Dom - 56

Dom - 56- Jak masz na imię chłopcze? - zapytała dalej licząc pieniądze.
-Dominik - powiedziałem lekko się uśmiechając. Poczułem ciepło w środku. Cieszyłem się że już nie muszę udawać kogoś kim nie jestem.
- Ładne imię - uśmiechnęła się po raz kolejny - Pomożesz koledze i weźmiesz to piwo? - popatrzyła na mnie a potem uśmiechnęła się do Kamila.
Zaśmiałem się i stałem w miejscu myśląc nad czymś śmiesznym co mogę powiedzieć ale miałem pustkę w głowię.
-Dom - powiedział Kamil i z poważnym wyrazem twarzy skinął głową w stronę skrzynek.
Podszedłem do nich i wziąłem oburącz skrzynkę. Było w niej 12 butelek piwa. Nie była zbyt ciężka. Skierowałem się do wyjścia.
-Dobra, spadamy. Miłego dnia życzę - pożegnał się ciepło Kamil kiedy ja już wychodziłem ze sklepu - Ej, Dom!
-No? - odwróciłem się stojąc już za progiem.
- Co się mówi? - Chyba był zdegustowany moim niby brakiem kultury.
- Do widzenia - powiedziałem posyłając pani Hani serdeczny uśmiech miłego, grzecznego chłopca. Pewnie nawet nie wiem czym zajmujemy się z Kamilem.
Kamil wychodząc uśmiechnął się westchnął udając wstyd za mnie.
- Co mam z tym zrobić? - Stałem koło maski samochodu lekko mrużąc oczy, słońce było coraz wyżej.
-Teraz ja prowadzę, chce się w końcu tym przejechać - Kamil szeroko się uśmiechając wyjął mi z kieszeni kluczyki.
Wsiedliśmy do auta i Kamil sprawnie wycofał po czym opuściliśmy przedmieścia Nowej Soli.
Jadąc ulicą natrafialiśmy czasem na dołki. Wtedy skrzynka się trzęsła i butelki stukały o siebie. Mocno trzymając ja na kolanach nie chciałem żeby któraś butelka pękła i zalała mi spodnie.
Kamil rozpędził się. Skupiłem się na trzymaniu jak najmocniej naszego prowiantu. Nawet nie chciałem wiedzieć z jaką prędkością teraz jedziemy. Chciałem już być w domu i nie śmiałem zapytać Kamil o prędkościomierz.
Na szczęście po ok. 40 minutach byliśmy już na polanie. Kiedy Kamil powoli parkował samochód wracałem do siebie.
- Zanieś browki do lodówki - powiedział i rzucił mi kluczyki na kolana po czym wysiadł.
Kluczyki spadły na dywanik. Otworzyłem drzwi i postawiłem skrzynkę na betonowej podłodze. Sięgnąłem pod dywanik i wymacałem ręką poszukiwany przedmiot. Ale nie tylko to.
-What da fuck… - powiedziałem zaciekawiony. Znalazłem pod dywanikiem foliowy woreczek i kilka pustych lufek.
Zdziwiło mnie to. Patrzyłem na niedużą ilość marihuany trzymając woreczek tuż przed oczami. Ja na pewno nie wsadziłem tu tego zioła.
Podniosłem z podłogi lufkę. Nawet nie czekałem, zacząłem myśleć gdzie może być zapalniczka.
Położyłem trawę i lufkę na desce rozdzielczej i otworzyłem schowek.  
Koniec na dzisiaj, reszta jutro :)

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 528 słów i 2804 znaków.

3 komentarze

 
  • Without

    Bardzo, bardzo mi się podoba xd

    5 lut 2014

  • ja

    No i **** :*....pisz dalej

    2 lut 2014

  • misia

    Mega cudo bustwo...! Pisz szybko.

    2 lut 2014