Dom - 102

Dom - 102Cześć. Słuchajcie, przepraszam was bardzo ale do maja rozdziały, o ile będą się pojawiały, będą pojawiać się z opóźnieniem. Jak zdam mature wróca co-piątkowe odcinki

Na niebie przesuwały się szarawe chmury, poukładane w rozmaite wzory. Wyglądały niesamowicie, oświetlone jasną tarczą księżyca który w końcu zdecydował się pokazać.  
- Zadzwoń do Gringo – nakazał Kamil Danielowi, rzucając Samsunga na jego kolana.
- Po co? – zapytał brat.
- Zdaj raport i zapytaj gdzie do kurwy jest... – Kamil wciąż wypatrywał chociaż kawałka asfaltu.
Daniel wykonał telefon.
- Yo, H. Tu Daniel. Kamil się pyta gdzie do kurwy jesteś...No dobra... Nie powiedział, nie żyje.
Po tych słowach Gringo zakończył rozmowę.
- Dobra robota. Przyjedźcie do mnie po zapłatę – powiedział Dan udając gruby głos Gringo.
- Powiedziałem mu że nie chce zapłaty – odezwał się Kamil.
- Nie wiem, kazał nam przyjechać – Daniel rozłożył ręce.
- Możemy pojechać. Tylko jakaś droga by się przydała.
Brnęliśmy tak w ciszy jeszcze kawałek. Światła radiowozów i magazyn zniknęły na dobre.
Kiedy koła samochodu poczuły asfalt, kierowca znalazł się w siódmym niebie. Nasze wytrzęsione tyłki również.
Nikt nie wiedział gdzie jesteśmy. Wszyscy rozglądali się dookoła, szukając jakiegoś znajomego obiektu czy tabliczki z nazwą ulicy.
Droga typowo wiejska niedaleko łączyła się z główną. Bez kierunkowskazu, Kamil stał chwilę zastanawiając się w którą stronę skręcić.
- Ma ktoś kompas? – rozległ się jego głos.
Odpowiedziała mu cisza.
- A monetę?
Na to Grzesiek wyciągnał z kieszeni jakiś grosik.
Kamil rzucił monetą. Gdy upadła na dywanik, skręcił w lewo, na oświetloną latarniami jezdnię.  
Mieliśmy nadzieję dojechać do Nowej Soli, jednak przez następne kilometry mijaliśmy tylko drzewa rosnące przy asfalcie.
Kiedy naszym oczom ukazał się tabliczka Głogów poczuliśmy się nieswojo. Nigdy tu nie bylliśmy, nie mamy gdzie spać...
Kamil wjechał do miasta.
- Znajdźcie mi jakiś sklep, musze się napić – powiedział gdy już otaczały nas budynki.
Prawie jednocześnie dodaliśmy " Ja też” i zaczęliśmy zerkać przez okna.  
Kiedy Kamil tylko zobaczył niewielki supermarket, nie czekał ani chwili. Z piskiem opon zaparkował Rrkę na pustym prawie parkingu.  
Kiedy już mieliśmy wysiadać, odezwała się komórka Kamila.
- Nie, nie przyjedziemy... BO KURWA PIWA MI SIE CHCE!
Przyjena konwersacja, po czym telefon został rzucony na podłogę a drzwi auta zamknęły się z trzaskiem.
Siedząc jeszcze w samochodzie, zerknęliśmy najpierw na wkurwionego Kamila gnającego w stronę sklepu a potem na siebie.
- To normalne – skomentował sytuacje Daniel, po czym pierwszy wysiadł.  
Dołączyliśmy do Kamila. Niczym lew, polował na piwo. Nie przeszkadzając mu Daniel kazał Grześkowi znaleźć chleb i wędline na kanapki a mnie poslał po chipsy.  
Przesuwałem się pomiędzy alejkami pustego już sklepu. Jednak, w którejś z uliczek, między półkami stał mój stary znajomy.  
Bartek, Jordan czy jak jeszcze na niego mówią grzebał coś w pudełku z groszkami. Miał na sobie granatową bluzę, czarne dresowe rurki z krokiem w kolanach i białe Jordany. Nie zauważył mnie dopóki się nie przywitałem.
- Co tu robisz? – zapytałem z uśmiechem.
- Zakupy, naszło mnie na słodycze – powiedział jakby zawstydzony – A ty?
- Długa historia - W tym momencie zza półek wynuzył się Kamil. Ledwo było mu widać twarz, niósł cały stos czteropaków piwa. Wyczułem imprezę w samochodzie, o ile będzie gdzie usiąśc przez ten alkohol.
- Idziesz? – odezwały się puszki Heinekena.  
Zapłaciliśmy i wszyscy razem opuściliśmy sklep. Bartek kierował się do czerwonego, sportowego Audi. Błyszczało w świetle latarni pod którą zaparkował.  
- Może coś wam pomóc? – usłyszałem Bartka kiedy właśnie miałem wsiadać do naszego samochodu.
W głowie zrodził mi się pomysł.
- Możemy spędzić u ciebie noc? – zapytałem bez wachania z uśmiechem.  
Spostrzegłem Kamila. Otworzył już butelkę, mierzył mnie wzrokiem który mógł zabić...
- Jasne. Jedźcie za mną – odkrzyknął Jordan i odpalił silnik.
Wsiadłem na tył, wszyscy już zawiesii na mnie swoje spojrzenia.
- Co? – Nie wytrzymałem.
- Nic – odburknął Kamil, oblizując usta. Odstawił butelkę między siedzenia i ruszył za czerwonym Audi.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 769 słów i 4474 znaków.

4 komentarze

 
  • becia.

    W czerwcu albo pod koniec maja to 2,5 miesiąca nie miesiąc.

    19 mar 2015

  • EdD

    Naprawde nie mam teraz czasu a nie chce dodawać krótkich i nic nie wnoszących do opowiadania kawałków.  W czerwcu, albo pod koniec maja. Miesiąc chyba wytrzymacie? ;) Matura ważniejsza

    17 mar 2015

  • becia.

    Kiedy następne.?

    16 mar 2015

  • becia.

    Kiedy nn.?

    8 mar 2015