Dom - 2

Dom - 2Cała sytuacja docierała do mnie bardzo powoli. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę co się właściwie stało.
Spojrzałem w głąb siebie i uświadomiłem sobie że tych kilku chłopaków spełniło moje największe marzenie.
Lekko podniosłem koszulkę i położyłem sobie rękę na brzuchu. Przesuwałem ją wyżej, i wyżej.
Zdałem sobie sprawę że jestem sobą.
Pamiętam kim byłem zanim nastała ciemność. Byłem tą dziwną dziewczyną, tą która nie ma znajomych i ubiera się jak chłopak. Tak… ponieważ naprawdę nim była.
Byłem chłopakiem uwięzionym w ciele dziewczyny. Marzyłem aby kiedyś nastąpił dzień że obudzę się w normalnym ciele. Że będę sobą. Że będę miał kolegów i pewnego dnia poznam kobietę z którą spędzę resztę życia.
Ale to było nierealne. Aż do teraz. Wiele razy prosiłem Boga aby ten moment nastał. Zawsze uważałem że mam na imię Dominik i zaszła pomyłka. Ale teraz wszystko zaczyna się układać.
Kładę rękę na klatce piersiowej. Nic tam nie ma. Płasko, tylko rany które trochę bolą.  
Odczuwam ulgę. Znowu zaczynam czuć każdy oddech, słyszeć każdy wdech i wydech. Ten nieszczęśliwy okres w życiu już się skończył.  
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech który był tam bardzo rzadkim gościem. Byłem szczęśliwy. Czułem że naprawdę zaczynam nowe życie.
Wyjąłem rękę spod koszulki i położyłem na kolanie. Skrzywiłem się i lekko zasyczałem, ponieważ moje ciało znowu przeszedł ból. Ale to nie były rany, to bolały mięśnie.
Moi towarzysze chyba to zauważyli.
-Spałeś ostatnie dwa tygodnie - usłyszałem i skierowałem wzrok na chłopaka pod drzwiami - Musieliśmy cię trzymać w śpiączce żebyś nie zrobił sobie krzywdy ani nie zepsuł naszej roboty.
-Wy to zrobiliście? - wyjęczałem, omiatając wzrokiem wszystkich obecnych w pokoju. Bolał mnie każdy mięsień.
-Podoba się? - zapytał chłopak naprzeciwko mnie.
-Tak… Ale kim wy jesteście?
-Kamil - powiedział i podał mi rękę.
Przywitałem się a on przedstawił kolegów
-To jest Daniel - wskazał na chłopaka pod drzwiami który też podał mi rękę - A to Grzesiek - Chłopak z papierosem pomachał mi głupio się uśmiechając.
Posłałem mu taki sam uśmieszek.
-Już go lubie! - Dwóch pozostałych zaczęło się śmiać. Po chwili ja tez się zaśmiałem ale do głosu doszedł mój rozsądek.
-Ale dlaczego? - Zapytałem i spojrzałem na Kamila.
Przez chwilę trwała cisza. Patrzyli na siebie tylko.
-Już czas - powiedział Kamil - Chodź - Pokazał gestem że mam z nimi iść.
Wyszliśmy z pokoju. Jak wstawałem znowu wszystko mnie zabolało ale kiedy szedłem ból nasilił się. Schylony kuśtykałem za Grześkiem i Danielem. Kamil szedł za mną
-Po paru krokach przestanie - poklepał mnie w ramię.
Znajdowaliśmy się w jakimś dużym opuszczonym budynku. Ściany były otynkowane tylko w pokoju gdzie się obudziłem, w dużym otwartym pomieszczeniu przez które szliśmy ściany były niepokryte niczym. Widać było suporki. Sufit był z desek, podłoga betonowa.  
W tym budynku jedynym oddzielnym pomieszczeniem był pokoik z którego wyszliśmy. W dużym pomieszczeniu gdzie byliśmy były 3 okna: dwa na ścianie z drzwiami do budynku i jedno malutkie na przeciwległej.
W ciemnym kącie stała kanapa i mały stolik do kawy. Był też stary telewizor podłączony do przenośnego generatora prądu.
W innym miejscu stał drewniany, mały stolik i cztery krzesła. Usiedliśmy tam.
Daniel, zanim usiadł włączył małą lampkę i wokół trochę się rozjaśniło. Na dworze był dzień ale tutaj było dziwnie ciemno.
-Wyjaśnimy teraz kwestię twojego "Dlaczego?”. - Kamil siedział naprzeciwko mnie i grzebał w brązowej kopercie.
Skupiony patrzyłem na jego rękę wyciągającą kilka fotografii. Trzymał je, a jedną położył przede mną.
-Pamiętasz to? - zapytał kładąc koło siebie pozostałe.
Na zdjęciu zrobionym z ukrycia byłem ja i mój starszy brat. To był w marcu, mamy maj. Strzelaliśmy do puszek z wiatrówki. Obrazek pokazywał mnie kiedy celowałem gotowy by oddać celny jak zawsze strzał. Byłem w tym dobry.
-Tak, strąciłem wszystkie. Ale co to ma do… - Kamil pokazał mi następne zdjęcie - Opowiedz mi o tej sytuacji.
-Biłem się z kumplem - Patrzyłem na zdjęcie mojej twarzy. Miałem rozbity nos i posiniaczone powieki.
-Kto wygrał? - Wiem że znał odpowiedź.
-Ja, jego odwieźli do szpitala z połamanymi żebrami. O co chodzi? - Rozłożyłem pytająco ręce.
Kamil bez słowa położył na stoliku ostatnią fotografię. Zrobiona zza drzewa, pokazywała mnie i mojego kumpla kiedy kradliśmy piwo ze sklepu.
-Słucham - Kamil złożył ręce i oparł je na stole.
Trochę zaniepokoiła mnie ta sytuacja. Wszyscy trzej patrzyli na mnie, ja przyjrzałem się dokładnie ich twarzom. Zdenerwowałem się trochę, jednak nie dałem tego po sobie poznać.
-Wyłamaliśmy tylne drzwi do sklepu i wynieśliśmy trzy skrzynki.
-Ktoś was widział?
-Wygląda że tak - patrzyłem w bok. Miałem dość ich wzroku.
-Ale oprócz nas nikt - Daniel wziął się za zbieranie zdjęć ze stołu. - Czyli potrafisz się bić, włamywać i strzelać z broni, tak?
Spuściłem lekko głowę, zmęczyła mnie ta rozmowa. Patrzyłem w prawo, na podłogę. Jakoś beton był ciekawszy. I miał jedną zaletę : nie przeszywał cię wzrokiem i nie zadawał pytań.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 1017 słów i 5426 znaków.

Dodaj komentarz