Dom cz. 1

Było piękne czerwcowe popołudnie, kiedy nareszcie dotarłam do celu swojej podróży. Patrzyłam na swój dom, który opuściłam dziewięć lat temu i poczułam, że wcale nie chciałam wracać. To miejsce chyba nigdy nie będzie mi się dobrze kojarzyć. Powroty są chyba różne, pewnie większość osób w podobnej do mnie sytuacji czułoby euforię i podekscytowanie powrotem. Ale nie ja, to nigdy nie jestem ja. Jedyne, co teraz czułam, to rozczarowanie, że nic nie zapomniałam przez te wszystkie lata. A przecież tyle wysiłku włożyłam w zapomnienie. Dom rodzinny powinien być dla dziecka schronieniem, ostoją, miejscem, w którym może się ukryć przez złem. Rodzice powinni taki dom stworzyć, pomagać swojemu dziecku, dbać o nie, słuchać i rozmawiać z nim. Moi na pewno tacy nie byli. W momencie zrobiło mi się smutno, jakbym nagle odkryła, że straciłam coś cennego, a przecież jedyną cenną rzeczą pod tym adresem był sam budynek, a nie ludzie, którzy go zamieszkiwali.  
- Dzień dobry, czy mogę w czymś pomóc?
- Nie, dziękuję.
- Kim pani jest? – odwróciłam się w stronę faceta, który zadał pytanie i dokładnie go obejrzałam od góry do dołu. Bardzo przystojna twarz, ciemne włosy krótko ścięte i brązowe oczy. Wzrostu prawie dwa metry, szerokie i umięśnione ramiona, mocne ręce i płaski brzuch pod delikatnie opiętą koszulką.  
- A kim pan jest, żeby zadać mi takie pytanie?
- To jest mój dom – wskazał ręką na posiadłość zaraz obok mojej – i zastanawiam się, dlaczego stoi tu pani od ponad godziny.
- Aaaa, ciekawski sąsiad. Tak się składa, że to jest mój dom – wskazałam ręką – i mam ochotę sobie na niego jeszcze popatrzeć. Myślę, że może pan spokojnie wrócić do siebie – chwilę mi się przyglądał, co nieco mnie zawstydziło.
- Dziedziczka wróciła – uśmiechnął się – słyszałem, co nieco o pani, o ile się nie mylę, Zuzanna.
- Nie myli się pan – nie miałam ochoty ciągnąć tej rozmowy, powinnam już wejść do środka, ale trochę się tego bałam.
- Może pomóc z bagażem?  
- Nie trzeba, dziękuje – chwilę mi się przyglądał, po czym pożegnał się i poszedł do siebie. Odczułam ulgę, nie miałam zamiaru nawiązywać tu żadnych znajomości. Trochę bałam się ludzi, którzy tu mieszkali, bo niestety, ale dużo o mnie wiedzieli. O mnie i mojej rodzinie, której nigdy nie chciałam wspominać, a mimo to często do mnie wracała.
Westchnęłam i otworzyłam furtkę, wolnym krokiem skierowałam się w stronę domu. Wszystko było zarośnięte, trawa od bardzo dawna niekoszona, ławka zbutwiała, drzwi do szopy miały wyrwany zamek. Zostawiłam walizkę przy schodach i wspięłam się do drzwi. Na tarasie stały kiedyś krzesła i stolik, teraz nie było po nich śladu. Przekręciłam klucz w zamku i z wahaniem otworzyłam drzwi, wszystko wyglądało tak, jak to zapamiętałam. Duży przedpokój, po lewej stronie drzwi do kotłowni i piwnicy, po prawej stronie drzwi prowadzące do salonu połączonego z kuchnią, a naprzeciwko schody prowadzące na piętro. Zostawiłam walizkę przy drzwiach i nieśmiało weszłam do salonu, wszystko stało na swoim miejscu, nic nietknięte od tak wielu lat, przejechałam palcem po blacie stołu i naruszyłam grubą warstwę kurzu, zalegającą na nim. To tu ostatni raz widziałam swoich rodziców i brata Darka. Tu dostałam takie lanie, że cichcem w nocy spierdoliłam z własnego domu, nie żegnając się z nikim. Zostawiłam po sobie tylko dwa listy, jeden dla przyjaciela – Rafała, drugi dla mojego chłopaka Tomka.  
Sięgnęłam do torby i wyciągnęłam paczkę papierosów. Odpaliłam jednego i pomyślałam, że to śmieszne, że boję się być w tym domu. Moja rodzina nie żyła, nikt już mnie nie bił, nikt nie krzyczał, nie musiałam się już bać. A mimo to będąc tu odczuwałam niepokój, jakby zaraz miał wejść ojciec. Potrząsnęłam głową, jakby miało to pomóc w odgonieniu chorych myśli, wyjęłam z torby telefon i włączyłam go. Po chwili zobaczyłam, że Martyna próbowała się ze mną skontaktować trzydzieści siedem razy. Zaniepokoiłam się i wybrałam jej numer. Odebrała już po pierwszym sygnale.
- Cześć, co jest? Dzwoniłaś mnóstwo razy.
- Tak, Zuza dzwoniłam. Co się dzieję?
- Nic się nie dzieje, nie wiem, o co pytasz.
- Zuzka, wracam do mieszkania, a w nim list, że wyjeżdżasz, że nic cię już tu nie trzyma. Jason nie żyje, ale nie jesteś sama. Wiesz o tym na pewno.
- Wiem, Marti, ale nie chce już tam być. Wróciłam do domu – Martyna długo nie odpowiadała.
- Ale jakiego domu? Przecież nie chciałaś tam wracać. Taki miałaś plan.
- Wiem, ale oni nie żyją już od ponad roku, pora załatwić sprawy w Polsce.
- Czyli wracasz za niedługo? – kurczę, kochałam ją, ale nic nie rozumiała.
- Nie wiem, to się chyba okaże. Na razie jestem tu, muszę sobie z tym poradzić.
- Dobrze, rozumiem – na chwilę zamilkła – pamiętaj jednak, że nadal tu masz swoje miejsce, zawsze możesz wrócić, będę na ciebie czekać.
- Dziękuje ci, wiem – westchnęłam i przetarłam ręką czoło – kończę już. Trzymaj się. Odezwę się za jakiś czas - przerwałam połączenie, nie mogłam teraz rozmawiać. Wyszłam na taras i usiadłam na schodach, czułam smutek. Martyna była moją przyjaciółką od wielu lat, ale nie wiedziała, co dla mnie oznaczała śmierć Jasona. Gdyby nie ona nie poradziłabym sobie po ucieczce z domu, ale to on był jedynym człowiekiem, który w moim "nowym życiu” sprawdzał się w każdej sytuacji. Mogłam na niego liczyć zawsze, był moim przyjacielem i kochankiem, a teraz nie żył. Nie kochałam go tak, jak kobieta kocha mężczyznę, choć zasługiwał na to w pełni. Kochałam go jednak najmocniej, jak umiałam. I mimo, że wiedział o tym, nie robił z tego problemu, przyjął mnie taką, jaką byłam, skrzywdzoną i nieufną, nie wymagał deklaracji i przyrzeczeń, po prostu był przy mnie i ze mną. Teraz już go nie było, a moja jedyna ostoja spokoju zniknęła na zawsze. Otarłam płynące po twarzy łzy i wyjęłam kolejnego papierosa. Odpaliłam go i pomyślałam o niesprawiedliwości losu. Jak to jest, że życie jednych jest łatwe, miłe i przyjemne, a ja zawsze dostaje po dupie? Czemu inni mogą mieć wszystko, normalnych rodziców, dom, miłość, dzieci, a ja od zawsze idę przez życie sama? Nie było odpowiedzi, a przynajmniej ja jej nie znałam.
Wróciłam do domu i zdjęłam z kanapy narzutę, która chroniła ją przed kurzem. Usiadłam i pomyślałam o tym, po co tu przyjechałam. Chciałam się sprawdzić, zobaczyć, jak wpłynie na mnie powrót do "rodzinnego” domu. Nie zastanawiałam się nad tym, czy zostanę na chwilę czy na zawsze. Wiedziałam jednak, że do Anglii już nie wrócę, bez Jasona nie mam, po co wracać.
Na dworze zaczęło robić się ciemno, a ja nadal siedziałam bez ruchu, czułam totalną nie moc, jakby najmniejszy ruch mógł sprawić mi ból. Nie chciałam się ruszać, chciałam odpocząć, przestać myśleć i czuć.

Hush

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1339 słów i 7142 znaków, zaktualizowała 25 kwi 2018.

5 komentarzy

 
  • Gaba

    Ładnie, ładnie, ewoluujesz! Jest znacznie lepiej. Jak zdążyłaś zauważyć, cały czas odnośnikiem jest Twoje pierwsze opowiadanie. Zobaczymy jak będzie dalej! Jak na razie jest całkiem, całkiem. ;) Pozdrawiam!    P.s. uwagi 1709 są słuszne i nie będzie z mojej strony powtarzania ich. Pozdrawiam

    26 kwi 2018

  • Gaba

    Bez czytania - NARESZCIE ! :ciuch:

    25 kwi 2018

  • agnes1709

    Jak zobaczyłam komentarze pań S i R, postanowiłam przeczytać. Na razie zbyt mało, aby stwierdzić, czy mój klimat, choć skłaniam się bardziej do powiedzenia :"tak". Ogólnie nie najgorzej, lecz drobne niedociągnięcia są. Niewielkie, do szybkiej poprawki. Ale to nie przejdzie: "- Nie, dziękuje – nie spojrzałam na człowieka, który zadał mi pytanie. Nie miało dla mnie żadnego znaczenia, kto to jest.  
    - Kim pani jest? – poczułam irytacje na to pytanie. Spojrzałam na faceta, który je zadał i dokładnie go obejrzałam od góry do dołu."
    Powtórzenia aż palą w oczy, przez co ten właśnie fragment definitywnie trzasnął mnie po twarzy. "Irytację na pytanie"? Nie można wkurzyć się na pytanie, można wkurzyć się na zadającego je osobnika:D
    Jako, żeś świeżynka, wrzucam  łapkę na rozpęd z prośbą, abyś dała mi cynk na priv, jak wrzucisz dwójkę. Pozdrawiam ciepło:przytul:

    18 kwi 2018

  • Hush

    @agnes1709 Niezła krytyka :) ale po przeczytaniu tego fragmentu po raz kolejny uważam, że - niestety - masz sporo racji. Dziękuje za wskazówkę, choć przyznam, że zabolało :) Pozdrawiam

    18 kwi 2018

  • agnes1709

    @Hush Zabolało, ale nie poprawiłaś:nunu: I nie ma co boleć, jest dobrze, zrób tylko małą korektę. Boleć powinno "tfurcuf prafdziwyh" brudnymi buciorami grafomaństwa kopiących język polski. A sporo ich tu jest, oj, sporo:D;)

    25 kwi 2018

  • Hush

    @agnes1709 Czyli, jak rozumiem nie należę (w Twojej opinii) do osławionych "Tfurcuf"? Bardzo by mnie to cieszyło, bo jednak mimo, że tytuł ten zna już każdy czytelnik strony LOL, to jednak nie jest zaszczytem posiadanie go :)

    25 kwi 2018

  • agnes1709

    @Hush Zdecydowanie nie należysz, daleka droga przed Tobą do tego szczytnego miana:lol2:

    25 kwi 2018

  • Hush

    @agnes1709 Uf, ale ulga!  :kiss:

    25 kwi 2018

  • agnes1709

    @Hush :lol2:

    25 kwi 2018

  • Gaba

    Nareszcie!

    18 kwi 2018

  • Hush

    @Gaba nareszcie?

    18 kwi 2018

  • Gaba

    @Hush no pewnie! Ile można czekać??

    25 kwi 2018

  • Somebody

    Całkiem ciekawy początek. Lubię 'skrzywione' bohaterki, więc chętnie zajrzę do następnych części  :)

    17 kwi 2018

  • Hush

    @Somebody dzięki i zapraszam :)

    17 kwi 2018