Dom cz. 5

Przeciągnęłam się na łóżku i spojrzałam w stronę okna. Pogoda współgrała z moim nastrojem. Dziś nie było słychać śpiewu ptaków, a przez szybę nie wpadały promienie słońca. To był jeden z tych nieudanych dni lata, kiedy człowiek zamiast chęci życia odczuwa jedynie niemoc i senność. A przynajmniej ja tak miałam w deszczowe dni. Mój humor jednak niewiele miał wspólnego z aurą za oknem, był skutkiem wczorajszych wydarzeń. Nadal przed oczami miałam pijaną twarz Tomka, jego namolne dłonie ciągle czułam na ciele. Nie mogłam ogarnąć tego, jak się zmienił. Pamiętałam go, jako fajnego chłopaka, swojego chłopaka, który ciągle się śmiał. Zawsze był miły i taktowny, a teraz zachował się podobnie do ludzi, od których uciekłam. Czułam wielkie rozczarowanie, bo wydawało mi się, że to on z naszej trójki zajdzie najdalej, najlepiej się ustawi w życiu. Kolejny dowód na to, jak bardzo życie bywa zaskakujące.
Wstałam niechętnie i weszłam pod prysznic. Gorąca woda nieco mnie odprężyła, udało mi się przestać myśleć o Tomku, zamiast niego natomiast przed oczami mojej wyobraźni pojawił się Janek. Zakręciłam wodę i wyszłam z kabiny, owinęłam się ręcznikiem i popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Czułam wstyd, moje wczorajsze zachowanie było żałosne. Facet, który nie tylko jest miły, zabawny i pomocny, ale jeszcze przystojny i pociągający chce się ze mną umówić, a jedyne, na co mnie stać to milczenie. Mogłam zrzucić to na wcześniejszą sytuacje z Tomkiem, która była dla mnie naprawdę stresująca, ale nie chciałam się oszukiwać. Jan zaskoczył mnie swoim pytaniem, więc nie odpowiedziałam nic. Nie umiałam szybko wyjaśnić, że jestem popsuta i nie powinien marnować na mnie czasu. Nie da się tego ładnie powiedzieć. Ale po takim zachowaniu już pewnie się tu nie pojawi, więc sprawa załatwiona.
Czekając, aż zagotuje się woda obserwowałam Rafała, który zmierzał do moich drzwi. Otworzyłam zanim zapukał i zaproponowałam kawę. Był poważny i milczący. Usiedliśmy przy stole nad parującymi kubkami i dopiero wtedy się odezwał.
- Widziałem się wczoraj z Tomkiem. Już wie, że tu jesteś – powiedział, a ja nie chciałam na razie wspominać wczorajszego zdarzenia, więc milczałam. Cisza trwała chyba kilka sekund, ale dla mnie ciągnęła się w nieskończoność – chyba odżyły w nim wspomnienia.
- Czemu tak uważasz? – zapytałam, choć to, że coś jest na rzeczy już wiedziałam.
- No wiesz, takie tam gadanie pijanego, ale….. jakoś nie daje mi to spokoju. Powiesz mi, jeśli pojawi się u ciebie?
- Jeśli chcesz to powiem – nic nie odpowiedział. Kiwnął jedynie głową i milcząc popijał kawę. Oboje wsłuchiwaliśmy się w deszcz rytmicznie stukający w parapet, każde zatopione we własnych myślach. Po dłuższej chwili złapał mnie za dłoń i mocno uścisnął, jakby chciał dodać mi otuchy.
- Wiesz, że cię kocham – powiedział – jesteś dla mnie jak siostra. Jeśli coś cię zaniepokoi od razu masz mi powiedzieć.
- Powiem – obiecałam, choć przecież już zataiłam, że jego kuzyn odwiedził mnie wczoraj. Było mi z tym głupio, bo wyraźnie było widać, że Rafał się martwi. Jednocześnie jednak wolałam nie wspominać o tej wizycie, choć sama nie rozumiałam, dlaczego tak jest.
Po wyjściu przyjaciela poczułam się jeszcze gorzej niż wcześniej, nie chciałam jednak zmarnować ani jednego dnia, dlatego postanowiłam uporządkować dokumenty. Odkryłam, że rodzice nie zadbali o sprawy formalne, przez co dom nadal należał do mojego dziadka, nieżyjącego już prawie dwadzieścia lat. Przygotowałam akt własności i uznałam, że pora wybrać się na tournée po urzędach. Muszę uregulować pewne sprawy, niestety nie posiadałam nawet aktu zgonu rodziców i brata, nic nie miałam. Nie wiedziałam nawet, gdzie zostali pochowani, a przecież na pewno odbył się pogrzeb. Wiedziałam tylko, że nie żyli. Napisał mi o tym Rafał, na portalu społecznościowym. Nie był nawet pewien, czy to moje konto, bo dopisał, że to pewnie pomyłka. Nie odpowiedziałam na tę wiadomość, nie sądziłam, że kiedykolwiek tu wrócę. A teraz tu jestem. Ech, życie.
Wycieczka okazała się krótka, bo Urząd Miasta niestety wymagał najpierw złożenia wniosku o wydanie aktów zgonu, a później cierpliwego czekania na ich otrzymanie. Tak więc mimo mocnego postanowienia załatwienia jak najwięcej, wróciłam do domu już po dwóch godzinach, ze spuszczoną głową i na dodatek cała przemoczona. Szybko przebrałam się w luźny dres i zrobiłam sobie kawę. Postawiłam na relaks, więc położyłam się na kanapie w salonie całkowicie zatapiając w ulubionej książce. Niezawodny sposób na poprawę humoru i tym razem się sprawdził. Co chwilę uśmiechałam się czytając zdania, które już praktycznie znałam na pamięć.  
Dzień nieróbstwa był mi chyba potrzebny, bo czułam ogromny spokój leżąc i odpoczywając. Czułam jak wszystkie moje mięśnie się rozluźniają, aż w końcu odpłynęłam w niebyt. Kiedy się obudziłam było chwilę przed ósmą wieczorem. Wstałam prostując kości i wyjrzałam przez okno. Deszcz już nie padał, więc założyłam tenisówki i wyszłam na dwór odetchnąć świeżym powietrzem. Chłód i wilgoć panujące na zewnątrz szybko mnie orzeźwiły. Zamknęłam za sobą drzwi i tylną furtką wyszłam do lasu. Po tylu latach mojej nieobecności nie było już ścieżki prowadzącej nad rzekę, ale nie zatrzymało mnie to. Szybko przedzierałam się przez mokre gałęzie, żeby po kilku minutach znaleźć się na łące. Kiedy nareszcie do niej dotarłam, na chwilę przystanęłam uśmiechając się do siebie. To kiedyś było moje miejsce, może nadal nim jest. Przeszłam przez wysokie trawy i znalazłam strumyk, który nadal wyglądał tak samo. Usiadłam na brzegu i zamknęłam oczy. Głęboko odetchnęłam i zaczęłam nasłuchiwać. Cisza w tym miejscu nadal była niezachwiana, nic nie zakłócało spokoju. Nie docierał tu ani jeden dźwięk świadczący o obecności człowieka. Kiedy otworzyłam oczy spojrzałam w płynący u moich stóp strumyk. Woda płynęła szybko, gładząc leżące na dnie kamienie, jej cichy szmer nadawał temu miejscu unikalność.  
Zrobiło mi się smutno, kiedy przypomniałam sobie, ile razy siedziałam tu ukrywając się przed światem, ile razy cierpiałam tutaj w samotności, ile łez wtedy wylałam. Teraz też moje oczy zrobiły się mokre, emocje które przeżywałam wtedy wróciły, mimo upływu lat nadal byłam tą samą zagubioną dziewczyną. Ciągle te wszystkie wspomnienia mnie nawiedzały, nie dawały spokoju, nie pozwalały zapomnieć.  
Pokręciłam głową sama do siebie i wstałam, wkoło mnie zaczęło robić się już ciemno, więc raźnym krokiem wróciłam na plac. Zamknęłam za sobą furtkę i zobaczyłam, że ktoś stoi obok schodów. Przez sekundę pomyślałam, że to Tomek, zaraz jednak rozpoznałam Jana. Stał do mnie tyłem i patrzył na drogę, więc zaskoczyłam go witając się z nim. Spodziewał się pewnie, że będę wracała z miasta.  
- Skąd się tu wzięłaś? – zdziwił się
- Znikąd – zażartowałam, ale tak naprawdę nie chciałam wspominać skąd wracam. To było moje miejsce i chciałam, żeby tak pozostało – co słychać?
- Wszystko dobrze, a co słychać u ciebie?
- W porządku – nasza sztywna rozmowa przypomniała mi o wczorajsze gafie, zrobiło mi się głupio i delikatnie opuściłam głowę, przez co mój wzrok zahaczył o ubranie, które miałam na sobie. Luźnie spodnie od dresu, koszulka o trzy rozmiary za duża i czarna rozpinana bluza sięgająca do połowy ud. Jak ostatni dziad!
- Pewnie będę nachalny, ale zapytam jeszcze raz. Umówisz się ze mną?
Podniosłam wzrok na jego przystojną twarz i choć bardzo chciałam się z nim umówić, to czułam, że nie powinnam tego robić.
- Jan, bardzo cię lubię, ale….
- Nie jestem w twoim typie – dokończył za mnie.
- Jesteś, nie o to w ogóle chodzi.
- Więc o co? – proste pytanie, a jednak nie umiałam znaleźć na nie prostej odpowiedzi.
- Myślę, że jestem nieodpowiednią dla ciebie osobą.
- Jak to nieodpowiednią? Nie rozumiem.
- Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? Powiedziałeś, że słyszałeś o mnie – przypomniałam mu, na co kiwnął głową – co mówili na mój temat?
- Że kiedy tu mieszkałaś byłaś bardzo miłą i sympatyczną dziewczyną.
- Tylko tyle?
- O tobie tylko tyle.
- Aha – uśmiechnęłam się – a o mojej rodzinie?
- Ujmę to tak, musiałaś mieć ciężko w domu – widziałam, że niezręcznie mu mówić, więc nie naciskałam. Postanowiłam za to zagrać w otwarte karty.
- To prawda, było ciężko. Powrót tutaj przypomniał mi wiele rzeczy, o których starałam się zapomnieć – znów opuściłam głowę i poczułam napływające mi do oczu łzy, zamrugałam odganiając je i spojrzałam na Jana – są sprawy, które muszę przepracować, nie mam teraz głowy do umawiania się.
- Rozumiem – pokiwał głową i zrobił krok zamierzając odejść. Zatrzymał się jednak i podszedł do mnie, o wiele bliżej niż się spodziewałam – chociaż nie, nie rozumiem. Nie mam takich wspomnień jak ty, nie przeżyłem zapewne nic tak strasznego, ale zamykanie się w sobie na pewno ci nie pomoże.
- A ty co? Terapeuta jesteś? Nic nie wiesz na ten temat! – uniosłam się.  
- Nie, ale nie zmienia to faktu, że mam rację – przyglądał mi się tak intensywnie, że przez moje ciało przeszedł dreszcz. Miałam zamiar odpowiedzieć, ale nie zdążyłam. Szybko nachylił się do mnie i poczułam jego usta na swoich. Byłam tak zaskoczona, że w ogóle się nie opierałam, położył dłoń na dole moich pleców delikatnie przyciągając do siebie, a ja całkowicie opętana jest smakiem pozwoliłam mu na to. Pełna pasji oddawałam pocałunki, całkowicie zapomniałam się w odczuwanej przyjemności, chciałam więcej, dużo więcej. Mocno przyciągnęłam go do siebie, jedną dłoń zanurzyłam w ciemnych włosach i pogłębiłam pocałunek. Ręce Jana szybko wdarły się pod moje ubranie, a kiedy poczułam jego dotyk na skórze pleców, prawie zachłysnęłam się z wrażenia.  
Nagle jednak oderwał się ode mnie i oparł swoje czoło o moje. Nasze przyspieszone oddechy mieszały się ze sobą, czułam, jak szybko bije mi serce i byłam pewna, że on również to czuje.
- Chciałbym cię wziąć do środka i zrobić o wiele więcej, na razie jednak odpuszczę – dłonią delikatnie uniósł moją twarz, tak że nasze spojrzenia się spotkały – chce żebyś była gotowa – tym razem delikatnie musnął moje usta i odszedł.
Zostałam sama przy schodach, przyglądając się jak odchodzi. Było mi żal, jednocześnie musiałam przyznać, że zachował się bardzo dojrzale. Kiedy mój oddech się uspokoił weszłam do domu i skierowałam prosto pod prysznic. Woda jednak nie uspokoiła mojego ciała, nadal byłam podniecona zachowaniem Jana, chciałam go znów pocałować , poczuć jego dłonie, całkowicie mu się oddać.  
Chciałam o wiele więcej niż mi dał.

Hush

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2082 słów i 11239 znaków.

4 komentarze

 
  • Almach99

    Lapka w gore oczywiscie. Ladnie piszesz, tak z wyczuciem. Akcja rozwija sie powoli. Przyznam sie, ze fajnie by bylo poczytac o bojce pomiedzy Tomkiem I Jankiem.

    26 maj 2018

  • ja1709niezalogowana

    :bravo:

    24 maj 2018

  • Hush

    @ja1709niezalogowana  :jupi:

    25 maj 2018

  • Gaba

    Łapsko przyklepało 10' po ukazaniu się. To byłem ja😊. O! Teraz komentujemy: zadziwiającym jest to, że prostym, fajnym językiem potrafisz tak ładnie malować, właśnie malować nastrój, emocje... To już jest sztuka! Rozwijasz się i to mnie cieszy. Tylko ta "krótkość"..... Możesz obiecać, że coś z tym zrobisz? No bo jak można przerwać w ten sposób?? :sad: Pozdrawiam Cię i czekam na więcej! ;)

    19 maj 2018

  • Hush

    @Gaba dziękuję Ci za tak miłe słowa. Bardzo mnie cieszy Twoja opinia. Niestety obiecać nie mogę :)

    19 maj 2018

  • Gaba

    @Hush no tak---- prawdziwa KOBIETA--- ehhhhh! No niech Ci będzie! Pozdrawiam

    19 maj 2018

  • Somebody

    No to czas, żeby nasza bohaterka poszła w końcu na całość  ;) Dobra, budująca napięcie część  :bravo:

    18 maj 2018

  • Hush

    @Somebody Dziękuje :)

    19 maj 2018