Dom - 7

Dom - 7-Spoko… - powiedziałem spokojnie i zacząłem rysować stopą kółka na ziemi.
-Nudzi ci się? - zapytał Grzesiek.
-Nie, co ty.
-Dobra, czas na najlepszy prezent - Kamil klasnął w dłonie i wyszedł z pomieszczenia. Ja zdziwiony poszedłem za nim na podwórko. Byłe bardzo ciekawy o co chodzi tym razem.
- Nie chcemy dać ci powodów żebyś musiał stąd uciekać. Dzisiaj jest Dzień Dziecka ale jutro - przystanął przy rogu gdzie dom łączył się z garażem i zagroził mi palcem - zaczyna się prawdziwe życie.
Nie wiedziałem co o tym myśleć ale na razie koncentrowałem się na drzwiach od garażu. Kamil zaczął je podnosić przyciskiem w pilocie.
Doszedłem do niego i obaj stanęliśmy na wprost otwierających się drzwi. Były to pierwsze od lewej
Brązowa blacha odsłaniała ciemny garaż. Na początku widziałem tylko lekki przebłysk światła przez małe okienko na końcu garażu ale kiedy drzwi otworzyły się do końca słońce oświetliło znajdujące się tam samochody.
Wszedłem za Kamilem do środka. Po mojej prawej stały kolejni : Range Rover Kamila ( nad wszystkimi samochodami wisiały tabliczki i imionami właścicieli, niezły pomysł ), czarny Hummer Grześka, czarne Ferrari Italia Grześka i… nieoznakowany czarny Lamborgini Aventador przy którym staliśmy.
- Na razie jest niczyj - powiedział Kamil gładząc ręką matowo pomalowaną blachę.
-Ale jak się postarasz -Okrążył cały samochód i stanął przy drzwiach pasażera.
-Wow - pomyślałem patrząc na samochód jakby nic dla mnie nie znaczył. Ale Kamil chyba znał moje największe pragnienia. Na tej liście był dokładnie taki samochód…
-Ty prowadzisz - Kamil rzucił w moja stronę kluczyki. Ja wyrwany z zamyśleń złapałem je w ostatniej chwili.
-Jaja sobie robisz? - powiedziałem niedowierzając - Nigdy nie jeździłem takim samochodem.
Ale mimo tego wsiadłem i przyjrzałem się uważnie desce rozdzielczej i zegarom za kierownicą. Obejrzałem automatyczna skrzynię biegów i spojrzałem na tył auta.
- A prowadziłeś już kiedyś? - zapytał Kamil. Spojrzał na mnie i czekał na odpowiedź.  
- Nie, nigdy - Ale z własnej woli nie powiedziałem mu o pewnym rozbitym przeze mnie samochodzie. Myślałem że zacznę moją przygodę z samochodem z czystą kartą.,  
-Dobra, spoko - westchnął Kamil i zamilkł na chwilę. Wiedziałem że coś jest nie tak. Patrzył raz na wyjście z garażu i polanę, raz na mnie. Ja patrzyłem na kierownicę unikając jego spojrzenia.
Już miałem powiedzieć " Dobra, wygrałeś” ale on odezwał się pierwszy.  
-Dwa lata temu, czarny Peugot na drodze na Prawiedniki. Sprawca uciekł z miejsca, został tylko jego kumpel który nie puścił pary z ust.
Dalej się nie odzywałem myśląc że sam mi powie że ja to zrobiłem.
- Chcesz mi coś powiedzieć?
Mówił to spokojnie. Nie było potrzeby żeby się denerwować ale we mnie aż kipiało. Wkurzałem się chyba na swoją głupotę że mu wcześniej tego nie powiedziałem.
- Byłem po piwie, nic nie widziałem Zderzyłem się z pojebem który jechał bez świateł.
-Tak… pojeb bez świateł. Jak miał na imię?
Trochę naciągnąłem prawdę. Ale teraz pomyślałem że nie ma sensu dłużej w to brnąć. Spuściłem na chwilę głowę myśleć jakim jestem debilem.
-Dom - powiedziałem podnosząc wzrok. Spojrzałem na Kamila oczekując jakiejś wykrzyczanej reprymendy.
-Jedną z wartości które są dla mnie najważniejsze jest szczerość, pamiętaj o tym - zapiął pas, ja zrobiłem to samo.
-Ruszaj - powiedział.
Chyba skarcenie mnie zostawił mojemu sumieniu. Męczyło mnie trochę i dało do zrozumienia że dość już w życiu nakłamałem. Czas zostawić przeszłości tego durnego człowieka którym byłem i zacząć od nowa nie powtarzając starych błędów.  
Odpaliłem silnik i zdałem sobie sprawę że siedzę w jednym z szybszych samochodów jakie istnieją. Nie mogłem tak po prostu przytrzymać pedału gazu bo wylądowalibyśmy na drzewie.
-Lekko wdepnij, leciutko na początek - poradził Kamil.
Położyłem ręce na kierownicy i przycisnąłem gaz. Na ułamek sekundy, po czym puściłem. Samochód wyrwał się kawałek do przodu.
-Jeszcze raz - powiedział.
Udało mi się w jednym kawałku wyjechać z garażu. Ale kiedy mieliśmy wjechać na piaskową, nierówna drogę zacząłem się bać i o swoje życie i samochód.
- W lewo - powiedział Kamil kiedy miałem już wjeżdżać na ta piekielną ścieżkę.
Spojrzałem w lewo i zobaczyłem wyłożoną kostka brukową dróżkę. Kolejna rzecz której się nie spodziewałem.
- No tak - skrzywiłem się i przypomniałem sobie że mam do czynienia z ludźmi myślącymi i sprytniejszymi ode mnie.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 872 słów i 4730 znaków.

Dodaj komentarz