Uśmiechnąłem się sam do siebie. Czułem się jakoś inaczej. Było fajnie i chciałem żeby to trwało. Ale świat wokół mnie jakoś się zmienił. To co było w oddali rozmazywało się.
-Dom, siadaj na motor - usłyszałem Daniela, ale jakoś tak z echem.
-On się gapi na sosnę - powiedział do Daniela Grzesiek. Faktycznie, stałem przed drzewem. Dosłownie nosem w drzewo. A widziałem jakieś wzorki.
- Co było w tej trawie? - zapytał Grzesiek nie wiem kogo.
- Ja czuję się dobrze - powiedział Daniel. Usłyszałem go normalnie i spojrzałem na niego z otwartymi ustami.
-Dom, obudź się - powiedział krzyżując ręce na piersi. Po jego twarzy widać było że jest podenerwowany moim zachowaniem.
-Może wróćmy już do domu - powiedział Grzesiek.
-Popieram - Daniel nie miał już ochoty się w to bawić i chyba żałował ze dał mi trawę. - Dominik, proszę cię żebyś usiadł na tego quada za tobą - powiedział najspokojniej jak mógł.
-Co? - uśmiechając się jak naćpany spojrzałem na niego. - A, już…
Podobno marihuana na każdego ma inny wpływ. Jeszcze zależy od ilości i odporności człowieka na jej działanie.
Ja w tym momencie usłyszałem tylko że mam usiąść na cos co stoi za mną. Przechyliłem się do tyłu i poczułem miękkie siedzenie quada. Ale nikt mi nie mówił że to coś nie ma oparcia. Upałem na plecy na kolki które leżały po lewej stronie quada.
-Posadź go bo nie mogę - Daniel zakrył oczy rękami i pomyślał "Za jakie grzechy”.
Grzesiek mnie podniósł i położył mi ręce na kierownicy. Dotarło do mnie że siedzę na quadzie, nie jest źle. Nie czułem nic, ani smutku ani radości. Było mi obojętne co dzieje się wokół mnie.
-Obstawiamy go, ja z przodu - powiedział Daniel i ruszył.
-Tylko nie za szybko - zaśmiał się Grzesiek. Ale Daniel nie był w nastroju do żartów.
-Dom, rusz się - usłyszałem Grześka i pojechałem do przodu.
Jechaliśmy powoli. Widziałem już dobrze ale jakoś tak inaczej się czułem. Jakbym miał zwymiotować ale tego nie zrobiłem. Patrzyłem na plecy Daniela, chciałem wiedzieć co teraz myśli.
Przez całą droge nie odezwaliśmy się ani słowem. Kiedy wjechaliśmy na nasza polane poczułem jakąś ulgę, Daniel chyba też. Podjechaliśmy pod wiatę na quady. Zsiedliśmy z nich a Daniel powiedział do Grześka:
-Odprowadź go do domu bo sam chyba nie dojdzie.
- Dam radę - powiedziałem jakimś dziwnym głosem i ruszyłem w stronę drzwi do domu. Chłopaki stali przy motorach i patrzyli jak na pijanego, kiedy szedł po polanie zygzaczkiem.
-Nie dojdzie - powiedział Grzesiek na co Daniel pokiwał głową.
Jednak dotarłem do schodów. Dałem rade po niech wejść. Jednak drzwi balkonowe dały mi wiele radości. Zobaczyłem w nich swoje odbicie i szeroko się uśmiechnąłem. Chłopaki stali za mną i patrzyli jak przedrzeźniam się z moim odbiciem.
-Cos ty zrobić - powiedział Grzesiek.
-To nie ja - odparł Daniel. - To maryśka.
W tym czasie Kamil, słysząc warkot silników postanowił wyjść na dwór. Ale teraz stał w przedsionku i patrzył się jakby zobaczył ducha. Po chwili otworzył drzwi i odsuwając mnie nimi wyszedł i zapytał mnie "Wszystko okej?”
-Taa… spoko - Mówiąc to otworzyłem szeroko usta i chuchnąłem na Kamila.
-Co ci się… - Zaczął ale dotarł do niego mój przesiąknięty marihuaną oddech - Wow - powiedział po czym zakrył oczy ręką. Nie wiem czego ale zapiekło go to.
Westchnął i spojrzał na Daniela. Ciekawe dlaczego?
- Sam chciałeś żeby go wprowadzić - Chłopak udawał głupiego.
-Ale nie aż tak - z wkurzoną miną objął mnie - Pomożecie mi.
Poprowadził mnie dookoła domu i kazał zaczekać na trawie na tyłach posesji. Spojrzałem na prawo, tam było jezioro. Błyszczało się. A mi się nic nie chciało. Stałem tam i czekałem jakieś 3 minuty.
-Dom zdejmij bluzę - usłyszałem Daniela. Zaszedł mnie od tyłu i pomógł mi. Nie wiedziałem po co mu moja bluza.
- I kozule.
-Ale po co? - zacząłem zdejmować biały tshirt.
Zamroczony patrzyłem jak gdzieś odchodzi.
-Ej, Dom - usłyszałem Kamila, stał przede mną. Odwróciłem głowę i wpadłem do jeziora.
Albo morza, albo spadł deszcz? Albo po prostu któryś z nich wylał na mnie wiadro wody.
-Co do cholery? - zimna woda była na całym moim torsie i spodniach. Miałem mokre włosy i twarz. Kropelki ściekały po moim czole i nosie. Dyszałem, trochę mnie tym przestraszyli.
-Jak się czujesz? - zapytał Kamil kiedy pozostali się śmiali.
-Dobrze, lepiej - splunąłem bo miałem wodę w ustach - Daj ręcznik.
-W łazience
-Dzięki - ruszyłem w stronę tylnych drzwi. Minąłem chłopaków i szedłem dalej.
-Dom! - Odwróciłem się do Kamil, on rzucił mi ubrania i zapytał "Fajnie było?”
-Zajebiście - zaśmiałem się. Na początku faktycznie, było fajnie ale potem jakoś samopoczucie mi się zepsuło.
1 komentarz
Without
hah, fajnie ;p