życia to jedna biała blama. Ale widać było ciekawie.  
Lęk opanował każdy centymetr mojego ciała. Czułem że zaczynam sie trząść.
Nie chcąc wkurzać Kamila bardziej, podniosłem głowę. Czułem że moja twarz jest mokra od soli.  
Za to, jego twarz była... pełna złości.
Patrzył na mnie, jakby chciał mnie zabić wzrokiem.  
- Coś ty sobie myślał?! – krzyknął chłopak i kopnął mnie w bok.
Upadłem na brzuch a bransoletka od kajdanek wbiła sie bardziej w moją skórę.
- Kurwa, przestań! – krzyknąłem, niemal błagając. Czułem sie obolały po wczorajszym a ten jeszcze chciał mi dołożyć.
-Coś ty szmato powiedział? – mruknął Kamil.  To sie naprawde  źle skończy...
Czułem że przekroczyłem cienką czerwoną nawet nie wiedząc o co poszło...
Bałem sie. Naprawde, wtedy bałem sie jak nigdy wcześniej.
Zacząłem płakać. Przyłożyłem twarz do betonu jakbym chciał zapaść sie pod ziemie.  
- Ty sie ciesz że jeszcze żyjesz – powiedział Kamil, z jadem wyczuwalnym na kilometr.  
- Po tym jak sie wczoraj zeszmaciłeś już dawno powinieneś gnić pod ziemią! – Krzyknął, nachylając sie nade mną.  
No... zeszmaciłem sie. Nie wiem jak ale akurat w tym sie zgadzam.  
- Kamil, przepraszam – Dałem radę tylko tyle powiedzieć.  
- Ha... I myślisz że to wystarczy? – kpił chodząc obok mnie – A słowo które mi dałeś?! Obietnica to dla ciebie nic?!
Jaka obietnica? Co ja wczoraj narobiłem?
- Jaka obietnica? – Podniosłem sie z podłogi i usiadłem.
- Nie pierdol bo już dawno przekroczyłeś granicę – Kamil drwiąco sie uśmiechał. Czułem sie jak zwykła szmata do podłogi. Nie wiedziałem co zrobiłem ale chyba serio narozrabiałem.
- Ja serio nie wiem o co chodzi – mówiłem, chcąc żeby zrozumiał.
- Nie wiesz o co chodzi – mruczał Kamil pod nosem.
Z zaskoczenia dał mi w policzek po raz drugi.
Skrzywiłem sie. Obrywam za coś czego nie pamiętam.
- O gówno którym sie naćpałeś! Co to było?! – Chłopak stał nade mną, oczekując odpowiedzi. Ja natomiast byłem zdezorientowany. Jakie „naćpałeś”?
- O czym ty mówisz? – zapytałem z niedowierzaniem.
- Co... teraz bedziesz debila udawał – Chodził wokół mnie, nawet na mnie nie patrząc. Widać aż tak go brzydziłem.  
- Kamil, serio. Nie wiem o co chodzi – Starałem sie bronić. Nie wiedziałem co jest grane ale jakieś nieporozumienie tu zaszło chyba...
Parsknął.
- Weź ty sie nie pogrążaj bardziej – Zbliżył sie do mnie i kucnął naprzeciwko – Pytam co brałeś.
- Ja pierdole, nic nie brałem! Dwa piwa wypiłem! – prawie krzyknąłem.
Znowu dostałem z liścia.
Zamilkłem, czując powagę i beznadziejność tej sytuacji.
- Gdybyś miał do mnie choć troche szacunku, przynajmniej byś sie przyznał – odparł, wstając.
Kamil zmierzał do wyjścia.
Siedziałem cicho, spuszczając głowę. Byłem w jakimś wielkim gównie, którego nawet nie pamiętam.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 838 słów i 4532 znaków.

Dodaj komentarz