Jutro nie będe miał za bardzo czasu pisać bo jedziemy po fajerwerki więc łapcie 13
Odwróciłem się żeby popatrzeć na lewą stronę zastawioną regałami z drążkami na których wisiały wieszaki z ubraniami.
Na początku garderoby, po lewej stronie stała wąska komoda z bielizną na której właśnie oparł się Kamil. Stał tam i z uśmiechem patrzył jak jestem podekscytowany i uradowany tymi ciuchami.
-Podoba się? - Zobaczyłem go dopiero kiedy to powiedział. Wzrok utkwiony z złotym łańcuchu przeniosłem na niego.
-Jeszcze jak - z radością odpowiedziałem na pytanie.
-Idziesz pograć w kosza? Grzesiek z Danielem już wrócili
- A gdzie byli?
- Nie twoja sprawa. Chodź na dwór, jeszcze ciepło - wyszedł z garderoby a ja ruszyłem za nim. Na dole spotkaliśmy chłopaków i wszyscy wyszliśmy tylnymi drzwiami na taras. Jego słowa nie zepsuły mojego dobrego humoru.
Po lewej stronie tarasu są schodki które prowadzą na chodnik z szarych kafelek. Szliśmy nim aż do wylanego betonem boiska. Na niebieskim słupie wisiał kosz z czerwoną obręczą i przeszkloną tablica. Na niej wypisane było dużymi czarnymi literami : UNCATCHED.
-Kamil - patrzyłem na ten napis, a kiedy kolega spojrzał na mnie skinąłem głową w górę, w stronę tego napisu - Co to znaczy?
Daniel z Grześkiem odrzucili na trawę deskorolki leżące koło słupa.
- Nazwa naszej ekipy - powiedział i zaczął odbijać piłkę o beton. Odbił ją w moja stronę, ja złapałem i jedną ręką rzuciłem do kosza.
Po chwili patrzyłem jak nie trafiając w obręcz pomarańczowa piłka spada i toczy się gdzieś za nas. Byłem zaskoczony że nie trafiłem.
- Są lepsze i gorsze dni, nie bój się - Kamil poklepał mnie po plecach. Nagle usłyszałem dźwięk. Jakby drewno spadające na coś twardego.
Odwróciłem się. Po lewej stronie działki, jakieś 8 metrów on końca boiska był drugi betonowy plac. Stała tam rampa do jazdy na deskorolce.
-Że ja tego wcześniej nie zauważyłem - uśmiechnięty od ucha do ucha podbiegłem do chłopaków który właśnie zjeżdżali z wysokiej drewnianej rampy w dół.
-Ale mieliśmy grać w kosza - zdziwiony Kamil rozłożył ręce i nadąsany podszedł do rampy.
Ja zdążyłem już wejść na nią. Stałem oparty o metalową barierkę na jej szczycie patrząc na zjeżdżającego z niej Daniela. Koła deskorolki toczyły się w dół, w gór, w dół, w górę…
-Dobry jest - uśmiechnięty powiedziałem do Grześka. Stał z założonymi rękami obok mnie.
- Ja bym się wywalił od razu - dodałem śmiejąc się.
-Przekonamy się - powiedział stojąc bez ruchu i ukradkiem patrząc na mnie.
-Co?
Nie zauważyłem deskorolki która stała przede mną. Kumpel popchnął mnie na nią a następnie zepchnął z rampy.
Krzycząc z zaskoczenia zjechałem w dół. Rampa nie była wysoka ale ja nigdy jeszcze tak nie jeździłem.
Ale jak to w życiu bywa wypadki chodzą po ludziach. Najpierw krzyczysz, potem stojąc jedną nogą na desce upadasz na plecy, krzywisz się z bólu i podnosisz się mówiąc jak napity żul "Żyje” podczas gdy oni śmieją się i pytają "Nic ci nie jest?”
Uśmiecham się chociaż moje plecy strasznie bola. Zawsze starałem się nie pokazywać że coś mnie boli. Chyba teraz też mi się udało.
Wstałem i choć ból w moich plecach będzie towarzyszył mi jeszcze chwilę nie zamierzam rezygnować z zabawy. Tylko zmienię deskorolkę na coś bezpieczniejszego.
Splunąłem na ziemie i z przymrużonymi oczami i rękami na bokach spojrzałem na Kamila :
-Nadal chcesz pograć w kosza?
Niebo w 70% pokrywały chmury, jednak kiedy słońce miało już zachodzić błysnęło ostatnimi promieniami. Szaro-białe sklepienie świat stało się teraz purpurowo-różowo-pomarańczowo-niebieską abstrakcją i mieszaniną barwo. Kolory zachodziły na siebie. Patrzyłem w to jak w dzieło sztuki na którego środku błyskała ognista kula. Szliśmy na boisko za domem a ja nie mogłem oderwać wzroku od tego zjawiska..
-Dzielimy się na dwie drużyny. Ja jestem z Domem - Kamil powiedział głośno - objął mnie ramieniem.
Było ciepło choć słońce już szykowało się do snu. Kamil ściągnął czarną koszulkę i rzucił na trawę. Zobaczyłem jego klatkę piersiową. Jeszcze kilka tygodni temu powiedziałbym "Chcę” ale teraz spojrzałem na swoją widoczną pod koszulka bez rękawów. Uśmiechnąłem się lekko. To najlepsze co mogło mnie spotkać.
-Dawaj, wiem że tego zawsze chciałeś - Usłyszałem dowódcze i zobaczyłem że wszyscy na mnie patrzą. Na ich twarzach widzę uśmiech. Proste, zaraz zobaczą moja radość. Mogę się tak cieszyć dzięki nim.
Byłem podekscytowany. Pierwszy raz odkąd miałem 6 lat będę grał w kosza bez koszulki. Jako dzieciak mogłem tak robić, potem sprawy się pokomplikowały. Ale teraz znowu mogę być sobą. Nareszcie, po tylu latach.
Ująłem koszulkę w dłonie i z szerokim uśmiechem, dziękując Bogu za to co mnie spotkało ściągnąłem ją.
Odrzuciłem w to samo miejsce co Kamil. Chłopaki patrzyli na moją uśmiechniętą twarz i robili to samo. Dumni ze swojego dzieła. Ja byłem najszczęśliwszym chłopakiem na Ziemi.
-No, gratuluje - Poczułem dłoń Kamila na moim karku.
- Dobra, koniec tego cyrku. Gramy ludzie.
Piłka poszła w ruch. Odbijała się po boisku, jej dźwięk dzwonił mi w uszach. Biegałem szybko, czułem każdy napięty mięsień. Sapałem, dyszałem, ale miałem z tego frajdę. Nigdy nie miałem z kim grać w kosza, a teraz… można powiedzieć ze mam kolegów. Czułem mój pot na czole. Od czasu do czasu wycierałem go ręką. Grałem jakoś lepiej niż zawszę. Może to szczęście daje siłę do życia? Może szczęśliwy człowiek to człowiek silniejszy psychicznie i fizycznie? Nie znałem tego uczucia, teraz czuję je całym sobą i wierzę że to prawda. Mam nadzieje doświadczać szczęścia każdego dnia mojego nowego pięknego życia.
4 komentarze
Gabi14
Ok i tak 4 ( a może 3 ) części to sporo jak na jeden dzień
EdD
Chyba nie bedzie
xxv
wyłącz kompa nolifie mały dzisiaj juz nie będzie
Gabi14
Weź się zdecyduj! Bo ja nie wiem, czy mam wyłączać komputer, czy nie :P Będzie dzisiaj 14 czy już sobie darujesz?