Dom cz. 8

W momencie, kiedy Jan opuścił mój dom, poczułam jak strach łapie mnie w swoje szpony. Szybko podbiegłam do drzwi i zamknęłam je za nim na klucz, zeszłam do piwnicy sprawdzając czy drzwi znajdujące się tam nie są otwarte. Upewniłam się, że jestem szczelnie pozamykana w domu i wróciłam do kuchni. Dopijając kawę myślałam o tym, jak straszne jest dla mnie to miejsce. Z pozoru wszystko z nim dobrze, normalny budynek na całkowicie normalnej działce, w całkiem przyjemnej okolicy. Tak, zupełnie zwyczajny. A jednocześnie jedyne, czego temu miejscu brakuje to normalności i zwyczajności. Każdy kąt straszył mnie wspomnieniami, co rusz przed oczami miałam najgorsze obrazy, których żadną siłą nie dało się usunąć, każda rzecz w tym domu powodowała powrót do przeszłości.  
Usiadłam przy stole, bo poczułam, jak uginają się pode mną nogi. Odstawiłam kubek na stół i spojrzałam na swoje trzęsące się dłonie, zamknęłam oczy próbując uregulować oddech. Nic to jednak nie dało, drżenie objęło całe moje ciało, serce waliło szybko i mocno, miałam wrażenie, że za chwilę umrę.  
Bałam się, tak bardzo się bałam.  
Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, kiedy zsuwałam się z krzesła na podłogę. Chyba siłą woli przesunęłam się do ściany i plecami oparłam o nią. Znów zamknęłam oczy i podjęłam kolejną próbę uspokojenia oddechu, wdech i wydech, wdech i wydech, powtarzałam w myślach.
O ile ciało całkowicie odmówiło mi posłuszeństwa, to umysł jednak był całkowicie sprawny. Zdawałam sobie sprawę z tego, że właśnie mam atak paniki, że to tylko reakcja na przeżyte chwile strachu, że na pewno za kilka minut minie i nic mi nie będzie, a tym bardziej nie umrę. Cały czas twierdziłam, że nic mi nie jest, że trochę poboli i przestanie, że całe to wydarzenie nie miało na mnie wpływu i należy o nim zapomnieć. Teraz jednak wiedziałam już, że to kłamstwa serwowane nie tylko Janowi, ale i samej sobie. Prawda była taka, że było ze mną źle, sam powrót tutaj był dla mnie dużym wysiłkiem psychicznym, a wczorajsze pobicie przekroczyło moje granice wytrzymałości. W tym momencie byłam w jeszcze większej rozsypce niż wtedy, kiedy stąd uciekałam.  
Atak paniki zaczął mijać, serce powoli się uspakajało, a ręce już nie drżały. Czułam się jednak tak wyczerpana, że nie zdecydowałam się wstać. Jeszcze długo siedziałam w kuchennym kącie, zastanawiając się nad wyjazdem. Może taka decyzja byłaby słuszna? Sprzedać w cholerę ten dom i wynieść się jak najdalej. Tak, to mogłoby być dobre posunięcie. A jakbym tak zamieszkała w Stanach Zjednoczonych, albo może we Francji? Nigdy nie byłam w Paryżu, a podobno warto go zobaczyć. Na pewno warto, ale w głębi serca nie chciałam wyjeżdżać. Jedyne, czego chciałam to przestać się bać, jednak na razie nic nie zapowiadało sukcesu.
Na chwilę przysnęłam, a kiedy się obudziłam zegar wybił godzinę dwudziestą. Spokojnie podniosłam się z podłogi i z zadowoleniem zauważyłam, że czuje się dobrze, panika już minęła. Wzięłam długi i gorący prysznic, który niestety nie oczyścił mi umysłu, ale zbawiennie wpłynął na ciało, które dopiero teraz się rozluźniło. W koszuli nocnej położyłam się do łóżka i zamknęłam oczy w nadziei na spokojny sen. Na szczęście przyszedł szybko, niestety trwał za krótko. Obudziłam się, kiedy na dworze było już zupełnie ciemno. Zapaliłam nocną lampkę stojącą na szafce obok łóżka i spojrzałam na zegar, druga w nocy.
- Bardzo niespokojnie spałaś – usłyszałam od strony drzwi. Drgnęłam odwracając się w ich stronę.  
Jan siedział na podłodze i patrzył na mnie. Wyglądał na bardzo zmęczonego.
- Co tu robisz?
- Sprawdzam czy nadal nic ci nie jest – nie uśmiechał się, jego twarz wyrażała jedynie troskę i smutek.  
- Chodź do mnie – powiedziałam, choć wcale nie zamierzałam. Chwilę mi się przyglądał, żeby po chwili podnieść się z podłogi i usiąść na łóżku – proszę, chodź do mnie.
Tym razem już się nie wahał, ściągnął koszulkę i spodnie, po czym wszedł pod kołdrę. Położył się na plecach i podsunął ramie pod moją głowę. Wtuliłam się w niego i chwilę rozkoszowałam poczuciem bezpieczeństwa, jakie mi dawał. Niedane mi było jednak się uspokoić, bo w moim ciele rozszalała się burza nie do zatrzymania, z każdą mijającą sekundą i minutą, czułam coraz większe napięcie, spowodowane jego bliskością. Nie mogłam walczyć sama ze sobą, wystarczyło, że już walczę ze wspomnieniami, musiałam znaleźć ukojenie.  
Podniosłam się na łokciu i spojrzałam na niego, w jego oczach dostrzegłam pożądanie, które dodało mi odwagi. Pocałowałam go, a on bez wahania oddał pocałunek. Położyłam dłoń na jego nagiej piersi, on zaś wplótł palce w moje włosy i przyciągnął do siebie mocno, całując długo i namiętnie. Całkowicie się zapomniałam, nasze języki rozpoczęły taniec, który przynosił satysfakcję, ale i potrzebę czegoś więcej, jeszcze większe pragnienie bliskości, dotyku i spełnienia. Nasze ciała natychmiast odnalazły wspólny rytm, dłonie nawzajem gładziły i mocniej przyciągały do siebie. Rozkosz, jaką odczułam w momencie, kiedy wbił się we mnie przechodziła ludzkie pojęcie, całkowicie zawładnęły mną żądze, które nie pozawalały zwolnić nawet na moment. Oboje spragnieni długo dawaliśmy sobie radość, kiedy jednak w końcu oboje nasyceni opadliśmy na łóżko, w pokoju słychać było tylko przyspieszone oddechy. Żadnych słów, wyznań, obietnic. Nic z tego nie było nam potrzebne, tak jakbyśmy rozumieli się bez nich. Zasnęliśmy przytuleni, kiedy noc ustępowała miejsca dniu.

****************************************************************
Obudziło mnie mocne słońce wpadające przez okno sypialni. Była zaledwie ósma rano, a jednak czułam się wypoczęta. Po cichu wstałam i wyszłam z pokoju zarzucając na siebie tylko szlafrok. Jan spał, a że nie chciałam go budzić, postanowiłam napić się kawy. Zanim jednak dotarłam do kuchni zrobiłam sobie przystanek w łazience. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i uznałam, że tak za około dwa dni podbite oko nie będzie już filetowe, a raczej żółte, a więc mocny makijaż będzie w stanie go zakryć. Uśmiechnęłam się do siebie i postanowiłam tym nie przejmować.  
Kiedy nareszcie usiadłam z kubkiem w ręku przy stole, zastanowiłam się nad wszystkim, co się dzieje w moim życiu. To było jakieś szaleństwo. Od powrotu do domu rodzinnego wszystko stanęło na głowie. Rafał mimo tego, że jest moim przyjacielem, nie ma zielonego pojęcia, co się u mnie dzieje, bo go oszukuje. Tomek, który jak sądziłam już dawno mi wybaczył wyjazd, pobił mnie próbując odzyskać, a sąsiad, którego w pierwszej chwili nawet nie chciałam poznać okazał się fantastycznym kochankiem. Po prostu szaleństwo!
Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi, szybko zerwałam się na nogi i jak najciszej wyszłam na korytarz. Pukanie było mocne i stanowcze, po kilku minutach przeszło w walenie pięścią.  
- Zuza otwórz! Wiem, że tam jesteś – Rafał krzyczał nie wiedząc, że stoję tuż przed nim, zaraz za drzwiami, które jak sądziłam zaraz rozwali – Zuza, do kurwy nędzy otwórz nareszcie!
Oparłam się o ścianę obok drzwi nadal udając, że mnie nie ma. Bardzo żałowałam kłamstw, ale nie chciałam go bardziej ranić, pokazując, jak urządził mnie jego kuzym. Zamknęłam oczy żałując decyzji o powrocie, kiedy usłyszałam zrezygnowany ton głosu Rafała.
- Zuza, nie wiem co ten gnój ci nagadał, ale to wszystko nieprawda…... tak bardzo się o ciebie martwię, proszę, daj mi jakiś znak, że nic ci nie jest…….cokolwiek……tylko nie uciekaj znów, zostań w domu, ze mną…….proszę.
Łzy spływały mi po policzkach, moje serce pękało słuchając słów, które były wyrazem prawdziwej przyjaźni i miłości. Tak bardzo chciałam otworzyć drzwi i przytulić go, ale mój widok złamałby mu serce, a może nawet popchnął do czegoś złego. Tak bardzo pragnęłam go uspokoić, zapewnić, że wszystko w porządku, ale teraz już sama wiedziałam, że nie jest ze mną dobrze, on też by to wiedział. Słyszałam oddalające się kroki, ale nie mogłam przestać płakać.
- On cię kocha – cicho powiedział Jan. Nie zauważyłam, kiedy pojawił się przede mną.
- Oczywiście, że mnie kocha, tak jak ja jego.
- Nie, mam na myśli, że kocha cię jak kobietę, a nie przyjaciółkę.
- Janek, nie opowiadaj głupot – minęłam go wchodząc do salonu i spojrzałam przez okno. Nadal było widać Rafała, po chwili jednak zniknął, a ja usiadłam na kanapie. Jan zajął miejsce obok mnie i złapał za dłoń.
- Zuza, wiem co mówię – smutno na mnie spojrzał po czym odwrócił moją rękę tak, żeby zobaczyć rozcięcie – chyba zostanie ci blizna.
- Wiem.
- Nie przejmujesz się tym?
- A powinnam? Jedna mniej czy więcej, bez różnicy – wstałam z kanapy i skierowałam się do kuchni. Szybko umyłam kubek po kawie i nastawiłam wodę na kolejną.
- Skąd masz te blizny na plecach i ramieniu? – zapytał, choć wiedział już, że nie chcę o tym mówić. Wizyta Rafała wytrąciła mnie z równowagi. Byłam zła, na całą tą sytuacje, na całe swoje życie, na to, że znów jestem ofiarą i na dodatek przespałam się z nim.
- Jak tu wszedłeś w nocy? – warknęłam – zamknęłam wszystko na klucz.
- Ukradłem ci z szafki klucz do piwnicy. Spodziewałem się, że mnie wyrzucisz.
- I uważasz, że to w porządku, że wchodzisz do nieswojego domu posługując się skradzionym kluczem?! – czułam, że zaraz wybuchnę z nerwów, on jednak tylko się zaśmiał i zbliżył do mnie na kilka centymetrów.
- W nocy ci to nie przeszkadzało. Powiem więcej, byłaś zachwycona – zamachnęłam się chcąc wymierzyć mu policzek, on jednak w porę złapał mnie za rękę uniemożliwiając ruch – przepraszam, nie powinienem tego mówić.
- Nie powinieneś, a teraz mnie puść – wyrwałam rękę czując ból. Niestety świeży strup, jaki utworzył się na ranie został zerwany i krew zaczęła kapać na podłogę – idź już.
- Zuza….
- Wyjdź.

Hush

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1938 słów i 10397 znaków, zaktualizowała 15 cze 2018.

4 komentarze

 
  • ja1709niezalogowana

    :eek::eek::eek: Dzieje się:D

    17 cze 2018

  • Somebody

    Super! Naprawdę dobra część  :bravo:

    15 cze 2018

  • Hush

    @Somebody Dziękuje  :*

    15 cze 2018

  • blogerka

    Bardzo fajne i przyjemnie się czyta, czekam na kolejne części z niecierpliwością :*

    15 cze 2018

  • Hush

    @blogerka Dzięki

    15 cze 2018

  • Margo1990

    Ciekawe co będzie dalej 😁

    15 cze 2018