Dom cz. 9

Trzy dni w czasie których udawałam, że mnie nie ma wypadły naprawdę przekonywująco. Przede wszystkim dlatego, że faktycznie z nikim się nie widywałam. To były bardzo długie i ciężkie dla mnie dni, czas ciągnął się niemiłosiernie, godziny jedna za drugą stawały się coraz dłuższe. Świeże wspomnienia zaczynały się mieszać z tymi starymi, ciągle i ciągle wracałam do wydarzeń sprzed lat i tych z ostatnich dni. Twarz brata zaczęła zmieniać się w Tomka, i odwrotnie. Nie mogłam poradzić sobie sama ze sobą, miałam dość siebie i wszystkiego jednocześnie. Brakowało mi kogoś, z kim mogłabym porozmawiać.
Ja, osoba wycofana, całkowicie przekonana co do tego, że nie warto przebywać z ludźmi, że nie warto się angażować, byłam niesamowicie wyczerpana swoją samotnością.  
Powrót w to miejsce zmienił mnie, sprawił, że stałam się słaba, spragniona akceptacji i towarzystwa, które tutaj stało się ważnym elementem mojego życia.  
Trzy dni, kiedy w każdej minucie żałowałam bliskości, na jaką pozwoliłam Janowi, a jednocześnie wspominałam chwile, w których trzymał mnie w ramionach, całował, dotykał, kochał. Ach, jakże tęskniłam za nim, za jego obecnością, śmiechem i troską. Ale mimo to, nie odpuściłam. Cztery razy próbował dostać się do mojego domu, ale drzwi w piwnicy zabezpieczyłam na zasuwę, która była po wewnętrznej stronie. Na ogół była nieużywana, ale tym razem naprawdę się przydała, nie miał szans dostać się do środka. Byłam z tego bardzo zadowolona, a jednocześnie sprawiłam sobie tym przykrość.  
W niedzielę o trzeciej nad ranem, spakowałam walizkę i uważając, żeby nikt mnie nie zobaczył, poszłam na dworzec. Wiedziałam, że jestem śmieszna z tym udawaniem, ale zawsze wychodziłam z założenia, że jak kłamać to od początku do końca. Usiadłam na ławce na peronie i przez prawie cztery godziny paliłam papierosy przygotowując się na „powrót”. Kiedy nareszcie podjechał pociąg wstałam i przeciągnęłam się, po czym udając, że z niego wysiadłam, skierowałam się do domu. Było dobrze po ósmej, kiedy „wróciłam”. Ledwie doszłam do schodów, a już usłyszałam trzask furtki. Szybkim krokiem kierował się do mnie Rafał.
- Zuzka! – nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo złapał mnie w ramiona. Ściskał długo i bardzo mocno, a ja pozwalałam na to, bo wiedziałam, że musiał mocno przeżyć mój „wyjazd”. Chętnie wtuliłam się w niego, szukając chyba pocieszenia.
- Rafał, ale za tobą tęskniłam.
- Nareszcie jesteś! Chodź do środka, musimy pogadać – jedną ręką złapał mnie za dłoń, a w drugą wziął walizkę. Pod samymi drzwiami wyrwał mi klucze i sam sobie otworzył dom, po czym wszedł do środka. Ja nie weszłam od razu, bo mój wzrok przyciągnął Janek, stojący u siebie na placu i przyglądający się całej sytuacji. Kiwnął ręką na przywitanie, wtedy odwróciłam głowę i skryłam się w domu. Nie przywitałam się z nim, nie chciałam, więc dlaczego nagle w moich oczach pojawiły się łzy?
- Gdzieś ty się podziewała przez te cztery dni? Po co byłaś w tej Anglii?
- Rafał uspokój się – przystopowałam go – napijesz się kawy?
Chwilę stał i przyglądał mi się, ale chyba nie dostrzegł w moim zachowaniu nic niepokojącego, bo uśmiechnął się i zgodził.
Po zaparzeniu kawy usiedliśmy przy stole i opowiedziałam mu o Jasonie. Od początku do końca, o tym jak się poznaliśmy, gdzie, co nas łączyło i jak umarł. I kolejne kłamstwo odnośnie „wyjazdu”, ale powód wydawał się na tyle poważny, że uznałam go za wiarygodny.
- Byłam na sprawie tego gościa, chciałam usłyszeć wyrok, to wszystko.
- Musiało być ci ciężko.
- Było, ale już po wszystkim. Chce sobie na nowo ułożyć życie – uśmiechnęłam się, bo poczułam, że to co mówię, jest szczera prawdą. Że Jason właśnie w tym momencie stał się dla mnie przeszłością, a ja jestem gotowa na kogoś nowego – i chcę je ułożyć tutaj.
- Bardzo się cieszę – ujął moją dłoń i uścisnął – a teraz powiedz mi jak to było z Tomkiem.
- Przyszedł pijany i zrobił mi awanturę. Ma mi za złe, że go zostawiłam i musze przyznać, że bardzo mnie to zabolało. Myślałam, że oboje mamy to za sobą, przecież byliśmy tak młodzi! – pokręciłam głową, nadal nie rozumiejąc byłego chłopaka – chyba trochę zbyt emocjonalnie zareagowałam, przepraszam. Mój wyjazd też był nagły, więc tym bardziej przepraszam.
- Nie szkodzi, po prostu się martwiłem. Bałem się, że skoro wyjechałaś już nie wrócisz – westchnął – postaram się, żeby Tomek więcej do ciebie nie przyszedł.
Pokiwałam głową, choć tak naprawdę miałam ochotę go prosić, żeby się mocno postarał, bo kolejnej wizyty mogę już nie przeżyć. Nie powiedziałam tego jednak, nie mogłam.  
Jakiś czas po wyjściu Rafała siedziałam nadal nad zimną już kawą i rozmyślałam nad własnym postępowaniem. Czy miałam powód do złości na Jana? Może za ostro zareagowałam na jego słowa? W końcu miał rację twierdząc, że nie miałam mu w nocy za złe wizyty. Czy powinnam nadal się gniewać? Może zaprosić go do siebie i spróbować coś z nim stworzyć? A może zapomnieć o wszystkim i nie zawracać sobie nim głowy? Tylko jak zapomnieć, kiedy nie mogłam przestać o nim myśleć. Tyle pytań i żadnej, naprawdę żadnej odpowiedzi. Nie wiedziałam co robić, więc postawiłam na przeczekanie. Jeśli choć odrobinę mu na mnie zależy, to wróci tu, wtedy porozmawiamy. Jeśli nie, będę miała jasność.  
Przez kolejne dwa tygodnie ani raz nie zobaczyłam Jana. Trzymałam się swojego postanowienia, a on chyba uznał, że to co mówiłam na początku naszej znajomości jest prawdą. Jestem zbyt popsuta, żeby było warto marnować na mnie czas, zbyt skrzywdzona, żebym umiała stworzyć normalny związek. No cóż, było minęło.  
Często odwiedzał mnie Rafał, dzięki czemu nie czułam się tak samotna. Jakby wiedział, że najgorszą dla mnie porą jest wieczór, przychodził na kawę lub piwo i do późnej nocy rozmawialiśmy na przeróżne tematy, błahe i poważne, śmieszne i przykre. Kiedyś powiedział „jestem tu dla ciebie” i naprawdę był. Zawsze, kiedy go potrzebowałam, nawet wtedy, kiedy wydawało mi się, że wszystko w porządku, to i tak poprawiał mi humor. Dzięki temu zasypiałam ze spokojną głową, a myślami już prawie wcale nie wracałam do traumatycznych wydarzeń.  
Niestety spokój to jest stan przejściowy, musiało się coś wydarzyć. Rafał pewnego dnia wpadł do mnie jak burza wykrzykując, że Tomek miał wypadek, że pijany kierowca go potrącił na pasach i jest w szpitalu. Jak szybko przyszedł, tak samo szybko wyszedł. I niestety długo się nie widzieliśmy, stan jego kuzyna był ciężki, przy życiu utrzymywał go respirator, a że nie miał żadnej bliższej rodziny to Rafał spędzał u niego każdą wolną chwilę. Rozumiałam to i wiedziałam, że jego zachowanie jest bardzo w porządku, jest słuszne. Jednak brakowało mi go tak bardzo, że wieczorami niejednokrotnie siedziałam zalana łzami. Na odwiedzenie Tomka się nie zdecydowałam, nie czułam się na siłach go zobaczyć, choć zdawałam sobie sprawę z tego, że w obecnej sytuacji nic mi nie grozi.
Pod koniec sierpnia nareszcie pojawił się u mnie Rafał. Było późne popołudnie, a ja grabiłam skoszoną wcześniej trawę. Byłam tak zajęta, że nie zauważyłam, kiedy pojawił się zaraz przy mnie. Niestety miał złe wieści, jego kuzyn zmarł. Widziałam, jak bardzo jest smutny, rozbity, więc przytuliłam go mocno. Kiedy nareszcie odsunął się ode mnie, jego oczy były pełne łez, przez co i ja zapłakałam. Mimo tego, że od lat Tomek nie był mi bliski, a nasze ostatnie spotkanie było straszne, to było mi bardzo przykro z powodu jego śmierci. Ze względu na Rafała.  
Czas do pogrzebu upłynął szybko, Rafał znów u mnie bywał, ale był inny, poważny i skupiony, smutny i często nieobecny. Nie naciskałam go, potrzebował czasu na przepracowanie tego, co się wydarzyło, a skoro w mojej obecności było mu łatwiej, nie zamierzałam nic zmieniać.  
Pogrzeb był bardzo piękną ceremonią, ksiądz mówił o Tomku bardzo dobrze, co na pewno dla większości zebranych było stosownym ukoronowaniem jego życia. Ja jednak bardzo męczyłam się słuchając tych wspaniałości, bo mój obraz zmarłego był całkowicie inny. Wytrwałam jednak, dla Rafała. Nie było żadnej stypy, co mnie ucieszyło, a Rafał od razu skierował się do mojego domu. W milczeniu usiedliśmy w salonie. Cisza mi nie ciążyła, ale pogrzeb mnie wykończył, więc wtuliłam się w niego, a on objął mnie ramieniem. Dużo czasu upłynęło, zanim się odezwał.
- Dziękuje.
- Za co? – zapytałam
- Za to, że wróciłaś, że byłaś dziś ze mną, że nadal jesteś.
- Nie ma za co.
Szybko usnęłam, a kiedy się obudziłam była już ciemna noc. Rafał nadal mnie przytulał, ale już nie siedzieliśmy, a leżeliśmy na kanapie. Jego ciało na całej długości przylegało do mojego, ramieniem mnie nadal obejmował. Chciałam wstać, przez sen jednak mocno mnie do siebie przygarnął. Było mi ciepło i wygodnie, przez co szybko znów odpłynęłam. We śnie pojawił się przede mną Tomek, na jego twarzy malowała się złość i żądza mordu. Chciałam uciec, ale nie mogłam. Nagle leżałam, a on już był nade mną, trzymał mnie mocno za ręce, a ja wyrywałam się, szarpałam, bez żadnego skutku. „Zostaw mnie, błagam” krzyczałam i prosiłam, ale nie było żadnej odpowiedzi, tylko oczy, w których nie było odrobiny litości.
- Zuza! Zuza, wystarczy! Obudź się.
Nagle otworzyłam oczy, nie było już Tomka, a w jego miejscu był Rafał.
- Chyba śniło ci się coś złego, bo zaczęłaś szaleć.
- Chyba tak – odpowiedziałam i jeszcze raz mu się przyjrzałam, to był na pewno on – przepraszam.
- Nie szkodzi – puścił moje ręce i usiadł – często miewasz koszmary?
- Zdarza się – potwierdziłam siadając obok niego.
- Jestem tu, więc nie musisz się bać.
- Wiem – spojrzałam na niego z wdzięcznością, a on pocałował mnie.  
Nie tak jak wiele razy wcześniej w czoło, nie jak przyjaciel. Pocałował mnie prosto w usta, jak mężczyzna. Tak bardzo mnie zaskoczył, że nie zareagowałam, co musiało wydać mu się przyzwoleniem. Pogłębił pocałunek, a ja na niego odpowiedziałam, jego język wprawnie pieścił mój, co mi się ogromnie spodobało. Zaraz jednak w głowie pojawiła się myśl, że to Rafał, że to przyjaciel, że to może wszystko zniszczyć. Lekko odepchnęłam go od siebie i spojrzałam mu w twarz.
- Przepraszam – bąknął i wyszedł szybko z mojego domu.

Hush

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2027 słów i 10875 znaków.

2 komentarze

 
  • Użytkownik Somebody

    Ja tam nie widzę pośpiechu, tylko ciekawie poprowadzoną fabułę  ;)

    22 cze 2018

  • Użytkownik Hush

    @Somebody  :kiss:

    23 cze 2018