Dom - 84

Dom - 84Najpierw widziałem Magdę. Całą sytuację sprzed kilku godzin. Ona i ja staliśmy na moście wpatrzeni głęboko w swoje oczy. Widziałem jej cudowne spojrzenie, to w jaki sposób nieświadomie mnie podniecała. Wiedziałem że to sen ale… było niesamowicie realne. Tylko widziane z punktu trzeciej osoby. Wyglądaliśmy jak zakochani. Tak, w tamtej chwili tak było. Potem wszystko spierdoliłem.
W pewnym momencie jej oczy się zmieniły a usta ugięły w dół. Teraz patrzyła na mnie jakby zawiedziona. Smutno patrzyła w moja twarz jakbym jej coś zrobił. Jakbym ją zranił. Źrenice dziewczyny szkliły się. Błyszczały od łez które spełzły do powiek.
Ja, stojący obok nie reagowałem. Jakbym był ślepy.
- Zrób coś kurwa! - Podszedłem szybkim krokiem do drugiego mnie i krzyknąłem. Twarz mojego bliźniaka ani drgnęła. Dalej patrzyła na Magdę jak w transie.  
- Debilu skończony, ona płacze! - darłem się sam do siebie. Dziwna sytuacja.
Odwróciłem się i stanąłem między sobą a dziewczyną. Po jej policzku spłynęła łza. Nie starła jej tylko… jakby czekała na mój ruch.
-Kotku, to nie ja. Ja nic nie zrobiłem! Tylko powiedziałem ci prawdę! - Poczułem że zaczynam płakać. Czułem powiew wiatru na mokrych policzkach. I wściekłość.
Dalej nic.
-Magda! - Objąłem ją w talii chcąc żeby ożyła. Żeby dała znak że mnie słyszy. Całkiem zapomniałem że to sen i chciałem w nim naprawić to co zrobiłem.
W jednej chwili wysunęła się z moich objęć. Bez większego wysiłku. Jakbym jej nie trzymał. Jakby mnie tam nie było.
-Co ty robisz? - spytałem zdezorientowany.
Spojrzała na mnie ostatni raz błyszczącymi oczami. Jakby chciała mi przypomnieć że to przeze mnie. Powoli się odwróciła i szła w stronę samochodu.
- Nie, zaczekaj! - Choć wyglądało to jak z durnego serialu pobiegłem za nią zastąpiłem jej drogę trzymając za ramiona.
-Daj mi wytłumaczyć. Musisz zrozumieć że cię kocham i chcę żebyś mnie zaakceptowała takiego jakim jestem! To nic nie zmienia! Kocham cię mocno niezależnie od tego co mam w spodniach! Wybacz że cię okłamałem ale bałem się właśnie tego. Tego że mnie znienawidzisz!
Moja twarz wyglądała jakby ktoś dał mi w nią. Czerwona, mokra, napuchnięta.  
Dziewczyna lekko się uśmiechnęła. Ale to nie był uśmiech szczęścia. Raczej… współczucia i zakłamania.
Wyglądała jak dziewczyna gangstera. Jak oszustka która gra dobrą. Widziałem to w jej oczach.
Zamknąłem oczy. Nie chciałem na nią patrzeć.
Wziąłem kilka głębokich wdechów. Uświadomiłem sobie że właśnie pierwszy raz mam halucynacje po marihuanie.
Zaśmiałem się. I to głośno. Jaki musiałem być głupi…
Kiedy szeroko się uśmiechając ( i wyglądając jak ostatni debil ) otworzyłem oczy znalazłem się gdzie indziej.
Kurwa co było w tym skręcie?!
Krzyczałem w myślach widząc przed sobą… ocean.
Plaża, niebo…
Byłem całkowicie zagubiony. Trzymając ręce kieszeniach szczerzyłem się do horyzontu. Naprawdę dziwna sytuacja.
Rozglądałem się dookoła. Ta plaża ciągnęła się bez końca!
Parsknąłem sam do siebie i śmiejąc się poszedłem w lewą stronę. Nie wiedziałem co mam zrobić żeby zakończyć to szaleństwo.
-Ja pierdolę! - krzyknąłem patrząc w niebo. Śmiałem się jak wariat.
Słyszałem tylko własny śmiech dopóki nie usłyszałem że mój telefon dzwoni. Wyjąłem go.
Na ekranie wyświetlał się numer. Ten jedyny który znam na pamięć.
- O kurwa - powiedziałem szybko.
Nie czekałem na nic.
-Halo?! - Krzyknąłem odbierając. Miałem nadzieję usłyszeć znajomy głos. Po drugiej stronie pewnie była blondynka siedząc na łóżku z psem na kolanach.
-Musisz wracać - powiedziała. Ale nie normalnie, tylko… jakby się naćpała. Dziwne bo Ania nigdy nic nie brała.
-Kotek… przepraszam cię za wszystko. Sam nie wiem gdzie jestem, …
- Zjarałeś się - stwierdziła przerywając mi.
- Nie tylko… - Kiedy spojrzałem na horyzont obraz zaczął mi się rozmazywać. Wszystko znikało. Ale akurat w takim momencie?
- Jesteś tam, buraku? - usłyszałem ją.
Obraz znikał w coraz szybszym tempie.
- Nowa Sól - powiedziałem pośpiesznie.
-Co? - zapytała jednak zagłuszał ją huk dobijający się do mnie. Dźwięk narastał, jakby zbliżał się koniec świata. Nie, to rzeczywistość woła.
-NOWA SÓL! - krzyknąłem. Równocześnie ciemność pochłonęła wszystko. Jakbym zemdlał.
Mamrotałem coś pod nosem. Czucie wróciło i coś wbijało mi się w lewy bok. Otwierałem powoli oczy nie wiedząc gdzie jestem i co się stało…
Po chwili dotarło do mnie że leżę… na drążku do zmiany biegów?!
Podniosłem się gwałtownie. Do połowy gdyż kierownica wbiła mi się w plecy a głowa prawie uderzyła w drzwiczki od schowka.
- Ja pierdolę… - Wyszeptałem leżąc na obu siedzeniach. Oparłem głowę na drzwiach od strony pasażera i stopy na drzwiach kierowcy. Próbowałem odtworzyć co właściwie się stało.
Paliłem. To wiedziałem bo cały samochód wypełniały opary i smród trawy. Ale potem…
- Nie, to nieprawda - powiedziałem sam do siebie. Westchnąłem nie mogąc się na niczym skupić.
-Kurwa… - westchnąłem i usiadłem normalnie na siedzeniu kierowcy.
Chciało mi się spać. Zwłaszcza że zobaczyłem niebieskie cyfry na wyświetlaczu. Była 1:27.
Spostrzegłem mój telefon leżący n podłodze. Spałem jakieś 6 godzin, ciekawe czy Kamil zmiękł do tej pory?
Zmiękł… taaa. W moich snach. Miałem do niego zadzwonić ale kiedy wyświetlacz się rozjaśnił zobaczyłem 5 nieodebranych połączeń. Wiadomo od kogo…
Oblizałem usta i oparłem głowę o zagłówek. Już nic nie naprawię. On mnie zabije.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 1084 słów i 5759 znaków.

6 komentarzy

 
  • kasztanka

    Nie szkodzi, na kolejny rozdział warto trochę poczekać :)

    26 wrz 2014

  • EdD

    Przepraszam was bardzo ale problemy z Wordem mam. Ale dzisiaj wstawiam 85

    26 wrz 2014

  • EdD

    Za 10minut. Poprawiam go :-)

    26 wrz 2014

  • kasztanka

    Taaaak!!! :-)

    26 wrz 2014

  • EdD

    Mam dzisiaj dobry humor. Chcecie nastepny rozdział? :-)

    26 wrz 2014

  • Gabi14

    O.O Wow <3 jesteś... WoW

    26 wrz 2014